Rozdział dedykuję Victori ♥
- Martina, nie! Ja wiem, że możesz czuć
się zraniona, ale to nie powód by wymyślać coś takiego! Czy ty chcesz
się na mnie odegrać w ten sposób?
- Ja... - nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
- Nie uda ci się to - wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym obrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia z sali.
Nie mogłam zrobić nic innego jak tylko za nim podążyć. Przepychałam się
w tłumie, który niechętnie ustępował mi miejsca. Kątem oka zauważyłam,
że francuz podąża za mną. Przyspieszyłam kroku, a gdy zyskałam pewność,
że znajduję się w zasięgu słuchu mojego byłego szefa, powiedziałam:
- Jorge - starałam się nie podnosić głosu. - Ja nie kłamię. Byłam dzisiaj u lekarza i...
Wtedy wydarzyło się coś, przez co moje serce na moment zamarło. Szatyn zachwiał się i gdyby nie pomoc Clement'a runąłby z łoskotem na ziemię. Dookoła nas zawiązało się zamieszanie. Łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach. Ciemność - to ostatnie co pamiętam.
Wtedy wydarzyło się coś, przez co moje serce na moment zamarło. Szatyn zachwiał się i gdyby nie pomoc Clement'a runąłby z łoskotem na ziemię. Dookoła nas zawiązało się zamieszanie. Łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach. Ciemność - to ostatnie co pamiętam.
Ocknęłam się w samochodzie, jadącym w stronę szpitala. Pierwsze co ujrzałam to Clement za kierownicą i Blair na miejscu
pasażera. Mój wzrok zsunął się niżej. Otworzyłam szerzej oczy, widząc
dłoń blondynki kurczowo ściskającą rękę bruneta. Odchrząknęłam, na co
kobieta niczym oparzona puściła go.
- Już jesteśmy na miejscu - poinformował nas brunet, wjeżdżając na parking. - Nie martw się, nic mu nie będzie - nie byłam pewna czy uspokaja mnie, czy może blondynę.
- Już jesteśmy na miejscu - poinformował nas brunet, wjeżdżając na parking. - Nie martw się, nic mu nie będzie - nie byłam pewna czy uspokaja mnie, czy może blondynę.
Wypuściłam powietrze w długim westchnieniu, jakbym przez cały czas
bycia nieprzytomną wstrzymywała oddech. Spojrzałam na zegar na tablicy
rozdzielczej - 23:43. Nie sądziłam, że jest już tak późno. Clement
wysiadł i otworzył tylne drzwi samochodu. Pomógł mi wysiąść, po czym trzymając rękę na moich plecach, poprowadził w stronę wejścia do szpitala. Jego
była narzeczona szła za nami.
Po drodze minęliśmy kilka aut, karetkę, aż w końcu ukazały się nam duże, oszklonych drzwi, które otworzyły się, gdy tylko się do nich zbliżyliśmy. Wtedy nie wytrzymałam. Zostawiłam Clement'a i Blair za sobą i pobiegłam w stronę rejestracji.
Po drodze minęliśmy kilka aut, karetkę, aż w końcu ukazały się nam duże, oszklonych drzwi, które otworzyły się, gdy tylko się do nich zbliżyliśmy. Wtedy nie wytrzymałam. Zostawiłam Clement'a i Blair za sobą i pobiegłam w stronę rejestracji.
Wzięłam głęboki oddech i z trudem wycedziłam:
- Dzień dobry, na której sali leży Jorge Blanco? - kobieta spojrzała na mnie, posyłając mi uśmiech, który wyglądał na wymuszony.
- Pani jest z rodziny?
- Jestem narzeczoną - odpowiedziałam bez zająknięcia.
Pokiwała głową i zaczęła wstukiwać coś w klawiaturę komputera.
- Sala 207, schodami w górę, później, proszę, na końcu korytarza skręcić w lewo.
- Dzień dobry, na której sali leży Jorge Blanco? - kobieta spojrzała na mnie, posyłając mi uśmiech, który wyglądał na wymuszony.
- Pani jest z rodziny?
- Jestem narzeczoną - odpowiedziałam bez zająknięcia.
Pokiwała głową i zaczęła wstukiwać coś w klawiaturę komputera.
- Sala 207, schodami w górę, później, proszę, na końcu korytarza skręcić w lewo.
- Dziękuję - rzuciłam i ruszyłam we wskazanym kierunku.
Zauważyłam, że Clement i Blair zdążyli do mnie dołączyć. Podążyli za mną o nic nie pytając.
Mknęłam przez korytarz, mijając sale z wzrastającą numeracją. Szukałam tej odpowiedniej, nie zważając na to, że przez większość czasu wstrzymuję oddech. Przed oczami rysowała mi się twarz ukochanego. Każdy jej najmniejszy detal. Bezbłędnie potrafiłam ją odtworzyć. Modliłam się, aby nie było to nic poważnego. Przebolałabym jego odrzucenie, byle tylko nic mu nie było.
W końcu stanęłam pod salą z numerem 207. Weszłabym do niej - trzymałam już dłoń na klamce - gdyby nie zatrzymał mnie czyiś głos.
Zauważyłam, że Clement i Blair zdążyli do mnie dołączyć. Podążyli za mną o nic nie pytając.
Mknęłam przez korytarz, mijając sale z wzrastającą numeracją. Szukałam tej odpowiedniej, nie zważając na to, że przez większość czasu wstrzymuję oddech. Przed oczami rysowała mi się twarz ukochanego. Każdy jej najmniejszy detal. Bezbłędnie potrafiłam ją odtworzyć. Modliłam się, aby nie było to nic poważnego. Przebolałabym jego odrzucenie, byle tylko nic mu nie było.
W końcu stanęłam pod salą z numerem 207. Weszłabym do niej - trzymałam już dłoń na klamce - gdyby nie zatrzymał mnie czyiś głos.
- Jestem doktor
Thomas i zajmuje się przypadkiem pana Blanco - powiedział, podchodząc do
mnie i ściskając mi dłoń, po czym zlustrował mnie od stóp do głów.
Nerwowo spojrzałam na siebie. Ach, no tak. Wciąż miałam na sobie czerwoną sukienkę, która już nie wyglądała tak efektownie jak na początku wieczoru. Teraz była cała wygnieciona, a w niektórych miejscach dało się zauważyć czarne plamy po moich łzach. Nie chciałam wiedzieć jak w tym momencie wygląda moja twarz.
- Czy to pani partner? - zapytał, nie komentując mojego wyglądu.
- Tak - pokiwałam głową, czując na sobie palące spojrzenie Blair.
Thomas uśmiechnął się ciepłym, profesjonalnym uśmiechem.
Nerwowo spojrzałam na siebie. Ach, no tak. Wciąż miałam na sobie czerwoną sukienkę, która już nie wyglądała tak efektownie jak na początku wieczoru. Teraz była cała wygnieciona, a w niektórych miejscach dało się zauważyć czarne plamy po moich łzach. Nie chciałam wiedzieć jak w tym momencie wygląda moja twarz.
- Czy to pani partner? - zapytał, nie komentując mojego wyglądu.
- Tak - pokiwałam głową, czując na sobie palące spojrzenie Blair.
Thomas uśmiechnął się ciepłym, profesjonalnym uśmiechem.
- Jego stan jest stabilny. Obecnie jesteśmy w trakcie przeprowadzania badań, więc nie mogę pani powiedzieć co spowodowało jego zasłabnięcie - wyjaśnił.
- Czy mogłabym do niego teraz wejść?
- Wolałbym, aby jeszcze z tym zaczekać. I tak podaliśmy mu środek nasenny, więc... - chciał odejść, ale widząc moje spojrzenie pełne smutku, dodał:
- Niech pani tu poczeka - wskazał na rząd krzeseł pod ścianą. - Gdy tylko czegoś się dowiemy, od razu panią poinformuję.
- Dobrze. Dziękuję - odparłam zrezygnowana i za jego poleceniem usiadłam, a razem ze mną Blair i Clement.
Oprócz nas nie było tutaj nikogo. Dookoła panowała cisza i spokój, przeciwieństwo emocji panujących wewnątrz mnie. Oparta głową o białą ścianę, bawiłam się ulubioną bransoletką. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać. Aby za dużo nie myśleć, skupiłam się na tym, co działo się wokół mnie.
Co jakiś czas mijali nas lekarze i pielęgniarki, a także pacjenci na wózkach, o kulach, czasem bez żadnej pomocy. W powietrzu unosił się specyficzny zapach, ale po jakimś czasie zdążyłam już do niego przywyknąć. Czas wlókł się dla mnie niemiłosiernie długo. Kiedy po raz kolejny zaczęłam rozglądać się po korytarzu, mój wzrok natrafił na osoby, zmierzające w naszym kierunku. Niektórych z nich wolałam nie widzieć. Diego, Mercedes i Kennedy. Brakowało tylko rodziców szatyna, ale nikt jakoś nie kwapił się by ich zawiadomić.
- Co z Jorge'm? - zapytała Mercedes od razu, kiedy zatrzymała się tuż przed nami.
- Jeszcze nie wiedzą - odpowiedziałam, wstając z krzesła.
- Gdzie idziesz? - zapytał Clement.
- Do toalety.
- Pójdę z tobą - zaproponował Diego, na co kiwnęłam głową.
Obok łazienki stał automat z napojami, do którego podszedł mężczyzna, a ja w tym czasie weszłam do łazienki. Oparłam obie ręce na umywalce, bojąc się spojrzeć w lustro. Jednak nie miałam wyboru. Kobieta naprzeciwko mnie była przerażająca. Jej blada twarz niemal chorobliwie kontrastowała z popuchniętymi oczami, pod którymi rysowały się niemałe czarne plamy - mieszanka łez i tuszu do rzęs.
Sięgnęłam po mydło, nie mając nic innego pod ręką i starannie umyłam twarz. Gdy już jakoś wyglądałam wyszłam do Diego, który stał przed drzwiami z dwoma kubkami herbaty.
- Lepiej ci już? - zapytał, podając mi jeden z nich.
Pokręciłam przecząco głową, ogrzewając dłonie o parujący kubek.
- Dlaczego? - zapytałam, pozwalając by parę łez spłynęło do napoju. - Diego, dlaczego jemu coś się stało? I to wtedy, kiedy dowiedział się, że został ojcem.
Jeśli zaskoczyła go moja wiadomość, doskonale to ukrył. Zamiast zacząć pytać o szczegóły, przygarnął mnie do swojej piersi, na tyle blisko, na ile pozwalało mu gorące naczynie.
- Tini, nie płacz - wytarł kciukiem łzę, spływającą mi po policzku. - Nic mu nie będzie. To twardy mężczyzna.
Podziękowałam mu lekkim uśmiechem za dodanie mi otuchy i razem wróciliśmy do reszty.
- Czy nikt z was nie widzi co tu się dzieje? - usłyszałam wściekły głos Blair, gdy wychodziliśmy zza zakrętu. - To jej wina! - powiedziała, odwracając się w moją stronę. - Gdyby nie ona, nie byłoby go tutaj!
- Blair, przestań.
- Och, Clement daj spokój - prychnęła pod nosem, przekręcając jednocześnie oczami. -
Nie mów, że ty też dałeś się jej omotać.
- Powiedziałem dosyć!
- Nie rozumiem dlaczego miałaby to być moja wina - dodałam gorzko, nie rozumiejąc skąd w niej tyle nienawiści do mojej osoby.
I ignorując wszelkie zasady, ruszyłam do drzwi sali 207. Usłyszałam jak Clement przeklął pod nosem i poszedł za mną.
- Jorge?! - zawołałam w drzwiach, wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy. Wewnątrz znajdowało się tylko jedno łóżko, którego jednak nie mogłam w pełni dostrzec, przez dwie zasłaniające go pielęgniarki.
- Nie możesz... - zaczęła jedna z nich, ale druga uciszyła ją gestem dłoni.
- Może będę miała przez to kłopoty, ale... - podeszła do drzwi, ciągnąc za sobą koleżankę. - Nie mogę ci tego zrobić. Widzę jak cierpisz - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem i wyszła.
Stałam przez chwilę skołowana, dopóki Clement nie powiedział:
- Ja też wyjdę.
Zostałam sama. Powoli obróciłam się w stronę ukochanego. Leżał podłączony do kroplówki. Faktycznie spał. Podeszłam do niego bliżej i usiadłam na taborecie. Niepewnie uniosłam dłoń i odsunęłam niesforny kosmyk włosów z jego czoła. Zamiast cofnąć dłoń, przyłożyłam ją do jego twarzy. Wyglądał tak niewinnie. Niewiele myśląc, przytuliłam się do niego, po raz kolejny dzisiejszego wieczora, pozwalając by łzy toczyły się w dół po mojej twarzy. Och, Jorge. Coś ty najlepszego zrobił?
_____- Czy mogłabym do niego teraz wejść?
- Wolałbym, aby jeszcze z tym zaczekać. I tak podaliśmy mu środek nasenny, więc... - chciał odejść, ale widząc moje spojrzenie pełne smutku, dodał:
- Niech pani tu poczeka - wskazał na rząd krzeseł pod ścianą. - Gdy tylko czegoś się dowiemy, od razu panią poinformuję.
- Dobrze. Dziękuję - odparłam zrezygnowana i za jego poleceniem usiadłam, a razem ze mną Blair i Clement.
Oprócz nas nie było tutaj nikogo. Dookoła panowała cisza i spokój, przeciwieństwo emocji panujących wewnątrz mnie. Oparta głową o białą ścianę, bawiłam się ulubioną bransoletką. Nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać. Aby za dużo nie myśleć, skupiłam się na tym, co działo się wokół mnie.
Co jakiś czas mijali nas lekarze i pielęgniarki, a także pacjenci na wózkach, o kulach, czasem bez żadnej pomocy. W powietrzu unosił się specyficzny zapach, ale po jakimś czasie zdążyłam już do niego przywyknąć. Czas wlókł się dla mnie niemiłosiernie długo. Kiedy po raz kolejny zaczęłam rozglądać się po korytarzu, mój wzrok natrafił na osoby, zmierzające w naszym kierunku. Niektórych z nich wolałam nie widzieć. Diego, Mercedes i Kennedy. Brakowało tylko rodziców szatyna, ale nikt jakoś nie kwapił się by ich zawiadomić.
- Co z Jorge'm? - zapytała Mercedes od razu, kiedy zatrzymała się tuż przed nami.
- Jeszcze nie wiedzą - odpowiedziałam, wstając z krzesła.
- Gdzie idziesz? - zapytał Clement.
- Do toalety.
- Pójdę z tobą - zaproponował Diego, na co kiwnęłam głową.
Obok łazienki stał automat z napojami, do którego podszedł mężczyzna, a ja w tym czasie weszłam do łazienki. Oparłam obie ręce na umywalce, bojąc się spojrzeć w lustro. Jednak nie miałam wyboru. Kobieta naprzeciwko mnie była przerażająca. Jej blada twarz niemal chorobliwie kontrastowała z popuchniętymi oczami, pod którymi rysowały się niemałe czarne plamy - mieszanka łez i tuszu do rzęs.
Sięgnęłam po mydło, nie mając nic innego pod ręką i starannie umyłam twarz. Gdy już jakoś wyglądałam wyszłam do Diego, który stał przed drzwiami z dwoma kubkami herbaty.
- Lepiej ci już? - zapytał, podając mi jeden z nich.
Pokręciłam przecząco głową, ogrzewając dłonie o parujący kubek.
- Dlaczego? - zapytałam, pozwalając by parę łez spłynęło do napoju. - Diego, dlaczego jemu coś się stało? I to wtedy, kiedy dowiedział się, że został ojcem.
Jeśli zaskoczyła go moja wiadomość, doskonale to ukrył. Zamiast zacząć pytać o szczegóły, przygarnął mnie do swojej piersi, na tyle blisko, na ile pozwalało mu gorące naczynie.
- Tini, nie płacz - wytarł kciukiem łzę, spływającą mi po policzku. - Nic mu nie będzie. To twardy mężczyzna.
Podziękowałam mu lekkim uśmiechem za dodanie mi otuchy i razem wróciliśmy do reszty.
- Czy nikt z was nie widzi co tu się dzieje? - usłyszałam wściekły głos Blair, gdy wychodziliśmy zza zakrętu. - To jej wina! - powiedziała, odwracając się w moją stronę. - Gdyby nie ona, nie byłoby go tutaj!
- Blair, przestań.
- Och, Clement daj spokój - prychnęła pod nosem, przekręcając jednocześnie oczami. -
Nie mów, że ty też dałeś się jej omotać.
- Powiedziałem dosyć!
- Nie rozumiem dlaczego miałaby to być moja wina - dodałam gorzko, nie rozumiejąc skąd w niej tyle nienawiści do mojej osoby.
I ignorując wszelkie zasady, ruszyłam do drzwi sali 207. Usłyszałam jak Clement przeklął pod nosem i poszedł za mną.
- Jorge?! - zawołałam w drzwiach, wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy. Wewnątrz znajdowało się tylko jedno łóżko, którego jednak nie mogłam w pełni dostrzec, przez dwie zasłaniające go pielęgniarki.
- Nie możesz... - zaczęła jedna z nich, ale druga uciszyła ją gestem dłoni.
- Może będę miała przez to kłopoty, ale... - podeszła do drzwi, ciągnąc za sobą koleżankę. - Nie mogę ci tego zrobić. Widzę jak cierpisz - ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem i wyszła.
Stałam przez chwilę skołowana, dopóki Clement nie powiedział:
- Ja też wyjdę.
Zostałam sama. Powoli obróciłam się w stronę ukochanego. Leżał podłączony do kroplówki. Faktycznie spał. Podeszłam do niego bliżej i usiadłam na taborecie. Niepewnie uniosłam dłoń i odsunęłam niesforny kosmyk włosów z jego czoła. Zamiast cofnąć dłoń, przyłożyłam ją do jego twarzy. Wyglądał tak niewinnie. Niewiele myśląc, przytuliłam się do niego, po raz kolejny dzisiejszego wieczora, pozwalając by łzy toczyły się w dół po mojej twarzy. Och, Jorge. Coś ty najlepszego zrobił?
Przyznam, że nie miałam pomysłu na rozdział. Pisałam go całkowicie spontanicznie. Ale jestem z niego zadowolona. Mam nadzieję, że wam też przypadnie do gustu ♥
A co do pytań "kiedy rozdział", proszę nie zadawajcie ich. Ja nie chcę wam niczego obiecywać, bo czasami wiem, że i tak nie dam rady. Ale nie chcę teraz o tym pisać.
Nie miałam okazji złożyć wam życzeń bożonarodzeniowych (a to dlatego, że odcięłam się od internetu na pewien czas. Czasami dobrze jest odpocząć ;) ). Dlatego teraz, nie marnując okazji chcę złożyć wam życzenia noworoczne, a więc:
zakończcie ten rok jakkolwiek chcecie. To nie musi być żadna huczna impreza, ważne byście się dobrze bawili, choćby z polsatem ;D W 2016 roku wszystkiego co najlepsze, aby był pełen miłych niespodzianek, abyście spełniali swoje marzenia, dużo szczęścia i radości, jak najmniej trosk i żeby wam się wiodło jak najlepiej ♥ (nie jestem dobra w składaniu życzeń xD)
Kocham Was ♥
Miejsce dla pingwinka :**
OdpowiedzUsuńJa!
OdpowiedzUsuńAaaa *.* Koch Cię za ten rozdział w końcu się doczekałam :* życzę weny i czekam na kolejny :* i życzę Szczęśliwego Nowego Roku :*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ❤ czekam na next. Również życzę szczęśliwego Nowego Roku ❤
OdpowiedzUsuńNie no dlaczego w takim momencie?
OdpowiedzUsuńKurde nie wytrzyma do nexta!
Co mu jest?! Dlaczego on jej nie wierzy?!
Chyba nie planujesz jakiegoś raka, bo chyba umrę :(
Biedna Tini. Oby tylko przez to wszystko dziecku nic nie było :*
Czekam słońcena next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Perełka. Cudo. Fantastyczny. Genialny.
Zajebisty. ♥ ♡ ♥
Szczęśliwego Nowego Roku!
Kochana <3
OdpowiedzUsuńWrócę <3
Nie zrobisz mi tego, prawda?
UsuńWiem, że nie uśmiercisz naszego aniołka bo bez niego Tinka umrze no i czo to będzie?
Hihi, ja wiem, że pani napewno nie jest taka zła :D
Cześć, Kochana <3
Swoją drogą powiem ci, że lubię czytać książki ale jeśli są niezbyt długie i ciekawe a tutaj widzę, że "Lalka" to dość skomplikowana fabuła xD
Wiem, że już mówiłam ci jaka jesteś doświadczona w pisaniu ale nie zaszkodzi powtórzyć, nie?
Mam nadzieję, że po tym opowiadanku pojawi się kolejne(co nie oznacza, że musisz je kończyć)
Ale mi ciepło było na serduszku, kiedy czytałam "z dedykacją dla Victorii" ;")
Strasznie ci dziękuję za tą niespodziankę bo naprawde mile mnie zaskoczyłaś :D
Czuję, że to nie koniec wrażeń na dziś! <3
Przechodzę do nexcika.
Cóż tu dużo mówić.
Perła, szmaragdy, diamenty, wszystkie te złote brylanty, rozdzialik jest śliczny, dopracowany, widać, ile serca włożyłaś w jego napisanie.
Mi też się bardzo podoba ^•^
Aż się łzy same w oczach pojawiają kiedy widać jak Martina bardzo kocha Jorge.
A on jej nie uwierzył, to z kim ma mieć to dziecko, z ufo? xD
Jorge musisz używać główki do myślenia, hyhy.
Jeej, jak ja nienawidzę tej dziewuchy Blair, dziewczyna wywołuje u mnie dreszcze.
Jest hamska, pyskata i długo by wymieniać, dobrze, że Dieguś jest taki troskliwy.
Oby Tini nie straciła dziecka, bo nie może sie aż tak denerwować, a Jorge wyzdrowieje, to silny mężczyzna!
Czekam na nexciaka, wesołego sylwestra i pijanego też xD
Żeby rok 2016 był jeszcze lepszy!
Całuję ;*
Wikson
Cudowny!
OdpowiedzUsuńPisanie na spontanie ( huhu ^^ co za rymy!) Ci służy - jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało..
Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy... :)
Rozdział jest genialny, pełen emocji, trzymajacy w napieciu!
Pozostawiający niedosyt, jak paczka ulunionych chipsow :3
Poprostu idealny!
Kocham takie zwroty akcji!
:*
Pozytywne zaskoczenie wywarło na mnie to zdanie :
"Przebolalabym jego odrzucenie byle by tylko nic mu nie było " ( jeżeli gdzies popelnilam blad to wybacz ;))
Wracając, zaskoczylo mnie to meega pozytywnie bo w niemalaże każdym opowiadaniu w takiej sytuacji wscieka sie na lajona, olewa go, chce zeby cierpial tak jak ona, zalamuje sie itd, a ty stworzylas taka idealna milosc, ktora viola darzy lajona <3
Oh, darling :*
Kocham Cie i twoje opowiadanie, wszystko tutaj jest takie niebanalne i niebywałe, chociaż mogloby sie wydawac, ze przeciezto jest proste, zwykle... Ale ta magia wlasnie w tym jest!
Przelamujesz wszystkie stereotypy, nie, kurcze brakuje mi slowa...
Schematy! O o chodzilo! C:
Jestes jedna z moich ulubionych bloferek, a mozna je zliczyc na palcacach jednej ręki :D
Zycze ci rowniez szczesliwego nowego roku kochana, zebys miala jeszcze wiecej genialnych pomyslow, weny i pasji!
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
( Da sie zauwazyc, ze rowniez, nie umiem skladac zyczen ale to szczegol :') )
Przepraszam za bledy ale pisze na moim opornym telefonie... Musisz mi wybaczyc!
Do następnego!
Wspaniały :D
OdpowiedzUsuńUuu... trochę się tu dzieje
Świetnie, nie mogę się doczekać nexta
Pozdrawiam
Lucy
Ja sobie myśle ze w 50 rozdziale Jorge znowu bedzie z Tini a ty mi takie cos robisz!? Rozdział jest genialny ale błagam cie nie uśmiercaj Jorge... <3
OdpowiedzUsuńSpokojnie! ;")
UsuńJorge to nasz aniołek, napewno Śliczna go nie uśmierci <3
Honey!
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj krótko zwięźle bo czas mnie goni ;*
CUDOWNY
Biedny Jorge, biedna Tini ;_;
Jejkuuuu...
Mam nadzieję, że Jorge wyzdrowieje i to nie będzie nic strasznego albo poważnego.
I mam nadzieję, że będzie pamiętał to co Tini mu powiedziała.
Będzie się cieszył, że będą rodzicami i wszyscy hepi <3
Mam nadzieję również, że ten stres Tinki nie zaszkodzi dziecku :\
Przepraszam ,że dzisiaj tak króciutko <3
Następnym razem będzie dłuższy obiecuję ;*
Boże ale ten rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuń♡♡♡♡♡
☆☆☆☆
Rozdział piękny
OdpowiedzUsuńWrucę jutro misia 💜
OdpowiedzUsuńMisia...
UsuńCO CI SIĘ W NIM NIE PODOBA?!
On jest genialny!
Blanco w szpitalu.
Debilu nie wiesz jak się dzieci robi?!
Ta sucza mnie denerwuje!
,,To wszystko jej wina!''
Ta chyba w twojej dupie!!
Odpierdziel się od Jortini suczo!
Czekam na next!
Kocham
Tule
Całuje :*
Cysia ;D
Supcio
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, jak zawsze, ale co z tym Jorgem? Również życzę Szczęśliwego Sylwestra i Spełnienia Marzeń w nowym roku i był lepszy od tego ;*
OdpowiedzUsuńCudny ♡♡♡
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudoooo*.*.*.*
OdpowiedzUsuńCzekam ,żeby w Nowym Roku,albo i dzisiaj był następny rozdział
OdpowiedzUsuń*_* Cudo!!!!
Czekam ,żeby w Nowym Roku,albo i dzisiaj był następny rozdział
OdpowiedzUsuń*_* Cudo!!!!
Czekam ,żeby w Nowym Roku,albo i dzisiaj był następny rozdział
OdpowiedzUsuń*_* Cudo!!!!
Najlepsze życzenia noworoczne ❤
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle powalający.
Czekam na kolejny.
Szczęśliwego Nowego Roku 🎆💙
Cudny
OdpowiedzUsuńBoski :))
OdpowiedzUsuńŚwietne życzenia, nawzajem, bo ja serio nie potrafię składać życzeń XD
Po prostu bądź zdrowa i szczęśliwa, to wystarczy ;)
Mam nadzieję, że Jorge nie będzie miał raka ani nic w tym stylu :'(
Czemu on nie wierzy Violetcie i tak ją traktuje?! -.-
A jak będą badania i to się potwierdzi to zaraz wymyśli, że to nei jego dziecko i że go zdradziła może, co? -.-
Wkurwił mnie ostro.
A ta blondyna po co tam?
Niech spada z Clementem znów tam, skąd wrócili...
Nie lubię tej dwójki, oni coś kombinują -.-
A Jorge zaraz będzie z Blair, jeśli znów z nią nie jest -.-
Gdyby nie przyjechała Blair to by się starał o Tini, a tak to znalazł pocieszenie...
Mam nadzieję, że ta blondyna znowu go zrani jeśli coś między nimi będzie i może wtedy się nauczy -.-
Ale niech nie umiera ://
Dobrze, ze Diego się opiekuje Violą <3
Lubię go w tym opowiadaniu od jakiegoś czasu
Jest taki słodki <3
Szkoda mi strasznie Tini, jak widzę jak ona kocha Jorge a on jej się odwdzięcza... tym...!
A tak wgl to on jest okropny!
Jest niedojrzały, wredny, samolubny i wkurzający!
Ta Blair go okręciła wokół palca ;-;
Nienawidzę tej !@#$ ;-;
Doktor Thomas?! :o
Czyżby kolejny adorator Tini? xD
Mam nadzieję, że nie.
"Wtedy wydarzyło się coś, przez co moje serce na moment zamarło. Szatyn zachwiał się i gdyby nie pomoc Clement'a runąłby z łoskotem na ziemię. Dookoła nas zawiązało się zamieszanie. Łzy zaczęły niekontrolowanie spływać po moich policzkach. Ciemność - to ostatnie co pamiętam."
Szczerze to czytając ten moment, to myślałam, że zaraz Jorge uderzy Martinę ;-;
Jednocześnie się ucieszyłam, że to sie nie stało a w sumie to źle, że on mdleje...
On jest na coś chory pewnie ;-;
Niech nie umiera, no!
Ale w sumie to trochę się cieszę, że zemdlał, bo nie uciekł przed Tini i może teraz będzie miała szansę mu to wytłumaczyć :((
I może on zobaczy, jak bardzo ona go kocha...
A jak nie, to jest !@#$%!
Ygh...
Świetny rozdział, naprawdę :*
Tak lekko się go czytało, a jednocześnie tak mi się spodobał, że masakra *_*
Masz wielki talent <3
Czekam na nexta ♥
PS Ten komentarz wyszedł dłuższy niż myślałam, a jego połowa to narzekanie na Jorge i tą blondynę... XD
Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku Kochana!
ŁoŁ i W.o.W , ale C.u.d.o !!!!
OdpowiedzUsuńRozddiał świetny! Szczęśliwego!
OdpowiedzUsuńLL
Wzajemnie i fajny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńJa
OdpowiedzUsuńWspaniały ♥ Będę czekać na kolejny :)
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńPiękniutki.
OdpowiedzUsuńJorge w szpitalu.
Tini przy nim.
Masz rację z tym 'kiedy next?' Jesteś człowiekiem, a nie robotem. Ja rozumiem cię.
Pozdrawiam Patty;*
Buziaczki♥♡♥
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńJest południe, Oliwia dopiero wstała, bo jest przeraźliwie zimno i nie chciało mi się wystawiać ręki po za kołdrę. Uroki mroźnego stycznia. Brr,wolę śnieg!
Horhens trochę oszalał. Zrobił dziecko Martinie, a teraz udaje, że o niczym nie wie. Typowy facet - dlaczego ta płeć nie może się przyznać, że takiej poważnej sprawy, przed prawdą nie da się uciec.
Do tego ta Blair ciągle przy jego boku. facet ma rozdwojenie jaźni i potrzebuje dobrego specjalisty, a nie MIŁOŚCI od kobiety, którą porzucił i znalazł sobie nową zabaweczkę.
Martina zaangażowana. Biegnie do jego sali, kłamie, popycha wszystkich, byle dotknąć Jorge, który na to nie zasłużył.
DLACZEGO MIŁOŚĆ JEST TAKA ŚLEPA?
Czekam na następny rozdział,
Mam nadzieję, że okaże się, co jest tak naprawdę z Blanco.
Całuski,
Olivie
Na sam początek, chciałabym, żebyś wiedziała, że to przez ciebie tu jestem! Twój komentarz bardzo mnie zmotywował do działania! Wiem, że dawno mnie tu nie było.. Za co bardzo cię przepraszam, ale chyba sama bardzo dobrze wiesz, jak jest... Ale na szczęście u mnie niedługo ferie więc wypocznę! (I tu wielka szkoda, że nie mamy razem wolnego.. Idę skoczyć z mostu:( )
OdpowiedzUsuńDopiero co skończyłam pisać referat na organizację, a już się wzięłam za komentarz, więc wybacz, jeśli będzie ultra beznadziejny, bez sensu i tak dalej. (Żadna nowość:))
Zacznę od tego, że rozdział oczywiście jest niesamowity ♥ Ale to chyba nic nowego, prawda? Prawda :D Wszystko jak zwykle perfekcyjnie napisane. ^^ Oddaj trochę talentu, a nie, kurcze :D
Tini jest w ciąży. Wow. Wielkie WOW! Tego naprawdę się nie spodziewałam! Zaskoczyłaś mnie.. Ale za to wcale nie zaskoczyła mnie reakcja Jorge :D
Ale z drugiej strony, wcale mu się nie dziwię.. On jest jaki jest, więc musi wszystko przetrawić, ewentualnie ktoś z jego bliskich wbiłby mu do głowy, co tu się odwaliło. ;)
I liczę na to, że stworzą razem kochaną rodzinkę, będą wychowywać malucha i wgl:( Ale na to sobie poczekam, prawda? Nie ważne, mogę czekać nawet rok, byleby to nastało!
I zemdlał. Tylko jaki był tego powód? Zaczynam się zastanawiać, bo, albo dotarło do niego, że Tini naprawdę jest w ciąży, a on zostanie ojcem, albo ma jakieś problemy zdrowotne..? A może po prostu zestresował się chłopak i padł xD Tylko ty znasz odpowiedź. :D
Ale widać, jak Tini się o niego martwi, co jest naprawdę meeeeega urocze!
Wiem, komentarzem znowu wcale się nie popisałam. Następnym razem postaram się bardziej! Obiecuję wrócić do komentowania, bo bardzo się opuściłam..
Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej, więc 51 niech przybywa!
Wgl... 50 rozdział. WOW. Jestem pod wrażeniem, bo historia dalej jest superowa!
Ty również możesz do mnie napisać, jakby coś, pamiętaj ♥
Kocham ♥♥
Capitulo perfecto!
OdpowiedzUsuńMam dużo rozdziałów do nadrobienia xd
Taaaka zdolna pisarkę znam,no no <3
😍 😍 😍
Świetny rozdział :) Czekam na next. Pojawi sie on w najbliższym czasie? :)
OdpowiedzUsuńW niedzielę :D
UsuńNie mogę sie doczekać :D
UsuńChcee już rozdział <333333
OdpowiedzUsuń♥ Ja też xD
UsuńAle serio chcę mieć go już napisanego :D
Aaaaaa niedziela <3 Czekam na rozdział :D
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj <3
UsuńTylko dajcie mi jeszcze trochę czasu na dopracowanie go ;D
Czekam z niecierpliwością :D ;*
UsuńNiestety, będzie jutro :( Wypadło mi coś i nie dałam rady go skończyć. Przepraszam.
UsuńSzkoda :( Ale cie rozumiem :) Czekam do jutra :)
Usuń