Na Karaiby wybiera się mała grupka osób z naszej szkoły. Jedenastu uczniów - ja, Cami, Fran, Ludmiła, Naty, Andres, Brodway, Leon, Maxi, Marco i Lara - oraz dwóch opiekunów - Angie i Pablo.
Te dni minęły bardzo szybko. Przedstawienie się udało. Mój Leon był boski, kocham słuchać jak śpiewa. Szkoda tylko, że nie brałam w tym udziału.

- Leon, na pewno to jest bezpieczne? - zapytałam wchodząc po drabinie, która nie wyglądała na bardzo stabilną.
- Nie martw się, jak spadniesz to cię złapię - zaśmiał się.
Nieco niepewnie weszłam na podest domku. Nie zawalił się, ulżyło mi. Musiałam schylić głowę, aby do niego wejść. Zrobiłam miejsce chłopakowi, który rozłożył na podłodze koc. Usiedliśmy na nim i rozłożyliśmy jedzenie. Mimo, iż było ciasno świetnie się bawiłam słuchając Leona, opowiadającego mi o tym co się działo, kiedy w dzieciństwie wyjechałam z Buenos Airies.
Innym razem zabrał mnie na tor, abym mogła pooglądać jak jeździ. Oczywiście była tam również Lara. Mogłabym przysiąc, że przez cały czas patrzyła na Loena maślanymi oczkami, a na mnie z nieukrywaną wrogością. Chyba jest zazdrosna.
Siedzę teraz w pokoju hotelowym. Każdy z nas ma osobny i wyglądający tak samo. Na środku pokoju stoi wielkie łoże z szarymi zdobieniami, a na nim piaskowa narzuta i kilka jasno-różowych i fioletowych poduszek. Ściany zdobiły pomarańczowe kafelki, podłoga była biała. Większość niej zakrywał brązowy, puchaty dywan. Po obu stronach łóżka znajdują się szare etażerki ze złotymi lampkami nocnymi. Nad łóżkiem wisiał obraz z panoramą Karaibów. Na przeciwko posłania, na niewielkim stoliku stał wielki telewizor. Nie wiem ile mógł mieć cali, ponieważ nie znam się na tym. Po lewej stronie pokoju znajdują się białe drzwi prowadzące do nowocześnie wyglądającej łazienki. Pokój posiada wielkie okna sięgające od ziemi po sam sufit. Zajmują one całą ścianę. Środkowe okno stanowią drzwi prowadzące na nieduży balkonik. Stoją tam dwa fotele obite białą skórą. Całe wnętrze sprawia wrażenie przytulnego.

- Otwarte - krzyknęłam.
Do pokoju weszła Francesca. Miała na sobie czarne szpilki, równie czarne spodnie rurki, jasną bluzkę z ciemnymi wzorkami, które mi przypominały liście i naszyjnik z malutkich pereł. Pokręcone włosy upięła w niski kucyk. Nieco powyżej niego wpięła szary kwiat róży, grzywkę zaczesała na bok, tak aby odsłaniała całe jej czoło. Całości dopełniały jej obrysowane czarną kredką oczy i mocno czerwone usta.
- A ty jeszcze nie ubrana? - zapytała ze zdziwieniem - za godzinę występ, a ty leżysz sobie jak gdyby nigdy nic.
Spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście, kompletnie straciłam poczucie czasu. Wstałam szybko z łóżka i razem z pomocą mojej przyjaciółki wzięłam się za ubieranie i malowanie.
_________________
Dziękuję wam za te komentarze :* To mnie motywuje do pisania kolejnych ( wg mnie bezsensownych) rozdziałów. Nadszedł nareszcie czas na Karaiby ;) Do następnego :D
Świetny !
OdpowiedzUsuńZ resztą jak zawszę, bardzo fajnie piszesz :D
Czekam na next !
Zapraszam
http://historia-leonetty.blogspot.com/