12.03.2015

Capitulo 38

     https://33.media.tumblr.com/eccc5386fb4ba07eb3349fdd788a757e/tumblr_nccco5shvW1tszp3no1_250.gif

     Jasne światło wypełniające pokój, sprowadziło mnie z głębokiego snu do rzeczywistości. Przeciągnęłam się i powoli otwarłam oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Obok mnie leżał Jorge, który był jeszcze pogrążony w głębokim śnie. Cóż to był za wspaniały widok... 
     Jego piękna twarz wyglądała młodziej. Był całkowicie zrelaksowany. Kołdra znajdowała się na wysokości jego bioder, ukazując jego zapierającą dech w piersiach klatkę piersiową w całej okazałości. Jego kształtne usta były lekko rozchylone, a lśniące włosy znajdowały się w cudownym nieładzie. Kusiło mnie, aby wyciągnąć rękę i go dotknąć. Jednak zdusiłam tę chęć w sobie, bojąc się, że mogę go obudzić.
     Uczucie miłości, jaką go darzyłam, wypełniało mnie całą. Kochałam go bezgranicznie. Przy nim byłam szczęśliwa. 
     Mogłabym tak patrzeć na niego cały dzień, ale niestety mój pusty żołądek, domagający się jedzenia, mi na to nie pozwalał.
     Najciszej jak mogłam wygramoliłam się spod pościeli i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Z uśmiechem na ustach weszłam do kuchni. Ciche pstryknięcie włącznika i przyćmione światło oświetliło pomieszczenie. 
     Postanowiłam zrobić omlety. Zaparzyłam sobie kawę i wyciągnęłam na blat wszystkie potrzebne produkty. Nieostrożnie położone przeze mnie jajko potoczyło się po blacie i zatrzymało niebezpiecznie na jego brzegu. Nie chcąc mieć brudnej podłogi, sięgnęłam po nie i położyłam w miejscu z którego nie powinno się sturlać.
      Podmuchałam wierzch mojej kawy, potem wzięłam szybki łyk. Odkładając filiżankę na stół, sięgnęłam po robota kuchennego. Omlet robił się sam. Pomimo hałasu Jorge się nie obudził. Starałam się nie patrzeć uporczywie na drzwi, ale to było silniejsze ode mnie i co chwilę - podczas smażenia - spoglądałam w tamtą stronę. 
       Po kilku minutach omlety leżały na talerzach ozdobione bitą śmietaną i owocami w towarzystwie kubków z gorącą kawą. On jednak dalej się nie pojawiał. 
      Nie chcąc dłużej męczyć swojego żołądka, zjadłam swoją porcję. Gdy już opróżniłam talerz, włożyłam go do zmywarki i skierowałam się w stronę łazienki. 
      Będąc w jej wnętrzu, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Woda była ciepła. Przyjemnie otulała moje ciało, ogrzewając każdą jego komórkę. Sięgnęłam po żel pod prysznic, marząc by Jorge wreszcie wstał i zechciał do mnie dołączyć. To jednak się nie wydarzyło.
      Zrezygnowana wyszłam z kabiny i sięgnęłam po miękki, fioletowy ręcznik, leżący na półce. Wytarłam się nim, po czym rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu szlafroka. Wisiał na drzwiach. Podeszłam do nich, ściągnęłam go i nałożyłam na siebie, obwiązując się w pasie. Był wykonany z szarej bawełny i sięgał mi do kolan. 
      Przeglądnęłam się w lustrze. Wyglądałam koszmarnie - fryzura "po seksie" całkowicie do mnie nie pasowała. Sięgnęłam po szczotkę i rozczesałam swoje niesforne włosy. Kiedy były już w miarę normalnym stanie, opuściłam pomieszczenie. Wróciłam do kuchni, myśląc, że znajdę tam Jorge. 
      Jego tam jednak nie było. Na stole leżał tylko pusty talerz i biała karteczka. Podniosłam ją. Moim oczom ukazało się zgrabne pismo mojego chłopaka. 

     Dziękuję za śniadanie. Było pyszne. Niestety nie mogłem dłużej zostać. Przepraszam. Spotkamy się w biurze.
                                                                                 J.
                   
     Głośno westchnęłam. Miałam tylko nadzieję, że powodem jego wyjścia było coś pilnego. Odłożyłam kartkę na stół i poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy szary top, białą spódniczkę wykonaną z delikatnego materiału oraz jasną kurtkę w ciemne plamki*. 
      Zsunęłam z ramion szlafrok i założyłam na siebie wybrany zestaw. Do niego dobrałam brązowe buty, jaśniejszy o kilka tonów pasek i torebkę w podobnym odcieniu brązu. Gotowa wyszłam z mieszkania. 
      Gdy dotarłam do firmy, od razu w holu zostałam chłodno powitana przez wysoką blondynkę siedząca za kontuarem. Chyba jest nowa, ponieważ wcześniej jej tu nie widziałam. Nie zwracając na nią uwagi, weszłam do windy.
       Po kilku chwilach dotarłam na właściwe piętro. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to puste biuro Jorge'a. Spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po ósmej. Gdzie on może być? Ostatnio dziwnie się zachowuje.
       Położyłam torebkę na swoim stanowisku i ruszyłam w stronę jego szklanej siedziby. Było to ogromne pomieszczenie, z dwoma odrębnymi miejscami do siedzenia. Całe biuro było urządzone w chłodnej palecie czerni, bieli i szarości. Jedna masywna ściana naprzeciwko ogromnego biurka pokryta była płaskimi ekranami, które obecnie były wyłączone.
      Na przeciwko drzwi znajdowało się ogromne okno, do którego od razu. Widok był oszałamiający. Niesamowicie było patrzeć na Buenos Aires z tej perspektywy. Jego budynki, ulice, światła, neony. Jakby tego było mało, zaledwie dwie przecznice dalej znajdował się pięknie zielony park.
     Alejki z bujną roślinnością, placyki z fantastycznymi fontannami przyciągały swoją innością. Dla kogoś kto cały czas porusza się po wielkim mieście, gdzie przeważającym kolorem jest szary, jest to miłe oderwanie się od rzeczywistości.
     Podeszłam do ogromnego biurka i usiadłam na chwilę w skórzanym fotelu. Zaczęłam się w nim okręcać. Przez przypadek wcisnęłam jakiś guzik na klawiaturze jego komputera, który natychmiast zaczął pytać o hasło.
     W tym samym momencie usłyszałam dźwięk, zatrzymującej się windy. Spojrzałam w tamtym kierunku. Z szybu wyszedł Jorge. Rozmawiał przez telefon, ale jak tylko mnie zobaczył to się rozłączył.
     Wyglądało to tak, jakby nie chciał, abym wiedziała o czym rozmawiał. To nie mogła być praca, bo przede mną by tego nie ukrywał. Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że coś jest nie tak.
      - Dzień dobry, Martino - moje imię w jego ustach brzmiało jak najpiękniejsze na świecie. Na moje policzki mimowolnie wstąpił rumieniec.
      - Dzień dobry - odpowiedziałam.
      Delikatnie chwycił moje biodra w ręce i przyciągnął blisko siebie. Szybko otrząsnęłam się z czarnych myśli, chowając je do symbolicznej szufladki w mojej głowie i całkowicie skupiłam się na jego dotyku.
       Przysunął swoje usta do moich, zatapiając zęby w mojej dolnej wardze, jednocześnie pieszcząc ją językiem. Jęknęłam, chcąc więcej. Po tej krótkiej chwili moje usta były spuchnięte i wrażliwe, łaknące nowych doznań.
        Gdy wdarł się językiem do wnętrza moich ust, przez moje ciało przeszedł potężny dreszcz. Staliśmy tak przez moment, kosztując siebie nawzajem. Roztapiałam się w jego ramionach. Gdy się od niego odsunęłam, zaczęłam się przyglądać jego nieskazitelnie pięknej twarzy.
       Cudowne niebieskie oczy były błyszczące, wyrażały radość i ciepło. W rysach jego twarzy dostrzegłam nowy rodzaj delikatności, co czyniło go jeszcze bardziej przystojnym, jeśli to w ogóle mogło być możliwe. I sposób, w jaki się poruszał. W typowej dla niego zmysłowości kryło się rozleniwienie.
       - Przepraszam, że musiałem rano wyjść - odparł, całując moją skroń. 
       Schodził coraz niżej, aż ponownie dotarł do moich ust. Przesuwając ramiona pod jego marynarką, przytuliłam go, nasiąkając ciepłem jego szczupłego, twardego ciała. Jego usta drażniły moje. Pocałunki stawały się coraz żarliwsze, nasze oddechy przyspieszyły. Ramię, którym opasał moje plecy, zacisnęło się przyciągając mnie bliżej. 
       Oddawałam mu się cała. Czułam, jak jego dotyk rozpala moje zmysły. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, kiedy przerwał nam dzwonek jego telefonu. 
       Odsunął mnie od siebie i wyjął telefon z kieszeni, spoglądając na wyświetlacz. Rzucił okiem na moją twarz, westchnął i wyszedł ze swojego biura, po czym wszedł do łazienki. Teraz byłam pewna, że coś przede mną ukrywa.
        Zła wróciłam do swojego stanowiska, rozmyślając o jego tajemniczym zachowaniu. Kimberly a może Mercedes są tego powodem? Nie chcąc dopuszczać do siebie złych myśli, zajęłam się pracą. Nawet nie zauważyłam, że z windy wysiadł jakiś mężczyzna.    
       - Hej Tini - przestraszona podskoczyłam na krześle i spojrzałam na przybysza.
      Z początku nie mogłam go rozpoznać. Jego twarz ozdobiona była szerokim uśmiechem, odsłaniającym białe zęby. Na nosie miał ciemne okulary przeciwsłoneczne. Ciemne włosy opadały mu na czoło. Całą jego szczupłą sylwetkę opinał szary, idealnie dopasowany garnitur.
      - Tak pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać na lunch.
      - Clement, jak mnie tu znalazłeś? - zapytałam zdezorientowana.
_________
*stylizacja przesłana przez Katarinę :**

1.03.2015

Capitulo 37

Rozdział dedykuję Lucy

      Postanowiłam się przejść. Nie dawałam rady siedzieć sama w czterech ścianach, przytłoczona przeróżnymi emocjami.
      Założyłam prawie w ogóle nieużywane trampki, moje ulubione, znoszone dżinsy i zwykły T-shirt. Włosy związałam w kucyk. Zabrałam także telefon i słuchawki. Włożyłam je do uszu i włączyłam playlistę. Rozległy się pierwsze dźwięki jednej z moich ulubionych piosenek - Crazy in Love.
      Zamknęłam mieszkanie na klucz i wyszłam na zewnątrz. Szłam w stronę parku. Niska głośność pozwalała mi skupić się na chaotycznych myślach.

     - Co?! Tini dlaczego mi nie powiedziałaś, że go znasz? - w tamtym momencie czas się dla mnie zatrzymał. 
     Każda sekunda trwała w nieskończoność, niczym wieczność. Przełknęłam ślinę. Czułam, że tak się może zdarzyć. Prędzej czy później by poznała prawdę. Ale dlaczego akurat teraz? Nie byłam jeszcze na to gotowa.
     - Potrzebowałam czasu - wyszeptałam.
     - Czasu?! - prychnęła, przeczesując dłonią swoje idealne czarne włosy. - Na co potrzebny był ci ten czas?
     - Nie chciałam psuć ci nastroju. Wczoraj byłaś taka szczęśliwa - wypaliłam pierwszą rzecz, jaka mi przyszła do głowy.
     - Tini? Jesteś kiepskim kłamcą. Przyznaj po prostu, że w ogóle nie zamierzałaś mi o tym powiedzieć - po części miała rację. - Przyjaciółki się tak nie zachowują. A może my już nimi wcale nie jesteśmy? - patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami. 
     - Jak w ogóle możesz tak myśleć?

     Słowa Lodovici odbijały się echem w mojej głowie przez cały poranek. I co ja mam teraz zrobić? Rozumiem ją, sama bym się wkurzyła, ale żeby od razu myśleć, że nie jesteśmy już przyjaciółkami? Ugh... Mogłam jej od razu powiedzieć.
     Do tego jeszcze dochodzi Diego...

      - Chyba przyszedłem w nieodpowiednim momencie. Przepraszam. Wiedziałem, że to spotkanie to zły pomysł. Może innym razem - powiedział, uciekając wzrokiem przed moim spojrzeniem. 
      Nie chciałam, żeby tak wyszło. Mężczyzna odwrócił się i położył dłoń na klamce.
     - Diego... - zatrzymałam go.
     - Tak?
     - To była Lodovica, moja przyjaciółka i jedna z twoich dziewczyn.
     Powoli odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy malował się szok przemieszany z niedowierzaniem. Przez chwilę nie był w stanie nic z siebie wydusić. W końcu jednak się otrząsnął. Spojrzał na mnie i wyszeptał tylko jedno słowo: "jedyna". 

     Lodovicę byłam w stanie jeszcze w jakiś sposób zrozumieć, ale Diego całkowicie mnie zaskoczył. J e d y n a. Co to słowo mogło w ogóle oznaczać? 
     Czyżby moja przyjaciółka była jego jedyną kobietą? Zachowywał się tak jakby nadal mu na niej zależało, jakby wszystkie wspomnienia z nią w roli głównej na nowo do niego powróciły. 
     Szkoda mi go. Bo jeżeli rzeczywiście coś do niej czuje, będzie tylko cierpiał. W końcu ona jest zakochana w Xabim...
     Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Jorge. Nie mam pojęcia co powinnam z nim zrobić. Po wczorajszej sytuacji i jego dzisiejszej nieobecności ogarnęły mnie wątpliwości. Co jeśli powodem jego nieobecności była jakaś kobieta? 
     Czym prędzej otrząsnęłam się z tych myśli. Przecież by mnie nie okłamał. W związku jedną z najważniejszych rzeczy jest zaufanie, a jeśli nie jestem jeszcze gotowa, by bezgranicznie go nim obdarzyć to może powinnam trochę przystopować.
     Zatrzymałam się przed przejściem przez pasy. Gdy zaświeciło się zielone światło, chciałam przejść, ale się powstrzymałam, gdy moją uwagę przyciągnęły idące po drugiej stronie jezdni postacie - kobieta i mężczyzna. Dziewczynę rozpoznałam od razu, głównie po jej charakterystycznych blond włosach - Mercedes.
     Natomiast mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany. Stałam jak zahipnotyzowana. Był ubrany w drogi czarny garnitur. Poruszał się ze zmysłową gracją i imponująca pewnością siebie. Kobiety patrzyły na niego z typowym dla siebie zainteresowaniem, a mężczyźni schodzili mu z drogi. Jak gdyby czując intensywność mojego spojrzenia, odwrócił głowę w moim kierunku. Te oczy rozpoznałabym wszędzie. Jorge. Z początku poczułam rozchodzące się w żyłach przyjemne ciepło, ale po chwili zastąpił je chłód.
     Zatrzymał się, podobnie jak ja, i stał niczym nieruchoma postać pośród ulicznego gwaru. Prezentował się pięknie i naturalnie. Po krótkiej chwili również blondynka podążyła za jego spojrzeniem. Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiech znikł z jej twarzy. 
    Czym prędzej odwróciłam się na pięcie i skierowałam się w stronę mojego mieszkania. Zaczęłam biec. Słyszałam krzyki Jorge'a, jednak nawet się nie odwracałam. Po moich policzkach płynęły łzy. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, bo tylko mi przeszkadzały. Nie mogłam w to uwierzyć. 
     Zupełnie nie wiedziałam co powinnam zrobić. Rozważałam dwie opcje. Pójść do niego, przeprosić, że tak się zachowałam i wysłuchać jego wytłumaczenia lub po prostu to zakończyć. Druga wydawała się przeważać. Byłam zbyt zaangażowana emocjonalnie. Za łatwo można mnie było zranić. Za bardzo bałam się odrzucenia. A świadomość potencjalnej zdrady dodatkowo potęgowała strach. 
    Oczami wyobraźni ciągle widziałam Jorge'a z inną kobietą, nie mogłam wyprzeć tych obrazów z myśli. 
     Nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w swoim mieszkaniu. Wyciągnęłam telefon wraz ze słuchawkami z kieszeni i rzuciłam na kanapę, po czym weszłam do swojego pokoju.
     Drżącymi rękami zdjęłam z nóg buty i roztrzęsiona rzuciłam się na łóżko. Marzyłam tylko o zapomnieniu. Jednak mój umysł miał inne plany.
     Myślami byłam na zewnątrz, chciałam wiedzieć, co się tam stało?! Zabrakło mi wreszcie sił na szarpanie się i z bezsilności zaczęłam płakać, zakrywając dłońmi twarz.
     Po zaledwie kilku minutach, nie wiedząc dlaczego uniosłam głowę. Kiedy to robię okazuje się, że Jorge stoi w drzwiach mojej sypialni, przyglądając mi się uważnie. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru i białą koszulę, marynarkę musiał gdzieś zostawić. W palcach obracał kluczyki do samochodu. 
     - Dobry wieczór, Martino - głos miał spokojny, a z jego twarzy nie dało się nic się wyczytać. Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. 
    - Uznałem, że powinienem ci wyjaśnić zaistniałą sytuację - wyjaśnił sucho.
    - Jak tu weszłeś? - nagle cała moja sympatia do niego gdzieś uleciała.
    - Zostawiłaś otwarte drzwi.
    W jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Jak zwykle nie mogłam go rozgryźć.
     - Zastanawiałem się jak wygląda twoja sypialnia.
     Rozglądnęłam się. Mój pokój nie był do końca funkcjonalny, ale ja lubiłam w nim przebywać. Stała tu wyłącznie jedna, ale za to ogromna szafa na ubrania, łóżko, które spokojnie mogło pomieścić dwójkę osób i dwie szafki nocne. Koloru ścian nie potrafiłam do końca określić - ani to fioletowy, ani szary.
     - Bardzo tu ładnie - kontynuował. - Mogę usiąść? - zapytał, wskazując palcem na łóżko.
     Kiwnęłam głową. Niech mu będzie, wysłucham jego wyjaśnień i wyrzucę za drzwi. Serce waliło mi jak młotem, gdy siadał obok mnie. Nadal czułam między nami to dziwne przyciąganie, ten rozkoszny prąd wypełniający przestrzeń między nami. 
     Siedział tak blisko mnie, oczy miał niemal grafitowe. Nie byłam w stanie się ruszyć. Obserwowałam zahipnotyzowana, jak podniósł dłoń.
     - Tini - delikatnie założył mi pasmo włosów za ucho, dotykając przelotnie zagłębienia za moim uchem. Zadrżałam. - Mercedes przez przypadek znalazła się w tej samej restauracji, w której jadłem obiad biznesowy - skrucha w jego głosie, sprawiła, że prawie mu uwierzyłam. 
     - Nie okłamuj mnie... - powiedziałam, przymykając oczy.
     - Nie robię tego Tini. Nie mógłbym. Nie ciebie - oznajmił, kładąc rękę na moim kolanie.
    Coś wewnątrz mnie westchnęło w akcie kapitulacji. Moje ręce objęły go w pasie. Pragnęłam go tak bardzo, że aż sprawiało mi to fizyczny ból. Czułam coś więcej niż tylko pożądanie. To uczucie było o wiele głębsze i szlachetniejsze. 
   - Nie skrzywdziłbym cię. Nigdy. Musisz mi tylko zaufać - po tych słowach ujął moją szczękę i zaczął pocierać moją wargę kciukiem. 
    Wzięłam wolny i drżący oddech. Byłam kompletnie uwiedziona przez tlący sę wyraz jego oczu, prowokacyjny ton głosu i cudowny zapach jego skóry. Był moim uzależnieniem, z którym nie chciałam zrywać.
    - Ufam ci, Jorge.
    Z delikatnym jękiem, przycisnął swoje usta do moich, rozpraszając wszystkie moje myśli soczystym, głębokim pocałunkiem.   
    Zaczął delikatnie i słodko, by po chwili przestać nad sobą panować. Wsunęłam rękę w jego wilgotne włosy, chcąc, by znalazł się jeszcze bliżej. Jego usta poruszały się naprzeciwko moich, a języki pieściły się nawzajem. Przesunął dłonią po moim ciele, a ja zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. Gdy się z nimi uporałam, dotknęłam jego torsu. On jęknął, drżąc z pożądania. 
    Byłam odurzona jego smakiem i zapachem. Objął dłońmi moje biodra i przyciągnął, żebym wiedziała, na co się zanosi. Byłam oszołomiona i zachwycona. 
    Kiedy już pozbyliśmy się ubrań, Jorge kochał się ze mną z niewyobrażalną czułością, która trafiała prosto do mojej duszy. I właśnie za to go kocham.
________
     Przepraszam za przerwę, ale musiała trochę odpocząć od bloggera. A wszystko to przez nadmiar sprawdzianów i kartkówek. Następne tygodnie nie zapowiadają się tak źle, więc postaram się, aby rozdziały były co tydzień. Przepraszam również za nie komentowanie waszych blogów, ale obiecuję, że do czwartku wszystko ogarnę.
Kocham was ♥ I mam nadzieję, że rozdział się podoba :))