10.10.2014

Capitulo 17

   

Rozdział dedukuję Madzi D., który wykonała ten piękny szablon ♥

     Stałam przed drzwiami mojego mieszkania. Za nimi stał mężczyzna, który się ze mną umówił. Jednak nie na randkę. Na spotkanie. Służbowe. Musiałam odetchnąć kilka razy, zanim otworzyłam. Spojrzałam na moje buty. Białe szpilki na platformie.
     Miałam na sobie białą sukienkę z koronkowymi wstawkami. Składały się na nie rękawy oraz dół mojego stroju. Całości dopełniały złote ozdoby: naszyjnik, bransoletka i białe kolczyki kuleczki. Nie wyglądałam zbyt wyzywająco, ale też nie skromnie. Byłam kimś pomiędzy seksowną uwodzicielką, a grzeczną pracownicą. O to mi właśnie chodziło. Niech nie myśli sobie byle czego.
     Przypomniałam sobie o wczorajszym pocałunku. Zapiekły mnie oczy. Jednak powstrzymałam chęć rozpłakania się. Dzisiaj jestem trzeźwy. Brzmiało to tak, jakbym była osobą nadzwyczaj wstrętną, którą można całować tylko pod wpływem alkoholu.
     Wspomnienie jego ciepłych warg wciąż do mnie powracało. Nie mogłam się go pozbyć.
     Zacisnęłam dłoń na klamce. Otworzyłam drzwi. Nie zapraszałam go do środka. Wyszłam na korytarz, zamykając za sobą mieszkanie. Nie odezwał się. Żadnego dzień dobry. Nic. Cisza stawała się powoli nie do zniesienia.
     - Możemy iść - wydukałam wreszcie, nie zaszczycając go spojrzeniem moich czekoladowych oczu.
     Pozwolił bym szła jako pierwsza. Oczywiście wybrałam schody. Nie zniosłabym więcej ciasnej przestrzeni w windzie. Znowu czułabym to dziwne przyciąganie.
     Zejście zajęło nam trochę czasu. Musiałam się wysilić, by nie upaść. Te szpilki była naprawdę wysokie. Nie chciałabym, żeby potem Jorge mnie łapał. Wtedy znowu znalazłabym się w jego ramionach, rozpływając się na samą myśl o jego mokrych ustach. Na pewno wyczytałby z mojego wzroku pragnienie, jakie mi towarzyszy. Co znowu dałoby mu temat do kpin ze mnie. Już wystarczająco mnie upokorzył.
     Wyszłam przed budynek i rozglądnęłam się w poszukiwaniu jego samochodu. Nigdzie jednak nie mogłam go dostrzec. Jorge pociągnął mnie na lewo, gdzie stała czarna limuzyna. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ja mam tym jechać? Z nim?
      Otwarł przede mną drzwi. Przekręciłam oczami, zachciało mu się dobrych manier. Nic nie mówiąc, wsiadłam do ekskluzywnego samochodu. Gdy się znalazłam w środku okazało się, że ktoś już tam siedzi. Mercedes. Do mojej głowy zaczęło napływać pełno pytań. Co ona tu robi?
      Prześlizgnęłam się wzdłuż długiego siedzenia i usiadłam w jednym kącie, poprawiając sukienkę. Kobieta miała na sobie czarny top oraz różową spódniczkę w szare wzory.
     Gdy Jorge usadowił się obok mnie i drzwiczki się zatrzasnęły, uświadomiłam sobie, jak boski roztacza zapach. Zaciągnęłam się nim głęboko, przekonując samą siebie w myślach, że powinnam się odprężyć i cieszyć jego towarzystwem. Tylko dlaczego usiadł aż tak blisko mnie?
     Na całe szczęście znajdowała się tu Mercedes. Bez niej, nie wiem co by się tutaj działo. Wolałam nawet o tym nie myśleć.
     - Co ona tu robi? - zapytałam w końcu, już nie wytrzymując.
     - Powinnam była zadać to samo pytanie - prychnęła.
     Nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi. Spojrzałam wyczekująco na mojego szefa, który zdawał się siedzieć jeszcze bliżej niż kilka sekund temu.
     - Ona wyjeżdża z nami.
     - Gdzie wyjeżdża? Jakimi nami?
     - Kolejny wyjazd służbowy. W środę. Mercedes jedzie tam z tobą i ze mną.
     To mi zasznurowała usta. Kolejny wyjazd służbowy? I co jeszcze? Kolejna pomyłka przy pokojach? Tylko tym razem Jorge będzie spał z Mercedes, a mi przyszykują przytulne miejsce na podłodze. 
     Po kilku chwilach limuzyna się zatrzymała. Jorge wysiadł pierwszy, ponieważ znajdował się najbliżej wyjścia. Gdy nadeszła moja kolej, podał mi rękę, żeby było mi łatwiej wysiąść, jednak odrzuciłam jego propozycję. 
     Poczekaliśmy jeszcze na Mercedes. Jej nie trzeba było zachęcać do złapania jego dłoni. Prychnęłam. Na moje szczęście tego nie zauważyli.
     Rozglądnęłam się po otoczeniu. Na wprost mnie znajdowała się ta sama włoska restauracja, w której byliśmy z Diego. Już wiem, że nie będzie mi się ona dobrze kojarzyć. 
     Weszliśmy do środka. Mechi cały czas uczepiona ramienia mojego szefa. Widok tej pary sprawiał mi ból. Owszem, jestem w N I M beznadziejnie zakochana, ale nie ślepa. Widziałam wyraźnie, że nie odwzajemnia moich uczuć. To Mercedes była tą jedyną. Miał inne, ale to jednak ona zawsze była u jego boku. Może nie chce się do tego przyznać, ale na pewno gdzieś w głębi serca ją kocha. A jeśli do mnie żywi jakieś uczucie, to tylko i wyłącznie nienawiść. I nic tego nie zmieni. Nawet najbardziej namiętny pocałunek. 
      Zajęliśmy miejsce, jak się okazało już wcześniej zarezerwowane. Złożyliśmy zamówienie.
      - To o czym chciałeś porozmawiać - zapytałam z widoczną rezerwą. 
      - Już ci mówiłem. W sumie to ty będziesz tam tylko po to, by pilnować terminarza. Nie chcemy się przecież nigdzie spóźnić. Będziemy mieć dużo pracy. Nie jedziemy na wakacje. Mercedes zajmie się wszystkim innym. Nie wiem czy wiesz, ale będzie moją asystentką - jego słowa mną wstrząsnęły.
       Asystentką? Mam dzielić z nią przestrzeń? Będę ich widywać razem na co dzień. Nie wiem czy to zniosę. Zaraz. Czy on powiedział, że ja będę tylko pilnować terminów? To po co ja tam w ogóle jadę?! Co on sobie nie wyobraża? Znowu prowadzi tę swoją głupią grę?
       - Och, zapomniałbym. Mam nadzieję, że masz ważny paszport.
       - Paszport? 
       - Lecimy do Brukseli.
       - Przepraszam na chwilę - wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
       Musiałam to wszystko przemyśleć. Zamknęłam się w kabinie i spędziłam w niej więcej czasu, niż potrzebowałam. W łazience nie było nikogo poza kobietą z obsługi, zatem nikt mnie nie popędzał.
     Z trudem mogłam oddychać. Zraniło mnie zachowanie Jorge'a. Jakbym była w ogóle nie potrzebna. Byłam kompletnie zdezorientowana jego huśtawkami nastrojów. Co ja mu takiego zrobiłam?
      Jeszcze ten samolot. Muszę zrezygnować. Ja nie dam rady. Nie wsiądę do tej piekielnej machiny. Zamknęłam oczy, próbując odzyskać panowanie nad sobą. Ja... ja nie chcę. Ale wiem, że muszę. Inaczej mnie zwolnij. Ma do tego prawo. W końcu było to zawarte w umowie. Muszę wyjeżdżać na każde spotkanie. 
       Nie sądziłam jednak, że będą one do miejsc tak odległych. Czułam się bezbronna. Ogarnął mnie stan, którego próbowałam się wyzbyć przez ostatnie kilka miesięcy. Teraz pragnęłam tylko wrócić do domu i ukryć się przed światem, uwolnić od presji i konieczności udawania, że czuję się świetnie, podczas gdy było dokładnie na odwrót. 
        Sama się w to wpakowałaś, przypomniałam sobie. Pora stawić czoła lękom. Wsiądę do samolotu. Polecę. Może nie będzie tak strasznie? Kogo ja próbuję oszukać...
        Westchnąwszy głęboko, otworzyłam drzwi kabiny i z rezygnacją odkryłam, że byłam skazana na towarzystwo nie kogo innego jak Mercedes Lambre, która opierała się o blat toaletki ze skrzyżowanymi ramionami. Było jasne, że przyszła tu za mną, wyczekując okazji, kiedy mój system obronny będzie osłabiony.
        Zachwiałam się, ale odzyskałam równowagę i podeszłam do umywalki. 
       Kobieta zwróciła się twarzą do lustra, przy którym stałam, by widzieć moje odbicie. Ja również się jej przyglądałam. Wyglądała olśniewająco. Wysoka i szczupła, z wielkimi jasnymi oczami i lekko kręconymi blond włosami, opadającymi na plecy. Jej wargi były pełne, różowe, a kości policzkowe mocno zarysowane. Jej strój, opływał jej idealną figurę. Wyglądałam jak supermodelka. 
       Wzięłam ręcznik, który podała mi kobieta z obsługi, po czym Mechi zażądała, żeby zostawiła nas same. 
       - No, no - mruknęła, gdy tylko tamta nie mogła jej usłyszeć. - Już zdążyłaś przypodobać się Jorgowi. 
       - Słucham?
       - To co słyszysz. - syknęła. - Ale wiedz, że takie panienki jak ty, nie mają u niego szans. Traktuje je jak  rozrywkę. Więc daruj sobie. On jest mój.
       - Z całą pewnością - rzuciłam z pogardą, po czym opuściłam łazienkę i nie zatrzymując się po drodze, dotarłam na zewnątrz. 
       Akurat jechała taksówka. Przywołałam ją gestem dłoni. Gdy podjechała, wsiadłam szybko, podając adres kierowcy. Ostatkiem sił powstrzymywałam się, by się nie rozpłakać. 
       Samochód zatrzymał się przed apartamentowcem. Zapłaciłam. Szybkim krokiem doszłam pod drzwi mojego mieszkania. Drżącymi rękami, przekręciłam klucz w zamku. Gdy już znalazłam się w środku, wybuchnęłam płaczem. 
__________
Tak oto prezentuje się 17 ;D
Trochę dłuższa niż zazwyczaj :*
Mam nadzieję, że się wam podoba ♥
                                             10 komentarzy = następny rozdział        

18 komentarzy:

  1. Zajęte!
    Marcela!
    pierwsza xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, zapomniałam że nie skomentowałam!
      Kretynka za mnie, możesz bić Julka :(
      Rozdział: Mega fantastyczny!
      Naprawdę? Mercedes musiała jechać z nimi? :(
      Ogólnie, Mechi strasznie groźna pod koniec. Bardzo ją taką lubię :333 Ale niech ona już sobie znajdzie Xabiego. (Bo Rugg jest mój, że tak podpowiem ;D)
      Ogólnie to ja już chcę święta. TU NIE U NAS XDXDXD
      Ale to już niedługo, really!
      Sorczi za zajęcie z anonima, ale byłam na telefonie siostry xDDD
      Szablon - mega, mega śliczny!
      Fajnie wpasowało się w opowiadanie :)
      Jortini ♥
      Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥

      Z gorącymi pozdrowieniami!
      Zapraszam we wtorek do siebie (shot, męczyłam się bardzo xD)

      Marcela :*
      Lovki :*

      Usuń
    2. KAMILA*
      JA PIERDULE ALE SUABO JEBŁAM SIĘ W IMIENIU
      WYBACZ MI PROSZĘ CIĘ :(

      Usuń
    3. Wybaczam ♥
      Ja też bym chciała święta ;D
      Ale trzeba się jeszcze trochę pomęczyć.
      Ktoś musi mieć rolę "czarnego" charakteru.
      U mnie ten zaszczyt przypadł Mechi.
      Też ją lubię ^^ Gdyby nie ona, nie byłoby tego czegoś.
      We wtorek shot? Na pewno wpadnę <3

      Usuń
  2. Jak zawsze boska <3
    Jorge, ach ty debilu... ( mówię, ze Jorge to debil?! Chyba czas zapisać się do psychologa... )
    No, ale w tym opowiadaniu to jednak jest chamem ;-;
    Ja to wiem, że w samolocie coś się wydarzy i już! Będę w to ślepo wierzyć i wiem, że prawdopodobnie doczekam się beso! ^_^ Mam rację czy mam się już nastawić, że moje marzenia szlag trafi?
    Rozdział jak zawsze boski i z niecierpliwością czekam na next :*
    Buziaki i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż ja mogę powiedzieć.
      Dziękuję za komentarz ♥
      A czy w samolocie coś się wydarzy to i tak i nie ;D

      Usuń
    2. I tak i nie ? o.O
      Teraz mnie zaintrygowałaś i z własnej winy musisz się sprężyć i szybciej dodać rozdział hehe.
      No chyba, że chcesz doprowadzić mnie o zawał :p
      I tak przeżywam katusze w związku z tym, że nie oglądam V3 po hiszpańsku i obiecałam sobie czekać na premierę w Polsce. Znam hiszpański, ale postanowienia noworoczne muszą być...
      Weny na nexta :*

      Usuń
  3. Boski !
    Tini tak wyszykowała się a tam w limuzynie Mercedes : /
    Jorge tak podle ją traktuje ;(
    Szkoda mi jej a on ma takie humorki jak baba w ciąży !
    Ta Mercedes też mnie już wnerwia powiedziała takie coś Tini a kiedys to ona (Tini) będzie z Jorge :D
    znaczy mam taką nadzieję ;)
    Czekam na następny rozdział ;*
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Tini będzie z Jorgem ;D
      Ale tak jak mówisz kiedyś...

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że następny będzie niedługo! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się wyjątkiem, bo tylko mi podoba się postać Jorge'a :-: (chyba ;o) Rozdział świetny. <33 Uzależniam się od Twojego opowiadania… Zresztą już jestem uzależniona, bo chcę next baardzoo szybko ;* Talent to słoneczko masz niezwykły. Krótko, wybaczysz? ;cc Pozdrawiam, Cherry ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się jego postać podoba i nie zamierzam go na razie zmieniać :D
      Dziękuję ♥
      Wybaczę :*

      Usuń

Dziękuje za każdy komentarz, to dla mnie wiele znaczy ♥ ♥
Każdy z nich motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :**
Czytasz = komentujesz
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział <33