12.11.2013

Rozdział XXII Myśli i sumienie

    German

      Kiedy wczoraj dostałem sms-a od Violetty czułem się uradowany. Lecz kiedy przeczytałem jego treść byłem przerażony. Jak ktoś mógł porwać moją małą Violettę. Kto to jest ten Diego? Nie znam typa, ale jak tylko go znajdę pożałuje, że się urodził.
    Chcę napisać, zadzwonić do mojej córci. Nie mogę... Ma wyłączony telefon. Ale i tak wysłałem tego sms-a, aby go nie wyłączała. Musi go kiedyś włączyć, mówiła, że jak tylko się dowie. Musi to zrobić, bo inaczej policja jej nie odnajdzie. Nie mają żadnych innych tropów, prócz tego sms-a. Mogą namierzyć jej telefon. Pod warunkiem, iż działa.

        Dzwoniłem również do Jade i    Angie, aby im o wszystkim opowiedzieć. Moja narzeczona wyjechała, więc nie mogła tu ze mną być. Ap-ropo mojej miłości, nie czuję tego samego co kiedyś. Coraz bardziej się od siebie oddalamy. Jej ciągle nie ma, a kiedy przyjeżdża to na dwa dni i znowu znika. Dawniej, było inaczej. Mieszkaliśmy razem, podróżowaliśmy razem, ale odkąd Viola zaczęła uczęszczać do studia sprawy się skomplikowały. Czuję, że powinienem z nią skończyć. Wiem, mieliśmy wziąć ślub, Jade już planowała nawet ze mną dzieci-ja nie jestem na nie gotowy, oczywiście mam Violettę, ale ją miałem z Marią, moją pierwszą miłością. Moim życiem. Ale coś się zmieniło, więc pora to rozwiązać.

     Co do Angie. Na początku byłem zły, że nas odnalazła. Nie chciałem, aby mojej małej księżniczce coś przypominała mamę. Jej ciotka przekonała mnie jednak, że nie musimy jej na razie niczego mówić. Poczekamy trochę, aż nadejdzie właściwy moment. I nadszedł, dwa dni temu. A po nim Violę porwał ten okropny barbarzyńca Diego. Angeles już tu jest. Śpi w swoim pokoju. To dobrze. Co z tego, że mamy czternastą po południu. W końcu nie spała całą noc przejęta tą sytuacją.

     Siedzę teraz sam w pokoju gościnnym. Stoi tu fortepian. Ogromny instrument. Kiedyś na nim grałem, przestałem kiedy Maria umarła. Teraz tylko Violetta go używa. Ja go nie chcę dotykać. Boję się. Boje się, że sobie wszystko przypomnę. To jak śpiewałem z żoną. Ten jej uśmiech, głos, sposób w jaki się poruszała. Z takim wdziękiem i gracją. A wspomnienia, mnie przytłoczą. I znów będę smutny, przygnębiony. Po tylu latach już jest lepiej. Nie chcę tego psuć.
    Oprócz fortepianu jest tu kanapa-na której siedzę-stolik i biały dywan. Na ścianie wisi obraz. W sumie nie wiem co to jest czy to jakiś motyl bez konkurów czy po prostu paski zebry. W dalszej części stoli stół z ciemnego drewna. Na nim biały obrus z białą, porcelanową misą. Dookoła stołu stoją krzesła z białej skóry. Ściany również są białe. Gdzieniegdzie są wnęki z brązowymi ścianami, na których są namalowane szare gałęzie. Stoi tu również półka, a na niej długi magnetofon.
    Kiedy sobie tak siedziałem i czekałem na telefon od policji usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć.

     Leon

       Szedłem właśnie do domu mojej dziewczyny. Wiedziałem, że jej tam nie znajdę. Przecież została porwana. Jak Diego mógł to zrobić? Ten facet jest psychicznie chory. Nawet Ludmiła by się takiego czegoś nie dopuściła. Chociaż kto wie czy również nie jest w to zamieszana.
Leon    A musiałem iść do domu Violi, bo musiałem porozmawiać z Germanem. Pragnąłem dowiedzieć się czy zgłosił już sprawę na policję.
    Do szkoły nie poszedłem. Nie umiałbym się skupić na lekcjach. Nikt nie wiedział, że ona jest porwana. Prócz mnie, jej taty, domowników z jej domu i Diego'a.
   Jestem już pod furtką. Popchnąłem ją. Wciąż miałem nadzieję, że to wszystko nie dzieję się na prawdę, że jak tylko zadzwonię do drzwi ona mi otworzy. Cała i zdrowa. Lecz kiedy zadzwoniłem otworzył mi zmizerniały German.
    -Dzień dobry-powiedziałem.
    -A ja uważam, że nie jest dobry. Mojej córki nie ma.
    -Ale ja przyszedłem do pana.
    -Do mnie?-zdziwił się.
    -Tak, chciałbym dowiedzieć się jak postępują sprawy w związku z porwaniem pańskiej córki-powiedziałem stanowczo. On wyglądał na zaskoczonego. Chyba nie wiedział, że ja również wiem.
    -Dobrze, opowiem ci-powiedział po chwili zastanowienia-wejdź.
    Poszedłem za nim do salonu. Kazał mi usiąść na kanapie i zapytał czy nie chciałbym się czegoś napić.
    -Może być sok, dziękuję-oznajmiłem. On poszedł do kuchni i po chwili wrócił z dwoma szklankami pełnymi soku pomarańczowego. Usiadł koło mnie, upił trochę i zaczął mówić.

      Ludmiła 

    Co ten Diego narobił? Mówiłam mu, żeby z tym poczekał. Głupek, mogłam go nie wtajemniczać w mój plan. On wszystko popsuł. Nawet nie wie jaki jest tego cel. Po dłuższym zastanowieniu sama nie rozumiem jak mogłam coś takiego wymyślić.
    Plan polegał na porwaniu Violetty i powiedzeniu jej ojcu, że oddamy mu córkę jeśli z nią gdzieś wyjedzie i nie wróci przez najbliższe sześć lat. A mieliśmy to zrobić, bo uważam, że ta dziewczyna może zaszkodzić mojej karierze. Oczywiście przecież to ja mam talent, ale mało kto to zauważa od kiedy pojawiła się ta perfekcyjna dziewucha. Na początku chciałam się z nią zaprzyjaźnić, ale potem odebrała mi Leona.
    Jak już mówiłam nie rozumiem jak mogłam coś takiego wymyślić. Czuję się z tym źle. Tak wiem, ja i czuć się źle? To niemożliwe. A jednak. Mogłam z nią uczciwie rywalizować. Ale zachciało mi się wymyślać ten chory plan. Przecież przez to mogą mnie wywalić ze studia, a już jestem zawieszona.
    Szłam tak sobie ścieżką w parku kiedy nagle się potknęłam przez moje nieziemsko cudowne szpilki. Ktoś jednak mnie złapał. Popatrzyłam się do góry i ujrzałam te cudowne oczy wpatrujące się we mnie intensywnie.
_________________________
Dzisiaj tak trochę inaczej.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Przez jeszcze jakieś dwa rozdziały bd się ciągnęło porwanie Violetty.
Potem się zobaczy co dalej. ;)
A i macie może jakieś pomysły na tytuł postu?
Żeby was zmobilizować to może 5 kom dla zwycięzcy, jakaś promocja i obserwacja (jeśli jeszcze nie mam waszego bloga)

6.11.2013

Rozdział XXI - Trzask łamanej gałęzi

     -Co?!-nie wierzyłam własnym uszom.
     -Wiedziałam, że się zdenerwuje-powiedziała moja zdenerwowana ciocia. Dziwnie tak o niej myśleć.
     -Uspokój się Angie-mój tata jak zwykle starał się ratować sytuację.
     -Tak, ciociu. Wcale nie jestem zła, tylko trochę zaskoczona, szczęśliwa i zawiedziona.
     -Dlaczego zawiedziona?
     -Bo nie powiedzieliście mi wcześniej.
     -Violuś?
     -Tak Leon?
     -Ja też o tym wiedziałem-wymamrotał widocznie zakłopotany.
     -Co?!-krzyknęliśmy-czyli ja, tata i Angie, bo Fede był zajęty swoim deserem, a mianowicie lodami truskawkowo-waniliowo-czekoladowymi w polewie coca cola.
     -No... Jaa...-zaczął się jąkać.
     -Wyduś to z siebie Leon!
     -Bo ja podsłuchałem jak twoja ciocia mówiła z twoim tatą-powiedział na jednym wydechu.
     -Och Leon... I co ja z tobą z robię-pokręciłam głową ze srogim wyrazem twarzy. Ten natomiast zbladł. Oj, Leoś się przestraszył-żartowałam tylko- i wszyscy wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem
      Dokończyliśmy jeść i poszliśmy do domu. Ja jechałam z Leonem. Nie wiem co się stało z tatą, bo się na to zgodził. To chyba przez ciocię. Fajnie jest mieć jednak jakąś rodzinę oprócz taty. Czuję się na prawdę szczęśliwa. Będzie mogła mi opowiedzieć o mamie, jaka była, kiedy była mała. Czy gdy rosła była podobna do mnie? Już nie mogę się doczekać, żeby ją o to zapytać.
      Kiedy Leon mnie wysadził dałam mu całusa w policzek i życzyłam mu słodkich snów. I znowu sama.
     Nagle usłyszałam trzask łamanej gałęzi. To pewnie wiatr. Jednak kolejne trzaski już mnie przestraszyły. Nie uciekłam jednak do domu, bo już ubiegłej nocy podczas imprezy YouMix słyszałam podobne dźwięki. Chciałam po prostu się dowiedzieć kto mnie nie pokoi.
       Po niecałej minucie zza drzewa wyłonił się Diego. Co dziwne z patelnią w ręku.
       -Po co to-zapytałam marszcząc brwi.
       -Nie martw się to nie będzie bolało-powiedział z przebiegłym wyrazem twarzy.

                                              *****************************

      Co? Gdzie ja jestem? Ocknęłam się zdezorientowana w jakimś pokoju. Leżałam na wielkim łożu z baldachimem z różową pościelą. Pokój miał fioletowe ściany, a na nich naklejki w kształcie motyli. Na podłodze były panele, a nich ogromny, puchaty, biały dywan. Nie było tu żadnych szaf, etażerek, dekoracji, a nawet okien.  
     Usłyszałam skrzypienie drzwi, więc szybko wślizgnęłam się pod kołdrę.
     -Jeszcze śpi-usłyszałam głos Diego'a-jak się tylko obudzi to pogadamy-i wyszedł.
     O co mu chodziło? Mam jeszcze przy sobie w ogóle telefon. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie. Mam! Tak, o nie 15% baterii. Muszę oszczędzać. No i 60 nieodebranych połączeń. Głównie od taty, Angie i Leona. Napiszę do nich tylko sms-a do Leona i taty.

            Diego mnie porwał. Nie wiem gdzie jestem i się boję. A i nie dzwońcie mam słabą baterię.                                                             Teraz wyłączam telefon, jeśli się czegoś dowiem napiszę.

    To ich trochę uspokoi. W sumie i tak będą roztrzęsieni moim zniknięciem, ale teraz przynajmniej wiedzą że, żyję.