30.08.2013

Rozdział XI - Rozmowa z Leonem, przygotowywania

   

     - Ratunku! - krzyknęłam przerażona całą sytuacją.
     - Cicho siedź i dawaj forsę! - powiedział złodziej.
      Nie byłam pewna co zrobić. Nie chciałam mu oddawać moich pieniędzy, ale nie wiedziałam też do czego jest zdolny. Nagle uścisk się rozluźnił, a ciało złodzieja osunęło się na ziemię. Przestraszona, energicznie się odwróciłam. Okazało się, że to Leon go ogłuszył. Kiedy złodziej próbował wstać chłopak podbiegł do mnie, wziął za rękę i pociągnął mnie za sobą. Kiedy dobiegliśmy do parku Leon się zatrzymał.
      Leon nic nie mówił, tylko patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami. Poczułam ciepło na policzkach. Ja też nic nie mówiłam tylko uśmiechnęłam się delikatnie. Rozejrzałam się po otoczeniu. Jeszcze tu nie byłam. Park wydawał się być duży. Było już ciemno, ale wszędzie były poustawiane lampy więc wszystko mogłam zauważyć. Dookoła stały jeszcze małe drzewa. W odległości kilku metrów od siebie stały drewniane ławki z metalowym oparciem. Ścieżka była wyłożona drobnymi kamykami. Kiedy poszlibyśmy troszkę dalej doszlibyśmy do fontanny. Uśmiechnęłam się na ten widok, ponieważ woda wylatywała z uśmiechniętych amorków.  Nagle Leon do mnie podszedł, złapał mnie za ręce, spojrzał głęboko w oczy i zapytał:
      - Czy to prawda co mówi Ludmiła?
      - Zależy co ona ci powiedziała - odpowiedziałam ze złością. Ta dziewczyna coraz bardziej działała mi na nerwy.
      - Że chcesz mieć nas oboje dla rozrywki.
      - Nie rozumiem.
      - No mnie i tego głupka Tomasa - wyjaśnił, krzywiąc się wypowiadając imię chłopaka.
      - Może i podoba mi się Tomas, ale on ma dziewczynę, a ja taka nie jestem. A ty jesteś moim przyjacielem i nigdy być nie nie wykorzystała.
      - Na prawdę? - zapytał z nadzieją w głosie.
      - Tak.
      - Oj jak się cieszę - zamknął mnie w żelaznym uścisku, lecz po chwili mnie puścił. - A ja ci się podobam?-zapytał niepewnie.
      - Jak możesz mi się nie podobać? Przecież jesteś taki przystojny - udałam, że jest mi gorąco i powachlowałam się ręką. On na to zaśmiał się, lecz po chwili znów miał poważną minę.
      - Ale ja się pytam poważnie.
      - Sama nie wiem Leon. Oczywiście czuję coś do ciebie, ale nie chce zepsuć naszej przyjaźni.
      - Rozumiem.
      - A teraz chodź odprowadzisz mnie do domu.
      Po drodze nie rozmawialiśmy. Ja nie chciałam zaczynać rozmowy, ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy doszliśmy pod dom usłyszałam jak Jade krzyczy, że skończył jej się jej ulubiony lakier do paznokci i nie ma już czym ich sobie pomalować. Pożegnaliśmy się i poszłam do domu. Drzwi frontowe były zamknięte, więc musiałam wejść tymi bocznymi. Aby się tam dostać musiałam przejść wzdłuż basenu. Na jednym jego końcu był barek, a na drugim mały wodospad. Wokół pływalni były wyłożone białe płytki, a na nich gdzieniegdzie były poustawiane białe słoje w srebrne serce, a w nich były świece.  Na bocznej ścianie domu były powieszone lampki. Po prawej stronie barku stała huśtawka, a na niej kilka niebieskich poduszek. Obok huśtawki była brukowa ścieżka prowadząca do ławki obok małej fontanny. Po obu stronach dróżki rosły różnego rodzaju kwiaty i krzewy. Cały ogród wyglądał cudownie.
     Kiedy otworzyłam boczne drzwi ujrzałam Olgę.
     - Dziecino, gdzie ty się podziewałaś? - zapytała.
     - Byłam w Resto.
     - A co tym tam robiłaś, co? Byłaś na randce? - zapytała z uśmiechem na ustach.
     - Nie - odpowiedziałam śmiejąc się. - Znajomy zabrał mnie tam abym poznała jego przyjaciół.
     - Tak znajomy.
     - Olga on ma dziewczynę.
     - A to przepraszam.
     Uśmiechnęłam się pod nosem i już chciałam wyjść kiedy mnie zatrzymała.
     - A kolacji to już nie zjesz?
     - Nie Olga nie jestem głodna - bo już najadłam się strachu, ale o tym wolałam jej nie mówić.
     - No dobrze to zmykaj już.
     Jak powiedziała tak zrobiłam. Poszłam do swojego pokoju. Nie miałam już na nic siły, więc wzięłam tylko piżamę z szafki i poszłam wziąć szybki prysznic. Umyłam również włosy. Teraz pachniały truskawką. To jest mój ulubiony szampon. Wrzuciłam wszystkie brudne ubrania do kosza, umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Zmęczona szybko zasnęłam.

    Kilka dni później

     Cały czas ciężko pracowałam. Uczyłam się tańca, śpiewu i innych rzeczy potrzebnych do nowej szkoły. Już jutro mam egzamin. Piosenkę na niego skomponowałam dopiero wczoraj. Muszę ją jeszcze przećwiczyć. Podeszłam więc do fortepianu, który stał w rogu pomieszczenia. Zaczęłam grać i śpiewać:

Ahora sabes que
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada (...)

     Kiedy skończyłam usłyszałam jak ktoś bije mi brawo. Okazało się, że to tata.
     - Masz talent córciu - powiedział.
     - Dziękuję.
     - Nie martw się na pewno się tam dostaniesz - zapewnił mnie.
     - Oby.
     Podszedł do mnie i mnie przytulił. Nic nie mówiliśmy. Ciszę przerwał jednak telefon w jego gabinecie.
     - Muszę iść odebrać - powiedział i poszedł.
     Ja natomiast wróciłam do pokoju. Cały czas przygotowań jakoś tak szybko zleciał. Zdążyłam się już ze wszystkimi zaprzyjaźnić. Ludmiła jak na razie mi nie dokuczała, a Leon nie wrócił do rozmowy po incydencie ze złodziejem. Dzisiaj nie muszę już iść na dodatkowe zajęcia. Mam tylko w domu się przygotować. Ciekawe ilu uczniów będzie zdawało? Ze mną chodziło tylko pięciu: Marco, Broduey-chłopak, który podoba się Camili, Elena, Damon i Stefan. Ale podobno wielu jeszcze przyjedzie. Jest ograniczona ilość miejsc, więc trochę się boję.
     Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół, nie wiedziałam kto to mógł być. Kiedy je otworzyłam ujrzałam Leona ze złamaną nogą.

Wiem trochę bez sensu, starałam dodać się więcej opisu. Nie wiem czy mi to wyszło. Moim zdaniem nie za bardzo, ale to pierwsze takie opisy w moim wykonaniu. Następny wpis nie wiem kiedy, na pewno nie jutro, bo mnie cały dzień nie bd. Może w niedzielę coś dodam ;)

Rozdział X - Rozmowa z przyjaciółkami

  

     - Leon?! - wykrzyknęła Francceska.
     - Ciszej - zakryłam jej szybko usta dłonią - bo jeszcze ktoś usłyszy.
     - Nie mogę w to uwierzyć. Jestem ciekawa co powie Ludmiła jak się dowie, że podoba ci się jej chłopak - powiedziała Cami z dziwnym uśmieszkiem.
     - Ale się nie dowie, Leon też nie. A co jeśli ja mu się nie podobam? Nie chce zepsuć naszej przyjaźni.-powiedziałam smutna tym faktem.
     - Przyjaźni? - zdziwiła się Fran. - Jak długo się znacie?
     - Od małego.
     - Oj to takie słodkie - powiedziała Camila.
     - Co w tym słodkiego? - zapytała Fran.
     - No bo to fajnie znać swojego chłopaka przez tak długi czas.
     - Ale to nie mój chłopak - odparłam.
     - Jeszcze nie - Cami była całkowicie tego, że ja z nim będę, lecz ja nie byłam tego taka pewna.
     Nagle poczułam wibracje w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz.
     - To tata, na pewno się martwi - powiedziałam do moich nowych przyjaciółek.
     - No to odbierz - powiedziały chórkiem.
     - Halo?
     - Violu? Chodź do domu już późno - powiedział mój tata.
     - Tak tato, zaraz będę - rozłączyłam się.
     - Musisz już iść? - zapytała Fran.
     - Tak. Do zobaczenia jutro.
     - Tak pa - przytuliłyśmy się jeszcze na pożegnanie i poszłam do domu.
     Już było chłodno, a nie miałam kurtki. Potarłam moje ramiona. Między drogą, a chodnikiem rosły wielkie drzewa, więc aż tak nie wiało. Nikogo nie było na ulicy, ale w domach paliły się światła. Po paru minutach marszu usłyszałam czyjeś kroki. Kiedy się odwróciłam ujrzałam tęgiego mężczyznę. Nie był on przystojny. Miał krzywy nos, wielki brzuch, łysinę oraz krzywe zęby. No i dziwnie mi się przyglądał. Kiedy chciałam odejść złapał mnie za nadgarstek i krzyknął.
      - Dawaj forsę, wiem, że ją masz. Takie jak ty zawsze ją mają - moje oczy rozszerzyły się ze strachu. O nie, to złodziej.

Tak wiem, krótki. Następny będzie dłuższy ;))

29.08.2013

Rozdział IX - Uświadomiłam sobie, że...

    

     Po obiedzie z Angie (która z tatą coś przede mną ukrywa) poszłam do Studia. Za pół godziny miały odbyć się te dodatkowe lekcje. A ja muszę porozmawiać z Leonem. Gdzie on jest? O tam jest w towarzystwie Ludmiły. Od razu zrobiło mi się smutno. To mój Leoś. Jest taki kochany. Gdy byliśmy mali zawsze mnie bronił. Czyżbym się w nim zakochała? Tak był moim przyjacielem i nadal nim jest, ale czy to coś więcej? Oczywiście podoba mi się też Tomas, ale ma dziewczynę. A ja nie chce stawać na drodze ich miłości. Moje rozważania przerwał krzyk Ludmiły.
    - Co? Nie możesz ze mną zerwać!
    - No ale właśnie uświadomiłem sobie, że jestem nieszczęśliwie, ale jednak zakochany w kimś innym.
    - Ale to nie ja? - zapytała.
    - Przykro mi - powiedział z grymasem na twarzy.
    - Czy to Violetta - zapytała już agresywniej.
     Leon jednak nie od powiedział tylko popatrzał na nią smutno i odszedł. Czyżby to we mnie był zakochany? Moje serce od razu urosło. Och tak się cieszę, że mu się jednak podobam. Tylko czemu powiedział nieszczęśliwie? Nie wiem, ale nie mogę teraz o tym myśleć, bo właśnie na plac przyszedł nauczyciel tańca Gregorio i zaprosił możliwych przyszłych uczniów na lekcje.
     Po lekcjach byłam strasznie zmęczona trwały one dwie godziny. Już siedemnasta? Za godzinę ma przyjść po mnie Tomas. Muszę się przygotować.
     O osiemnastej Czekałam już gotowa w salonie. Dzwonek do drzwi. To Tomas. Zaprowadził mnie do Resto. Po drodze powiedział mi, że to bar rodziny jego dziewczyny Francceski, bardzo dużo o niej mówił. Bar nie był za duży, ale nie był też mały. Mieścił się pod mieszkaniem Fran i jej brata Luki. Na końcu sali była mała scena. Ktoś akurat śpiewał. Przy barze stała jedna kelnerka, która przygotowywała jakiś napój. Kiedy podeszliśmy do jednego ze stolików przedstawił mi wszystkich.
     - To jest Francceska, Camila, Maxi, Brako i Napo.-Fran była czarnowłosą włoszką, Brako był w połowie Rosjaninem, a Napo to kuzyn Ludmiły. No a Maxi i Camila byli Argentyńczykami. Wiem to, ponieważ Tomas mi o tym powiedział.
     - Cześć jestem Violetta-przywitałam się.
     - Miło mi cię poznać. Będziesz chodziła do studia?-zapytała wysoka brunetka, którą Tomas przedstawił jako Camilę.
    - Mam taką nadzieję, ale najpierw muszę zdać egzamin.
    - Jestem ciekaw jak śpiewasz, może pokażesz nam co potrafisz? - zapytał Maxi, chłopak w czapce.
    - Tylko, że jeszcze nigdy nie śpiewałam przed publicznością-powiedziałam zawstydzona.
    - To zaśpiewamy razem - krzyknęła Francceska.
     I weszliśmy na scenę. Po skończonej piosence wróciliśmy na swoje miejsce. Wszyscy chwalili mój głos. Po godzinie śmialiśmy się i rozmawialiśmy jakbyśmy się znali od lat. Nagle dziewczyny wygoniły chłopaków mówiąc, że chcą porozmawiać o babskich sprawach. Kiedy poszli Cami powiedziała.
     - To mów kto ci się podoba.
     - Wiesz, chyba nikt.
      - Jak to chyba? - zapytała Fran. - No ktoś musi, powiedz, proszę - wtedy obie zrobiły takie słodkie oczka i tak się we mnie wpatrywały, że musiałam powiedzieć.
      - Myślę, że podoba mi się Leon.

Wiem dziwne zakończenie.
Macie jakieś pomysły na kolejne rozdziały?

28.08.2013

Rozdział VIII - wiedziałam, że to ona

  

  Idąc do domu rozmyślałam nad dzisiejszym zachowaniem Tomasa i Leona. Dlaczego oni mnie unikają? To na pewno sprawka tej Ludmiły. Po obiedzie z Angie wrócę do studia i z nimi porozmawiam.
    - Tato? - zawołałam wchodząc do domu.
    - Tutaj! - był w swoim gabinecie, więc tam poszłam.
    - Angie powiedziała, że przyjdzie - oznajmiłam
    - To wspaniale - powiedział z uśmiechem. - Powiedz Oldze, że na obiad przyjdzie ktoś jeszcze.
    - Dobrze tato - wyszłam z jego gabinetu.
    Poszłam do kuchni lecz Olgi tam nie było. Ciekawe może jest do góry. Kiedy szłam po schodach usłyszałam jak rozmawiała z Ramallem. Co ja mówię? Rozmawiała? Ona z nim flirtowała i to jeszcze jak. Oj Olgita. Nie będę im przeszkadzać. Więc zeszłam na dół. Już 12, Angie powinna być tu za godzinę. No Olga szybciej. O już schodzi.
    - Olga? Co robiłaś? - zapytałam z tym moim chytrym uśmieszkiem.
    - A sprzątałam. A co miałam robić?
    - No nie wiem. Może tak podrywać Ramalla co?
    - Widziałaś... - powiedziała zmieszana
    - Oj Olga to cudownie, jeśli będziesz z Ramallem.
    - Na prawdę? - zapytała zdziwiona moją odpowiedzią.
    - Tak, to przecież nic złego.
    - Oj Violu - przytuliła mnie, ale chyba trochę za mocno.
    - Olga dusisz mnie! - krzyknęłam i mnie puściła.    
    - Przepraszam, ale po prostu jesteś taka słodka i nie mogę ci się oprzeć - powiedziała z troską.
    - Wybaczam - powiedziałam z uśmiechem. - A i na obiad przyjdzie moja nauczycielka, Angie.
    - Wiesz znałam kiedyś taką Angie tylko, że na prawdę nazywała się Ancheles. Dobrze przygotuję wszystko. A o której?
     - Za nie całą godzinę.
     - Co? I nie powiedziałaś mi wcześniej. Muszę już iść, bo nie zdążę - i pobiegła do kuchni, a ja pokręciłam głową z uśmiechem.
     Ta godzina bardzo szybko zleciała. Próbowałam skomponować piosenkę na egzamin, ale chyba coś mi nie wychodziło. Wreszcie usłyszałam dzwonek do drzwi. To na pewno Angie.  Lecz kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam Tomasa, a za nim Angie.
     - Przepraszam Violu, że go zabrałam, ale on chciał pilnie z tobą porozmawiać - powiedziała.
     - Nic nie szkodzi, wejdź - przepuściłam ją w drzwiach z grobową miną, bo wciąż wpatrywałam się w Tomasa. - Ja za niedługo przyjdę - i zamknęłam za sobą drzwi.
     - Dlaczego... - zaczęłam lecz on mi przerwał.
     - Posłuchaj pierwsza, Ludmiła powiedziała mi, że zaplanowałaś sobie, że rozwalisz mój związek z Francceską - jego związek z kim? Myślałam, że nie ma dziewczyny. - I chciałem zapytać czy to prawda.
    - Ludmiła?
    - Tak - wiedziałam, że to ona musiała namieszać.
    - Nie ja niczego sobie nie zaplanowałam. Nawet nie wiedziałam, że masz dziewczynę.
    - Na prawdę - zapytał z nadzieją w głosie.
    - Tak - przytulił mnie.
    - A już myślałem. Dlatego nie podszedłem do ciebie w tedy kiedy mi pomachałaś. No, ale teraz już wszystko wiem. Możemy nadal być przyjaciółmi-powiedział z uśmiechem.
     - Tak, dziękuje, Tomas - a myślałam, że to moja pierwsza miłość, ale on ma dziewczynę.
    No cóż, mówi się trudno. Przynajmniej sprawy między nami się wyjaśniły. Jeszcze tylko Leon.
     - Masz ochotę wybrać się dzisiaj do Resto? Poznasz moich przyjaciół - zaproponował.
     - Tak, tylko nie wiem gdzie to jest-powiedziałam zmieszana.
     - O tak, jesteś nowa. No to przyjdę po ciebie o...?
     - O 18? Bo o 15 idę do Studia na dodatkowe zajęcia.
     - Dobra, to do zobaczenia - powiedział i odszedł.
     A ja wróciłam na do domu.
     - I pamiętaj Violetta nie może się niczego dowiedzieć, dobrze Angie? - usłyszałam głos mojego taty. Czego znowu mam się nie dowiedzieć? Co on knuje?
     - Tak, masz moje słowo, Germanie - I po tym oboje wyszli z gabinetu.

27.08.2013

Rozdział VII - Studio i nauczycielka


     - Skąd znasz moje imię? - zapytałam zdziwiona jej pytaniem.
     - yyy słyszałam jak rozmawiałaś z uczniami studia - powiedziała zmieszana.
     - No to po co się pytasz co tu robię? - byłam chyba za bardzo podejrzliwa ale ta sprawa jest dziwna, jak ona mogła to słyszeć skoro ja jej tam nawet nie widziałam.
   - No bo przecież nie należysz do tego studia.
   - Tak, ale chciałam się zapytać czy przyjmujecie jeszcze do studia.
   - Oczywiście, jak najbardziej. Przecież dopiero rok szkolny się zaczął i za nie długo mamy egzaminy wstępne, więc jeśli chcesz mogę cię na nie zapisać.
   - A czego trzeba się na nie nauczyć?
   - Trzeba skomponować własną piosenkę i ją przedstawić oraz zatańczyć układ naszego nauczyciela tańca Gregorio'a - no tak taniec. Tyle, że ja nie umiem tańczyć. No i nigdy nie komponowałam. Ale spróbuję.
    - Dobrze. To tak, chce wziąć udział w egzaminie - oznajmiłam. Najwyżej się nie dostane.
    - Wspaniale, w takim razie chodź ze mną po zgłoszenie. Wypełnisz je i przyniesiesz. Egzaminy odbędą się za dwa tygodnie. W tym czasie będziesz mogła uczestniczyć w lekcjach organizowanych dla uczniów startujących do naszego studia.
    - A kiedy będą odbywały się te lekcje?
    - O 15.00 codziennie, od poniedziałku do piątku.
     I poszłyśmy po te papiery.
    - A mogę wiedzieć jak ty masz na imię? - spojrzała na mnie zdziwiona-no bo skoro będę prawdopodobnie uczestniczyć w zajęciach to... - przerwała mi.
     - Angie to moje imię - uśmiechnęła się i podała mi plik kartek - to do zobaczenia.
     - Tak do zobaczenia - powiedziałam i poszłam do domu.

***

     - I co Violu zapisałaś się do tej szkoły? - zapytał mnie tata podczas kolacji.
     - Nie, muszę najpierw zdać egzamin wstępny.
     - Na pewno ci się to uda. A poznałaś już jakiś nauczycieli.
     - Tak Angie.
     - Wiesz co, zaproś ją tu na jutro na obiad. 
     - A po co tu ta Angie? - zapytała Jade
     - Muszę chyba wiedzieć kto będzie uczył moją córkę
     - Dobrze zapytam ją - powiedziałam z uśmiechem. 
     Miałam zaprzeczyć, ale widać, że to się nie podoba Jade dlatego z przyjemnością ją powiadomię o tym co zaproponował tata.
     Po kolacji poszłam prosto do swojego pokoju. Popisałam trochę w pamiętniku i położyłam się do łóżka. Cały czas rozmyślałam o dziewczynie Leona. Czemu mnie tak nie lubi? Nawet mnie nie zna. I dlaczego Leon nie powiedział mi, że ma dziewczynę? A i przez nią zapomniałam przywitać się z Tomasem, ale jutro jak pójdę do Angie na pewno do niego podejdę.

 ***

    Obudziłam się około godziny 10. I jak zwykle nie wiedziałam co ubrać. Zdecydowałam się na różową bluzkę kokardką i do tego granatową spódniczkę. Zeszłam na dół na śniadanie. Już nikogo nie było, a na stole leżało kilka bułek z nutellą. Wzięłam jedną i poszłam do szkoły spotkać się z Angie i z Tomasem. Gdy doszłam po Studio zobaczyłam Leona. Pomachałam mu lecz on szybko się odwrócił i poszedł w inną stronę. Dziwnie się zachował. Ciekawe? Może to przez Ludmiłę? Nie mam teraz czasu o tym myśleć. O tam jest Angie.
     - Angie! - Zawołałam.  
    Stała tam z jakimś facetem? Czyżby jest chłopak? 
    - Cześć Violu. To jest Pablo, dyrektor Studia-powiedziała gdy do nich podeszłam.
    - Witaj. Angie mi o tobie opowiadała. Mówiła, że zamierzasz przystąpić do egzaminu.
    - Tak, właśnie dlatego tu jestem. Proszę o to papiery - wziął je ode mnie. - Angie? Mogłybyśmy porozmawiać na osobności? - nie chciałam mówić jej o zaproszeniu przy Pablo, bo w tedy musiałabym go też zaprosić.
    - Tak, chodźmy do jednej z sal.
   Gdy doszłyśmy do sali chyba muzyki powiedziałam:
    - Wiesz tata chciał by cię poznać.
    - Tak?
    - I zaprosił cię do nas na obiad.
    - Ale ja nie mogę - odpowiedziała.
    - Co? Ale dlaczego? - zapytałam zaskoczona.
    - No bo mam lekcje i w ogóle.
    - No proszę Angie.
    - No dobrze przyjdę-zgodziła się.
    - To cudownie. Idę powiedzieć tacie, że zgodziłaś się przyjść.
   Wychodząc z sali ujrzałam Tomasa. Szedł z gitarą w ręce. 
    - Cześć Tomas! - zawołałam.
    Lecz on podobnie jak Leon spojrzał na mnie przelotnie i poszedł dalej. Co się z nimi wszystkimi dzisiaj dzieje? Najpierw Leon potem Tomas? Co ja znowu takiego zrobiłam?  

26.08.2013

Rozdział VI - Nowi znajomi


     - Cześć Śliczna. Zgadnij kto to - powiedział ten co zasłonił mi oczy.
     - Nie wiem - zdjęłam jego ręce z mojej twarzy i sprawdziłam kto to.
     - Jak możesz? Przecież to ja, twój najlepszy i najprzystojniejszy przyjaciel z dzieciństwa.
     - Leon? Skromny jak zawsze - uśmiechnęłam się i go przytuliłam. - Jak ja dawno cię nie widziałam.
     - No wiesz z dziesięć lat minęło. Dlaczego nie dzwoniłaś?
     Zarumieniłam się, ponieważ całkowicie zapomniałam o moim Leosiu.
     - No dobra, nie rumień się tak. Ważne, że nareszcie się spotkaliśmy.
     - Chodzisz do tej szkoły? - zapytałam.
     - Tak, a ty będziesz tu chodzić, czy tata ci nie pozwoli? - tak, tata. 
     Już wtedy nie pozwolił mi nigdzie wychodzić. Dobrze, że przynajmniej miałam Leona. Ale potem wyjechałam.
     - Pozwolił mi - odpowiedziałam szczęśliwa.
     - To dobrze. A teraz jako, że nikogo nie znasz pozwól, że cię oprowadzę.
     - Wiesz, ale ja już znam jednego ucznia z tej szkoły i on mi już wszystko pokazał -odpowiedziałam zmieszana. 
     Nie chciałam mu tego mówić, bo teraz będzie mu smutno. A jak jeszcze się dowie, że to...
     - Ucznia? Czyli to chłopak? Powiedz kim on jest - wiedziałam.
     - To Tomas Heredia-odpowiedziałam. Kiedy wypowiedziałam jego imię Leon wyglądał na zdenerwowanego.
     - Znam go tak krótko i go nie lubiłem, ale teraz nie lubię go jeszcze bardziej bo zna ciebie.
     - Ej, nie lubisz go bo mnie zna? Dzięki, ale z ciebie przyjaciel - już miałam się odwrócić, ale Leon złapał mnie za ramię.
     - Nie chodziło mi o to. Tylko po prostu... No... -oo... Leon nie wie co powiedzieć. No dobra, nie będę go już męczyła.
     - Dobra, wiem o co ci chodzi - uśmiechnęłam się. - A teraz chodź głupku, przedstawisz mi swoich przyjaciół.
     - Teraz jestem głupkiem? - udał obrażonego, a ja zamiast odpowiedzieć pokręciłam tylko głową.

***

     - No to poznaj moich przyjaciół. To jest Violetta - powiedział Leon. - A to Ludmiła, Andreas i Naty. 
     - Cześć. Miło mi was poznać - powiedziałam do nich.
     - Cześć - powiedzieli zgodnie Andreas i Naty.
     - Leon? Co to za dziwaczka? Wiesz, że nie lubię kiedy ktoś się do nas przyłącza. 
     - Ludmiła zachowuj się to moja przyjaciółka z dzieciństwa - wytłumaczył Leon Ludmile. Coś myślę, że mnie nie polubi.
     - No właśnie z dzieciństwa, to ciekawe gdzie była przez całą resztę? - zapytała Leona, lecz on nie wiedział co powiedzieć - A i Violu, trzymaj się od nas z daleko, a już szczególnie od mojego chłopaka.
      Chłopaka? Nie wiedziałam, że Leon ma dziewczynę. Chyba powinnam już iść.
     - Wiesz Leon, ja już pójdę.
     - Na razie Violu - powiedziała Ludmiła.
     Zdenerwowana weszłam do szkoły. Co za dziewczyna? Co ona sobie myśli? Dobra nie przejmuj się nią, trzeba znaleźć jakiegoś nauczyciela. O tam jest jakaś kobieta, może ona tu uczy? Zapytam się.
     - Dzień dobry. Czy pani tu uczy? - zapytałam ją. A ona tylko się odwróciła i zaniemówiła?
     - Viola? Co ty tutaj robisz?

20.08.2013

Rozdział V - Gosposia

     
 

     Jak on mógł tak powiedzieć? Dlaczego? Najpierw mówi, że mogę chodzić do szkoły, a potem co? Zabrania mi tego. Jak już późno. Chyba pora wracać do domu. 
     Policja? Co?  O nie... jak długo mnie nie było?
     - Tato? Co tu się dzieje?-zawołałam.
     - Co? Violetta nic ci nie jest?
     - Nie, wszystko w porządku. 
     - Nigdy więcej nie uciekaj-poprosił-nie było cię aż pięć godzin - czyli jest około 20:00.
     - No dobrze tato - przytuliłam go, nie mogłam się już na niego dłużej gniewać.
 - Wiesz rozmawiałem z Jade  i ona namówiła mnie abym pozwolił ci uczyć się w studio - ogłosił. Co? Jade go namówiła? Na pewno zrobiła to po to żebym ją polubiła. - A teraz chodź, ona chciała by się z tobą zobaczyć.
     Poszłam za nim. Kiedy Jade mnie zobaczyła bardzo mocna mnie uściskała.
    - oj kochanie, tak się martwiłam - powiedziała.
    - Jade! Dusisz mnie! - krzyknęłam.
    - Przepraszam, ale bardzo długo cię nie widziałam i tęskniłam.
    - Już dobrze Jade - powiedział mój tata głaszcząc ją po plecach.
    - Przepraszam ale jestem bardzo zmęczona, pójdę już spać-ogłosiłam. W tym momencie do pokoju wszedł Matias.
    - O znalazłaś się - powiedział.
    - Tak, a teraz już idę do swojego pokoju. Dobranoc - powiedziałam odwracając się.
    Weszłam na górę po schodach chcąc podsłuchać o czym tata z nimi rozmawia, ale nie było to nic ciekawego. Jade mówiła jak to się cieczy, że się znalazłam, Matias pytał się czy dostanie coś do jedzenia, a tata nic nie mówił.
    Zanim wskoczyłam do łóżka popisałam trochę w pamiętniku. Kiedy już leżałam owinięta kołdrą postanowiłam, że pójdę jutro do Studia 21-tak nazywa się moja szkoła-i sprawdzę co i jak.

***

      Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju przez okno. Dzisiaj idę do Studia 21 gdzie spotkam Tomasa. Tylko co mam ubrać? Po obejrzeniu zawartości mojej szafy zdecydowałam się na  spódniczkę z różową wstążką i bluzkę w kropki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Tak ubrana zeszłam na dół.
    - Dzień dobry - powiedziałam do osób siedzących przy stole.
    - Dzień dobry - odpowiedział tata. - Jeśli chcesz to możesz poznać nową gosposię. Jest w kuchni.
    - Dobrze - poszłam do kuchni jak tata powiedział.
    - Dzień dobry - powiedziałam wchodząc tam.
    - Dzień dobry - odpowiedziała mi kobieta wyciągająca coś z lodówki. Kiedy się podniosła rozpoznałam ją.
    - Olga! - krzyknęłam. 
     Olga to nasza była gosposia. Odeszła cztery lata po śmierci mamy, ponieważ ciągle się przeprowadzaliśmy gosposia nie była nam potrzebna.
    - Oh moja Violetta. Jak wyrosłaś-uściskała mnie. - Jak ja bardzo za tobą tęskniłam. 
    - Tak ja za tobą też.
    - Co byś zjadła na śniadanie? - zapytała.
    - Wiesz nie jestem głodna, spieszę się. Tata pozwolił mi chodzić tutaj do szkoły. Więc idę sprawdzić czy przyjmują jeszcze uczniów.
    - No dobrze, ale obiecaj, że jak wrócisz to coś zjesz.
    - Obiecuję - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją jeszcze raz.
    I poszłam do szkoły. Gdy doszłam na miejsce zobaczyłam Tomasa w towarzystwie znajomych. Już miałam do niego podejść kiedy ktoś zasłonił mi oczy.

19.08.2013

Rozdział IV -Rozczarowanie

   

    - Cześć kochanie - usłyszałam głos którego tak bardzo nienawidziłam.
    To Jade, narzeczona taty. Nienawidzę jej. Jest tak głupia, że chyba nie ma głupszego stworzenia od niej samej. I na dodatek ma brata Matiasa. Co za straszne rodzeństwo. UGH Jak ja ich nie cierpię. Po co ona przyjechała? Czy nie była na wakacjach ze swoim bratem?
   - Gdzie jest Viola? - zapytała.  
   - W swoim pokoju na górze. A skąd wiedziałaś gdzie teraz mieszkamy? - spytał tata
   - Mam swoje sposoby. A tak na prawdę to dzwoniłam do Ramalla i on mi powiedział, że zamieszkacie w Buenos Aires to postanowiłam was odwiedzić.
   - Zostajesz już czy wracasz?
   - Nie wiem, ale raczej zostaje - o niee... - wiesz w aucie czeka Matias, mógłby też tu przenocować? - nie, nie, nie. Jednego z nich z niosę, ale jak będzie ich dwoje to chyba oszaleję.
   - Jasne - szkoda...
   - To ja go zawołam i idę zobaczyć się z Violą - zamarłam. 
     Nie chce jej dzisiaj oglądać. Kurcze jest dopiero 15. I tak będę musiała zejść na kolację. A to był taki piękny dzień.
    Wolałam zejść niż żeby Jade poszła do mnie do pokoju. Schodząc na dół rozejrzałam się po pokoju. Nie ma jej może zdążę jeszcze wyjść. Już wiem spytam się taty czy mogę iść do tej szkoły po papiery. Chyba będzie jeszcze otwarta.
    - Tato? - zawołałam.
    - Jestem w kuchni - odpowiedział. Poszłam tam.
    - Co chciałaś? - zapytał.
    - Wiesz jak szłam na ten spacer to widziałam już szkołę, tylko, że to jest muzyczna szkoła.
    - Jeśli tak to nie ma mowy.
    - Co? Ale dlaczego? - nie rozumiałam tego czemu nie pozwolił mi mieć nic wspólnego z muzyką. 
     Nigdy nie mogłam iść na żaden koncert, nie mogłam słuchać nawet muzyki na telefonie, no chyba, że klasycznej.
    - Córciu, nie chcę żebyś poszła w śladu matki.
    - A to dlaczego?
    - Bo nie.
    - To nie jest wytłumaczenie i tak tam będę chodzić czy ci się to podoba czy nie - i wybiegłam z domu.

18.08.2013

Rozdział III - W nowym domu



      Ta szkoła jest cudowna. Wszędzie tylko tańce i śpiewy. A Tomas? On jest jeszcze lepszy. Wszystko mi dokładnie wyjaśnił. Okazało się, że on też chodzi do tej szkoły. Tak się cieszę, że będę się z nim codziennie spotykać. Tomas właśnie odprowadzał mnie do domu.                  
      - To kiedy zaczynasz lekcje? - zapytał              
      - Nie wiem jeszcze czy tata się na nie zgodzi. Ale jeśli tak to najpierw musi z Ramallem kupić dom - kiedy kończyłam mówić pod dom przyjechał samochód taty. Otwarło się okno i wyjrzał z niego tata.
     - Dzień dobry, miło mi pana poznać - powiedział do niego Tomas.
     - Dzień dobry - odpowiedział chłodno tata, chyba nie cieszy się, że poznałam jakiegoś chłopaka - Violetto, kiedy ciebie nie było z Ramallem natrafiliśmy na dom idealny dla nas. Już go kupiłem. Wsiadaj rzeczy już są tam przewiezione, więc jeśli już skończyłaś rozmawiać z tym chłopcem...
     - Tato, on nazywa się Tomas - przerwałam mu. 
     - Więc jeśli skończyłaś już rozmawiać z Tomasem - uśmiechnął się sztucznie - to wejdź proszę do auta i jedziemy do naszego nowego domu.
     - Dobrze tato. Do zobaczenia Tomas - pomachałam mu i wsiadłam do samochodu

   

***
     Nowy dom był duży, miał nawet basen. Tata powiedział, że jutro wprowadzi się do nas nowa gosposia. Ciekawe kogo tata zatrudnił. Po zwiedzaniu domu. Poszłam do swojego pokoju na górze. Rozpakowałam wszystkie moje rzeczy, ubrania powiesiłam w szafie, a na półkach poukładałam moje figurki. No i skończone.
     Później popisałam trochę w pamiętniku o nowym miejscu i o Tomasie, chłopaku moich marzeń. Chyba się zakochałam. Tylko nie wiem co on do mnie czuje. Ale chyba mu się podobam. 
     Zamykając usłyszałam dzwonek do drzwi i kroki w holu. To chyba tata poszedł je otworzyć.    
     - No cześć skarbie - usłyszałam głos którego tak bardzo nienawidziłam.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      

17.08.2013

Rozdział II - Ponowne Spotkanie


     Już minęły dwa miesiące odkąd spotkałam Tomasa. Nie potrafię o nim zapomnieć. Powiedział, że ma nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Ale ja w to wątpię, przecież jest tyle miast do których mógł polecieć. A kiedy chciałam się go zapytać dokąd leci, to akurat w tedy musiał się wtrącić tata. Teraz lecę do Buenos Aires. Znowu się prze prowadzamy na góra trzy miesiące. Dobra idę spać.
    Po wylądowaniu jak zwykle musieliśmy czekać na Ramalla, który pobiegł odebrać auto.
    - Tato? - zaczęłam.
    - Tak córeczko?
    - Wiesz, już drugi dzień roku szkolnego, a nasza guwernantka odeszła w czerwcu i teraz nie ma mnie kto uczyć i...- zanim skończyłam to co chciałam powiedzieć tata mi przerwał.
    - Nie martw się. Znajdziemy ci nową.
    - Tato, ale ja nie chce już mieć guwernantki, chciałabym iść do normalnej szkoły.
    - Tak wiem, że chciałabyś tylko jak wiesz musielibyśmy tu zostać do póki jej nie skończysz - powiedział.
     O tym akurat nie pomyślałam. Zostać w jakimś miejscu cały rok, a może nawet więcej. To było by coś zupełnie nowego.
    - Dobrze, to zostaniemy - zdecydowałam.
    - Nie wiem, musielibyśmy kupić dom, zatrudnić gosposię, ogrodnika, chłopaka od basenu... Wiesz jak to jest-narzekał.
     - Tak wiem, dlatego Ramallo nam pomoże wszystko załatwić - ogłosiłam - no proszę tato, nigdy nie zostawaliśmy nigdzie na dłużej, ja na prawdę chce iść tu do szkoły - mówiąc to zrobiłam słodkie oczka.
     - No dobrze, porozmawiam z Ramallo - uśmiechnął się na co ja go przytuliłam.
     - Dziękuje - dałam mu buziaka w policzek-jesteś najlepszym tatą pod słońcem.

***

      Wreszcie dojechaliśmy pod wynajęty dom. Tata porozmawia z Ramallem, kupią dom, zatrudnią wszystkich i będzie po sprawie.
     - Tato, ja idę się przejść. Chcę zobaczyć okolicę  w której będziemy mieszkać.
     - Co? Jak to mieszkać?! German, co tu się dzieje?! - krzyknął Ramallo.
     - Nie panikuj to dlatego, że Violetta chce pójść tutaj do nowej szkoły, więc zostajemy tutaj na dłużej. Dlatego musisz pomóc kupić mi dom - oznajmił mu mój tata.
     - Aaa...To świetnie - uśmiechnął się Ramallo i pomachał mi gdy odchodziłam.
     - Za nie długo wrócę - powiedziałam, odwracając się.
     Co za cudowna okolica. Pełno pięknych drzew i kwiatów w ogrodach. Zauważyłam, że jeździ tutaj mało samochodów. Co tacie może się spodobać, dzięki temu będę mogła chodzić do większości miejsc sama. Bez niańki. Ciekawe tylko gdzie tu jest jakaś szkoła. O tam ktoś idzie. Zapytam się go.
     - Przepraszam nie wiesz przypadkiem gdzie jest...? - i w tym momencie zorientowałam się do kogo mówiłam.    
     - Violetta? To ty? Tutaj?
     - Tak to ja, a ty Tomas co tutaj robisz?
     - Przeprowadziłem się tu z rodzicami by zaopiekować się babcią - wyjaśnił. - A ty zostajesz na dłużej?
     - Mam taką nadzieję, bo jeśli nie to po góra trzech miesiącach musielibyśmy się pożegnać - powiedziałam ze smutkiem. - Ale tata powiedział, że chce kupić tu dom, więc raczej zostaje.
     - To świetnie - powiedział z uśmiechem.
     - A nie wiesz może gdzie tu jest szkoła?
     - Tak wiem , chodź pokażę ci.\
     I poszliśmy zobaczyć szkołę. Za nie długo moją szkołę.

Rozdział II napisałam szybciej niż się tego spodziewałam.
Był gotowy już w czwartek. Ale niestety musiałam go wstawić dzisiaj.

14.08.2013

Rozdział I

     violetta-o.gif

     Cześć. Nazywam się Violetta Castillo i mam 17 lat. Mam tylko tatę, moja mama niestety nie żyje. Umarła kiedy skończyłam 4 lata. Za bardzo jej nie pamiętam ale bardzo ją kocham, tak jak kocham podróże. Teraz lecę samolotem do Madrytu. Wracam z Paryża. Cudowne miasto, pełne zakochanych par. Trochę to dołujące, kiedy nie ma się swojej własnej miłości...
    - Violu, wstawaj - otworzyłam oczy na komendę i rozejrzałam się po otoczeniu, nie rozpoznając go. Zmarszczyłam brwi. Gdzie ja jestem? - Violu, obudź się śpiochu, za chwilę lądujemy - a tak jestem w samolocie.
    - No już nie śpię tato - uśmiechnęłam się do mojego ojca Germana, przez którego ciągle się przeprowadzamy. Nie wiem dlaczego, ale chyba nie lubi zostawać dłużej w jakimś mieście niż góra trzy miesiące.
    - Ale jestem zmęczona - powiedziałam.
    - Nie martw się córeczko, za chwilę pojedziemy do naszego wynajętego domu.
    - Dobrze, a teraz przepraszam cię, ale muszę iść do toalety - powiedziałam wstając.
    - Mhm, ja będę tutaj na ciebie czekał.
    Kiedy szłam tak sobie w stronę toalet zauważyłam, że rozwiązała mi się sznurówka. Schyliłam się żeby ją zawiązać i nagle BUM. Ktoś uderzył mnie w plecy.
    - Oj przepraszam, ja na prawdę nie chciałem. Niezdara ze mnie - powiedział jakiś głos.
     Kiedy podniosłam głowę ujrzałam przystojnego chłopaka, może w moim wieku o czarnych włosach, znamieniu na czole i pięknych niebieskich oczach, które wpatrywały się we mnie intensywnie.
    - Nic ci się nie stało?-zapytał.
    - Nie, na szczęście mnie nic nie boli.
    - To dobrze - uśmiechnął się niepewnie - mógłbym spytać jak masz na imię?
    - Violetta - wydukałam.
    - A ja Tomas. Gdzie lecisz? 
    - Nigdzie. Dopiero co przyleciałam. A ty lec...? -  nie zdążyłam dokończyć, bo usłyszałam głos mojego taty.
    - Violu, chodź już, Ramallo na nas czeka - Ramallo to nasz kierowca, asystent i przyjaciel taty. Znam go od kiedy byłam małą dziewczynką.
    - Już tato! - krzyknęłam do niego, na co on się uśmiechnął.
    - Wiesz, ja też muszę już iść. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - powiedział. Zobaczyłam w jego oczach, że nie kłamał. Na prawdę tego chciał. Ucieszyłam się.  
    - Tak ja też - odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam za tatą machając przy tym Tomasowi na do widzenia.

Oto pierwszy rozdział mojego ff  Violetty. Trochę krótki, no ale niech będzie.
Postaram się dodawać rozdziały regularnie, w sobotę lub niedzielę. 
Kolejny rozdział bd prawdopodobnie za tydzień w sobotę.