14.09.2014

Capitulo 11

   

   Znajdowaliśmy się w pięciogwiazdkowej włoskiej restauracji "La Parolaccia". Nie mogliśmy iść do byle jakiego lokalu, bo przecież Jorge i Mechi muszą bywać w tych najlepszych. Oboje zaczynali mi działać na nerwy. Ta postawa mojego szefa "nic nie zrobiłem" doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. Nawet mnie nie przeprosił. Zachowuje się tak jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Jak gdybyśmy w ogóle nie wyjechali. Może to nawet i lepiej, że nie porusza tego tematu? Sama nie wiem jakbym się wtedy zachowała. Znając mnie pewnie bym się rozpłakała. A nie chciałabym by widział, jak się przez niego czuję.
      Mercedes przez cały czas się do niego klei. Nie opuszcza go na krok. Szła z nim przede mną i Diego. Trzymali się za ręce. Czułam się zazdrosna. Nie lubię tego uczucia. Zwłaszcza dlatego, że dotyczy Jorge'a. Co ten mężczyzna ze mną robi?
     Nasz stolik umiejscowiony był przy oknie. Na nim rozłożony był szary obrus, na którym znajdowały się serwetki, sztućce, mały wazon ze świeżymi kwiatami oraz świece. Kremowe ściany idealnie współgrały z szarymi płytkami. Za barem stała ogromna szafka z winem. Pełno butelek wykwintnego napoju. Restauracja była bardzo elegancka, a zarazem przytulna. W powietrzu unosił się zapach włoskich dań. Siedzieliśmy na krzesłach, wykonanych z ciemnego drewna. Ja i Diego, a na przeciwko Jorge i jego "dziewczyna". Spoglądnęłam w kartkę dań. Nie jadłam większości potraw. Nie sądziłam, że włoska kuchnia posiada aż tyle pozycji. Zamówiłam to samo co mój przyjaciel. Nawet nie wiedziałam dokładnie co to było. Wszystko mi jedno.
    Wyjrzałam przez okno. Nagle poczułam jak czyjaś noga ociera się o moją. Spojrzałam na Diego'a. To nie był on. Był pochłonięty rozmową z Mercedes. Znaleźli wspólny język? To trochę dziwne.
     Ona również nie mogła być tą osobą. Pozostaje... Spojrzałam na niego. Przysłuchiwał się rozmowie tamtej dwójki. Uśmiechał się szeroko do blondynki. Dałabym wszystko, za chociażby sekundę tego uśmiechu, skierowananego do mnie.
      W ogóle nie zwracał na mnie uwagi. A jednak jego noga nie przestawała mnie dotykać. Poczułam delikatny dreszcz przebiegający przez moje ciało. Nie odrywałam wzroku od jego twarzy. Był idealny w każdym calu. Te usta, oczy, włosy. Zacisnęłam dłonie w pięści, powstrzymując chęć, dotknięcia go. Jego skóra musi być miękka w dotyku. Widać, że o siebie dba. I ten jednodniowy zarost. Wyglądał oszałamiająco. Nie dziwię się Mercedes, że go nie opuszcza ani na krok. Chociaż zauważyłam, że niejedna się wokół niego kręci. A on pomimo tego, iż ma Mercedes nie spławia ich.
     Trochę mi jej szkoda. Nie chciałabym by mój mężczyzna otwarcie flirtował z innymi kobietami za moimi plecami. To kolejny powód, dla którego nie zdradzam się z moimi uczuciami.
     W końcu kelner przyniósł zamówione jedzenie. Nagle straciłam apetyt. Podniosłam widelec do ust. Nie czułam niczego. Po prostu jadłam. Nie zwracałam uwagi na smak. Nie wiedziałam nawet co jem. Byłam zbyt zaabsorbowana myślą o moim szefie, który siedział przede mną.
     Przez cały ten czas mu się przypatrywałam. Dyskretnie. Żeby niczego nie zauważył. Żeby się nie domyślił, nie zaczął czegoś podejrzewać. Zapomniałam nawet o obecności Diego'a i Mercedes. Byłam tylko ja i moje nierealne marzenie, którym był ON.
     - Martina? - głos mojego przyjaciela wyrwał mnie z zamyślenia.
     - Tak?
     - Już muszę wracać do pracy.
     - Ja też - powiedziałam. Wstałam.
     - Nie musisz - zwrócił się do mnie Jorge. - Do końca dnia masz wolne.
     Spojrzałam na niego zdziwiona. Jaki on miły. Powinnam mu teraz całować stopy. Wcześniej mnie wypuszcza do domu. Jest taki zmienny. W jednej chwili oskarża mnie o chęć przelotnego romansu z nim w roli głównej, a w drugiej daje mi wolne. Gdzie była ta jego wspaniałomyślność kilka dni temu? Gdy przebywałam z nim w jednym pokoju hotelowym. Mógł wtedy być dla mnie taki uprzejmy.
     Nie odezwałam się jednak słowem. Lepiej brać co dają. Już i tak nie mam ochoty na dalszą pracę. Odeszłam z moim przyjacielem w stronę wyjścia, zostawiając ich samych. Rzuciłam Jorge'owi ostatnie tęskne spojrzenie, którego nie dostrzegł, ponieważ szeptał coś do ucha jego towarzyszki.
     Wróciłam z Diego do firmy. Wszedł ze mną do windy i wysiadł na moim piętrze, ponieważ zostawił tam torbę. Trzymał w niej pocztę.
     - Co sądzisz o Mercedes? - zapytałam ni stąd, ni zowąd.
     - Jest całkiem miła.
     - Serio? - zapytałam zdziwiona. W stosunku do mnie była zimna. Zupełne przeciwieństwo tego jaka była do mojego "boskiego" szefa.
     - Tak. Ale jeśli chodzi ci o to kim jest dla Jorge'a to tylko jego dziewczyna na pokaz. On nic do niej nie czuje. Ona natomiast jest nim oczarowana. Nie to co cała zgraja innych kobiet z którymi się umawia. Dla niej nie są ważne jego pieniądze, tylko on sam. Próbowałem jej wytłumaczyć, że to nie ma sensu, ale siostry nigdy nie słuchają swoich braci - znieruchomiałam.
     - Co?! Wy jesteście rodzeństwem?
     - Tak. Muszę już lecieć. Do zobaczenia - rzucił i wszedł do windy. Zdążył mi jeszcze pomachać, zanim drzwi się zamknęły.
      Próbowałam przetrawić jego słowa. Mercedes i Diego są rodzeństwem. Tego się nie spodziewałam. Szczerze mówiąc są do siebie podobni. Jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć? Ta ich zażyłość w restauracji teraz nie wydawała mi się taka dziwna. W końcu to brat i siostra.
      Ona jest nim oczarowana. To znaczy, że on się jej podoba i interesuje ją ON. Czyli wpadła podobnie jak ja. Ciekawa jestem czy ona jest w nim zakochana. Bo zauroczenie, a zakochanie to całkowicie dwie inne rzeczy. Tego drugiego się nie pozbędziesz. Będzie z tobą w każdej chwili twojego życia. Nigdy cię nie opuści. A zauroczenie to to samo co fascynacja. Może minąć. Znudzić się. Po sprawie...
       Teraz mam pewność, że Jorge jest typem kobieciarza. Współczuję Mercedes. Mogłabym się z nią nawet zaprzyjaźnić, gdyby nie ta jej postawa. Zimnej i niemiłej. Jednak gdybym to zrobiła, nie mogłabym być z Jorge'm. Nie zrobiłabym czegoś takiego przyjaciółce.
      Zachowuję się tak, jakby on już być mój. Skarciłam się w duchu. Przecież ja go nawet nie pociągam. Te wszystkie jego ruchy, gesty - to tylko gra. Ja w nią nie zagram. Gdy to zrobię, będę tylko cierpieć.
________
Tak wiem krótki :(
Ale dłuższych się nie spodziewajcie.
Będę miała coraz mniej czasu, więc taka długość musi was zadowolić.
Rozdziały postaram się dodawać raz na tydzień. Więcej nie dam rady.
Dziękuję za komentarze ♥ Kocham was ♥
                                        Wystarczająca ilość komentarzy = Capitulo 12

7.09.2014

Capitulo 10

  

   Zostałam upokorzona. Czuję się źle. Nie żałuję, że go uderzyłam. Wręcz przeciwnie. Satysfakcja z tego, że mu się wreszcie postawiłam, była tego warta. Nie zasługuję na niego. Jest zbyt arogancki, humorzasty, nie widzi w sobie nic złego, uważa się za pana idealnego. Pozjadał wszystkie rozumy.
     Jest człowiekiem o wielu twarzach. Każdemu pokazuje inną. Nakłada na siebie maski, by nikt nie dowiedział się kim tak na prawdę jest. Ja go nigdy nie zrozumiem. Przy mnie jedynej potrafi się zmienić z kilkanaście razy w ciągu jednej minuty. Z miłego w szefa w oschłego pana "Ubzdurałaś sobie, że mnie uwiedziesz". Jak on mógł w ogóle tak pomyśleć? Czy on na prawdę sądzi, że byłabym do tego zdolna? Dziewczyna która pozwala mężczyźnie wyłącznie na pocałunki?
     On mnie nie zna, ja też nic o nim nie wiem. I w tym problem. Może gdybyśmy się lepiej poznali, byłby do zniesienia. Ale jeśli będzie mnie dalej tak traktował i myślał, że jestem jedną z panienek, która leci wyłącznie na jego wygląd, pozycję, pieniądze, to z tym skończę. Złożę wymówienie. Nie zniosę dłużej tych jego humorków.
    Jestem wściekła. Nie miałam jeszcze w życiu takiej sytuacji, po której byłam tak zdenerwowana, jak jestem w tym momencie. I to nie tylko przez to co powiedział. Ale również przez to, że zakochałam się w tym palancie. Ugh... Nieźle wpadłam. Sama sobie współczuję.
    Muszę dzisiaj iść do pracy. Znowu go zobaczę. Przez weekend mogłam trochę odetchnąć, ale już pora wrócić do rzeczywistości. Mam ochotę się na nim zemścić i nawet wiem jak. Skoro tak bardzo chce, bym grała z nim w gierkę "Uwiodę cię". Tak się stanie. Dzisiaj będę zachowywać się prowokacyjnie. Pożałuje swoich słów.
    Przeszukałam moją szafę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. W końcu go znalazłam. Krótkie czarne spodenki podkreślające moje długie nogi, bluzka bez ramiączek, rozszerzana u dołu uwydatniająca mój biust oraz czarne sandały na szpilce. Włosy pokręciłam prostownicą, zrobiłam delikatny makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Idealnie.
     Zabrałam torebkę ze stołu i ruszyłam w stronę firmy. Byłam podekscytowana. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę jego minę. Szłam z szerokim uśmiechem na ustach. Odwaliłam kawał dobrej roboty. Po drodze słyszałam piski oraz gwizdy wielu mężczyzn. Nie obyło się bez komentarzy typu "fajna dupa". Mimo, iż te okrzyki niezbyt mi się podobały, byłam zadowolona.
     Znalazłam się w firmie. Każdy facet podnosił odwracał wzrok od tego co akurat robił i wodził za mną spojrzeniem. Podążyłam w stronę windy. Gdy jej drzwi się otworzyły, weszłam do niej. Mogłam na chwilę odetchnąć. Oparłam się o ścianę. Co ja wyprawiam? Jest już za późno by się wycofać.
      Winda się zatrzymała. Wzięłam ostatni oddech i z niej wyszłam. Jorge siedział w swoim gabinecie. Nie zdziwiło mnie to, ponieważ zwykle przychodził trochę później ode mnie, a ja dzisiaj specjalnie przyszłam dwie godziny później.
      Chwilę mu się przyglądałam. Wyglądał oszałamiająco. Nie mogłam uwierzyć w jego istnienie. Jak można być tak przystojnym? Nie ruszyłam się z miejsca. Podniósł wzrok z nad papierów i na mnie spojrzał. Sprawiał wrażenie osoby, której zabrakło mu słów. Spoglądał na mnie rozszerzonymi oczami. Wstał. Szybkim krokiem ruszył w moją stronę. Uśmiechnął się do siebie. Poruszał się zmysłowo, w sposób mówiący "chcę ciebie. T e r a z".
       Trochę się przestraszyłam. Postanowiłam wyjść mu na przeciw. Gdy spostrzegł, iż idę w jego stronę, przystanął. Złapałam za klamkę. Powoli otworzyłam drzwi. Nie wchodziłam jednak dalej. Rzuciłam krótkie "dzień dobry", zamknęłam z powrotem drzwi i pognałam na moje miejsce przy biurku. Usiadłam. Spojrzałam na jego szklaną siedzibę. Siedział na biurku. Wyglądał na zdziwionego. Chyba się nad czymś zastanawiał. Po dłuższej chwili wstał i podszedł do mnie.
      - Co ty tu robisz? - zapytał łagodnym tonem.
      - Pracuję? - zadałam pytanie retoryczne z lekką ironią.
      - To Martina już tu nie pracuje? - pyta oszołomiony.
      Pokręciłam z niedowierzaniem głową. O co mu znowu chodzi? Czyżby mnie nie poznawał?
      - Zadzwoń do niej - rzucam tylko.
      Mężczyzna wyciągnął telefon z kieszeni spodni i wybrał mój numer. Niecałą sekundę później w pomieszczaniu roznosił się dźwięk dzwonka - piosenki Route 94 "My love". Jorge spoglądał na mnie zaskoczony. Wyciągnęłam telefon z torebki, po czym odwróciłam ekran w jego stronę. Widniał na nim napis: "Dzwoni Szef - Jorge". Przynajmniej nie ustawiłam zdjęcia. A miałam ich pełno. Zrobiłam mu je gdy nie patrzył bądź pobrałam z internetu. Nie trudno było je znaleźć.
      Oszołomiony szatyn oddalił telefon od ucha i opuścił rękę w dół.
      - Martina?! - pyta po dłuższej chwili.
      - Nie, twoja matka - powiedziałam z ironią.
      Schowałam telefon z powrotem do torby. Wróciłam do pracy. On nie wiedząc co powiedzieć, wrócił do swojego biurka.
      Miałam przepisać jakieś ważne informację do programu. Podeszłam więc do wysokiej szafy z dokumentami. Segregator z tymi, których akurat potrzebuję, znajduje się na samym dole. Uśmiechnęłam się do siebie. Na prostych nogach, schyliłam się po niego. Jorge miał doskonały widok na mój zgrabny tyłek. Zostałam w tej pozycji dłużej niż powinnam. Wolno się wyprostowałam. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wróciłam do mojego biurka.
      Po godzinie usłyszałam dźwięk oznajmiający, że winda zatrzymała się na tym piętrze. Wstałam, chcąc zobaczyć kogo tutaj los sprowadza. Ujrzałam mojego przyjaciela - Diego, a obok niego Mercedes. Nie ucieszyłam się z jej obecności. Jorge wyszedł powitać swoją kochankę. Ucałował ją w policzek. Spojrzał wyczekująco na drugiego przybysza. Chyba nie zamierza wrócić do swojej szklanej siedziby. Westchnęłam zrezygnowana. Nie dość, że zabrania mi się z nim spotykać, to jeszcze będzie podsłuchiwał.
      - Cześć Diego - przytuliłam się do niego.
      - Witaj piękna - spojrzałam z nad jego ramienia na mojego szefa.
     Nie wyglądał na zadowolonego. Wręcz przeciwnie. Czy mi się wydaje czy ujrzałam w jego oczach cień zazdrości. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym pocałowałam mojego przyjaciela w policzek. Mogę robić co mi się podoba. Teraz na pewno myśli, że próbuje uwieść ich oboje. Szczerze to zaczyna mnie to bawić. Nawet nie zwracam już uwagi na obecność Mercedes.
      - Co powiesz na wspólny obiad - zapytałam, trzepiąc zalotnie rzęsami, cały czas będąc w objęciach Diego. Rzuciłam okiem na twarz Jorge. Był wściekły.
      - Z przyjemnością.
      - To może pójdziemy w czwórkę - zaproponował pan "idealny".
     Wszyscy skupiliśmy na nim wzrok. Zaskoczyła mnie jego propozycja. Co on znowu knuje?
      - Wspaniały pomysł. Podwójna randa. Podoba mi się - powiedziała ochoczo Mercedes.
     Zanim zdążyłam zaprzeczyć, że to wcale nie będzie randka, ponieważ Diego to nie mój chłopak, wszyscy skierowali się do windy. Podążyłam za nimi. Coraz bardziej mi się to nie podobało.
     Stanęłam pomiędzy moim przyjacielem, a tym, który odkąd zaczęłam tu pracować, nie opuszcza moich myśli. Znowu w tej ciasnej windzie. Na szczęście są tu jeszcze Mercedes i Diego. Czułam na sobie jego spojrzenie. Uniosłam głowę. Gdy tylko to zrobiłam zatonęłam w jego czekoladowych oczach. Były piękne. Uniósł delikatnie kąciki ust, nie spuszczając ze mnie oczu. Nogi miałam jak z waty. Odwróciłam głowę w stronę Diego. On również mi się przyglądał. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Oboje ignorowali obecność drugiej kobiety.
     Cudownie.
 ___________
Tak wiem, Martina miała zrobić co innego, jednak zapomniałam co xD
Dlatego wykorzystałam pomysł Katariny <3
Mimo, iż nie było wystarczającej liczby komentarzy dodaję rozdział ♥
Będą one takiej długości, ponieważ na dłuższe nie mam czasu :(
Czekam na wasze opinie :**
                                                                       Komentujesz = motywujesz

3.09.2014

Capitulo 9

 
     Jorge, po tym co mu powiedziałam, zamilkł. Nie rozumiem jak mógł zapomnieć, by zarezerwować pokój. Dlaczego nie pamiętał, że to on - syn właściciela firmy - jest zastępcą? Czy on w ogóle nie myśli? I to niby ja byłam tą roztrzepaną.
     Przynajmniej już więcej się do mnie nie odezwał. Chodził naburmuszony i tylko przeklinał pod nosem. Dobrze, że nie obarcza mnie winą. Mimo tego, iż nic o tym nie wiedziałam, mógł to zrobić. Już go trochę znam i wiem, że jest zdolny do wszystkiego.
     Objechaliśmy wszystkie lepsze hotele w okolicy i nie znaleźliśmy nigdzie wolnego pokoju. Musieliśmy zatrzymać się w jakimś zajeździe. Nie przeszkadzało mi to. Nigdy nie spałam w luksusowym hotelu, byłam raczej przyzwyczajona do małych, skromnych, kilkoosobowych pokoi. Nie będzie to żadna nowość znowu mieszkać w czymś takim. Może Mercedes byłaby rozczarowana, nie ja. Jednak gdy ujrzałam szczura przebiegającego przez hol, dałabym wszystko by znaleźć się jak najdalej stąd. Cofam wszystko co wcześniej mówiłam. Wolę hotel niż ten zajazd.
     Recepcjonistka dała nam klucze do pokoju dla par. Innego nie było. Nie miałam nic przeciwko. Bałabym się zostać sama w pokoju. Co jeśli tu jest więcej gryzoni?
     Ruszyliśmy w stronę schodów. Mieliśmy nocować na pierwszym piętrze. Gdy doszliśmy pod pokój, Jorge przekręcił klucz w drzwiach. Otworzył. To co ujrzałam przerosło wszelkie moje oczekiwania.
      Odchodząca tapeta, podłoga w niektórych miejscach pozbawiona dywanu, nieszczelne okna, słabe oświetlenie, tylko łóżko wyglądało w miarę dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie zarwane. Mój szef przepuścił mnie przodem.
       - To tylko dwie noce i wracamy do domu - oparł, po czym zostawił mnie samą. Poszedł po walizki.
     Usiadłam na posłaniu. Na szczęście jest dobre. Nie będę udawać, że tu mi się podoba. Po krótkiej chwili Jorge wrócił. Nawet się nie rozpakowywaliśmy. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta druga. Jak ten czas szybko zleciał.
     - Powinniśmy iść spać. I tak już nic nie zrobimy - powiedziałam.
     - Nie boisz się? - zapytał.
     - Trochę - przyznałam. - Mógłbyś na chwilę wyjść? Chciałabym się przebrać - wspominałam, że nie ma tutaj osobnej łazienki? Są tylko wspólne prysznice. Nie miałam jednak zamiaru z nich korzystać. Skoro tu wygląda tak źle, boję się co tam mnie może spotkać.
     Jorge wyszedł bez wahania. Zajrzałam do mojej torby. Pomysł skąpej koszuli już niezbyt mi się podoba. Dobrze, że zabrałam dres. Założyłam go. Nie wyglądałam źle. Przynajmniej będzie mi ciepło, chyba. Zawołałam mojego szefa. Wszedł do pokoju. On nie chciał bym wychodziła. Przebierał się przy mnie. Ja jednak odwróciłam się. Nie wiadomo co by mogło się stać, gdybym zobaczyła go w samych bokserkach. Gdy się odwróciłam, ujrzałam idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Wstrzymałam oddech. Miał na sobie tylko spodnie dresowe. Wpatrywałam się w niego rozszerzonymi oczami.
     Gdybym w porę nie zorientowała się, że przygląda mi się z uśmiechem, pewnie zaczęłabym się ślinić. Odwróciłam wzrok. Poczułam jak ciepło napływa mi do policzków. Podeszłam do łóżka. Odsunęłam pościel i położyłam się na nim. Jorge uczynił to samo. Przykryłam się. Pomimo grubszego ubrania, było mi zimno. Cała się trzęsłam.
     - Jorge... Zimno mi - powiedziałam, szczękając zębami.
     On przysunął się bliżej mnie, po czym przyciągnął jak najbliżej siebie. Zrobiło mi się cieplej. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Zamknęłam oczy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Potarł ręką moje ramiona. Przeszedł mnie dreszcz, który nie miał nic wspólnego z temperaturą powietrza.
     - Cieplej ci? - zapytał.
     Odwróciłam twarz w jego stronę. W jego oczach widziałam troskę. Uśmiechnęłam się delikatnie. Jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko. Gdybym tak troszkę się przysunęła... Nie zrobiłam tego. Położyłam głowę na jego torsie.
     Nie trudno było mi zasnąć. Gdy był przy mnie, wiedziałam, że nic mi nie grozi.

***

    Rano obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez okno do mojego... Zaraz. To nie jest mój pokój. Spojrzałam w dół. Obejmowała mnie czyjaś ręka, moje nogi były splątane z Jego nogami, całe moje ciało mocno do Niego przylegało. Moja dłoń spoczywała na jego torsie wraz z moją głową. On... 
    Obrazy z wczorajszego wieczoru zaczęły do mnie napływać. Znajduję się w tym okropnym zajeździe, przytulona do mojego... szefa. To nie powinno mieć miejsca. Tylko ten jego tors, wyglądał tak kusząco. Przejechałam po nim palcami. Czułam zarys mięśni, ciemne włoski. Towarzyszyły mi przy tym podniecenie, ekscytacja, radość. 
      Zanurzyłam dłoń w jego włosach. Tego też, nie powinnam była tego robić, jednak trudno było mi się powstrzymać. Były takie miękkie, gęste, błyszczące. W nim wszystko jest perfekcyjne. Teraz już jestem pewna, że to nie jest zwykłe zauroczenie. Ja się w nim zakochałam...
      Czułam się wspaniale w jego ramionach. Bezpieczna, kochana, potrzebna. On jednak tylko śpi. Nic nie wie o moich uczuciach. Postaram się o to, by tak pozostało. Jedno wyznanie mogłoby zniszczyć wszystko. Zostałabym bez pracy, zraniona, z sercem rozbitym na miliony małych kawałeczków, które trudno będzie złożyć z powrotem. 
     Mój cenny narząd obrał sobie niestety inną drogę, nie chce słuchać rozumu. Tak bardzo bym chciała, by on czuł to samo co ja. Choć rozsądek podpowiada mi, że to nie możliwe, bo przecież ja jestem zwykłą dziewczyną. Niczym szczególnym się nie wyróżniam. On - syn właściciela firmy, zarabiającej miliony, przystojny, mogący mieć każdą, więc dlaczego miałby wybrać akurat mnie? Mimo to, moje serce nadal wierzy, ma nadzieję, by pewnego dnia mój wymarzony mężczyzna, w którym jestem po uszy zakochana, wyznał mi miłość.
    Nagle poczułam, że Jorge zaczął się budzić. Szybko z powrotem położyłam się na moje miejsce, udając, że nadal śpię. Poruszył się niespokojnie, delikatnie mnie z siebie zsuwając. Łóżko zaskrzypiało, zsunął nogi na dół. Wstał. Otworzyłam jedno oko. Podszedł do okna, rozsuwając szare - pewnie kiedyś były białe - zasłonki. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Chwilę mu się przyglądałam. Chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.
     - Dzień dobry - powiedziałam, patrząc mu w oczy.
     - To więcej się nie wydarzy - mój uśmiech nieco zbladł, jednak dalej nie opuszczał mojej twarzy. - Ty... my. Wiesz, że to jest niemożliwe prawda?
     - O co ci znowu chodzi?
     - Ubzdurałaś sobie, że mnie uwiedziesz. To całe "zimno mi" było tylko po to, by mnie do ciebie przyciągnąć. Przejrzałem cię. To ci się nie uda - ostatnie słowa wysyczał. 
     Momentalnie zbladłam. Nie uśmiechałam już się. Zamiast tego od mojej twarzy biła wrogość. Że niby ja sobie coś ubzdurałam? Niedoczekanie! Byłam w nim zakochana, ale żeby go uwodzić? On oszalał.
     - Co ty wygadujesz? Myślisz, że byłabym do tego zdolna?!
     - Dziwi mnie tylko jedno, po co ten dres. Mogłabyś się bardziej postarać - tego już nie wytrzymałam.
     Wstałam, szybkim krokiem podeszłam do niego i nie wahając się, uderzyłam go w twarz. Potem odwróciłam się na pięcie i poszłam po moją walizkę. Wzięłam ją do ręki i zostawiłam go samego. Nie odwróciłam się. On nie próbował mnie zatrzymać. Do Buenos Aires wróciłam autobusem.
 ____________
I mamy 9 :**
Rozdziały będą mniej więcej takiej długości bo na dłuższe czasu nie znajdę :(
Postaram się je dodawać jak najczęściej. Gdy kolejny długo się nie będzie pojawiał,
mam nadzieję, że zrozumiecie. Nowa szkoła, klasa, dużo więcej nauki. 
Kocham was ♥ ♥
                                                                       11 Komentarzy = 10 rozdział