Podniosłam głowę. Ujrzałam starszego mężczyznę. Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt lat. Był wysoki, szczupły. Przypominał mi kogoś. Tego młodego mężczyznę, który mnie tak okropnie potraktował.
- Czy to mój syn? - zapytał.
Pokiwałam głową. Podał mi chusteczkę. Wytarłam łzy, po czym schowałam ją do torebki.
- Co takiego zrobił?
Opowiedziałam mu dlaczego był zły oraz powtórzyłam dokładnie to, co mi powiedział.
- Nie mam czego tu szukać - wyjąkałam na koniec i ponownie się rozpłakałam.
Przytulił mnie do swojej piersi. Poczułam jak przyjemne ciepło rozlewa się po moim wnętrzu. Tak samo czułam się przy moim tacie. Już nie płakałam tylko przez jego syna, ale również z tęsknoty za rodzicami. Za mamą i tatą. Wszystkie wspomnienia powróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Szczególnie te związane z tatą. Nasze wspólne spacery, wyjazdy, biwaki nad jeziorem. To jak uczył mnie wielu rzeczy. Pływania, wędkowania, jazdy na rowerze, a nawet gotowania. Uwielbiałam jego potrawy, jednak rzadko coś przyrządzał. Zwykle robiła to mama. Tata tylko czasami królował w kuchni. Wtedy zawsze siadałam na stołku i go obserwowałam. Lubiłam na niego patrzeć. Widać było, ze sprawiało mu to ogromną przyjemność, a teraz?
- No już, spokojnie. Dostaniesz te pracę. - spojrzałam na niego zdezorientowana. Chyba mi się przesłyszało.
- Słucham?
- Dostaniesz pracę. Będziesz sekretarką mojego syna. Witamy w firmie panno...
- Stoessel. Martina Stoessel - powiedziałam, uśmiechając się przez łzy. Odwzajemnił mój uśmiech.
- Christian Blanco. Mojego syna już poznałaś. Ma na imię Jorge. Bo chyba ci się nie przedstawił, a nigdzie tego wyczytać nie mogłaś, bo to ja zamieściłem ogłoszenie. Potrzebna mu sekretarka, a ty się do tego idealnie nadajesz.
Zaniemówiłam. Spodobało mi się to, że będę tu pracować. Ale czy wystarczy mi na to sił? Praca z Jorge'm nie brzmi za fajnie. Nadal jest na mnie zły, a jeśli jeszcze się dowie, że to ja będę jego sekretarką, to już będzie dla niego szok. W sumie, to całkiem niezły pomysł. Skoro on mnie upokorzył, to ja mu się odegram.
- Dziękuję, panie Blanco. Kiedy mogę zacząć?
- Przyjdź jutro na ósmą.
- Jeszcze raz dziękuję - rzuciłam i ruszyłam w stronę wyjścia.
Gdy dotarłam do domu zaczęły mnie dręczyć wątpliwości. Jak ja mam niby się na nim odegrać? Przecież mogę stracić pracę. On jest w lepszej pozycji. Może sprawić, że ta praca będzie dla mnie koszmarem. Mogłam się nie zgodzić. Nie chce pracować z kimś takim. Boje się. Mam tylko nadzieję, że do jutra trochę ochłonie.
Odłożyłam torebkę na stolik. Zamówiłam sobie pizzę, ponieważ nie chciało mi się przygotowywać obiadu. Czekając na nią, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Po dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
Stała tam moja najlepsza przyjaciółka Lodovica razem z pizzą. Miała ona czarne włosy i była trochę wyższa ode mnie. Pochodziła z Włoch.
- To teraz pracujesz w pizzerii? - zapytałam ze śmiechem.
- Taa... - również się zaśmiała - nie wpuścisz mnie?
Odsunęłam się trochę, żeby mogła wejść. Zamknęłam drzwi i odebrałam od niej pizzę. Lodovica poszła usiąść na kanapę, a ja ruszyłam do kuchni po dwa talerze. Wróciłam do przyjaciółki. Nałożyłyśmy sobie po kawałku, polałyśmy sosem i zaczęłyśmy jeść.
- To opowiadaj. Co cię skłoniło, żeby mnie odwiedzić? - zapytałam. Momentalnie posmutniała - Lodo? Co się stało?
- Pamiętasz Tomasa? - pokiwałam głową. Tomas był jej chłopakiem. Jak mogłam go nie pamiętać.
- Co zrobił?
- Właściwie to nic. Nadal jesteśmy szczęśliwi, z tym, że wyjeżdża. Wraca do Madrytu.
- Ale dlaczego?
- Bo go to przenoszą. Będzie tam pracował. Ale to nie jest najgorsze. Otóż, zamiast niego do Buenos Aires przyjeżdża jakiś Xabiani Ponce De Leon.
- Co za nazwisko - zaśmiałam się.
- Tini, to nie pora na żarty. On przez jakiś czas ma zamieszkać u nas w domu. Jak ja mam mieszkać z obcym mężczyzną pod jednym dachem?
- A przystojny chociaż jest? - zapytałam.
- Nie wiem, nie widziałam go jeszcze. Tini, ja mam chłopaka.
- Kochasz go?
- Chyba nie... Ostatnio między nami się nie układa. Mam wrażenie, że to co najlepsze już minęło i nigdy nie wróci. To było zwykłe zauroczenie. Nic więcej.
- To skoro on wyjeżdża, rozstaniecie się, to będziesz mogła zaszaleć z tym całym Xabim.
- Tini - zbeształa mnie - tobie tylko takie rzeczy chodzą po głowie.
- Jakie? - nie mogłam przestać się śmiać. Lodo pokręciła głową i spojrzałam na zegarek.
- Już późno, powinnam się zbierać. Do zobaczenia.
Wstałyśmy. Odprowadziłam ją do drzwi.
- Daj mi znać, kiedy go poznasz. Wtedy niby przypadkiem do ciebie wpadnę.
- Zgoda - uśmiechnęła się. Miała ładny uśmiech. Ogólnie była bardzo pogodną osobą, chociaż czasami nadpobudliwą.
Pożegnałyśmy się. Wróciłam do salonu, żeby posprzątać. Puste pudełko wyrzuciłam do kosza i pozmywałam naczynia. Spojrzałam na zegarek. Dziewiętnasta.
Wzięłam piżamę z sypialni i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Lubię gdy strumienie wody spływają po moim ciele. To doskonale odpręża. Podczas pobytu Lodo nie rozmyślałam za bardzo o jutrzejszym dniu. Teraz znowu to do mnie przyszło. Nawet ciepły prysznic nie pomógł mi się rozluźnić.
Wytarłam ciało ręcznikiem i ubrałam piżamę. Wyszczotkowałam jeszcze zęby oraz rozczesałam włosy. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i włączyłam jakiś film. Komedia. Może być.
Była całkiem niezła. Gdy się skończyła, wyłączyłam telewizor i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku. Dość szybko zasnęłam. Jednak jak co noc, dręczyły mnie koszmary. Obudziłam się z krzykiem o szóstej cała spocona. Przetarłam oczy. Już nie zasnę. Wyszłam z łóżka i postanowiłam, że skoro mam tak długo czasu wezmę długi prysznic. Przyda się przed dzisiejszym dniem.
Ubrałam czarną spódniczkę, białą bluzkę oraz granatową marynarkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zjadłam śniadanie. To wszystko zajęło mi dużo czasu, ponieważ za bardzo się nie spieszyłam. Powolnym krokiem wyszłam z mieszkania.
Dotarłam do firmy. Pojechałam windą na trzecie piętro. Wysiadłam z niej. Pan Blanco siedział za biurkiem. Nagle podniósł głowę i spojrzał przed siebie. Gdy tylko mnie zauważył, wstał i wyszedł zza biurka. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Weszłam za szklane drzwi. Chciałam powiedzieć dzień dobry, lecz nie dał mi na to szansy.
- Przecież ci powiedziałem, że nie masz tu czego szukać. Już mam sekretarkę.
Odwróciłam się. Rzeczywiście, stała tam jedna z dziewczyn, które wczoraj tu przyszły. Spojrzałam na Jorge'a nic nie rozumiejąc.
- To twój ojciec nic ci nie powiedział?
4 komentarze = kolejny rozdział
Boski :)
OdpowiedzUsuńO tata Leona jaki miły aż jej się tata przypomniał ;) Będzie pracowała z Jorge. Ej co tam się dzieje czy on coś zaplanował aby Vilu na pewno już tam nie pracowała? Mam nadzieję, że za chwilę do gabinetu wejdzie jego tata i powie mu, że Violetta ma tu pracować i koniec :D Już czekam na następny rozdział ;***
Pozdrawiam <3
Cudny <3
OdpowiedzUsuńMartina chce się zemścić ^^
Jorge taki zły ;c
Niech Tini się bardziej wyzywająco ubiera i jak będzie sam na sam z Jorge, niech będzie się prowokująco zachowywać i niech będzie dla niego niemiła, a jak ktoś będzie przychodził to taka milutka ;3
Się wkręciłam xDDD
Rozdział naprawdę genialny i czekam na nexta niecierpliwie <3
Przesyłam buziaki ;*
/Katarina
Meh,zawaliła,nie skomentowałam poprzedniego rozdziału.
OdpowiedzUsuńJorge Byczek.A Tini działa na niego jak czerwona płachta.Śmiesznie C:
Czy ty sobie zdajesz sprawę,że ja tyle nie wytrzymam?Zanim ktoś napisze dwa komentarze,ja chyba zacznę hodować owcę.W sumie to nie taki zły pomysł,na podwórku ze dwie by się zmieściły,hehe.W ogóle przecież szefuncio może mieć dwie sekretarki,jedna to sobie chyba z nim nie poradzi.Niesforne to takie.Muszę się jeszcze przyzwyczaić do nowego opowiadania,ale zapowiada się całkiem milusio.JESTEŚ GENIUSZEM-pozwól,że będę tego używała,jako przerywnik.
No i nie wiadomo,kiedy pojawi się rozdział u mnie.Pisanie we dwie jest o tyle męczące,że wypada wszystko konsultować.No to życzę weny.
Papa C:
Dobra,cofam.Już są cztery X"D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle mile zaskoczona :D
OdpowiedzUsuńTwoja J.