29.06.2015

Capitulo 43

     

     Słowa matki mojego szefa, a zarazem chłopaka sprawiły, że nie mogłam ruszyć się z miejsca. Stałam jak sparaliżowana i z głośno bijącym sercem czekałam na dalszy rozwój wydarzeń, mając niemałą nadzieję, że tylko się przesłyszałam.
     - Jaka katastrofa? - jednak mój słuch jest niezawodny.
     - W wiadomościach mówili o katastrofie samolotu linii Nowy York - Buenos Aires. Wśród osób, które zginęły, znajdowała się dwójka osób o nazwisku Comello. Pomyślałam, że mogą być to twoi rodzice. 
     - To niemożliwe. Po pierwsze moja mama nigdy nie wsiadłaby do samolotu, a po drugie rozmawiałam z nią kilka minut przed wyjściem - spojrzałam na nią zaskoczona, ściskając mocniej dłoń mojego chłopaka. Czułam jak moje serce zalewa fala ulgi. 
     - Więc to zwykłe nieporozumienie - kobieta machnęła ręką i usiadła na krześle, które odsunął dla niej jej mąż.
     W tym momencie byłam na prawdę szczęśliwa. Nie przeszkadzała mi nawet obecność pani Blanco. Cieszyłam się, że rodzice Lodovici są cali i zdrowi, a ja nie muszę się dłużej zadręczać myślami o przekazaniu mojej przyjaciółce przykrych wiadomości, które okazały się być zwykłą pomyłką.
     - Gdzie Rugerro? - zapytał Jorge, siadając po mojej prawej stronie.
     - Pojechał na lotnisko, odebrać Kenedy.
     - Kenedy? Miało jej tu nie być - rzucił szatyn, przez zaciśnięte zęby.
     - Jorge, przestań. Ona ma takie samo prawo do zjedzenia z nami rodzinnej kolacji, jak ta twoja dziewczyna i jej przyjaciółeczka.
     - To ty mamo przestań! I jeszcze raz nazwiesz Martinę "tą moją dziewczyną" to...
     - To co? - rzuciła z chytrym uśmieszkiem, jakby nie sądziła, że jej syn byłby do czegokolwiek zdolny.
     Kobieta nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ do naszego stolika podszedł kelner, podając nam karty dań. W tym momencie głowy wszystkich odwróciły się w stronę wejścia do restauracji. Podążyłam za ich spojrzeniami. Moim oczom ukazał się brat Jorge'a oraz piękna brunetka. Chwilę trwało zanim zdałam sobie sprawę, że jest to Kenedy, ponieważ ścięła włosy do ramion, z czym zresztą było jej do twarzy.
     Wyglądała doskonale - smukła i szykowna w białej, koktajlowej sukience. Buty w tym samym kolorze dodawały jej kilka centymetrów, wydłużając jej i tak już długie nogi. Rozglądała się na boki w poszukiwaniu... czegoś. Mogłam się tylko domyślać, że chodzi jej o mojego chłopaka.
      Nie pomyliłam się. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy tylko jej spojrzenie go odnalazło, jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
     Podeszła do naszego stolika i nie spuszczając oczu z szatyna, wymamrotała słowa przywitania, po czym usiadła na wolnym krześle obok mojego mężczyzny. Ruggero patrzył na tą scenę z nieukrywaną irytacją. Mnie również ta kobieta denerwowała. To było jak rzucenie wyzwania.
     - Cześć Tini - na słowa Ruggero wstałam, aby go przytulić.
     On odwzajemnił uścisk, a potem odsunął się na odległość ramienia i przyglądał mi się uważnie. Zmarszczył brwi i odwrcił się w stronę Jorge'a.
     - Jorge - rzucił.
     Potem jego wzrok zatrzymał się na mojej przyjaciółce.
     - Rugge, to jest Lodovica. Lodovica, Ruggero - przedstawiłam ich sobie.
     
***

     Kelner przyniósł nam drugą butelkę czerwonego wina, gdy nagle Kenedy zaproponowała pójście do klubu. 
     - Wspaniały pomysł. Przyda wam się odrobina zabawy - zabrała głos pani Blanco, podnosząc pełny kieliszek do ust. 
     - No nie wiem - mruknął mój chłopak. 
     - Jorge, nie zaczynaj. 
     - Właśnie, bracie. Nawet wiem, do którego klubu możemy się wybrać. Ulicę stąd jest jeden, który cieszy się całkiem dobrą opinią.
     Pomimo dezaprobaty Jorge'a, po chwili wszyscy - ja, szatyn, Rugge, Lodo oraz pomysłodawczyni, Kenedy - wstaliśmy od stołu i pożegnawszy się z państwem Blanco, wyszliśmy na zewnątrz restauracji. 
     Uderzył we mnie podmuch zimnego powietrza. W ciągu kilku godzin, pogoda diametralnie się zmieniła. Szum wiatru nie przynosił delikatnego orzeźwienia, tylko potargane włosy i gęsią skórkę. Potarłam ręce, chcąc je trochę rozgrzać. Jorge, widząc to, zdjął swoją marynarkę i okrył moje ramiona. Podziękowałam mu ciepłym uśmiechem i wtuliłam się w jego ciało. Przyciągnął mnie do siebie bliżej i tak szliśmy, aż pod same drzwi lokalu. 
     Ruggero załatwił nam darmowe wejście, ponieważ dobrze znał właściciela. Przeszliśmy obok masywnego wykidajło i poszliśmy się w górę po schodach do jednej z sal. Uderzył we mnie głośny strumień muzyki. Usiedliśmy w jednym z boksów, czekając na rozkręcenie imprezy - parkiet był pusty, chociaż dookoła kręciło się sporo ludzi. 
     Gdy bracia poszli po napoje, telefon Lodovici zadzwonił. Dziewczyna powiedziała tylko, że to ważne i poszła do łazienki, licząc, że tam będzie trochę ciszej. Wróciła po kilku minutach, w tym samym czasie co Jorge i Rugge, oznajmiając, że niestety, ale musi wracać do domu. 
     - Wielka szkoda. Liczyłem na jeden taniec - oznajmił Rugge, siadając na kanapie, na przeciwko Kenedy. 
     - Może innym razem - uśmiechnęła się i po chwili już jej nie było. 
     - No to może ty, Kenedy, ze mną zatańczysz?
     - Ale tam nikogo nie ma. 
     - Nie daj się prosić - dziewczyna westchnęła i podążyła za mężczyzną na parkiet. 
     - Zostaliśmy sami - szatyn wymruczał wprost do mojego ucha. 
     Zadrżałam, czując jak jego oddech uderza o moją skórę. Przejechał dłonią po moim udzie, przygryzając czuły płatek mojego ucha. Jęknęłam cicho na to doznanie i zanurzyłam palce w jego miękkich włosach, mierzwiąc je i układając w różnych kierunkach. 
     Zaśmiałam się cicho, kiedy jeden z kosmyków nie opadł, a jedynie ułożył się na czole chłopaka, w bliżej nieokreślonym kształcie. Uniosłam dłoń, odgarniając go. Zadowolona z uzyskanego efektu, zajęłam się innym kosmykiem, lekko za niego ciągnąc, aż z ust Blanco'a wyrwało się ciche mruknięcie. 
     Pocałował mnie za uchem. Jęknęłam w odpowiedzi, co wyraźnie usatysfakcjonowało szatyna. Składał delikatne jak puch pocałunki na linii mojej szczęki, wyznaczając drogę do ust. Gdy jego wargi miały w końcu spotkać się z moimi, odsunął się ode mnie.
     - Dlaczego przerwałeś? - jęknęłam niezadowolona.
     On tylko się zaśmiał i pociągnął mnie w stronę tańczących ludzi.
      
***

     Schodząc z parkietu, złowiłam spojrzeniem stojącą z boku Kenedy. Obok niej stała niesamowita blondynka, z którą rozmawiała. Jorge zwolnił na chwilę, ale zaraz powrócił do poprzedniego tempa. Zlustrowałam podłogę, przekonana, że chciał ominąć coś na podłodze, gdy nagle cicho powiedział.
     - Chciałbym Cię komuś przedstawić.
__________
W końcu się doczekaliście. Na prawdę przepraszam was za tak długą przerwę. Musiałam odpocząć, wszystko przemyśleć. Jednym z powodów były również moje lenistwo i brak weny :(
To się więcej nie powinno powtórzyć.
Dziękuję tym cierpliwym, co nadal tu są i przeczytali powyższy rozdział ♥ ♥