FF Violetty #1

 Można powiedzieć, że jest to krótki ff Violetty. Ponieważ są takie same imiona. Ale no cóż nic po za tym :D Mam nadzieję, że wam się spodoba.  

                      Violetta 
          Cześć. Mam na imię Violetta. Pracuję w policji. Właśnie dostałam zlecenie. Muszę pilnować jakiegoś bandytę, którego wypuścili, aby nie zrobił nic głupiego. Nie chcę tak. Takie osoby są nieobliczalne. Ale kiedy udowodni, że można mu ufać uwolnię się od niego. To może jednak potrwać. Nie wiadomo jak długo. Może kilka dni, miesięcy, lat... W co ja się wpakowałam?
   Właśnie wjeżdżam windą do mieszkania, które przydzielił mu rząd. Oby to jego udowadnianie długo nie trwało.

                         Leon
          Kurczę. Musieli mi przydzielić jakąś niańkę. Tylko dlatego, że w przeszłości okradłem kilka miejsc i zabiłem parę osób. Wielkie mi halo. Siedzę właśnie w mieszkaniu, które dostałem. Nie jest duże, ale da się tu mieszkać. Tylko jest jeden problem, jest tu jedna sypialnia. Co znaczy, że albo ja, albo moja niańka będzie musiała spać na kanapie. Powiem jej, że to ona tam śpi. Moje mieszkanie, moje łóżko. Nie będę z niczego rezygnował. Powinna już tu być. O chyba słyszałem windę na korytarzu, a potem stukanie obcasów o ziemię. Verdas, szykuj się.

                       Violetta
         No to Violu wchodź. Zapukałam. Kiedy drzwi się otwarły myślałam, że chyba pomyliłam adres. On wcale nie wyglądał jak bandyta. Przystojny brunet o pięknych niebieskich oczach stał oparty o framugę drzwi. Chyba tylko jego ubranie świadczyło o tym, że mógł mieć styczność z więzieniem, ponieważ miał na sobie biały sweter w czarne, poziome pasy. Po co on to ubrał?

                       Leon
          Czy to aby na pewno ta policjantka? Nie wygląda na taką. Była piękna. Miała cudowne, brązowe włosy do ramion, zielone oczy, prosty nos, cudowne usta. Była zwyczajnie ubrana-dżinsy, bluza i trampki, a na plecach miała duży plecak. No trzeba coś powiedzieć.
         -Cześć. Szukasz tu czegoś?-zacząłem. 
         -Tak. Jestem z policji przysłali mnie tutaj abym pilnowała Leon'a Verdas. To ty?-kurcze, a jednak to ta policjantka.
         -Tak to ja. Wejdź - zaprosiłem ją do środka.
        Weszła. Ależ ona była cudowna. Wodziłem za nią wzrokiem. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Mogłem jednak tu posprzątać.
         -Za czysto to ty tu nie masz - powiedziała z uśmiechem-to gdzie ja śpię?
         A no tak. Miała spać tu na kanapie, ale po jej zobaczeniu...
         -W sypialni - kurde, co ja wyprawiam.
         -Mam nadzieję, że nie z tobą - mówiąc to nadal się uśmiechała, choć widziałem w jej oczach strach. No tak, przecież jestem złoczyńcą. Westchnąłem.
         -Nie martw się, ja będę spał na tej kanapie - wskazałem ją. Może nie była za wygodna, czysta i nowa, ale mogłem tyle wytrzymać. 
         -Wiesz, nie musisz się poświęcać. Wzięłam na wypadek braku miejsca swój śpiwór więc jeśli nie masz nic przeciwko wolę spać w nim - oznajmiła. Po czym wyciągnęła go z plecaka.
         -Tylko gdzie go chcesz rozłożyć? Tu nie ma za dużo miejsca - wskazałem jej te wszystkie puszki po piwie, puste paczki po chipsach i paluszkach, butelki po napojach i inne paskudztwa.
         -Najpierw miałam zamiar tu posprzątać - powiedziała stanowczo.
         -No dobra pomogę ci.
         Poszedłem do kuchni po jakiś worek na śmieci, o dziwo znalazłem go w szufladce. Kiedy wszedłem do pokoju składała mój brudny koc. Przypomniało mi się, że nie powiedziała mi swojego imienia.
        -A mogę wiedzieć jak się nazywasz? - spytałem wrzucając śmieci do worka.
       -Violetta-co za piękne imię. Violetta. W moich myślach nie brzmi tak fajnie. Wszystko psuje mój głos. Ona ma o wiele cudowniejszy. Opanuj się Verdas. To policjantka. Nie zapominaj o tym.
       Sprzątając starałem się nie zwracać na nią uwagi, ale za bardzo mi to nie wychodziło. Po godzinie czasu (serio?! Tak długo?!) skończyliśmy. Już dziewiętnasta. Pora kolacji. Tyle, że ja w lodówce mam pusto.
       -Wiesz, mam pusto w lodówce - powiedziałem zmieszany.
       -Nic nie szkodzi... Jadłam przed przyjściem, tyle, że ty będziesz musiał się położyć głodny.
      -Ta, jak zawsze-uśmiechnąłem się krzywo.
      -Ale jutro, pójdę do sklepu. 
       Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć. Nikt jeszcze się tak o mnie nie troszczył. Wiem, że zaproponowała tylko pójście do sklepu po jedzenie, ale to i tak dużo.
       -Ja już pójdę spać.
       -Dobranoc-powiedziała, a ja poszedłem do sypialni.
       Wziąłem swoje spodnie dresowe, wszedłem do łazienki, by wziąć szybki prysznic, po czym przeprałem się w dres i położyłem się do łóżka. Zasypiając myślami byłem z moją "nianią".
     
                Violetta
         Obudziłam się wcześnie rano. Leon chyba jeszcze spał. To dobrze. Mam czas aby pójść do sklepu. Przed wyjściem zwinęłam śpiwór,ubrałam się, umyłam zęby, związałam włosy w kucyk. Nie malowałam się, bo po co. Jestem na służbie. Jednak w ostatniej chwili sięgnęłam po tusz do rzęs. Wyszłam.
       Kiedy wróciłam okazało się, że nie wzięłam kluczy. Nie byłam pewna czy mężczyzna jeszcze śpi, więc postanowiłam wypróbować działanie mojego pilniczka. Po ciężkiej pracy udało mi się odblokować zamek, otwierając drzwi ujrzałam przerażonego Leona z patelnią w ręku.
      -Co ty robisz? - zapytałam zdziwiona.
     -Nic, myślałem, że to złodziej - odpowiedział zmieszany zaistniałą sytuacją.
    -I chciałeś go walnąć patelnia? - z trudem powstrzymałam śmiech.
    -No tak - mówiąc to spuścił wzrok.
    -Dobra, skoro już wiesz, że nie jestem złodziejem to zrobię śniadanie.
    -A ja się pójdę ubrać - dopiero teraz zauważyłam, że jest bez bluzki. Jaki on ma kaloryfer... Weź się w garść to bandyta.
     Kiedy poszedł do swojej sypialni ja skierowałam się w stronę kuchni. Postanowiłam, że zrobię jajecznicę. Wszystko ułożyłam na stole: talerze z jajecznicą i chlebem, kubki, herbatę.
     -Leon! Chodź już! - zawołałam. Zjawił się od razu. Był ubrany w dżinsową koszulę i jasno-brązowe spodnie.
     Podczas jedzenia chwalił mnie jaką to dobrą jajecznicę zrobiłam. Po śniadaniu oznajmił, że pozmywa naczynia. Ja natomiast poszłam do pokoju pooglądać telewizję. Mówili coś o złodzieju okradającym banki. Policja mówi, że nie pozostawia po sobie śladu. Ta jasne, dobrze to znam. Oni mówią tak tylko po to, żeby złodzieja nie wystraszyć. Wyłączyłam to. Zdecydowałam, że nie będziemy cały czas siedzieć w domu.
     - Leon? Masz może ochotę na kino?
     - Kino? Dawno tam nie byłem. Możemy iść. Tylko wezmę kurtkę.
     Ja też wyciągnęłam okrycie z plecaka. Kiedy byliśmy gotowi poszliśmy.

                Leon
        Czuję się jak bym szedł z nią na randkę. Ona jest taka piękna. Kiedy tylko wyszliśmy z budynku zawołała taksówkę. Wsiedliśmy. Odsunąłem się od niej najdalej ja mogłem. Chociaż chciałem, nie mogłem jej dotykać.Kiedy dojechaliśmy pod kino, chciała zapłacić, lecz ją wyprzedziłem. Verdas co za dżentelmen z ciebie. W kinie nie mogliśmy się zdecydować na jaki film idziemy.  Ja chciałem iść na "Samoloty", ale nie, bo Viola wolała jakieś "Dary Anioła: Miasto Kości". Film nie był zły. Violettcie chyba się podobał, a szczególnie aktor Kevin Zegers. Ale gościowi zazdrościłem, chociaż za bardzo nie pamiętam który to.
     -Idziemy coś zjeść  -zapytałem jak skończyła o nim opowiadać.
    -A gdzie?
     -Do McDonalda?
     -Jak chcesz.
     W McDonaldzie nie było tłoku więc spokojnie mogliśmy sobie usiąść. Ja wziąłem  McWRAP Klasyczny z ostrym sosem i oczywiście colę, a Violetta tylko sałatkę, do tego poszła do McCafe po smothie. Nagle zadzwonił jej telefon.
     -Halo? - odebrała - tak już. A co z Leonem? Ok, pa.
     -O co chodzi - zapytałem zaciekawiony kiedy skończyła rozmowę.
     -O napad na bank. Mają już jakiś trop i potrzebują jak najwięcej ludzi, więc niestety będziesz musiał pobyć trochę sam - poczułem się źle. Jak ja bez niej sobie poradzę. Na pewno znowu zarosnę brudem. Ona źle na mnie działa. Zamieniam się w jakąś beksę.
    -A kiedy wrócisz?
    -Nie wiem. To może potrwać kilka dni - ok tyle mogę wytrzymać  -muszę już, ale najpierw zaprowadzę cię do mieszkania.
    Po drodze nic nie mówiliśmy. Kiedy byliśmy już pod drzwiami zdecydowałem, że to zrobię. Raz kozie śmierć. I pocałowałem ją. Na początku oddała pocałunek. Jakie ona ma cudowne usta. Lecz po chwili delikatnie mnie odsunęła.
    -Leon ja... nie mogę.
    -Dlaczego?
   - Bo ja jestem policjantką, a ty...
   -Zbirem, bandziorem, złoczyńcą?!  -dokończyłem za nią. Ona natomiast wyszeptała przepraszam i pobiegła do wyjścia.

Kilka dni później

   Nic w tej telewizji nie ma. O wiadomości. "Uwaga, Violeta Castillo zostaje porwana przez grupę ludzi okradających banki". Zrobiło mi się słabo. Nie, dlaczego ona?
   Zdenerowany ubrałem kurtkę oraz buty i szybko wybiegłem z domu kierując się na posterunek policji.
   -Dzień dobry - powiedziałem.
   -Dzień dobry, Verdas, nie spodziewałem się, że cię tu jeszcze zobaczę - powiedział komendant widząc mnie.
   -Przyszedłem zapytać czy wiecie już co z Violettą.
   -Przykro mi, ale nie.
    -Wiecie, mógłbym wam pomóc. Ja też w pewnym sensie należałem do nich, oczywiście nie dosłownie, i chyba wiem gdzie mogli by być.
    -Mów wszystko co wiesz.
    Po opowiedzeniu komendantowi mojego planu od razu wprowadziliśmy go w życie. Wieczorem miałem stawić się w klubie, w którym często bywali bandyci. Kiedy już tam będę mam znaleźć tych porywaczy. Jak już ich znajdę, mam udawać, że chce do nich dołączyć. Po zaprowadzeniu mnie do ich siedziby mam im wysłać sms-a z moją lokalizacją. Resztą zajmą się oni. Wszystko szło jak po maśle do czasu, kiedy miałem wysłać sms-a. To znaczy wysłałem go, ale kiedy bandyci usłyszeli syreny policyjne zaczęli podejrzewać co jest grane.
      -To ty nas wydałeś! - krzyknął jeden.
      -Skądże!
      -To na pewno ty - już miał mnie uderzyć kiedy do pomieszczenia wkroczyła policja. Wszystkich zakuli w kajdanki oprócz mnie.
      -Miłego pobytu w więzieniu! - powiedziałem i poszedłem szukać Violetty.
      Nigdzie nie umiałem jej znaleźć. Podczas szukania na piętrze usłyszałem krzyk w jednym z pokoi. Otwierając drzwi ujrzałem na wpół nagą Violettę próbującą wyrwać się jakiemuś kolesiowi, który ją dotykał i rozbierał. Nie mogąc wytrzymać zacząłem go szarpać. Kiedy leżał już na podłodze wpół przytomny, podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem. Potem pomogłem się jej ubrać i zeszliśmy do policji.
     Viola opowiedziała o całym wydarzeniu. Mówiła straszne rzeczy, nie chciałem tego słuchać, więc wyszedłem na zewnątrz. Nie zauważyłem kiedy ktoś podszedł do mnie, odwrócił i mnie pocałował. Czując znajome wargi oddałem pocałunek.
     -Dziękuję za ratunek. Już udowodniłeś, że można ci ufać. Ale i tak się ode mnie nie uwolnisz - uśmiechnęła się -  Zrozumiałam, że się zmieniłeś i już nie jesteś taki jak dawniej. Postanowiłam, że dam ci szansę.
     -Dziękuję - wyszeptałem i tym razem ja ją pocałowałem.

6 komentarzy:

  1. Cudo ;**
    W wolnej chwili wpadnij do mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest piękne. : '(
    Prawie się popłakałam ale nie mam czym. XD
    Napisz jeszcze coś podobnego.
    Zapraszam do mnie. :)
    ~Tini

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne *.*
    Ongaku= http://ongaku-and-you.blogspot.com/
    Moje opowiadanie :D=http://in-light-of-death.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne ^.^
    Cudownie piszesz *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że trochę późno. Spóźniłam się tylko kilka miesięcy!

    Ale, cudny. Policjantka wiąże się z bandytą. Chore- tak jak lubię xD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, to dla mnie wiele znaczy ♥ ♥
Każdy z nich motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :**
Czytasz = komentujesz
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział <33