28.12.2014

Capitulo 30

Z dedykacją dla Christiny

     Mój szef zatrzymał się w pół kroku.
     - Co ma z nią być? - zapytał, nie odwracając się.
     Zanim cokolwiek z siebie wydusiłam, przestudiowałam zarys jego mięśni, prawie niewidoczny pod szarą marynarką. Musi często ćwiczyć.
     - Myślałam, że jesteście parą - odpowiedziałam cicho.
    Gdy wypowiedziałam to na głos, doszło do mnie o czym z nim rozmawiam. Zamiast postarać się, by nie myślał o Mechi, ja zaczynam go w pewnym sensie upominać. Bo jeśli są parą, jak ona może się poczuć, kiedy dowie się o moim pobycie tutaj. 
     Albo jeszcze gorzej - Jorge poczuje wyrzuty sumienia. Znam go już wystarczająco długo, aby wiedzieć, że może wsadzić mnie do samochodu i odwieź do mojego apartamentu. 
    - Dlaczego tak sądzisz? - w jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie.
    - No bo się tak zachowujecie - zaczęłam wyjaśniać. - Te pocałunki...
    - Z tobą też się całowałem, a wcale nie jesteśmy parą - odparł łagodnie, odwracając się w moją stronę.
    - Przestań - odwróciłam wzrok, nie mogąc znieść tego sposobu, w jaki na mnie patrzył.
    - Martino... - zaczął, przeciągając ostatnią sylabę mojego imienia.
    Na dźwięk jego aksamitnego barytonu moje ciało zaczęło drżeć, serce bić w szaleńczym tempie, a nogi stały się jak z waty.
     Powoli, jakby bojąc się, że mnie wystraszyć, ruszył w moją stroną. Przełknęłam głośno ślinę. Znałam to spojrzenie. 
     - Zamierzam cię pocałować - powiedział, przyciągając mnie do siebie.
     -  Nie... - zdążyłam wypowiedzieć tylko to słowo, zanim przywarł swoimi ustami do moich.                Opierałam się, tak długo, jak tylko mogłam, ale gdy zaczął pieścić moje wargi powolnymi, pełnymi słodyczy ruchami poddałam się mu bez reszty.
      Pragnęłam tego pocałunku, tak jak potrzebowałam zapewnienia, że nic go z Mercedes nie łączy.         Jego usta z początku były niesamowicie delikatne, ale po chwili stały się coraz bardziej niecierpliwe.  
      Namiętność, która mnie ogarnęła, zdawała się kumulować. Desperacko pragnęłam jego bliskości. Chwyciłam za poły marynarki, chcąc jeszcze bardziej go do siebie przybliżyć. On natomiast wsunął dłonie w moje włosy. 
     Pachniał sobą - unikatowym zapachem, który tak bardzo kochałam. 
     Uzależniał. Coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Chociaż bardzo bym chciała, nie mogłam tego zatrzymać. 
     Po dłuższej chwili wyplótł palce z moich włosów, zsunął je wolno po karku na łopatki. Kiedy w końcu się odsunął, poczułam pustkę.
    - Chodź - otworzył przede mną białe drzwi. 
    Pomieszczenie było duże. Większe niż sypialnia w moim mieszkaniu. 
    W pokoju dominowało zabytkowe łoże z jasnego drewna z pościelą w odcieniu szarości. Dobrano do niego pozostałe meble. Grafitowe ściany nadawały mu specyficzny wygląd. Nie było tu obrazów, które odwracałyby uwagę od imponującego widoku Buenos Aires. 
     Znajdował się tu również duży telewizor plazmowy. Skoro tak wygląda pokój gościnny, to ciekawi mnie jak wygląda jego sypialna. 
     - Tutaj jest łazienka - Jorge wskazał na drzwi, znajdujące się po lewej stronie. 
     Podczas gdy ja oglądałam panoramę miasta, mój szef postawił moją torbę obok komody oraz naszykował dla mnie czyste ręczniki. 
    Poruszał się z tą zmysłową gracją, którą tak bardzo w nim podziwiałam. Świadomość, że jestem w jego apartamencie, napawała mnie dziwnym poczuciem bezpieczeństwa.  
    - Rozpakuj się, a ja przygotuję dla ciebie herbatę. Jaką lubisz?
    - Zwykłą z cytryną. Do tego dwie łyżeczki cukru - uśmiecham się.
    On nie odwzajemnił uśmiechu, tylko spojrzał na mnie jakby nieobecnym wzrokiem i wyszedł. Stałam tak chwilę zaskoczona nagłą zmianą jego humoru, po czym podeszłam do torby i zaczęłam układać ubrania w szafie.
      Podczas przekładania ubrań z torby na półki zdążyłam kilkanaście razy wysmarkać nos. Zaczęło mi się również kręcić w głowie. Rzeczywiście jestem chora. 
     Akurat gdy skończyłam się rozpakowywać, Jorge wszedł do pomieszczenia, niosąc filiżankę herbaty.
     - Wypij to i kładź się spać. Obudzę cię na kolację. Właśnie... Nic na ten wieczór nie mam prócz odgrzewanej pizzy.
     - Przecież jest Wigilia - zauważyłam.
     - Ja jej nie obchodzę - zaskoczył mnie. 
     - A co z resztą świątecznych dni?
     - Spędzam je w rodzinnym gronie, ale nie przywiązuje do nich zbytniej wagi - to powiedziawszy, wyszedł z pomieszczenia.
      Zdziwił mnie. Po mojej głowie krążyło jedno pytanie - dlaczego? 
      Nie mogłam się nad tym dłużej zastanowić, ponieważ szybko zasnęłam. 

***

     Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez ogromne okno, sięgające sufitu. Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Zegar wskazywał godzinę szóstą rano. 
      Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, po czym ponownie zerknęłam na telefon. To niemożliwe. Nie mogłam spać tak długo. Jorge obiecał obudzić mnie na kolację. Czyżby zapomniał?
       Przeciągnęłam się, po czym wstałam. Skierowałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Z szafy wyciągnęłam sukienkę z długim rękawem o tej samej barwie co oczy mojego szefa. Mam nadzieję, że będzie idealna na świąteczny obiad, który zjem razem z jego rodzicami. 
     Szybko się ubrałam, nogi zostawiłam bose. Nie będę chodzić w butach po czystym apartamencie, a do wyjazdu pozostało nam jeszcze kilka godzin. 
     Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na korytarz. Skierowałam się w stronę głównej części - salonu. Stamtąd weszłam do kuchni. 
      Jorge stał przy ekspresie do kawy. Nie zauważył kiedy weszłam, ponieważ był odwrócony tyłem. Miał na sobie czarne jedwabne spodnie od piżamy, które wisiały niebezpiecznie nisko na jego biodrach. Poza tym nie miał na sobie nic. 
      Stałam, upajając się jego widokiem. Wyglądał tak zmysłowo... 
      I chciał mnie zabrać do swoich rodziców. Nie mieściło mi się to w głowie. Po co to robił? Dlaczego z dnia na dzień stał się taki troskliwy? To jest Pan Zmienny - jego nigdy nie zrozumiem. Westchnęłam.
     W tym momencie odwrócił się w moją stronę. 
      - Widzę, że już wstałaś - uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Za ten uśmiech mogłabym zrobić wszystko.
      - Dlaczego mnie wczoraj nie obudziłeś? - zapytałam.
      - Zdecydowałem, że nie będę tego robić. Wyglądasz zdecydowanie lepiej. Już nie jesteś taka blada jak wczoraj. A teraz musisz coś zjeść. Przygotowałem jajecznicę na bekonie.
      - Dziękuję - powiedziałam, siadając na krześle. 
      Mężczyzna postawił przede mną talerz jajecznicy wraz z filiżanką gorącej herbaty. Zdecydowanie zbyt dużo tego usmażył. Zabrałam się za jedzenie, było przepyszne. 
       Nie sądziłam, że potrafi coś samemu przygotować. Każdego dnia dowiadywałam się o nim nowych rzeczy. Podobało mi się to. 
      - Pyszne.
      Jorge próbował ukryć uśmiech, wracając do swojego śniadania. Nie wyszło mu to.
      - Dlaczego to wszystko robisz? - w końcu decyduję się zadać to pytanie. - Dlaczego chcesz zabrać mnie do swojej rodziny?
     - Dlatego, że mogę - w jego oczach błysnęło coś szelmowskiego.
     - To, że możesz, nie oznacza, że powinieneś - powiedziałam cicho, a on uniósł brew. - A co jeśli będą mieć coś przeciwko, dlatego, że mnie tam zabrałeś?
     Odłożył sztućce i zaczął przyglądać mi się uważnie, a w jego szmaragdowych oczach płonie jakieś niezgłębione uczucie. Cholera - w ustach mi zasycha.
      - Uwierz mi, nie będą mieli - odpowiada.
   
***

    Jazda samochodem sprawiła, że coraz bardziej się denerwowałam. Martwiłam się ich opinią. Co sobie pomyślą, gdy zobaczą nas tam razem? 
     Na Jorge nie zwracałam uwagi. Pomogły mi w tym widoki za oknem oraz radio, ustawione na moją ulubioną stację. 
    Dom rodziców mojego szefa znajdował się zaledwie godzinę drogi od mojego rodzinnego miasta. Położony był na obrzeżach małego, aczkolwiek malowniczego miasteczka na północy kraju. Droga prowadząca do posiadłości była kamienista, pełna wybojów. 
     W końcu dotarliśmy na miejsce. Na podjeździe stało już kilka aut. Między innymi bardzo drogi czerwony cabriolet BMW.
     - Co ona tu robi?!
_________
Witam wszystkich <33
I mamy rozdział 30, dłuższy niż zwykle ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Coraz więcej Jortini :3
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem ♥
Jesteście kochani <333

24.12.2014

Capitulo 29

     
Rozdział dedykowany Marceli ♥ (a raczej Sheili)

     Chciałam natychmiast iść do niego, do biura, lecz po spojrzeniu na zegarek, zrezygnowałam.
Było kilka minut po dziewiętnastej. 
      Pożegnałam się z moim przyjacielem i wyszłam na zewnątrz galerii. Padało. W tą stronę przyszłam pieszo, nie miałam samochodu. Westchnęłam. Do mojego mieszkania nie mam daleko, najwyżej trochę zmoknę.
     Miałam rację, byłam tylko TROCHĘ mokra. Kiedy dotarłam do mieszkania, moje włosy były okropnie potargane, ubrania przemoczone.. Idąc do łazienki pozostawiłam za sobą ogromną kałużę wody. 
     Ściągnęłam z siebie wszystko i od razu wrzuciłam wszystko do suszarki. Wzięłam gorący prysznic, umyłam włosy, przebrałam w piżamę, po czym od razu weszłam do ciepłego łóżka. 
     Zaczęłam rozważać reakcję Jorge'a. Jak bardzo może być zły? Wpakowałam się w kłopoty. Mogłam tego uniknąć, gdybym była wystarczająca silna, by móc mu odmówić. 
     Ale jego usta były miękkie, słodkie, ręce delikatne. Budził we mnie wszystkie zmysły...  
     Musiałam doprowadzić tę sprawę do końca. Jutro porozmawiam z nim ta ten temat. Nie ważne jak bardzo się tego boję.

***


     Kiedy dotarłam do lobby biurowca, zauważyłam, że oczy wszystkich są zwrócone w moją stronę. Pewnie widzieli ten artykuł w internecie. Do moich policzków, zaczęła intensywnie napływać krew. Czułam się zażenowana.
     Udając, że ich nie widzę - czerwona jak burak - z uniesioną głową ruszyłam do windy. Skupiłam się wyłącznie na dotarciu na właściwe piętro. Już prawie zniknęłam z ich oczy. Drzwi się miały zamknąć, gdy gestem dłoni powstrzymał je jakiś mężczyzna. 
     Czułam jego przeszywający wzrok. Zaczęłam udawać, że szukam czegoś w torebce. Starałam się nie zwracać na niego uwagi. Na próżno. Po chwili nie wytrzymałam i podniosłam wzrok. Zamarłam. Obok mnie stał nie kto inny jak mój szef.
     - Dzień dobry - wyjąkałam, przy okazji zmuszając się do delikatnego uśmiechu. 
     - Dzień dobry. Coś się stało? Jesteś zdenerwowana.
     Czy on musi być taki przenikliwy?
     - Chodzi o ten artykuł - wyszeptałam, w chwili gdy winda zatrzymała się na właściwym piętrze. 
     Szczęśliwa, szybko ruszyłam w stronę mojego biurka. Nie udało mi się daleko zajść, ponieważ Jorge przytrzymał mnie za łokieć, po czym łagodnie obrócił w jego stronę. 
     - Chodzi Ci o ten, w którym napisali o nas? - zapytał, na co pokiwałam głową. 
     Przyznam, że spodziewałam się ostrzejszej reakcji. Mile mnie zaskoczył. Mam tylko nadzieję, że to nie jest "cisza przed burzą". 
     - Przepraszam, że tak wyszło - zaczęłam się tłumaczyć. - Teraz pewnie jesteś na siebie zły. 
     - Martina - jego głos stał się szorstki - Naprawdę sądzisz, że tego żałuję?! 
     - A nie? - zapytałam cicho.
     - Oczywiście, że nie. Od dawna miałem na to ochotę - poczułam jak mój puls przyspieszył. - Chętnie zrobiłbym to pono... - przerwałam mu, kichając. 
     - Przepraszam - wymamrotałam, sięgając po chusteczki higieniczne. 
     Wytarłam nos. Przez cały czas czułam na sobie jego badawcze spojrzenie. O co mu znowu chodzi? To tylko katar. 
     - Jesteś chora. - stwierdził marszcząc czoło. 
     - Nie, to tylko przeziębienie - powiedziałam, chowając chusteczki do kieszeni.  
     - Z kim spędzasz święta? - zamrugałam wyraźnie zdezorientowana jego pytaniem. 
     - Sama.
     - A twoi rodzice?
     - Oni nie...  - wzięłam głęboki, nierówny wdech. - Oni nie żyją.
     - Przepraszam, nie chciałem... Ale skoro tak, to spędzisz te święta ze mną - powiedział łagodnym głosem. 
     - Jorge, nie musisz... 
     - Jesteś chora, nie ma się kto tobą zająć, więc muszę. Dzisiaj robimy sobie wolne i od razu jedziemy do mojego apartamentu. Ale najpierw wpadniemy do twojego po jakieś ubrania.
     Już nie protestowałam. Posłusznie wsiadłam z powrotem do windy. 
     Gdy jesteśmy w holu znowu wszyscy kierują w naszą stronę wzrok, ale jedno spojrzenie mojego szefa wystarcza, by powrócili do swoich zajęć. Jedynie recepcjonistka, widząc nas nie omieszkała obrzucić mnie wymownym spojrzeniem.
      Podeszliśmy do jego samochodu - czerwonego Porsche. Otworzył przede mną drzwi. Usiadłam. Okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy. 
      Przekręcił kluczyki w stacyjce i wyjechał z miejsca parkingowego. Jedziemy w ciszy. Czy on nigdy nie słucha muzyki?
      Po zaledwie kilku minutach dotarliśmy pod moją kamienicę. 
      - Leć się spakuj, będę tu czekał.
     Wysiadłam z jego auta i pobiegłam do mojego mieszkania. 
    W sypialni przekopałam się przez ubrania i wyciągnęłam to, co uznałam za najodpowiedniejsze. Koszula nocna, kilka sukienek, buty... Na moje nieszczęście zapomniałam wyprać większość koszul i została mi tylko ta najseksowniejsza i najmniej zakrywająca. Jednym słowem: porażka. Mam nadzieję, że Jorge znowu nie posądzi mnie o próbę uwiedzenia. 
     Weszłam do łazienki. Do kosmetyczki powrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy. Prawie zapomniałam o moim prezencie dla niego...
     Kiedy skończyłam, wróciłam do samochodu Jorge'a. Usiadłam na swoim miejscu, a torbę rzuciłam na tylne siedzenie. 
      Apartament mojego szefa znajdował się w samym centrum miasta. Dookoła było pełno niesamowicie wysokich wieżowców. Witryny sklepów kusiły swoimi propozycjami. Ludzie tłoczyli się w nich, próbując kupić prezenty na ostatnią chwilę. 
      Nawet nie zauważyłam, kiedy wjechaliśmy do parkingu podziemnego. Zaparkowaliśmy samochód w najdalszej części.
      Nie czekając, aż Jorge otworzy przede mną drzwi, wysiadłam. On wziął mój bagaż i razem poszliśmy w stronę windy. Kiedy do niej weszliśmy, mój ukochany wystukał kod jego piętra, po czym drzwi ruchomego pomieszczenia się zamknęły. 
       Nie powinnam tak się denerwować, jadąc prywatną windą do luksusowego penthouse'a na szczycie budynki. Prawdopodobnie JEGO budynku. 
      Gdy stanęliśmy na odpowiednim piętrze, Jorge gestem zaprosił mnie do środka. 
      Mieszkanie było tak samo piękny jak jego właściciel. Różnił się od jego chłodnego i nowoczesnego biura. Przestrzeń, w której mieszkał, była ciepła i wystawna. 
     - Tu jest... niesamowicie - powiedziałam przytłumionym głosem
    Na ścianach wszędzie wisiały obrazy. Po środku pomieszczenia - zgaduję, że salonu - stał ogrągły stół z ciemnego drewna. Za nim znajdowała się imponująca sofa w kształcie litery L - spokojnie zmieściłoby się na niej siedem, może nawet osiem osób. Był tam również olbrzymi fotel do kompletu. W jednym kącie stał, a raczej wisiał supernowoczesny kominek. Płonął w nim łagodny ogień. 
       Ściana na końcu była przeszklona i prowadziła na balkon z panoramą Buenos Aires. 
       Na lewo, dostrzegam aneks kuchenny. Cały biały biały z blatami z ciemnego drewna i dużym barem dla kilku osób. Niedaleko aneksu stał stół w otoczeniu czternastu krzeseł. 
      Znajdował się tu również łuk, prowadzący na długi korytarz pokryty krwistoczerwonym dywanem. Ciekawe...  . 
     - Chodź. - Wziął mnie za rękę i pociągnął w głąb mieszkania. - Pokażę Ci twoją sypialnię. 
    Idąc za nim, przypomniałam sobie o kobiecie, która była uzależniona od mojego szefa w równym stopniu co ja. 
     - A co z Mercedes?
_________
Witajcie :D
Przepraszam, że tak późno ;(
Ale obiecałam, że dzisiaj dodam, więc proszę ♥
W te święta życzę wam dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, aby te dobre chwile przeważały nad tymi złymi (bo co to by było za życie, kiedy każdemu by wszystko wychodziło?) i ogólnie wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługujecie ♥

21.12.2014

Capitulo 28

      
Rozdział dedykuję Kelly Verdas
     
       Uwielbiam Buenos Aires, ale nie o tej porze roku. Jest zbyt ciepło. Miasta nie pokrywa gruba powierzchnia białego pyłu, zwanego śniegiem. Nie ma tutaj minusowych wartości temperatur. Tego, co tak bardzo kojarzy mi się ze świętami.
       Pamiętam, że od dawna wyjeżdżałam z rodzicami do Stanów Zjednoczonych. To tam spędzaliśmy Boże Narodzenie i Sylwestra. Te "prawdziwe święta" ze śniegiem, pięknie przystrojoną choinką, mroźnymi nocami spędzanymi przy kominku w gronie rodziny, wspominam z uśmiechem na twarzy. Wspomnienia są dla mnie prawdziwym skarbem.
       W tym roku pierwszy raz będę miała sposobność spędzić je w rodzinnym mieście. Na zewnątrz było z piętnaście stopni. Miałam na sobie ciemne dżinsy i koszulę w odcieniu delikatnej szarości pasującym do moich oczu. Moje blond kosmyki upięłam w prosty kucyk.
       Minęło kilka dni od tamtego pocałunku, od powrotu z Brukseli. Już jutro Wigilia. Jak ten czas szybko mija. A ja jak zwykle zajmuję się kupowaniem prezentów dla przyjaciół na ostatnią chwilę. 
       Na tym kończy się obchodzenie przeze mnie świąt. Wieczorem pewnie zjem jakąś kolację i zasiądę przed telewizorem. Samotnie. Nie będę miała z kim podzielić się opłatkiem, z kim ubrać choinki czy po prostu porozmawiać.
       Pamiętam dokładnie ostatnie święta. Spędzałam je z rodzicami. Jednak jest to jeszcze dla mnie zbyt trudne, by móc je w pełni sobie przypomnieć. Za bardzo boli...
       Natomiast w pracy układa mi się całkiem nieźle. Jorge traktuje mnie lepiej niż przed wyjazdem. Daje mi mniej do zrobienia, zwraca się do mnie cieplej i co najbardziej mnie cieszy - nie widuję już Mercedes. 
       Mój szef ani słowem nie wspomniał o wydarzeniach z podróży. Z jednej strony cieszę się, ponieważ nie wiem, czy miałabym dość siły na rozmowę o uczuciach. Najtrudniejszym zadaniem, byłoby ukrycie faktu, że go kocham.
       Z drugiej pragnę, by oznajmił, że coś do mnie poczuł, że nie jestem mu obojętna, że chciałby spróbować.
       Jest jeszcze Diego. Po pracy nie odstępuje mnie ani na krok. Nadal spędza ze mną wieczory. Czasem u mnie w domu, kiedy indziej gdzieś na mieście. Czuję, że on coraz bardziej się we mnie zakochuje. Jest mi z tego powodu ciężko, ale nie potrafię mu odmówić, gdy prosi mnie o spędzanie z nim czasu.
       Dzisiaj udało mi się wyrwać. Postanowiłam wyjść samotnie. Mieszkam w największym mieście Argentyny i nawet cieszę się z tego powodu. Na zatłoczonych ulicach łatwiej zniknąć w tłumie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi, nie interesuje się mną. Jestem tylko ja i moje problemy.
       Miasto pulsowało energią, wystawy pełne były świątecznych dekoracji. Na rogu dźwięczały dzwonki, w każdym sklepie grała muzyka.
       Siedząc w kawiarence w jednym z centrum handlowych rozmyślałam czy dobrze robię, kupując mojemu szefowi prezent.
       Byłam całkiem niezła w robieniu prezentów. Zawsze trafiałam w gust moich bliskich. Diego i Lodovica'e już coś wybrałam. Dla niego krawat w renifery, pomimo, że brzmi to dosyć śmiesznie, jest on bardzo stylowy. Natomiast mojej przyjaciółce podaruję perfum z Beyonce o cudownym zapachu. Od tygodnia mi o nim opowiada, więc sądzę, że będzie zadowolona.
       Został mi jeszcze jeden podarunek do kupienia. Kompletnie nie wiedziałam co to może być. Krawat? Nie, to zbyt proste. Jakiś kosmetyk? Nie, to też jest banalne.
      W końcu weszłam do jubilera. Za ladą stała niska brunetka. Włosy sięgały jej do ramion, miała na sobie firmowy czarny T-shirt oraz krótką spódniczkę. W jej oczach migotały wesołe iskierki. Wydawała się być bardzo sympatyczna.  
       - Przepraszam, mogłaby mi pani pomóc w znalezieniu prezentu dla szefa?
       - Oczywiście - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. 
       - Ja niestety nie mam żadnego pomysłu - odparłam zrezygnowana.
       - A może spinki do mankietów?
       Zamrugałam oczami. W sumie to nie był to taki zły pomysł. Prezent dość oryginalny. Nie często się słyszy "dostałem spinki" od mężczyzny. 
       - Pokazać pani jakieś? - pokiwałam głową.
       Schyliła się i z szuflady wyjęła średniej wielkości kasetkę na biżuterię. Otworzyła ją. W środku znajdowało się kilka spinek o różnych barwach. Zdecydowałam się na złote. Chociaż nie kosztowały mało, byłam zadowolona z ich kupna. 
        Ekspedientka zapakowała mi je do małego pudełeczka. Podziękowałam jej, życzyłam "wesołych świąt", po czym wyszłam ze sklepu.   
       Gdy szłam w stronę wyjścia z galerii, wpadłam na kogoś.
       - Przepraszam - wymamrotałam zmieszana, unosząc głowę.  
      Ujrzałam mojego przyjaciela. Ubrany był w ciemne spodnie i szary T-shirt. Na nogach miał skórzane conversy. Prosty strój pasował do niego.
      - Cześć Tini - nieznacznie uniósł kąciki ust. 
     W jego niebieskich oczach dostrzegłam cień smutku.
      - Cześć Diego - uśmiechnęłam się do niego szeroko, starając się nie zwracać uwagi na jego ponury nastrój.
      - Czyli ty i Jorge to na poważnie? - zapytał, niby od niechcenia.
      -  Nie rozumiem - odpowiedziałam zmieszana.
      - Widziałem wasze zdjęcie w internecie - zamarłam.
     O jakim zdjęciu on do cholery mówi?
      - Pokaż mi je.
     Wyciągnął z kieszeni swojego smartphone'a marki SONY i gdy znalazł odpowiednią stronę, odwrócił telefon w moją stronę.
     Moim oczom ukazało się zdjęcie mnie i mojego szefa, całujących się na środku sali bankietowej. Towarzyszył mu tekst, który zaczęłam szybko czytać:


      Jorge Blanco, najlepsza partia w Nowym Jorku, syn właściciela Blanco Inc został niedawno przyłapany na namiętnym pocałunku na bankiecie w Brukseli. Nikt nie zna tożsamości tajemniczej piękności, którą tak obściskuje. Sam Jorge nie chciał nam udzielić żadnych informacji na ten temat. Czyżby to była jego nowa miłość? A może tylko przelotna znajomość? 



     Zaniepokojona oparłam się o mojego przyjaciela. Nie mogłam opanować drżenia rąk. Czy Jorge już to widział? Wpakowałam się w niezłe kłopoty.
     Jedyną dobrą rzeczą, jaką w tym wszystkim mogłam odszukać, było to, że nikt nie wie kim tak naprawdę jestem. Chroniła mnie anonimowość.
     Najbardziej przejmowałam się reakcją mojego szefa. Wzdrygnęłam się z zażenowania. Pewnie teraz żałuje wszystkiego co zrobił.
     - Niech to szlag.
_______
Witam was w ten (jeszcze niedzielny) wieczór ;D
Przepraszam, że rozdział tak późno ;(
Przyspieszyłam trochę akcję ^^ Mam nadzieję, że wam się podoba.
Za niedługo Boże Narodzenie,  zarówno w opowiadaniu, jak i w prawdziwym życiu.
Nie składam wam jeszcze życzeń, ponieważ planuję dodać rozdział w środę. 
Kocham was ♥

18 komentarzy = Capitulo 29

14.12.2014

Capitulo 27

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzBkX1Y6lwrWiyTn86ZY9Z8qC3O6j0qFxl9tMHrN_fcGpDSRtXm29XuGueqdZE7ui7gzl_qrHLtQ4upLmSWf4FObRalhZ5P7s5AvPK8HWj66jcFGgoHHy07jGwDIzizbFNoJlVuZXmX6c/s1600/leonetta-2-o.gif
Rozdział dedykuję Katie Verdas ♥

     Miałam wrażenie, że na ułamek sekundy moje serce stanęło. Potem znów zabiło, a po chwili waliło jak oszalałe. 
     Chciałam coś powiedzieć, jednak w ostatnim momencie zamknął mi usta swoimi. Ledwie musnął moje wargi, a już kompletnie straciłam głowę. Nie próbowałam się wyrywać, protestować. Lgnęłam do niego całym spragnionym ciałem.
     Nie przerywając pocałunku zaczął błądzić rękami po moich odsłoniętych plecach. Cała drżałam. Nie potrafię opisać tego, jak się czułam. 
     Nie byłam też w pełni świadoma tłumu ludzi wokół nas. Cały świat przestawał dla mnie istnieć. Liczył się tylko Jorge.
    Gdy już oboje nie mogliśmy oddychać, oderwaliśmy się od siebie. Jednak nadal pozostawałam w mocnym uścisku jego ramion. 
    - Chodźmy stąd - wyszeptał do mojego ucha.
    Pokiwałam delikatnie głową, niezdolna wydusić żadnego słowa, a co dopiero skleić jakieś porządne zdanie.  
    Gdy schodziliśmy z parkietu, Jorge trzymał mnie za rękę. Czułam mrowienie na całym ciele.               Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać co i gdzie zrobiliśmy. Jorge Blanco pocałował mnie na środku sali, podczas przyjęcia dla większości ważniejszych osobistości w świecie biznesu i nie tylko.     Starałam się powstrzymać uśmiech. Nie udało się. 
    Zostawiliśmy wszystkich za nami, w tym Clement'a. Chciałam się z nim pożegnać, jednak mój szef mi na to nie pozwolił. 
    Pociągnął mnie w stronę wind. Gdy tylko jedna z nich się zatrzymała, weszliśmy do jej środka. Miałam nadzieję, że ponowi pocałunek. To się jednak nie stało. Byłam trochę rozczarowana. 
    Niepotrzebnie.
    Gdy tylko drzwi się rozchyliły, mój ukochany wziął mnie w objęcia i zaczął całować w korytarzu. Oparłam się o ścianę. Jego usta błądziły po mojej szyi. Na udzie poczułam jego rosnącą erekcję. 
    Znieruchomiałam. Nigdy przedtem nie znalazłam się w podobnej sytuacji z mężczyzną. Nie wiedziałam jak się zachować. 
    Jorge jakby wyczuwając mój niepokój, odchylił nieco głowę i zaglądając w moje oczy, zażartował:
     - Chyba nie jesteś dziewicą? - w jego ustach brzmiało to jak zarzut.
     Zawstydzona, odwróciłam głowę.
     - No, dalej, drwij ze mnie!
     Odsunął się i wsunął ręce w kieszenie spodni. Zabolało mnie to. Bez słowa podszedł do drzwi i otworzył je jednym silnym szarpnięciem. Bez słowa podążyłam za nim. 
     - Nie sypiam z dziewicami - powiedział, gdy drzwi się za mną zamknęły. 
      Zmarszczyłam brwi i nagle ogarnęło mnie poczucie odrzucenia i czegoś jeszcze, czego nie potrafię nazwać. Zagryzłam wargę i skrzywiłam się, czując na niej smak jego pocałunków.
     - Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka. Nie jestem mężczyzną dla ciebie - wyszeptał, odwracając się w stronę okna.
     - Dlaczego? - wybuchnęłam. Nie potrafiłam dalej tłumić w sobie emocji.
     - Bo jestem dziewicą? Parę minut temu miałeś odmienne zdanie na ten temat. Twoje ciało wręcz błagało, bym nie uciekała. Ale kiedy ci oznajmiłam, że nigdy nie spałam z żadnym mężczyzną, jakoś zupełnie straciłeś mną zainteresowanie. 
     Jorge wydał z siebie cichy pomruk, odwrócił się w moją stronę, przyciągnął do siebie i pocałował brutalnie, niemal miażdżąc mi usta. 
    Całował mnie tak, jakby nie mógł się mną nasycić. Pachniał tak cudownie. Zaczynałam słabnąć. Cała moja złość zaczynała znikać. Zastąpiło ją przyjemne ciepło, rozlewające się po moim ciele niczym gorąca czekolada. 
     Nie mogłam zrobić nic poza wydaniem słabego jęku. On to natychmiast wykorzystał, wprawnie eksplorując językiem wnętrze mych ust. Mój język niepewnie do niego dołączył. Jorge ujął moją głowę od tyłu i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. 
     Jestem bezradna wobec niego. Uwięziona w mocnym uścisku nie mogłam zaczerpnąć oddechu, zaczęło mi się kręcić w głowie. 
     W końcu się ode mnie odsunął.
     - Oddychaj, Martino, oddychaj - wyszeptał, przejeżdżając opuszkami palców po mojej skroni. 
     -  Jutro rano mamy samolot. Idź się spakować - powiedział i popchnął mnie w stronę mojego pokoju. 
     Posłusznie do niego weszłam. Stanęłam przed szafą i automatycznie zaczęłam wrzucać moje ubrania do torby, nawet ich nie składając. Zostawiłam tylko parę spodni, jakąś ciepłą bluzę i czystą bieliznę, bym miała się w co rano ubrać. 
     Gdy skończyłam, poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i umyłam zęby. Wróciłam do pomieszczenia, w którym znajdowało się łóżko. Rozebrałam się, Zanim założyłam koszulę nocną, dotknęłam nabrzmiałych ust. Jorge rewelacyjnie całuje, gdy jest pijany. Za to, kiedy jest trzeźwy staje się doskonały. 
     Położyłam głowę na miękkich poduszkach. W końcu mogłam pozwolić sobie na przeanalizowanie pewnych zdarzeń.  
     Na myśl o dzisiejszych przeżyciach krew zaczyna szybciej krążyć w moich żyłach. Nie sądziłam, że to może być aż tak przyjemne.
______
Pewnie spodziewaliście się czegoś lepszego...
Przepraszam, że znowu was zawodzę 
i oddaje beznadziejny rozdział. 
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem ♥
Jesteście wspaniali ♥ ♥
17 komentarzy = Capitulo 28

8.12.2014

Capitulo 26

    

     Gdy rozłożyłam papier, moim oczom ukazało się zgrabne pismo, które już kiedyś widziałam.
 
     Dziś wieczorem odbędzie się impreza, będę o 18.   
                                 C.  

     Zaczęłam się zastanawiać dlaczego on nie może mi wysłać zwykłego sms-a, tylko bawi się w jakieś pisanie listów. Przypomniałam sobie, że nie dałam mu swojego numeru. No cóż, przynajmniej jest oryginalny.
     Uniosłam nieznacznie kąciki ust. Impreza? W sumie to nie był taki zły pomysł. Oby tylko Jorge i Mercedes się na nią nie wybierali.  
      Zastanawiałam się w co powinnam się ubrać. Później przejrzę moją szafę. Teraz mam tylko ochotę na sen...

***

     Z objęć Morfeusza wybudziły mnie czyjeś głosy. Męski i damski. No tak...
      - Zostajesz tutaj. Nie pójdziesz nigdzie w takim stanie.
      - Jorge... To tylko przeziębienie - powiedziała Mercedes zachrypniętym głosem.
      - Tylko przeziębienie? Kobieto słyszałaś co powiedział lekarz, masz anginę. 
      Lekarz? Angina? Czyżby Mercedes była chora? Tylko gdzie ona miała niby pójść?
      - Jorge...
      - Żadne Jorge! Pójdę sam. Ty zostaniesz i będziesz leżeć w łóżku.
      - A nie możesz zostać ze mną? - przekręciłam oczami, zaczynała mnie denerwować.
      Udawała taką biedną, w rzeczywistości była jadowitą żmiją. W duchu liczyłam, że mój szef się nie zgodzi i sam pójdzie... dokądś.
      - Wiesz jak to przyjęcie jest ważne...
      Przyjęcie?! Jakie przyjęcie? On chyba nie mówi o tym samym, na które zaprosił mnie Clement. Krew zaczęła odpływać mi z twarzy. Jak on zareaguje, gdy zobaczy mnie z moim nowym przyjacielem?
      A jak ma zareagować? Nic cię z nim nie łączy! Dlaczego miałby być o ciebie zazdrosny? -zapytałam samą siebie. Ale w takim razie co mogły znaczyć jego napady złości, gdy spotkał mnie w jego towarzystwie? Jeśli to nie była zazdrość, to co to było?
      - No dobrze.
      Głosy ucichły, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i czyjeś kroki, zmierzające w stronę kuchni. Podniosłam delikatnie głowę. Jorge. Gdy tylko zniknął, szybko się podniosłam i uciekłam do mojej sypialni, w której miałam zapewnioną całkowitą prywatność.
      Zamknęłam drzwi. Podeszłam do szafki nocnej, podniosłam z niej mój smartphone i spojrzałam na wyświetlacz. Piętnasta. Zostały mi trzy godziny do przyjścia Clement'a.
      Zabrałam czystą koronkową bieliznę i weszłam do łazienki. Odłożyłam ją na pustą półkę. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Odkręciłam kran. Poczułam na sobie oczyszczający strumień wody. Już drugi raz dzisiejszego dnia biorę prysznic.
      Nie ma drugiej takiej czynności, która rozluźnia wszystkie moje mięśnie w tak krótkim czasie. Chociaż dłonie...
      STOP. Szybko odgoniłam od siebie niepotrzebne myśli.
      Sięgnęłam po żel pod prysznic. Namydliłam nic całe ciało. Po skończonej czynności dokładnie go spłukałam. Zakręciłam wodę i stanęłam na zimnych płytkach. Z mojego ciała ciekła woda. Nie przejmując się powiększającą plamą wody na podłodze sięgnęłam po ręcznik.
      Dokładnie się nim wytarłam, po czym niedbale rzuciłam go w kałużę. Chwyciłam wcześniej przygotowaną bieliznę i ją na siebie włożyłam.
      Wróciłam z powrotem do pokoju. Zaczęłam od zrobienia czegoś z włosami. Postanowiłam, że je pokręcę. W tej zwyczajnej fryzurze było mi do twarzy. Gdy już skończyłam, loki okalały moją twarz.
      Zadowolona z efektu sięgnęłam po kosmetyki. Na powieki nałożyłam odrobinę jasnych cieni, rzęsy przejechałam maskarą. Natomiast usta posmarowałam błyszczykiem. Wstałam z taboretu, po czym podeszłam do szafy.
      Zaczęłam przeglądać sukienki, których nie było zbyt wiele. W większości z nich już się pokazałam. Zrezygnowana miałam już sięgnąć po tą, którą miałam założoną na obiedzie z Clement'em, gdy moim oczom ukazała się sukienka idealna.
       Była jedną z moich ulubionych i najdroższych w mojej skromnej kolekcji. Była prosta, jednak bardzo efektowna. Ostrożnie zdjęłam ją z wieszaka. Po chwili miałam ją na sobie. Zaczęłam przyglądać się w lustrze.
      Szkarłatna barwa idealnie współgrała z moją jasną cerą. Ogromny dekolt i wycięte plecy odsłaniały moją kremową skórę. Suknia ciasno opinała moją sylwetkę, ale z lewej strony miała długie rozcięcie, by można w niej było swobodnie chodzić i tańczyć.
       Jedyną biżuterią jaką do niej założyłam był diamentowy naszyjnik. Jego klejnoty lśniły w blasku światła, od czasu do czasu, przebłyskując różnymi niespodziewanymi barwami, zupełnie jak fajerwerki.
      Punkt osiemnasta stałam pod drzwiami. Jorge wyszedł pół godziny temu. Nie widział mnie. Zastanawiałam się czy bym mu się taka spodobała, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
      Otworzyłam je. Na korytarzu stał wyczekiwany przeze mnie Clement. Na mój widok oniemiał.
      - Wyglądasz niesamowicie - wyszeptał.
      - Dziękuję - powiedziałam, lekko się rumieniąc.
      Zamknęłam za sobą apartament. Skierowaliśmy się w stronę windy. Po chwili znajdowaliśmy się w jej środku. Droga na parter nie zajęła dużo czasu.
      W końcu stanęliśmy na sali. Dookoła było pełno ludzi. Wyglądali na zamożnych. Nie mogłam zbytnio im się przyjrzeć, ponieważ Clement złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę parkietu, gdzie tańczyło już kilka par. Potrzebowałam chwili, żeby wejść w rytm. Ale w końcu udało mi się z nim zgrać.
      Grali akurat wolny kawałek. Oparłam głowę o jego tors. W jego ramionach czułam się dobrze. Żałowałam tylko, że nie były to ramiona mojego ukochanego - Jorge'a.
       - Odbijamy - na dźwięk czyjegoś głosu, Clement spiął wszystkie mięśnie.
      Gdy wyprostowałam się i uniosłam głowę, ujrzałam przed sobą mojego szefa. Ubrany był w zwykły, czarny garnitur. Wyglądał zabójczo. Jak zwykle przyćmiewał wszystkich innych mężczyzn.         Nie mogłam oderwać od niego wzroku, jego błękitne oczy wpatrywały się intensywnie w moje. Zupełnie nie zwracał uwagi na mojego towarzysza.
      Niepewna tego co robię, wyswobodziłam się z uścisku Clement'a, by po chwili znaleźć się w ramionach innego mężczyzny.
      Moja suknia nie miała pleców, więc ciepła ręka Jorge'a spoczywała na mojej nagiej skórze. W tym miejscu czułam przyjemne mrowienie. Tańczył doskonale. Prowadził pewnie, ani razu mnie nie depcząc.
        - Wiesz, że niemal wszyscy mężczyźni pożerają cię wzrokiem - wyszeptał wprost do mojego ucha. Zadrżałam.
        - Mam do ciebie pytanie. Spałaś z Clement'em?
        - Oszalałeś? - zapytałam, zwiększając nieznacznie odległość między naszymi rozgrzanymi ciałami.
        Byłam tak wściekła, że z trudem łapałam oddech. On ma czelność zadawać mi takie pytania. Odwróciłam głowę w stronę baru i już chciałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstek.
       - Przepraszam - spojrzałam w jego oczy. Były pełne smutku. Nie mogłam na to patrzeć, więc pozwoliłam mu, by jego ramiona znów mnie otoczyły.
       Jedną dłoń położył na moich plecach. Drugą ręką złapał moją brodę i uniósł tak, by móc patrzeć w moje oczy. Gdy był pewien, że jej nie opuszczę, zaczął błądzić palcami po mojej twarzy. Kciukiem musnął moją dolną wargę.
       - Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Powiedz moje imię - wyszeptał.
       Nie miałam siły mu się opierać. Jego palce doprowadzały mnie do utraty zmysłów. Był zmysłowy, męski i wyzywający. Zaczynałam cała drżeć.
       - Jorge... - poczułam jak serce mi przyspiesza.
       Powoli zaczął przybliżać swoje usta do moich. Uderzył we mnie jego oszałamiający zapach. Pachniał jakimś drogim żelem pod prysznic.
        - Jesteś trzeźwy - zauważyłam.
        Uśmiechnął się szelmowsko. To było rozbrajające. Powinien częściej się tak uśmiechać. Patrzył mi prosto w oczy, w których czaiła się kusząca propozycja.
        - Zobaczmy więc, jak to jest, kiedy wiem, co robię.
_____________   
I po ich "pierwszym" pocałunku.
Ale czy aby na pewno?
A może Violetta się wystraszy i ucieknie?
Czekam na wasze scenariusze/opinie ♥
16 komentarzy = Capitulo 27