29.09.2013

Rozdział XVII-Tomas, Fran i Marco...

   

    Wchodząc do sali tanecznej ujrzałam...
   - Tomas, co się stało? - zapytałam.
   - Widziałem jak Fran całowała się z Marco - oznajmił smutno.
   - Na pewno to była Fran?
   - Tak, na pewno.
   - A co jeśli on ją pocałował, a nie ona jego?
   - Nie wiem. Oby tak było, ale tak czy inaczej zemszczę się na Marco.
   - Tomas, to że on coś ci zrobił nie znaczy, że ty też musisz. Nie zwalczysz ognia ogniem.
    On nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie i przytulił. Już nie płakał. Było mi go szkoda. Muszę sobie to z Fran wyjaśnić. Kiedy tak pocieszałam Tomasa do sali wszedł Leon.
    - Co tu się dzieje?! Violetta czemu ty go przytulasz? - zaczął krzyczeć. Mam nadzieję, że nikt tego nie słyszy.
    - Leon, uspokój się. Ja go tylko pocieszałam, bo widział jak jego dziewczyna Francescca całowała się z Marco - wyjaśniłam, kładąc nacisk na słowa jego dziewczyna.
    Mój chłopak wyglądał na zmieszanego.
    - Przykro mi stary - wymamrotał i wyszedł z sali.
    - Chodź na lekcje Tomas - powiedziałam i pociągnęłam go za sobą na lekcje z Beto.
    Lekcje bardzo szybko minęły. Na zajęciach z Pablo dowiedzieliśmy się, że w naszej miejscowości jest organizowany festyn z okazji urodzin Rafy Palmera i my, uczniowie mamy na nim zaśpiewać kilka piosenek. Reszty dowiemy się jutro na apelu.
    Później podeszłam do mojej szafki, wyciągnęłam z niej kilka książek, wrzuciłam do torby i skierowałam się do wyjścia ze Studia.
      Idąc do domu zobaczyłam Fran, która biegła w moją stronę cała zapłakana.
     - Co się stało - zapytałam.
     - Tomas widział jak Marco mnie pocałował. Wyjaśniłam mu, że to on mnie pocałował, a nie ja jego. I tak się zdenerwował, że umówił się z Marco w parku o osiemnastej, żeby o tym pogadać. Viola, ja się naprawdę boję. A jak sobie coś zrobią - panikowała.
     - Nie martw się, pójdę tam z tobą. A tak przy okazji, czujesz coś jeszcze do Tomasa? - zapytałam podejrzliwie. Bałam się, że już nie.
     - Tak - odetchnęłam z ulgą.
     - A do Marco?
     - Sama już nie wiem. Na początku uważałam go za przyjaciela, a teraz jeszcze ten pocałunek. Nie wiem. To na prawdę trudne.

22.09.2013

Rozdział XVI - Chyba to polubię...

  

   - Leon? Co się stało? - zapytałam mojego chłopaka, leżąc na jego piersi.
   - Nic. Tylko Andres znowu myśli, że ma dzisiaj urodziny. Właśnie napisał mi sms-a, że co ze mnie za kolega jeśli zapomniałem o jego urodzinach, a on ma je za miesiąc! - wyjaśnił, a ja wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Leon do mnie dołączył i po chwili oboje leżeliśmy na kocu z bolącymi brzuchami.
    - Napisałeś mu, że nie ma urodzin?
    - Tak. A on tłumaczył się, że tylko mnie sprawdzał.
    - Która godzina?
    - Już po dwudziestej. Chyba czas się zbierać.
    Pozbieraliśmy wszystko i włożyliśmy z powrotem do koszyka. Później poszliśmy w stronę wyjścia. Tam zobaczyłam motor, a na nim dwa kaski-czerwony i niebieski. Leon do niego podszedł, założył ten niebieski, a drugi podał mi.
     - To twój motor? - zapytałam.
     - Taa... Pomyślałem, że nie będzie nam się chciało wracać pieszo, więc go tu zaparkowałem - wyjaśnił.
     - Ok. Tylko trochę się boję - oznajmiłam, zakładając kask.
     - Nie ma czego. Usiądź za mną i mocno mnie obejmij - zrobiłam jak kazał. - No to jedziemy - odpalił silnik, a ja jeszcze mocniej się go złapałam.
    Ruszyliśmy. Za długo nie jechaliśmy. Najpierw zeszłam ja, potem Leon.
    - Chyba to polubię - uśmiechnęłam się i podniosłam znacząco brwi. Podobało mi się to, że mogłam przytulać Leon przez całą drogę.
    - A ja już wolę jeździć z tobą - roześmialiśmy się.
    Leon podszedł do mnie, ujął moją twarz i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
    - Do jutra kochanie - zamruczał do mojego ucha, muskając je wargami.
    Przeszedł mnie dreszcz. Niechętnie odsunął się ode mnie. Wsiadł na motor i odjechał.
    Zmęczona wróciłam do domu. Nikogo nie było. Na blacie w kuchni znalazłam jakąś kartkę.
          
                               Violu, poszliśmy wszyscy do kina. Nie długo wrócimy. 
                                                                                          Kocham Cię, tata.

      Po przeczytaniu wyrzuciłam ją do kosza. Tata sobie baluje z Ramallo, Olgą i tą wstrętną Jade, a mnie zostawiają samą w domu. Gdybym wiedziała, powiedziała bym Leonowi aby został. Ale trudno.
     Wyciągnęłam sok pomarańczowy z lodówki i nalałam sobie szklankę. Wypiłam ją duszkiem i poszłam do pokoju. Wyciągnęłam piżamę z szafy i skierowałam się w stronę łazienki. Po wieczornej toalecie wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżku. Szybko zasnęłam.
     Śniło mi się, że do Studia 21 przyjechał profesjonalny fotograf poszukujący jakiejś młodej modelki. Ze wszystkich dziewczyn wybrał mnie. Do zdjęć miałam przefarbować końcówki na fioletowo. Spodobały mi się takie. To była moja pierwsza taka sesja. Szkoda tylko, że to był sen.
     Obudziłam się o siódmej, godzinę przed zajęciami. Szybko się ubrałam i zeszłam na śniadanie. Olga przygotowała racuchy. Mmm... Zjadłam aż trzy. Z pełnym brzuchem wzięłam torbę i pognałam do szkoły.
     Na szkolnym parkingu ujrzałam Leona.
     - Cześć - przywitałam się.
     - Witaj skarbie-dał mi buziaka w policzek - jak się spało?
     - Dobrze, śniło mi się, że miałam profesjonalną sesję.
     - W przyszłości, kiedy zostaniesz gwiazdą, na pewno będziesz mieć takich setki.
     Wchodząc do budynku usłyszałam czyiś cichy szloch w sali tanecznej. Wysłałam Leona na zajęcia z Beto mówiąc, że zaraz do niego dołączę. A sama poszłam sprawdzić kto tam płakał.

20.09.2013

Rozdział XV - Randka z Leonem


       Dostałem sms-a od Violetty. Zakochałem się w niej. Jest taka cudowna. Ten jej uśmiech jest taki powalający. Ogólnie wszystko w niej kocham. Stara się wszystkim pomagać. Czasami jestem o to zazdrosny, bo nie lubię kiedy poświęca czas komuś innemu niż mi. Wiem jestem głupi. Ale taki już jestem. Viola kocha mnie takiego.  No taką mam nadzieję.
    Kiedy byłem już przed jej domem usłyszałem rozmowę Angie z tatą Violetty. Szybko skryłem się za żywopłotem.
    - German, musimy jej powiedzieć.
    - Wiem, ale boje się.
    - Czego?
    - Tyle lat ukrywałem przed nią, że jej mama nie miała nikogo bliskiego. Przecież ona może mnie znienawidzić.
    - Bardziej cię znienawidzi jeśli od kogoś innego dowie się, że jestem jej ciotką i że na dodatek się we mnie zakochałeś. A jesteś z Jade.
    Byłem zszokowany. Rzeczywiście Angie była trochę podobna do Violetty. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłem? Postanowiłem, że na razie nie powiem Violettcie o ich rozmowie, niech sami to zrobią. Udając, że nic nie słyszałem pewnie poszedłem do nich.
    - Dzień dobry. Jest może Violetta? - zapytałem.
    - Tak, już po nią idę - powiedział German i pognał do domu zawołać moją dziewczynę.
   Zostałem z Angie sam na sam. Nic nie mówiliśmy. Dziwnie się z tym czuje. Muszę udawać, że nic nie wiem. Po kilku minutach ujrzałem Violę. Wyglądała cudownie. Miała na sobie różową spódnicę i białą bluzkę. Uśmiechnęła się do mnie. Ja podszedłem do niej i dałem jej całusa w policzek. Pożegnaliśmy się z Angie i poszliśmy na swoją randkę.
   Zabrałem ją do parku. Kiedy doszliśmy na małą polankę kazałem jej poczekać. Ja natomiast podbiegłem do krzaku i wyciągnąłem z niego koszyk, który wcześniej tam schowałem. Będąc przy Violi rozłożyłem koc i wyłożyłem na niego talerz z kanapkami z nutellą, sok i dwie szklanki. Violetta przytuliła mnie.
   - Jesteś cudowny.
   Zabraliśmy się do jedzenia. Kiedy kanapki znikły w naszych brzuchach leżeliśmy chwilę na kocu w ciszy przytuleni do siebie. Od czasu do czasu skradaliśmy sobie pocałunki. Nagle poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon. Ktoś napisał mi sms-a.

     Leon, miałeś przecież przyjść na moje urodziny. Jak mogłeś o nich zapomnieć?


Wiem krótki, na dłuższy niestety nie mam czasu ;/
Startuję w wyborach na przewodniczącą szkoły i jestem wykończona.
Wczoraj robiłam plakaty do 23:00. W czwartek wybory...
następny będzie dłuższy ;)
Dzisiaj z perspektywy Leona, myślę, że się spodoba :*

16.09.2013

Rozdział XIV - Zakupy z Fran


     - Wiesz Diego, chętnie bym poszła, ale ja jestem zakochana w Leonie - powiedziałam chłopakowi, który to słysząc bardzo się zasmucił.
     - Że we mnie? - odwróciłam się i ujrzałam Leona.
      Widząc Leona nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się, że on nie czuje tego samego co ja. Ale patrząc na niego miałam wrażenie, że bardzo ucieszył się z moich słów.
    -Tak - powiedziałam cicho.
    On jednak wszystko usłyszał i w jednym momencie znalazł się koło mnie, objął mnie ramieniem i powiedział do Diego'a:
    - Słyszałeś? Ona woli mnie.
    - Tak słyszałem, ale wiedz to tylko takie zauroczenie - powiedział patrząc groźnie na niego. - Będziesz moja - to powiedział już do mnie i odszedł.
    Nie podobał mi się ton jego głosu. Brzmiał tak jakby miał zaplanowaną jakąś zemstę.
    - To skoro już mam pewność, że ci się podobam, może wybralibyśmy się na randkę - zaproponował nieśmiało.
     Wyglądał teraz tak słodko i niewinnie. W tym momencie chciałam go pocałować, ale powstrzymałam się od tego, ponieważ byliśmy w szkole.
    - No dobrze - zgodziłam się. Chłopak widocznie odetchnął z ulgą.
    - To przyjdę po ciebie o osiemnastej - powiedział po czym pocałował mnie delikatnie w czoło i poszedł do sali na zajęcia z Beto-naszym szalonym nauczycielem muzyki, który potrafił zgubić każdy przedmiot w ciągu kilku chwil.
    Kiedyś zgubił kanapkę. Ser znalazł między dokumentami, a chleb tydzień później w środku fortepianu. Ale i tak wszyscy go uwielbialiśmy.
   Kiedy tak sobie stałam na korytarzu ktoś zasłonił mi oczy. Przestraszona przez przypadek nadepnęłam tego kogoś.
    - Auaa - usłyszałam głos...
    - Fran, przepraszam - powiedziałam skruszona.
    Ona tylko uśmiechnęła się i przytuliła mnie. Od jakiegoś czasu stałyśmy się przyjaciółkami. Ufałam jej i wiedziałam, że mogę jej powiedzieć wszystko, a ona nie pobiegnie do pierwszej, lepszej osoby i jej tego nie powtórzy. Nie lubię takich fałszywych ludzi, ale cóż poradzić, że już tacy są. Po prostu lepiej uważać co się przy nich mówi.
     - Idę na randkę z Leonem - oznajmiłam. Dziewczyna natomiast zaczęła skakać i piszczeć tak głośno, że Angie wyszła z klasy. Nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się do nas, pokręciła głową i wróciła do klasy.
     - To cudownie - powiedziała już ciszej. - Gdzie idziecie? Wiesz co ubrać? A jak się pomalujesz?
     - Fran nie wiem, nie wiem i jeszcze raz nie wiem.
     Przyjaciółka otworzyła szeroko oczy i oznajmiła, że od razu po lekcjach wybieramy się do centrum handlowego na zakupy. Musiałam się zgodzić. Chociaż nawet nie zamierzałam odmawiać, bo kocham szwędać się po sklepach.
     Miałam jeszcze dwie lekcje z Beto i z Pablo. Na obydwóch wszyscy razem śpiewaliśmy różne piosenki. Ponieważ powoli zbliżaliśmy się do październikowego przedstawienia. Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie dawno byłam tu nowa, a za niedługo wystąpię w pierwszym przedstawieniu. Tak się cieszę. Kocham śpiewać, jest to moja nowa pasja. Czuję się wtedy taka szczęśliwa. A gdy śpiewam z przyjaciółmi to jest jeszcze lepiej. Cieszę się, że mogę dzielić się z nimi moją muzyką.
     Po lekcjach pobiegłam szybko do domu. Wbiegłam do mojego pokoju szybko się przebrałam, wzięłam jakąś małą torebkę, wrzuciłam do niej portfel i telefon i pognałam do Fran. Do galerii miał nas zawieźć jej tata.  Zadzwoniłam do drzwi jej domu. Gdy się otwarły zobaczyłam Fran, a na jej rękach malutkiego kotka.
    - Skąd go masz? - spytałam wpatrując się w śliczne ślepia zwierzątka.
    - Koleżanka mamy Monika wyjechała na parę dni i nie miała go z kim zostawić, więc zaproponowałam, że chętnie się nim zajmę - wyjaśniła.
     - Jest taki uroczy. Mogę go potrzymać? - Fran podała mi futrzaka. Miał takie miękkie futerko.
     - Jeśli już nacieszyłaś się nim nacieszyłaś, to czy mogłybyśmy jechać?
     - Tak już - odłożyłam kotka na ziemię w przedpokoju. - Papa maluszku - pomachałam mu i pognałam za przyjaciółką do samochodu jej taty.
     Przez całą drogę przeglądałyśmy różne zdjęcia na telefonie Fran. Najbardziej spodobało mi się to z  jakiejś wycieczki szkolnej, na którym była wraz z przyjaciółmi.
     Nareszcie dojechałyśmy. Tata Francescci zapytał się o której ma po nas przyjechać. Odparłam, że nie musi się fatygować, ponieważ później odbierze nas Ramallo. 
    Kiedy weszłyśmy do pierwszego sklepu, Fran upatrzyła już sobie kilka ciuszków i poszła je przymierzyć. Ja czekałam przed przymierzalnią aby ocenić jak w tym wygląda. Oczywiście mnie nie zawiodła. Była prześliczna. Od razu to kupiła. Obeszłyśmy całą galerię, a ja kupiłam sobie tylko różową spódnicę pasującą do jednej z moich bluzek i nową, fioletową obudowę na telefon. Natomiast Fran kupiła sobie dwa zestawy.
    Jadąc do domu, myślałam tylko o randce z Leonem. Spojrzałam na zegarek. Co? Już szesnasta. Mam tylko dwie godziny. Odwieźliśmy Fran, a potem Ramallo musiał wejść do banku. No szybciej już wpół do siedemnastej. Nie zdążę. Kiedy nareszcie zajechaliśmy pod dom. Pędem ruszyłam do pokoju. 
    Szybko się przebrałam i nałożyłam makijaż. Gotowa leżałam na łóżku pisząc do Leona:       

       Jestem gotowa, nie mogę się doczekać :*


Macie ochotę na jakiś konkurs? Na przykład na one shot'a (o czym chcecie)?    
Albo jakiś inny? Piszcie pomysły w kom
I oczywiście piszcie czy wam się podobało :D

13.09.2013

One Shot

Witam wszystkich ;D Niedawno brałam udział w konkursie na One Shot'a na blogu wspaniałej Teddy ♥ Jest to mój pierwszy OS. Dostałam za niego wyróżnienie, co dla mnie wiele znaczy <3


     Cześć. Nazywam się Violetta Castillo. Mam 17 lat. Uczęszczam do Studia 21 w Buenos Aires, moim rodzinnym mieście. 
     Nie mam chłopaka, ale to nie dlatego, że im się nie podobam. Po prostu nie znalazłam jeszcze nikogo odpowiedniego.

***

      Dzisiaj jest sobota, co oznacza, że nie mam obowiązku pójścia do szkoły, ale za to muszę posprzątać w domu, ponieważ Olga - nasza gosposia - wyjechała. Szybko skończę i będę mogła pójść na imprezę, o której powiedziała mi moja przyjaciółka, Francesca. 
       Zaczęłam od kuchni. Powkładałam wszystko brudne naczynia do zmywarki, wytarłam blatu, pozmiatałam i umyłam podłogę oraz wytarłam stół, przy którym jemy. Uwinęłam się z tym w niecałą godzinę, ale do posprzątania pozostało mi jeszcze parę pomieszczeń - salon, łazienki, sypialnie, garderoba oraz pracowania mojego taty. 
       Skończyłam około godziny piętnastej. Zanim zaczęłam przygotowania do przyjęcia, zrobiłam sobie coś do zjedzenia. 
       Zdecydowałam, że ubiorę falbaniastą o brzoskwiniowym kolorze, krótką spódniczkę. Do tego biały top i dżinsową kurtkę. Pomalowałam się delikatnie, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.
       Wyciągnęłam z szafy różową torebkę z kokardką, po czym włożyłam do niej błyszczyk i telefon. Potem zeszłam na dół do kuchni, gdzie postanowiłam poczekać na przyjaciółkę. 
        Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam komórkę z torebki. Otrzymałam sms-a od Francesci:

Wyjdź przed dom, już jadę.

      Włożyłam ją do torebki, po czym poszłam we wskazane miejsce. Kiedy podjechała, usiadłam na miejscu pasażera. Po drodze prawiłyśmy sobie różne komplementy. Moja przyjaciółka wyglądała naprawdę pięknie w czarnej mini, do której dobrała czerwone szpilki. Jej nadgarstek zdobiła złota bransoletka, którą dałam jej na ostatnie urodziny. 
       Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechałyśmy na miejsce. Gdy zobaczyłam dom willę, zaniemówiłam. Wyglądała tak jak ta z moich marzeń. Posiadała kilka pieter, ogromny basen, kort tenisowy i wiele więcej. 
       - Kto tu mieszka? - wydukałam.
       - Nie wiesz? - pokręciłam głową. - Naprawdę nie znasz Leona Verdas'a? - zapytała z niedowierzaniem.
        - Nie. A ty go znasz?
        - Tak, jego i moi rodzice się przyjaźnią - wyjaśniła. - Kiedyś zaprosili nas na kolację. Wprowadzili się tu stosunkowo niedawno. 
         To by tłumaczyło dlaczego go nie znam. Podeszłyśmy do furtki, którą otworzył przed nami już siwiejący mężczyzna.
        - Witam na przyjęciu panicza Verdasa - powiedział, na co posłałyśmy mu szeroki uśmiech.
       Idąc dalej, doszłyśmy do basenu. Było już tu dużo ludzi, niektórzy się kąpali, co nie było dziwne, bo w końcu mieszkamy w Buenos Aires. Tu prawie nigdy nie ma zimno. Szkoda tylko, że nikt mi nie powiedział o wzięciu stroju kąpielowego.
       Wokół basenu były rozstawione leżaki, a w dalszej części ogrodu stały stoły z przekąskami. 
        - Chodź, pójdziemy się przywitać - powiedziała Francesca, ciągnąc mnie w kierunku jednego z leżaków, otoczonego przez kilka dziewcząt.
        - Hej Leon - zawołała, przekrzykując inne dziewczyny.
        - Cześć - odpowiedział jej jakiś chłopak o cudownym głosie. - Moje drogie panie, przepraszam na moment.
        Dziewczyny odsunęły się i moje serce na chwilę przestało bić. Wpatrywałam się w cudowne oczy, które przeszywały mnie wzrokiem.
        - Witam. My się jeszcze nie znamy. Nazywam się Leon. A ty to...?
        - Violetta... - wydukałam. 
        - Violetta, co za cudowne imię - kiedy je wypowiadał myślałam, że zaraz zemdleję.
        Jednak szybko się zbeształam w myślach, kiedy uświadomiłam sobie, że on przecież może mieć dziewczynę, a nawet jeśli jej nie ma to i tak nie ma u niego szans z powodu tego wianuszka ładnych i opalonych dziewczyn, stojących za nim. Przy moim kolorycie skóry wypadałam blado. 
        - Jak to się stało, że się jeszcze nie znamy? - zapytał z szerokim uśmiechem.
        - Oj, nie ma pojęcia - no co ty, Violetta, tylko na taką odpowiedź cię stać? 
        Przy nim wychodzę na idiotkę. 
        - Dziękuję za zaproszenie - wymamrotałam w końcu. 
        - Cała przyjemność po mojej stronie - tym razem puścił do mnie oczko. 
         Czy on musi być taki przystojny? - zapytałam samą siebie. Jeśli tak dalej pójdzie, to się przy nim całkowicie roztopię. 
        - Przepraszam panie, ale idę oprowadzić tą ślicznotkę - poczułam jak krew napływa mi do twarzy. 
         Podszedł do mnie, podając mi rękę. Pociągnął mnie w stronę drzwi balkonowych. Weszliśmy do jego ogromnego domu. 
         
         Gdy skończył mnie oprowadzać, zapytał czy nie miałabym ochoty poznać jego przyjaciół. Z chęcią przystałam na jego propozycję. 
         - No to poznaj proszę Maxi'ego, Andres'a, Napo i Brako. Chłopaki, to jest Violetta.
         - Cześć - uśmiechnęłam się do nich - miło mi was poznać.
         - Nam ciebie też - odpowiedzieli chórkiem. 
         - Wicie jest już późno. Powinnam już chyba wracać do domu - oznajmiłam. 
         - Masz z kim jechać?
         - Niestety nie. Chyba będę musiała wracać pieszo. Francesca mi napisała, że źle się poczuła i sama pojechała wcześniej.
         - Ja cię z chęcią odwiozę - zaproponował Leon.
         - Nie ma takiej potrzeby, nie mieszkam wcale daleko.
         - Chyba mi nie odmówisz - zapytał z szelmowskim uśmiechem.
         Musiałam się zgodzić. Pożegnaliśmy się z jego przyjaciółmi, po czym Leon zaprowadził mnie do garażu. 
         - Wybierz, którym chciałabyś jechać. 
         Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. W pomieszczeniu znajdowała się kilka nowych samochodów różnych drogich marek. Muszą być bardzo bogaci. 
         - Co to za marka? - zapytałam, wskazując na srebrne cabrio. 
         - Porsche 911 Carrera Cabrio - odpowiedział. 
         - Jak sobie życzysz piękna - kiedy wypowiedział ostatnie słowo, do moich policzków, już drugi raz tego wieczoru, zaczęła napływać krew.
        Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy do bramy. Leon kiwnął temu samemu facetowi, który wpuścił tu mnie i moją przyjaciółkę, aby ją otworzył. Kiedy mieliśmy już wyjeżdżać podbiegła do nas jakaś dziewczyna i oznajmiła, że chce aby chłopak ją również odwiózł. Chłopak zgodził się. 
        Nie cieszyłam się z takiego obrotu sprawy. Chciałam zostać z nim sam na sam. On chyba również tego pragnął, bo oznajmił, że najpierw odwiezie tą dziewczynę. Z tego co wiem, miała na imię Ludmiła.
         W końcu dojechaliśmy pod mały, aczkolwiek bardzo ładny dom. Dziewczyna wysiadła. Lecz zamiast iść prosto do domu, podeszła do Leona i pocałowała go. Chłopak zamiast odwzajemnić pocałunek, odepchnął ją delikatnie od siebie. Speszona dziewczyna uciekła do budynku.
        - Przepraszam cię, nie wiem co w nią wstąpiło.
        - Nic takiego się przecież nie stało - skłamałam.
        Stało się i to dużo. Dlaczego ona go pocałowała?! Chciała mi udowodnić, że nie mam u niego szans? No cóż, chyba jej posłucham.
         Dalej jechaliśmy w ciszy. 
         - To tutaj - powiedziałam, gdy wreszcie zobaczyłam swój dom.
         Zatrzymał samochód. Chyba chciał mnie pocałować, bo zaczął się do mnie przybliżać. Spanikowana szybko wyskoczyłam z samochodu. Zaskoczony chłopak wymamrotał słowa pożegnania i odjechał. 
        Weszłam do domu. Wszędzie było ciemno. Chyba już wszyscy śpią. Po cichu zakradłam się do mojego pokoju, ale jak to ja, musiałam uderzyć nogą w kant stołu. Na szczęście nikt się nie obudził. Z bolącą nogą poszłam spać.

      Następnego dnia szłam na zajęcia z Pablo sama. Fran nie przyszła dzisiaj do Studia. Kiedy stałam przed klasą ujrzałam Leona w towarzystwie Ludmiły. Chyba się kłócili. Nie chciałam tego słuchać, więc niezauważona się oddaliłam.
       Wychodząc przed Studio, wpadłam na Diego'a.
         - Przepraszam - wyszeptał.
        Diego był kiedyś moim chłopakiem. Nie spotykamy się już chyba od ponad tygodnia. To ja z nim zerwałam, bo uważam, że już nic nas nie łączy. Ale on chyba bardzo to przeżywa.
        Chłopak chciał mnie przytulić, lecz zdążyłam się mu wymknąć. Nie mogę na to pozwolić. Zrezygnowany wszedł do szkoły. Po chwili z budynku wyłonił się Leon.
       - Violetta, cześć.
       - Cześć.
       - Chodzisz tu do szkoły? - zapytał.
       - Tak - odpowiedziałam, posyłając mu niewielki uśmiech.
       - To świetnie, bo ja też - w przypływie radości mocno mnie uściskał.
       - Jak ci się spało? - zapytał, odsuwając się ode mnie.
       - Wspaniale - wymamrotałam.
       - To dobrze, chodźmy na lekcje.
       Wszystkie lekcje, które miałam z Pablo, Gregorio i Angie minęły spokojnie. Nic takiego się nie wydarzyło.
        Gdy miałam już iść do domu, Leon podszedł do mnie i zaproponowałam, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się. Nie doszliśmy jednak do połowy drogi, kiedy chłopak dostał telefon od rodziców. Musiał szybko wracać do domu. Pożegnaliśmy się i już sama poszłam dalej. 
        Będąc przy zakręcie na moją ulicę, ktoś uderzył mnie w tył głowy.
       - Au-aa... - krzyknęłam.
       Kiedy się odwróciłam, ujrzałam rozzłoszczoną Ludmiłę. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo dziewczyna kopnęła mnie w brzuch. Później zaczęła mną szarpać i bić z całej siły. Otępiała osunęłam się na ziemię. 

     Obudziłam się rano jak zwykle w moim... co? To nie był mój pokój. Otwierając oczy, ujrzałam szpitalną salę i rurki przez które byłam podłączona do jakiegoś urządzenia. Jak się tutaj znalazłam? Ostatnie co pamiętałam to Ludmiła...
     Wszystko zaczęło do mnie docierać. Zostałam pobita. Ale dlaczego ona to zrobiła? Czy to z zazdrości o to, że nie jest z Leonem? Przecież ja też z nim nie jestem. To wszystko wydawało mi się bardzo dziwne. 
     Nagle drzwi od sali się otworzyły i do pokoju zajrzał Leon, niosący trzy bukiety kwiatów, kilka maskotek oraz małe paczuszki, owinięte kolorowymi wstążkami.
     - Jak się czujesz? - zapytał z troską.
     - Dobrze. Co to za rzeczy?
     - To prezenty od twojego taty, przyjaciół i oczywiście ode mnie.
     - Wcale nie musieliście.
     - Musieliśmy - uniósł delikatnie kąciki ust, lecz zaraz je z powrotem opuścił. - Pamiętasz co się dokładnie wydarzyło?
     - Tak, ale nie chce o tym teraz mówić.
     - Rozumiem. Ale jak Ludmiła mogła ci to zrobić?! To moja wina, gdybym cię nie zostawił, tylko odprowadził do końca...
     - Nie obwiniaj się, to nie twoja wina. Musiałeś wracać do domu. A co się z nią stało?
     - Z kim? - zapytał zdziwiony.
     - Z Ludmiłą - odparłam.
     - Została złapana. Przyznała się do winy, mówiąc, że to z miłości. Uznali, że nie jest zagrożeniem dla społeczeństwa, ale i tak na wszelki wypadek wysłali ją na kilka miesięcy psychiatryka, gdzie będzie pod stałą obserwacją - wyjaśnił. 
     Ludmiła w psychiatryku... Tak szczerze, to się nawet z tego cieszę. Przez najbliższe parę miesięcy jej nie zobaczę. 
     Nagle chłopak się zarumienił.
      - Coś się stało? - zapytałam.
      - Mam do ciebie takie jedno pytanie.
      - Tak? - zachęciłam go.
      - Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał, wstrzymując oddech.
      - Z wielką chęcią.
      - Wiedziałem... - smutny już chciał wyjść, ale w ostatniej chwili się opamiętał. - Co ty powiedziałaś?
       - Tak - zaśmiałam się. - Zostanę twoją dziewczyną.
       Uradowany szybko podbiegł do mojego łóżka, nachylił się nade mną i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Pomimo tego, iż znajdowałam się w szpitalu cała posiniaczona i obolała, czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na ziemi. 

                    

5.09.2013

Rozdział XIII - Diego


     Nie... Jak one mogły mi to zrobić? Jak ja się teraz stąd wydostanę? Walenie w drzwi nic nie pomoże, bo na korytarzu jest duży tłok. No nic poczekam. Podczas siedzenia w zamknięciu postanowiłam nie marnować czasu na czekane, aż ktoś łaskawie mi otworzy tylko podeszłam do keyboardu i zaczęłam grać moją piosenkę. Chyba dźwięki muzyki kogoś tu przyciągnęły, bo usłyszałam przekręcany zamek. Jednak nie przerwałam grać. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzałam wysokiego bruneta, który się do mnie miło uśmiechał. Miał na sobie dżinsy, bordową bluzkę i skórzaną kurtkę.
     - Cześć, ładnie śpiewasz - powiedział.
     - Dziękuję - odpowiedziałam wyłączając keyboard.
     - Jestem Diego.
     - A ja Violetta.
     - Uczysz się tu?
     - Jeszcze nie, ale zamierzam.
     - Czyli bierzesz udział w egzaminie kończącym się za pięć minut? - zapytał ze zdziwieniem.
     - O kurczę, jeszcze pięć minut? - nie mówiąc nic więcej pobiegłam do sali tańca.
     Kiedy dobiegłam okazało się, że akurat mieli mnie wołać. Na szczęście zdążyłam. Najpierw musiałam zatańczyć do piosenki, której tytułu nie pamiętam. Następnie miałam zagrać i zaśpiewać skomponowaną przeze mnie piosenkę. Robiąc to ujrzałam moich wszystkich przyjaciół przyglądających się mi. Ujrzałam również Diego'a stojącego za Leonem. Uśmiechnęłam się do nich wszystkich.
     - Dziękujemy. Wyniki będą wywieszone jutro rano na drzwiach Studia-oznajmił Pablo, dyrektor Studia, kiedy skończyłam.
     - Ja również dziękuję za możliwość udziału w tym egzaminie - powiedziałam i poszłam do moich przyjaciół.
     Kiedy już stałam koło nich Leon jako pierwszy wziął mnie w objęcia. Kiedy mnie już puścił każdy po kolei podchodził do mnie i mówił mi jak cudownie śpiewałam. Na samym końcu podszedł do mnie Diego.
    - Gratuluję ci występu.
    - Pogratulujesz mi jutro jak się dostanę.
    - Na pewno się dostaniesz. Ja nie byłem nawet w połowie tak dobry jak ty.
    - Oj przesadzasz.
    - Nie przesadzam. A mam takie pytanie - zaczął - czy ten gość, który pierwszy cię wyściskał to twój chłopak?
     -Leon? Nie, to tylko przyjaciel - a wielka szkoda, że tylko przyjaciel, ale tego już wolałam mu nie mówić.
     -To cudownie. W takim razie nie będzie mu przeszkadzało jeśli zaproszę cię na randkę.

2.09.2013

Rozdział XII - Dzień egzaminu


   - Leon! Co ci się stało?! - krzyknęłam przerażona widząc go w takim stanie.
   - A spadłem z motoru.
   - A spadłem z motoru? Nie obchodzi cię to, że chodzisz w gipsie? - zapytałam zaskoczona.
   - Może i nie będę mógł tańczyć, ale mi to nawet pasuję. Już i tak nie dawałem rady. Potrzebowałem trochę odpoczynku.
    - Leon nawet nie minęły dwa tygodnie od kiedy zaczęła się szkoła a tu już nie dajesz rady?
    On natomiast nic nie od powiedział tylko podszedł do fortepianu. W domu nikogo nie było. Chłopak zaczął grać piosenkę, którą skomponowałam. Ja natomiast śpiewałam.
     - Piękna piosenka - powiedział.
     - Dziękuję.
     - Na pewno jutro zdasz.
      Podszedł do mnie. Podniósł rękę i chciał mnie pogłaskać po policzku, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Zrezygnowany wyszeptał słowa pożegnania i wyszedł. Ja natomiast uciekłam do mojego pokoju. Kiedy Olga wróciła zawołała mnie na obiad. W domu byłam tylko ja i ona. Rozmawiałyśmy o tym co robiłam przez cały dzień, a że za dużo tego nie było przeszłyśmy do tematu tego co jutro ubiorę. Postanowiłyśmy, że pójdę w niebieskiej sukience w kwiatki z jasno-brązowym paskiem z rzemyków. Włosy pozostawię rozpuszczone.
     Po obiedzie poszłam naszykować sukienkę na jutro. Potem popisałam trochę w pamiętniku, przećwiczyłam kilka razy układ i piosenkę. Kiedy skończyłam minęła już dwudziesta. Nie chciałam jeść kolacji, bo byłam zbyt zdenerwowana jutrzejszym dniem. Postanowiłam, że dzisiaj wcześniej się położę.
     Wstałam około godziny dziewiątej. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i popędziłam do studia bo nie chciałam się spóźnić. Przed studiem stało już wiele osób czekających aż ktoś ich zawoła. Kiedy tak stałam wśród nich podeszła do mnie Natalia.
     - Cześć Violu.
     - Cześć.
     - I co ty też przystępujesz do egzaminu?
     - Tak.
     - To fajnie. A może chciałabyś jeszcze raz przećwiczyć piosenkę?
     - Nie, uważam, że już nie muszę więcej ćwiczyć.
     - No ale ja chciałam posłuchać jak śpiewasz-powiedziała smutno.
     - No dobrze - zgodziłam się.
     - To chodź.
     Poszłyśmy do sali muzyki. Natalia kazała mi iść pierwsza. Kiedy znajdowałam się już w pomieszczeniu usłyszałam zamykanie zamka.
      - Natalia? Czemu mnie tu zamknęłaś?
      - Bo kiedy nie zjawisz się na egzaminie nie zdasz - nie był to jednak głos Natalii tylko Ludmiły.