Spojrzałam na niego zdezorientowana, ale nic nie mówiłam. W powietrzu unosiły się jedynie dźwięki radia i prawie niedosłyszalny warkot silnika.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod moim mieszkaniem, zlustrowałam spojrzeniem podjazd. Dostrzegłam samochód mojej przyjaciółki, Lodovici. Przez to wszystko zapomniałam o niej i mojej próbie skontaktowania się z nią.
- Przepraszam, ale dzwonił mój ojciec. Wynikły pewne komplikacje i muszę załatwić z nim pewne sprawy dotyczące firmy. Zajmie mi to cały dzisiejszy wieczór i jutrzejszy dzień. Ty natomiast masz dzień wolny.
- Nie... Nie zobaczymy się? - zapytałam rozczarowana.
Nie chciałam, aby odjeżdżał. Nie chciałam się jeszcze z nim rozstawać. Nawet świadomość, że moja przyjaciółka stała pod drzwiami mojego mieszkania, nie mogła tego zmienić. Zamknęłabym go w pokoju i czekałby tam, aż ona sobie pójdzie.
- Postaram się być jutro wieczorem - powiedział cicho, wychodząc z samochodu, by otworzyć drzwi z mojej strony.
Nagle poczułam się osamotniona, a w gardle zaczęła mi się tworzyć ogromna gula. Nie mogłam pozwolić, aby widział mnie w takim stanie. Przecież to tylko jeden dzień, a ja zachowywałam się jakby miałby to być cały rok.
Brałam to nazbyt poważnie. Ale nic na to nie mogłam poradzić. Może i przywykłam do samotności - przez tyle lat byłam sama - ale w tym momencie ten fakt wydawał się być nader przerażający.
Z przyklejonym do twarzy uśmiechem, ujęłam jego dłoń i z pomocą wysiadłam z auta. Nie mogło obyć się bez potknięcia.
Wylądowałam w jego silnych ramionach. Ręką ujął moją brodę, po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach.
Wylądowałam w jego silnych ramionach. Ręką ujął moją brodę, po czym złożył czuły pocałunek na moich ustach.
- Do jutra - zamruczał i jeszcze raz jego usta wylądowały na moich.
Po chwili oderwał się ode mnie i wrócił do samochodu. Lekko rozkojarzona ruszyłam w stronę wejścia do apartamentowca, wiedząc, że muszę stanąć twarzą w twarz z Lodovicą. Szczerze powiedziawszy trochę się tego bałam.
W połowie drogi się odwróciłam. Jorge'a już tam nie było. Przez moment wpatrywałam się w przejeżdżające samochody, po czym ponownie ruszyłam w stronę wejścia.
Wolnym krokiem weszłam po schodach na moje piętro. Lodovica czekała na mnie pod drzwiami.
Miała na sobie cienki czarny płaszcz, jasne dżinsy i ciemne botki. Jej kruczoczarne włosy były zaplecione w luźny warkocz, który opadał na jej kształtne piersi. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarz wstąpił uśmiech.
Miała na sobie cienki czarny płaszcz, jasne dżinsy i ciemne botki. Jej kruczoczarne włosy były zaplecione w luźny warkocz, który opadał na jej kształtne piersi. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarz wstąpił uśmiech.
- Już jesteś. Gdzie byłaś? Próbowałam do ciebie oddzwonić, ale nie odbierałaś. Dlaczego? - ona i ta jej dociekliwość.
Nie miałam szansy się nawet przywitać, ponieważ niespokojnie podeszła do mnie, chwyciła mocno za ramiona i zlustrowała moją twarz. Nie byłam zdolna wydusić ani słowa. Cholera... Musiałam się teraz zmierzyć z jej nieustępliwością. Czarno to widziałam.
- Byłaś z mężczyzną.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Jakim cudem zdołała to wyczytać z mojej twarzy? Czy to jest aż tak bardzo widoczne?
- Czyżby to był ten twój szef? - nie pozwoliła mi nawet odpowiedzieć. Po prostu dalej zasypywała mnie pytaniami. - No i jak było? Przespałaś się z nim?
Uśmiechnęłam się, uciekając wzrokiem przed jej badawczym spojrzeniem jej piwnych oczu. Poczułam się onieśmielona. Chwyciłam się na tym, że moje policzki, po raz kolejny dzisiejszego dnia, zaczęły oblewać się szkarłatem.
Zamiast jej odpowiedzieć, podeszłam do drzwi, przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka.
Lodovica podążyła za mną. Ściągnęła okrycie i powiesiła je na wieszaku. Zsunęłyśmy buty z nóg i ułożyłyśmy ja na specjalnej półce. Podałam jej kapcie, a sama wsunęłam stopy w grube, pluszowe skarpetki.
Zamiast jej odpowiedzieć, podeszłam do drzwi, przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka.
Lodovica podążyła za mną. Ściągnęła okrycie i powiesiła je na wieszaku. Zsunęłyśmy buty z nóg i ułożyłyśmy ja na specjalnej półce. Podałam jej kapcie, a sama wsunęłam stopy w grube, pluszowe skarpetki.
- Doczekam się odpowiedzi? - zapytała, wchodząc do salonu.
- Było dobrze. Nawet bardzo - odpowiedziałam cicho, starając się powstrzymać zdradliwy uśmiech.
- Och Tini. W końcu przeżyłaś swój pierwszy raz. Już myślałam, że nigdy do tego nie dojdzie. Zaczęłam sobie nawet wyobrażać ciebie jako starą pannę z kotem - zaczęła chichotać.
Dołączyłam do niej. Po chwili jednak spoważniałyśmy. Przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę sofy. Usiadłyśmy na niej.
- To był twój pierwszy raz - zaczęła, ujmując moje dłonie. - Jeśli naprawdę było ci tak dobrze jak mówisz, to ten Jorge musi być w tym fantastyczny.
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo. Po raz kolejny oblewam się krwistym rumieńcem. Zdecydowanie zbyt często to robię. Powinnam postarać się to zwalczyć. Nie mogę przez cały czas chodzić czerwona jak burak.
- Mój pierwszy raz był okropny - wyznała.
Dołączyłam do niej. Po chwili jednak spoważniałyśmy. Przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę sofy. Usiadłyśmy na niej.
- To był twój pierwszy raz - zaczęła, ujmując moje dłonie. - Jeśli naprawdę było ci tak dobrze jak mówisz, to ten Jorge musi być w tym fantastyczny.
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo. Po raz kolejny oblewam się krwistym rumieńcem. Zdecydowanie zbyt często to robię. Powinnam postarać się to zwalczyć. Nie mogę przez cały czas chodzić czerwona jak burak.
- Mój pierwszy raz był okropny - wyznała.
- Och? - o tym akurat mi nigdy nie wspominała.
- Tak, Diego Dominquez. Wydarzyło się to jeszcze w liceum. Diego był sportowcem, a ja szukałam nowych doznań - wzdrygnęła się, a ja jej zawtórowałam.
Ten Diego Dominquez?! Ona sobie chyba żartuje. Mój przyjaciel, mężczyzna, który wydaje się być niezwykle niewinny, całkowite przeciwieństwo mojego szefa, rozdziewiczył moją najlepszą przyjaciółkę?
Chyba nie zauważyła mojej reakcji, bo ciągnęła dalej.
- Był strasznie niedelikatny. Typowa katastrofa nastolatków. Cieszę się, że ty nie straciłaś dziewictwa z kimś takim.
- A ten Diego... Podobał ci się? - postanowiłam pociągnąć trochę ten temat.
- A ten Diego... Podobał ci się? - postanowiłam pociągnąć trochę ten temat.
- To skomplikowane - odparła wymijająco. - Ale nie miałyśmy rozmawiać o mnie - czyli jednak nic z niej nie wyciągnę. Może następnym razem mi się uda. - Wiesz, wyglądasz jakoś inaczej - powiedziała z czułością.
- I tak się czuję. A jak tam Xabi? - zapytałam, mrugając do niej.
Spojrzała na mnie rozanielonym wzrokiem. Nigdy dotąd nie widziałam u niej takiej reakcji na mężczyznę.
- Och, Tini - zaczęła. - On jest taki... No w ogóle... A kiedy my...
- Och, Tini - zaczęła. - On jest taki... No w ogóle... A kiedy my...
- Kiedy wy?! Spałaś z nim? - zapytałam z niedowierzaniem.
Lodovica oblała się purpurą, a mnie opadła szczęka. Od kiedy to Lodovica Comello się rumieni? To ja jestem tą, która przez cały czas chodzi czerwona. Nie mogłam uwierzyć, jak ten cały Xabi na nią działa.
Lodovica oblała się purpurą, a mnie opadła szczęka. Od kiedy to Lodovica Comello się rumieni? To ja jestem tą, która przez cały czas chodzi czerwona. Nie mogłam uwierzyć, jak ten cały Xabi na nią działa.
- Lubisz go - stwierdziłam.
Pokiwała głową, szczerząc się jak wariatka. Nagle usłyszałyśmy piosenkę - a właściwie refren Love Me Like You Do - dochodzącą z mojego telefonu, która obwieszczała, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
Pokiwała głową, szczerząc się jak wariatka. Nagle usłyszałyśmy piosenkę - a właściwie refren Love Me Like You Do - dochodzącą z mojego telefonu, która obwieszczała, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić.
Wyjęłam komórkę z torebki i spojrzałam na wyświetlacz. Diego. Lodovica również chciała zobaczyć kto do mnie dzwonił, ale szybko odebrałam, zanim zdążyła się przyjrzeć jego imieniu. Gdyby się dowiedziała, że przyjaźnię się z jej pierwszym, to... Nie mam pojęcia. I jak na razie nie mam zamiaru się tego dowiadywać.
- Cześć - rzuciłam, przykładając telefon do ucha.
- Witaj piękna. Jak ci minęły święta?
- Rewelacyjnie - uśmiechnęłam się pod nosem. - A tobie?
- Wspaniale. Co być powiedziała na spotkanie? Masz teraz czas? Mógłbym do ciebie wpaść. - nadzieja w jego głosie sprawia, ze poczułam ściskanie w sercu.
- Niestety jest u mnie przyjaciółka. Może innym razem.
- Tak... Innym razem - bąknął zrezygnowany.
- Wpadnij po mnie jutro - wymamrotałam szybko. Niech stracę. - Możemy pójść razem na kawę czy coś.
- Wspaniale, wpadnę po ciebie około jedenastej. Dobranoc.
- Dobranoc - rozłączyłam się.
- Kto to był? - zapytała Lodovica, patrząc na mnie wyczekująco.
- Kolega z pracy - odpowiedziałam wymijająco.
- Cześć - rzuciłam, przykładając telefon do ucha.
- Witaj piękna. Jak ci minęły święta?
- Rewelacyjnie - uśmiechnęłam się pod nosem. - A tobie?
- Wspaniale. Co być powiedziała na spotkanie? Masz teraz czas? Mógłbym do ciebie wpaść. - nadzieja w jego głosie sprawia, ze poczułam ściskanie w sercu.
- Niestety jest u mnie przyjaciółka. Może innym razem.
- Tak... Innym razem - bąknął zrezygnowany.
- Wpadnij po mnie jutro - wymamrotałam szybko. Niech stracę. - Możemy pójść razem na kawę czy coś.
- Wspaniale, wpadnę po ciebie około jedenastej. Dobranoc.
- Dobranoc - rozłączyłam się.
- Kto to był? - zapytała Lodovica, patrząc na mnie wyczekująco.
- Kolega z pracy - odpowiedziałam wymijająco.
- Wiesz, zmęczona jestem. Chyba powinnam już wracać do domu. Szkoda tylko, że Marco dzisiaj nie ma. Będę musiała spędzić tę noc samotnie.
- Ja też - zaśmiałam się, chociaż do śmiechu mi wcale nie było, wręcz przeciwnie. - Może byś została na noc?
- No nie wiem... Nie chcę być problemem.
- Lodo, nigdy nie byłaś dla mnie problemem - uśmiechnęłam się.
- No dobra, ale od razu się położę. Na prawdę jestem zmęczona.
- Ja też - zaśmiałam się, chociaż do śmiechu mi wcale nie było, wręcz przeciwnie. - Może byś została na noc?
- No nie wiem... Nie chcę być problemem.
- Lodo, nigdy nie byłaś dla mnie problemem - uśmiechnęłam się.
- No dobra, ale od razu się położę. Na prawdę jestem zmęczona.
- Dobra, ale poczekaj jeszcze chwilę. Mam coś dla ciebie.
Wstałam z kanapy i pobiegłam w stronę mojej sypialni. Wyciągnęłam z szafy torbę na prezent, do której wcześniej włożyłam kupiony perfum. Wróciłam do przyjaciółki.
- Spóźniony prezent świąteczny. Otwórz jak będziesz już w domu.
- Oj Tini, nie musiałaś. A ja jak zwykle nic do ciebie nie mam.
- Wystarczy mi twoje szczęście. Idź już spać.
- Tak jest - zasalutowała.
Zaśmiałam się. Lodovica skierowała się w stronę pokoju gościnnego. Ja również poczułam się zmęczona. Wstałam i powolnym krokiem udałam się do sypialni. Weszłam do łazienki, która przylegała do mojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic. Po wytarciu się ręcznikiem, przebrałam w piżamę. Składał się na nią szary T-shirt z dwoma zebrami i spodenki w czarno-białe paski. Myjąc zęby, przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Rzeczywiście, wyglądałam jakoś inaczej.
Wypłukałam usta i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Leżałam, wpatrując się w sufit, który był oświetlony przez uliczne lampy.
Po krótkiej chwili zamknęłam oczy i odpłynęłam w mocny sen. Nazajutrz obudziła mnie moja przyjaciółka, krzycząc mi głośno do ucha:
- Tini, wstawaj!
Otwarłam niechętnie oczy. Lodovica stała przede mną ubrana w swoje wczorajsze rzeczy. Zerknęłam na telefon. Kilka minut po jedenastej.
- O co ci chodzi? Chcę jeszcze spać - wymamrotałam sennie, nakładając kołdrę na głowę.
- Przyszedł jakiś facet do ciebie. Powiedział, że jesteście umówienie. Swoją drogą jest całkiem przystojny.
- Co?! Diego już przyszedł? - w mgnieniu oka wyskoczyłam spod pościeli. Złapałam za szlafrok, nałożyłam go na siebie i skierowałam się w stronę salonu.
- Jaki Diego? - zapytała brunetka, idąc za mną. Zatrzymałam się. Odwróciłam się do niej powoli. Chyba tego nie uniknę.
- Diego Dominquez. Twój pierwszy mężczyzna.
______________
W końcu jest ;D
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Byliście już na Grey'u? Ja wczoraj ♥
Dzisiaj nikomu nie zajmuję,
bo niestety nie mam czasu :(
Następnym razem to zrobię :**
Wstałam z kanapy i pobiegłam w stronę mojej sypialni. Wyciągnęłam z szafy torbę na prezent, do której wcześniej włożyłam kupiony perfum. Wróciłam do przyjaciółki.
- Spóźniony prezent świąteczny. Otwórz jak będziesz już w domu.
- Oj Tini, nie musiałaś. A ja jak zwykle nic do ciebie nie mam.
- Wystarczy mi twoje szczęście. Idź już spać.
- Tak jest - zasalutowała.
Zaśmiałam się. Lodovica skierowała się w stronę pokoju gościnnego. Ja również poczułam się zmęczona. Wstałam i powolnym krokiem udałam się do sypialni. Weszłam do łazienki, która przylegała do mojego pokoju.
Wzięłam szybki prysznic. Po wytarciu się ręcznikiem, przebrałam w piżamę. Składał się na nią szary T-shirt z dwoma zebrami i spodenki w czarno-białe paski. Myjąc zęby, przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Rzeczywiście, wyglądałam jakoś inaczej.
Wypłukałam usta i wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Leżałam, wpatrując się w sufit, który był oświetlony przez uliczne lampy.
Po krótkiej chwili zamknęłam oczy i odpłynęłam w mocny sen. Nazajutrz obudziła mnie moja przyjaciółka, krzycząc mi głośno do ucha:
- Tini, wstawaj!
Otwarłam niechętnie oczy. Lodovica stała przede mną ubrana w swoje wczorajsze rzeczy. Zerknęłam na telefon. Kilka minut po jedenastej.
- O co ci chodzi? Chcę jeszcze spać - wymamrotałam sennie, nakładając kołdrę na głowę.
- Przyszedł jakiś facet do ciebie. Powiedział, że jesteście umówienie. Swoją drogą jest całkiem przystojny.
- Co?! Diego już przyszedł? - w mgnieniu oka wyskoczyłam spod pościeli. Złapałam za szlafrok, nałożyłam go na siebie i skierowałam się w stronę salonu.
- Jaki Diego? - zapytała brunetka, idąc za mną. Zatrzymałam się. Odwróciłam się do niej powoli. Chyba tego nie uniknę.
- Diego Dominquez. Twój pierwszy mężczyzna.
______________
W końcu jest ;D
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Byliście już na Grey'u? Ja wczoraj ♥
Dzisiaj nikomu nie zajmuję,
bo niestety nie mam czasu :(
Następnym razem to zrobię :**