26.07.2014

Capitulo 1

                               

   






   
     Przeciągnęłam się na łóżku. Powoli otwarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Trzydzieści minut po ósmej. Jestem spóźniona. Znowu źle spałam. Jest tak od dwóch miesięcy. Odkąd... Zacisnęłam powieki, powstrzymując się od łez. Nie chciałam teraz o tym myśleć.
     Wyszłam szybko z łóżka i pognałam do łazienki. Po umyciu zębów, rozczesaniu lekko skołtunionych włosów o odcieniu ciemnego blondu, przemyciu twarzy oraz zrobieniu lekkiego makijażu, poszłam się ubrać. Założyłam obcisłą, czarną spódniczkę, sięgającą mi do połowy uda oraz białą koszulę. Na nadgarstku zapięłam złoty zegarek, pamiątka po rodzicach. Weszłam na chwilę do kuchni, aby zjeść jeszcze płatki z zimnym mlekiem.
    Spojrzałam ponownie na zegarek. Dziewiąta. Godzina spóźnienia. Ugh... Wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Zamknęłam je na klucz, po czym pobiegłam do windy. Nacisnęłam guzik. Szybciej. Nie mam na to czasu. Skierowałam się w stronę schodów. Cztery piętra to trochę dużo, ale lepsze to niż ta wolna winda. Wybiegłam zgrzana z bloku. Tylko żebym za bardzo się nie spociła. Nie chcę źle wypaść na rozmowie kwalifikacyjnej. Zamierzam pracować w biurze. W firmie słynnej rodziny Blanco. Mam tylko nadzieję, że przyszło dużo osób, dzięki temu mogę jeszcze zdążyć. Co ja mówię? Im ich przyjdzie więcej, tym mniejsze będą moje szanse.
     Na szczęście nie mieszkam daleko od mojego potencjalnego miejsca pracy. Tylko trzy ulice dalej. Postanowiłam, że pobiegnę. Będąc kilka metrów od biurowca musiałam przejść na drugą stronę. Nie rozglądając się wkroczyłam na ulicę. Usłyszałam ostry pisk opon oraz klakson.
     - Co ty robisz? Chcesz się zabić? - usłyszałam ostry ton właściciela samochodu, pod który prawie wpadłam.
     - Przepraszam - wymamrotałam, ale chyba tego nie usłyszał. Nie przestawałam biec. Wpadłam do przestronnego holu. Podeszłam do dziewczyny, która stała za kontuarem.
     - Dzień dobry - powiedziałam z uśmiechem - na którym piętrze odbywa się rozmowa kwalifikacyjna?
     Dziewczyna uniosła głowę znad papierów i od razu odwzajemniła mój uśmiech.
     - Na trzecim.
     - Dziękuję - rzuciłam i pognałam do drzwi windy, bo nigdzie nie zauważyłam schodów. Przycisnęłam guzik z numerem trzecim. Drzwi się zamknęły. Sprawdziłam moją torebkę. Mam ze sobą wszystkie papiery. Odetchnęłam z ulgą. Winda się zatrzymała. Gdy z niej wyszłam ujrzałam przestronny hol. Wszystko było czarno-białe. Nowoczesne. Czarne, połyskujące ściany, białe płytki na podłodze. Po lewej stronie znajdował się biały kontuar, a po prawej dwukolorowe sofy oraz mały stolik. Na wprost, za szklaną szybą znajdowało się biuro. To pewnie biuro pana Blanco. Tylko czemu na trzecim piętrze? Sam budynek ma z co najmniej dziesięć.
      Podeszłam do jednej z sof. Siedziało już tu kilka kobiet. Wszystkie miały zbyt krótkie spódniczki. Nie pewnie usiadłam. Spojrzałam jeszcze raz za szklaną szybę. Nikogo tam nie było. Kamień spadł mi z serca. Moje spóźnienie zostanie niezauważone, a to dlatego, że sam szef się spóźnia. Nagle drzwi windy otworzyły się. Wysiadł z niej przystojny, wysoki mężczyzna. Podszedł do nas na tyle blisko, że mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Brunet miał błękitne oczy, długie, czarne rzęsy, gładką cerę, zgrabny nosek, jego włosy miały odpowiednią długość, nie były ani za krótko przycięte, ani zbyt długie. Takie jakie lubię, zaczesane do góry. Był dobrze zbudowany, wysportowany. Chyba często chodzi na siłownię. Nienagannie ubrany, do twarzy mu było w garniturze.  Równie dobrze mógłby zostać modelem.
     Nagle spojrzał na mnie. Pod wpływem jego spojrzenia krew odpłynęła mi z twarzy. Był zdenerwowany. Dopiero teraz zauważyłam, że to on jest właścicielem samochodu, pod który niedawno prawie wpadłam. Zmrużył oczy.
     - Co ty tu robisz? - zapytał ze złością.
     - Ja... ja... - zaczęłam się jąkać.
     - Myślisz, że u nas jest miejsce dla osób tak nieuważnych i roztrzepanych? A na dodatek spóźnialskich? To popełniasz błąd. Na twoim miejscu, czym prędzej bym się wynosił, bo i tak nie masz żadnych szans - po tym odwrócił się na pięcie i powędrował do swojej szklanej siedziby wraz z jedną z przybyłych dziewczyn.
     Poczułam jak łzy opuszczają moje oczy i płyną strumieniem po policzkach. Zostałam potwornie upokorzona. Próbując zachować resztki godności, wstałam i powolnym krokiem ruszyłam do windy. Zjechałam na dół. Nie jestem w stanie powstrzymać łez. Już nic przez nie nie widzę. Nie patrząc przed siebie, wysiadłam z windy.
    Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
     - Co się stało, skarbie?

4 komentarze:

  1. O jaaaaaaaaaacieeeeeeeeee!!!!!!!!!!
    Akurat on musiał być nim..
    Straszne!
    Kocham Cięęęę!!!
    Dawaj 2gi :D

    violettaismylife.blogspot.com
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !
    Zaczynam czytać ;)
    Biedna Viola, ciekawe na kogo wpadła :D
    Już czekam na następny rozdział ;***
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. NO NO jestem pod wielkim wrażeniem.Zresztą jak zawsze. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Podejrzewam na kogo wpadła Martina :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku dopiero zaczynam Cię czytać i 1 rozdział jest wspaniały <333 wow <333

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, to dla mnie wiele znaczy ♥ ♥
Każdy z nich motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów :**
Czytasz = komentujesz
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział <33