28.01.2014

Rozdział XXVII - Tęskniłem...

      Leon

     - Leon, idziesz? - zapytała mnie Francesca. Odwróciłem głowę w jej stronę.
     -Tak - odparłem i znowu spojrzałem na drzewo za którym krył się Diego. Jednak ku mojemu zdziwieniu już go tam nie było. Może mi się tylko przewidziało?

     Violetta

    Jak nudno w tym domu. Nie wytrzymam do poniedziałku. Jak dobrze, że jest już środa. Chociaż może nie tak dobrze. Nie lubię śród. Jest to środek tygodnia, a w tym dniu jakoś zawsze mam najwięcej zajęć. Jednak dzisiaj mam małą odmianę. Dla mnie jest to nie na rękę. Brak czegoś do zrobienia oznacza NUDĘ.
    Siedziałam sobie na kanapie oglądając jakiś bezsensowny serial, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Taty nie było, bo wyjechał, Olga była w szkole, a Ramallo... W sumie to nie mam pojęcia gdzie on się podziewa. Byłam sama w domu, więc poszłam otworzyć.
     Otwierając drzwi zamarłam.
     - Niespodzianka! - krzyknęli moi przyjaciele. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
     Każdy z nich po koleji zaczął mnie ściskać. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Leon podszedł do mnie jako ostatni. Nie zawracając sobie głowy resztą naszych przyjaciół przyciągnął mnie do siebie i przycisnął swoje usta do moich. Całkowicie zatraciłam się w tym pocałunku. Już zdążyłam zapomnieć jakie usta Leona są słodkie. Po chwili chłopak delikatnie odsunął się ode mnie i zlustrował mnie wzrokiem. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo tutaj nie było. Pewnie postanowili, że nie będą nam przeszkadzać i weszli do domu.
     Gdy mój chłopak upewnił się już, że jestem cała zamknął mnie w mocnym uścisku.
     - Tęskniłem - wyszeptał głaszcząc mnie po plecach.
     Jeszcze chwilę tak postaliśmy po czym udaliśmy się w stronę domu. Wchodząc ujrzałam całą paczkę, która siedziała na kanapach, głośno się z czegoś śmiejąc. Na stoliku leżał dzbanek soku pomarańczowego wraz ze szklankami, miski z chipsami, paluszki i wiele innych słodkości. Skąd oni wiedzieli gdzie to jest? Ugh... Nieważne. Podeszłam do nich trzymając Leona za rękę.
      - Dziękuję, że tu wszyscy przyszliście.
      - Nie ma za co. Stęskniliśmy się za tobą - powiedziała Camila.
      - Ale chyba nie długo będziemy się zbierać - zmarszczyłam brwi na słowa Maxiego.
      - Właśnie - zaczęła Francesca - damy wam trochę prywatności gołąbeczki - mrugnęła do mnie, na co się zaczerwieniłam.
      Opowiadali mi co się działo w Studiu podczas mojej obecności. Okazało się, że wyjeżdżamy na Karaiby. Jak się cieszę. Oby tylko tata się zgodził.
      I dowiedziałam się, że mój porywacz przez pewien czas nie będzie chodził do naszej szkoły, ponieważ jest na wymianie. Dziewczyna, którą przysłali jest przyjaciółką Leona. Zajmuje się ona naprawą motorów na torze, na którym trenuje mój chłopak. Nie wiem dlaczego, ale chyba jestem o to trochę zazdrosna. O Larę oczywiście, nie o wymianę.
     W sumie to niezły pomysł z tą wymianą. Przy najmniej nie będę widywać Diego'a przez pewien czas. Moi przyjaciele posiedzieli u mnie jeszcze godzinkę i o osiemnastej zgodnie oznajmili, że muszą wracać do domu. Leon jako jedyny został i pomógł mi zanieść brudne naczynia do kuchni. Kiedy już skończyliśmy udaliśmy się do mojego pokoju.
      - Violetta, muszę ci coś ważnego powiedzieć - powiedział zmartwiony. Przestraszyłam się.
      - Co się stało?
      - Widziałem dzisiaj Diego'a chowającego się za drzewem przed twoim domem - Zamilkł na chwilę, lecz po chwili kontynuował - uważam, że on znowu coś knuje.
      - Przytul mnie - wyszeptałam. Podszedł do mnie i mnie objął - Leon ja się boję. Nie chcę znowu spędzić w zamknięciu kilku dni - kilka łez wypłynęło z mojego oka. Chłopak otarł je opuszkiem palca.
      - Nie martw się. Ja cię obronię.
     Staliśmy tak przez jeszcze kilka minut po czym powiedziałam, że chce mi się już spać. Leon wziął mnie na ręce po czym podszedł do łóżka. Odsunął kołdrę po czym delikatnie mnie na nim położył. Chłopak ułożył się obok mnie mówiąc, że jak tylko zasnę wróci do domu. Wtuliłam się w jego tors i momentalnie zasnęłam.

   

20.01.2014

Rozdział XXVI - Dobra wiadomość

     Leon

     - Lara? - zawołałem dziewczynę stojącą do mnie tyłem. Na dźwięk mojego głosu odwróciła się.
    - Tak?
    - Co tu tutaj robisz? Przecież nie należysz do Studia?
    - Jestem na wymianie - odparła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
    - To kto ze Studia się z tobą zamienił? I na jak długo? - jak to brzmi. Choćbym był policjantem, a ona jakimś przestępcą.
    - Diego - odparła. Na dźwięk jego imienia spiąłem mięśnie.
    - On?! - wykrzyknąłem.
    - No tak. Sam mi to nawet zaproponował. Zapytał czy nie miałabym ochoty zobaczyć jak wyglądają lekcje w Studio. No i tak wyszło, że poszliśmy do mojego dyrektora czy nie mógł by zorganizować czegoś takiego.
     - A dlaczego Diego był taki chętny aby to zrobić-zapytałem mrużąc oczy.
     - Mówił coś, że zaszkodziła mu pewna laska ze Studia i musi od niej odetchnąć - Mam ochotę go udusić. Ona mu zaszkodziła! Co on sobie myśli? Violetta siedziała w zamknięciu tyle czasu, że straciła możliwość wystąpienia w naszym spektaklu. Musiała przetrwać rozłąkę ze swoim uroczym chłopakiem, rodziną i przyjaciółmi, a on wygaduje na prawo i lewo, że to wszystko jej wina. Co za drań! Jak tylko go dorwę...
      Moje myśli pt. "jak zabić Diego'a" przerwała Angie.
      - Dzień dobry wszystkim - uśmiechnęła się do nas.
      - Dzień dobry - odpowiedzieliśmy jej chórkiem.
      - Mam dla was dobrą wiadomość. Za tydzień w poniedziałek odbędzie się dwu tygodniowa wycieczka na Karaiby. Kosztami nie musicie się martwić, ponieważ wyjazd organizuje You-mix. Wy w zamian dacie kilka koncertów w tamtejszych klubach. Oczywiście jedziemy całą klasą, ale jeśli ktoś by nie mógł nich zgłosi to Marotti'emu do piątku. Cały plan przekaże wam jutro Antonio.
      Po przekazaniu nam wiadomości kazała Camili zaprezentować piosenkę. Nie słuchałem jej. Byłem zbyt zajęty rozmyślaniem nad wycieczką. Muszę koniecznie przekazać wiadomość Violettcie.  Chociaż ona już to może wiedzieć. W końcu Angie to jej ciocia.
     Nigdy nie byłem na Karaibach. Czuję, że to będzie niezapomniany wypad. A będzie jeszcze lepszy gdy spędzę go z moją ukochaną. Oby tylko jej tata się zgodził.
    Zacząłem już nawet planować jak będzie wyglądał każdy poszczególny dzień. Tylko ja i Viola. Co z tego że reszta Studia też jedzie. Przecież nie będą przez cały czas za nami chodzić. Już nie mogę się doczekać. Już miałem planować drugi tydzień, gdy zadzwonił dzwonek. Reszta lekcji minęła jak z bicza strzelił. Czas wybrać się do Violetty. Podszedłem więc do Francesci, która stała już z resztą ekipy.
    - Możemy już iść? - zapytała.
    - Oczywiście - odparłem. Jako pierwszy wyszedłem ze Studia, reszta podążała za mną. Byliśmy już po domem Violetty, kiedy zobaczyłem tego wariata kryjącego się za drzewem kilka metrów od nas.

5.01.2014

Rozdział XXV - Violetta z powrotem w domu

     Violetta

     Już od kilku dni jestem w domu. Niestety nie wezmę udziału w październikowym przedstawieniu, ponieważ zamierzam cały tydzień przesiedzieć w domu. Muszę ochłonąć po tych wszystkich wydarzeniach.
    Diego'a nigdzie nie zamknęli, nawet nie ukarali. Dlaczego? Ponieważ uznali, że oszalał. Tak, ale nie zamknęli go w psychiatryku. Załatwili mu tylko psychologa. Według nich, aż tak źle z nim jeszcze nie jest i odpowiednia opieka pozwoli mu wyleczyć się z tej jego "choroby". Podobno rodzina wywierała na nim zbyt dużą presję i nie wytrzymał, a że ja byłam tzw obiektem jego westchnień, porwał mnie i uwięził. Nie wiem co ma moje porwanie wspólnego z tą presją, ale tak to sobie tłumaczy policja. Ja jednak znam prawdę.Zrobił to dla Ludmiły. Nie wyjawiłam tego nikomu, bo jej obiecałam. Wiem, że się z nią nie zaprzyjaźnię, ale na pewno będzie między nami mniej spięć niż dotychczas. Cieszy mnie to. Przynajmniej jeden problem z głowy mniej.
    Schodzę teraz na dół na śniadanie. Kiedy domownicy mnie ujrzeli momentalnie zamilkli. Tak jest odkąd się odnalazłam. Przez cały czas tylko pytają jak się czuję i uśmiechają delikatnie mając jednak w oczach współczucie. Myślą, że tego nie zauważam. Mnie to już przeraża. Chyba nie chcą powiedzieć czegoś co mogło by mnie urazić, przypomnieć o moich przeżyciach sprzed kilku dni. Jednak ja chce, aby było tak jak dawniej. Nie ma już tej wesołej atmosfery. Czuję się jakby ktoś umarł, jak gdyby mama na nowo od nas odeszła do innego świata.
    Usiadłam na krześle obok taty. Wzięłam sobie kromkę chleba i posmarowałam ją masłem. Na to nałożyłam plasterek sera. Ugryzłam kęs kanapki.
    -Słuchajcie wypadła mi pilna sprawa i muszę już dzisiaj wyjechać-powiedział tata.
    -Po co?-zapytałam zdziwiona. Przecież nie mieliśmy się znowu przeprowadzać, ale minęły niecałe dwa miesiące. Lecz przecież on powiedział, że sam wyjeżdża. Ciekawe... Chyba nie planuje mnie tu samej zostawić.
    -W interesach-ulżyło mi kiedy to wypowiedział. Jeśli tak, to nawet lepiej. Może jak wyjedzie to choć trochę atmosfera w tym domu się poprawi. Moim zdaniem to jego wina. Jest taki nadopiekuńczy i na pewno kazał wszystkim nie denerwować mnie niczym. Ale i tak go  kocham.

     Leon

     Właśnie idę na lekcje z Angie. Moja ukochana nareszcie wróciła. Kamień spadł mi z serca, że ten dupek Diego nic jej nie zrobił. On też siedzi sobie teraz w domu. Gdybym ja był policjantem zamknął bym go w pace bez wahania. A mógłbym to zrobić, ponieważ Diego ma już ukończone osiemnaście lat. Dziwi mnie tylko to czemu jest z nami w klasie. My wszyscy rocznikowo mamy po siedemnaście lat, tylko Andres nie miał jeszcze kolejnych urodzin. Pewnie został. Nie dziwię się, że go nie przepuścili do następnej klasy. Pewnie został w przedszkolu.
      A wracając do Violetty, planujemy wybrać się do niej całą paczką jutro po szkole, na takie małe party-jak to mówi Ludmiła. Wiemy od jej cioci, że Germana nie będzie, bo wyjeżdża w jakiejś pilnej sprawie. To nawet lepiej. Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moją kochaną księżniczkę. Szkoda, że z nami nie występuje. Na pewno zdobyłaby główną rolę, którą otrzymała Francesca. Należy jej się.
     Dowiedziałem się również, że Tomas wraca do Madrytu. I bardzo dobrze. Widać było jak kleił się do mojej dziewczyny. Nienawidzę go prawie tak samo jak Diego'a. O wilku mowa. Właśnie żegna się ze swoją dziewczyną. Wygląda na to, że coś się między nimi psuje. Nie moja sprawa. Wszedłem do klasy i ujrzałem Larę. Co ona tu robi? Przecież  nie uczy się tutaj.

    Fran

      -Co? Wyjeżdżasz?
      -Tak-odpowiedział chłopak unikając mojego wzroku.
      -Dlaczego-zapytałam. Nie chciałam tego.
      -Jeszcze się pytasz? To twoja wina i tego twojego nowego chłoptasia Marco-powiedział już patrząc w moje oczy. W jego ujrzałam obrzydzenie. Jak on mógł się mną brzydzić? Po tym wszystkim? Przecież ja go kochałam i nadal kocham.
       -Marco nie jest moim chłopakiem.
       -Ale się z nim całowałaś-odrzekł i wrócił do klasy.
       Co ja narobiłam. Tomas był dla mnie wszystkim, a ja głupia go straciłam. Przynajmniej mam jeszcze szansę się z nim pogodzić. Wyjeżdża dopiero za kilka dni. Ma do załatwienia jeszcze kilka spraw, m.in. pożegnanie z... Chwila, a może to przez nią wyjeżdża. Przecież to w niej był zakochany. Nie mówił jej tego, ale ja to widzę. Nie jestem ślepa. Przecież on ją poznał przede mną. Na lotnisku w Madrycie.
      Ale przecież widziałam ten wstręt do mnie w jego oczach, wcześniej była w nich tylko miłość. Może to była tylko gra aktorska. Po prostu chciał mnie wykorzystać, żeby ona była zazdrosna. Tylko, że kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić, nie wiedział, że ona tu przyjedzie. Sama już nie wiem co mam o tym myśleć. Wiem jednak tylko jedno. Muszę się z nim pogodzić.