25.01.2015

Capitulo 34

     
     - Powiesz mi co takiego zrobiłem? - zapytał zrezygnowany.
     - Musimy poważnie porozmawiać - stwierdziłam, nie odpowiadając na jego pytanie.
     - Dobrze - zgodził się. - Ale najpierw pójdziesz ze mną do sklepu.
     Pomimo moich protestów, wyciągnął mnie z samochodu i poprowadził w stronę galerii. Po chwili byliśmy już w środku. Z głośników wydobywały się dźwięki świątecznych piosenek. W środku było dosyć tłoczno, co wcale mnie nie zdziwiło. Ludzie chcieli zrobić pierwsze poświąteczne zakupy. 
      Zdziwiłam się, gdy Jorge skręcił do sklepu z biżuterią. Nic z tego nie rozumiałam. Po co zabrał mnie do jubilera? Może chciał się doradzić w sprawie kupna pierścionka dla Kimberly?
      Oddaliłam od siebie tę myśl. Jeśli rzeczywiście by tak było, nie próbowałby pocałować mnie w samochodzie.   
      Ekspedientka siedząca za ladą, uniosła wzrok i zmierzyła Jorge'a od stóp do głów, po czym uśmiechnęła się do niego z przesadną serdecznością. Poczułam ukłucie zazdrości. Czy wszystkie kobiety muszą tak na niego reagować?
      Dziewczyna miała farbowane blond włosy i dobrze ponad metr siedemdziesiąt. Byłam całkiem pewna, że pod toną makijażu kryła się ładna twarz. 
      - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - uśmiechnęła się 
      - Poproszę jakąś ładną bransoletkę dla tej pani - rzucił w stronę ekspedientki, wskazując na mnie ręką.
      Kobieta przeniosła wzrok na mnie, ja natomiast spojrzałam na mojego szefa wilkiem. 
      - Co ty kombinujesz? - zapytałam rozdrażniona. 
      - Ty mi dałaś prezent gwiazdkowy. Powinienem się zrewanżować - rzucił lekkim tonem, uśmiechając się do mnie nieznacznie.
      - Nie musisz tego robić.
      - Nikt cię nie pytał o zdanie - powiedział żartobliwie, nie spuszczając ze mnie wzroku, który przeszywał mnie na wskroś. 
       Pod wpływem jego spojrzenia moje ciało zadrżało. Byłam zła, że ten głos budzi we mnie takie uczucia, z których nie byłam do końca zadowolona.
       - To moje pieniądze i robię z nimi co chcę.
       - Ma pan już jakąś upatrzoną? - zapytała blondynka, przerywając krótką ciszę. 
       - Ta - wskazał jakąś, znajdującą się w jednej z gablotek najbliżej lady. 
       - Jest bardzo droga, ale warta swojej ceny. To różowe złoto, a te małe kryształki to wielokaratowe diamenty - wyjaśniła i wyciągnęła ją na poduszce.
       Gdy spojrzałam na cenę o mało oczy nie wyskoczyły mi z orbit.
      - Czyś ty oszalał? Nie będziesz mi kupował takich drogich prezentów - zaczęłam protestować, chociaż wiedziałam, że nic tym nie zdziałam. 
      - Jak już mówiłem, mogę robić z moimi pieniędzmi co chcę.
      - Chciałaby może pani ją przymierzyć?
     Jorge nie zważając na moje zdanie, wziął z poduszeczki bransoletkę, chwycił moją lewą dłoń i zapiął ją na nadgarstku.
    Musiałam przyznać, że była prześliczna. 
    - Bierzemy - rzucił mój szef, wyciągając z portfela kartę kredytową.
    Już nawet nie próbowałam się z nim kłócić. Po prostu dałam za wygraną, ale byłam na niego zła, bo bransoletka była zdecydowanie za droga. Chociaż nie powiem, wzruszył mnie ten gest.
    Kobieta chciała zapakować prezent, lecz Jorge powstrzymał ją gestem dłoni. Blondynka podała mu czytnik, a on wpisał czterocyfrowy PIN. Odebrał kartę razem z paragonem, wziął mnie za rękę i skierował się ku wyjściu.
    Po chwili byliśmy już w samochodzie.
    
***

     Znajdowaliśmy się w jego apartamencie. Na stole stały dwie szklanki - jedna z wodą, druga z jakimś alkoholem. Jorge rozsiadł się wygodnie na kanapie. Ja postanowiłam postać. W końcu i tak zaraz wychodzę. 
     - O czym chciałaś porozmawiać?
     - Co cię łączy z Kimberly? - przeszłam od razu do nurtującej mnie sprawy.
     - Nic takiego.
     - Rano wyglądało to inaczej - powiedziałam z wyrzutem. 
     Bolało mnie, że nie chce mi nic powiedzieć. W jego wyrazie twarzy spostrzegłam, że coś przede mną ukrywa. 
     - Tylko z nią rozmawiałem.
     - Daruj sobie te kłamstwa - w końcu wybuchnęłam. - Nie zaprzeczysz, że coś cię z nią łączy. Pewnie się pokłóciliście, a że akurat byłam pod ręką to wykorzystałeś mnie, by wzbudzić w niej zazdrość. A ta bransoletka była czymś w rodzaju rekompensaty. Żałujesz wszystkiego i starasz się to jakoś odkręcić.
      - Co takiego? - zapytał, wstając gwałtownie z kanapy.
      Swoim wywodem i zjadliwym tonem wyraźnie zbiłam go z pantykułu.
      - Czego mam żałować?
      - Tego, że się ze mną przespałeś.- Moje przypuszczenie go zaszokowało. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
      - Myślisz, że żałuję, iż pozbawiłem cię dziewictwa? - zapytał, przeczesując nerwowo włosy i gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc.
      - Ba, jestem o tym przekonana.
      - Wydajesz osąd w sprawie, o której nie masz najmniejszego pojęcia - stwierdził wściekły.
      - Mówię poważnie. Oboje dobrze wiemy, że ty i ja... to był błąd - powiedziałam, krzyżując ramiona na piersi.
     Zacisnął zęby.
     - Nie, to nie był błąd - wpatrywałam się w niego zaskoczona porywczością, z jaką zaprzeczył moim słowom. - Niczego nie żałuję. Miałaś kiedyś chłopaka - zamarłam.
     - Nie.
     - A chciałabyś mieć?
     Serce zaczęło walić mi jak młot.
     - Słucham? Co to w ogóle za pytania?
     - Chcę być z tobą - powiedział po prostu.
     - Jeszcze niedawno mówiłeś, że związki to nie twoja bajka - jeszcze mocniej objęłam się ramionami.
     - Pragnę spróbować. - podszedł do mnie. - Nigdy wcześniej niczego podobnego nie doświadczyłem. Nie ukrywam, że wcześniej miałem wiele kobiet, ale to ty wyzwalasz we mnie emocje, których nigdy nie czułem. To jak?
     - Sama nie wiem...
      Owszem chciałabym być z nim. Ale bałam się. Nigdy nie byłam w żadnym związku z mężczyzną. Teraz mogło się to zmienić. Mogłabym być dziewczyną Jorge'a Blanco. Ale czy byłam na to gotowa?
      - A co z Kimberly?
      - Nią się nie przejmuj. - powiedział, podchodząc do mnie bliżej.
      Zdenerwowało mnie to, że nie chciał dać mi jasnej odpowiedzi co do szatynki. Jednak myśli dotyczące tej kobiety szybko odpłynęły, gdy tylko Jorge położył dłoń na moim policzku.
       Drugą ręką chwycił moją dłoń i położył sobie na piersi. Pod palcami czułam dudniący rytm jego serca. Był pełen pasji i niepokoju. Jak powinnam postąpić? Kierować się zdrowym rozsądkiem czy uczuciami?
       - Czy zdajesz sobie sprawę jak na mnie działasz? - wyszeptał. - Ten związek będzie wymagał wiele czasu i wysiłku, ale czuję, że jesteś tego warta i naprawdę chcę spróbować.
        Patrzyłam na niego, a moje serce krzyczało nieme T A K. Postanowiłam dać mu szansę. Wiedziałam jak duży był to dla niego krok. Postanowił złamać swoje dotychczasowe zasady specjalnie dla mnie. Nie mogłam być dla niego tylko kolejną kochanką. Musiałam być kimś więcej, nawet jeśli on nie był tego jeszcze świadomy.
        Stając na palcach i chwytając jego gęste jedwabiste włosy przycisnęłam jego usta do moich, dając mu tym samym moją odpowiedź. Od razu objął mnie rękami i oddał pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny.
       Kiedy nie mogliśmy już oddychać, oderwaliśmy się od siebie. Z czułością trącił nosem mój. Przez moje ciało przebiegła fala radości.
        - To może w końcu mi powiesz jak ci było ostatniej nocy? - w jego oczach płonęła ciekawość.
        - Cudownie - wymamrotałam, czując jak do moich policzków napływa krew.
       Jego usta lekko się uniosły.
        - Mnie też - zamruczał wprost do mojego ucha. - Chętnie bym to powtórzył, ale jestem strasznie głodny.
- Ja też - zaśmiałam się. 
- W takim razie zabieram cię do mojej ulubionej restauracji.
_________
Pytaliście się, kiedy napiszę coś okropnego. 
Oto nadszedł ten moment.
Wiem, że jest bezsensu -,-
Mi też się nie podoba.
Ale nic na to nie poradzę :(
Chciałam was przeprosić za zaniedbywanie komentowania waszych blogów,
ale w ostatnim tygodniu przed feriami nauczyciele postanowili nas pomęczyć:(
Kiedy tylko zaczną mi się ferie wszystko nadrobię :***
Do następnego ♥

18 KOMENTARZY = CAPITULO 35

18.01.2015

Capitulo 33


Rozdział dedykuję Katarinie i Sheili ♥
Bardzo wam dziękuję za pomoc przy rozdziale ♥

      Podniosłam powieki, po czym od razu je przymknęłam. Słońce, wpadające przez ogromne okno, raziło moje zmęczone oczy. Po kilku chwilach przyzwyczaiłam się do światła.
      Nie miałam pojęcia jak długo spałam.
      Rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w pokoju na piętrze. Jak się tutaj dostałam? Musiałam zasnąć na dywanie, a Jorge mnie tutaj przyniósł.
     Uśmiechnęłam się na wspomnienie poprzedniego dnia. 
     Cała byłam obolała, ale spodobało mi się to. Wczorajszy wieczór, był najpiękniejszym w moim życiu. Jego słowa, ciało, czułość z jaką się ze mną obchodził... Zamknęłam oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem, rozlewającym się po moim ciele.
     Usiadłam na łóżku. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po przestronnym pokoju. Jorge'a nigdzie nie było. Czyżby już wstał?
    Wysunęłam się spod pościeli - byłam całkowicie naga - i skierowałam się do łazienki. Podczas chodzenia towarzyszył mi delikatny ból. Po raz kolejny dreszcz przeszedł po moim ciele. Byłam taka szczęśliwa. 
     Stanęłam przed gigantycznym lustrem nad umywalką. Intensywnie wpatrywałam się w moje odbicie. Czy wyglądałam inaczej? Bo tak się czułam. Oddałam swoje dziewictwo, facetowi, który mnie nawet nie kocha. 
     Skrzywiłam się. Wystarczy, że ja go kocham. Może pewnego dnia poczuje to samo? Wzdrygnęłam się. Jakby to było w ogóle możliwe. Pokręciłam smutno głową. Nie powinnam teraz o tym myśleć. 
     Uniosłam dłonie i przejechałam palcami po włosach, próbując przywołać je do porządku. Po kilku bezowocnych minutach poddałam się. Weszłam pod prysznic. Sięgnęłam po żel i namydliłam nim całe ciało. Spłukałam go i wyszłam na zimne płytki. 
      Sięgając po ręcznik, kątem oka zauważyłam Jorge'a, stojącego na zewnątrz. Podeszłam bliżej okna. Szatyn stał odwrócony tyłem. Miał na sobie szyte na miarę spodnie, kamizelkę oraz nieskazitelnie białą koszulę. Wyglądał olśniewająco. 
      Uniosłam kąciki ust ku górze. Nie mogłam uwierzyć, że kochałam się z tak zachwycającym mężczyzną. Jednak gdy zorientowałam się z kim on tam stoi, mój uśmiech zgasł.
      Kimberly. Ta kobieta nie może po prostu odpuścić. Odchodziłam od zmysłów, widząc ją w towarzystwie mojego ukochanego. 
      Trzymała dłoń na jego ramieniu i uśmiechała się w zmysłowy, intymny sposób. Nie mogłam natomiast dostrzec jego twarzy. 
      Ale sądząc po wyrazie jej oczu nie było to nic nieprzyjemnego.
      Wyglądali idealnie. Ona bardziej do niego pasowała niż ja. Gdy odsunęłam się od okna serce waliło mi w piersi, a oddech przyspieszył. W głowie miałam mętlik, a żołądek skręcał mi się z zazdrości. To było prawie jak zdrada. 
      Mam rozumieć, że nasz seks nie miał dla niego takiego znaczenia, jak dla mnie? Całkowicie mu się oddałam, a on potajemnie wybiera się na schadzki z Kimberly.
      Oparłam się o ścianę i schowałam twarz w dłoniach. Co ja sobie wyobrażałam? W moich oczach pojawiły się nieproszone łzy. 
     Osunęłam się na ziemię, zła na siebie za tą bezsensowną reakcję. Podciągam kolana pod brodę. Opłakiwałam coś czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz z powodu przeklętych nadziei, marzeń i oczekiwań. Byłam głupia sądząc, że przez jedną noc zostawi swoje dotychczasowe życie playboya.
     Nigdy dotąd nie czułam się tak jak teraz. Dotychczas nie pozwalałam, żadnemu mężczyźnie zbliżyć się tak blisko. On to wykorzystał.
     Od zawsze brakowało mi pewności siebie. Lista wad jakie w sobie widziałam nie miała końca. Zawsze odtrącałam potencjalnych adoratorów. I to nie dlatego, że bałam się późniejszego odrzucenia. 
     Po prostu nikt nie wzbudził we mnie takiego zainteresowania jak Jorge Blanco. Nawet Diego czy Clement - przystojni i czarujący faceci. Byłam przekonana, że oni lepiej by mnie traktował. Dlaczego musiałam być aż tak głupia i zakochać się w nieodpowiednim facecie?
      Muszę wziąć się w garść. Otarłam policzki, wstałam i wyskoczyłam z łazienki. Gorączkowo zaczęłam szukać czegoś do ubrania. W między czasie upadł mi ręcznik. Zaklęłam pod nosem i schyliłam się po niego. 
     Tymczasem on wszedł do pokoju. Jego oczy momentalnie pociemniały, a na jego ustach pojawił lubieżny uśmiech. 
     - Dzień dobry. Jak się czujesz? - zapytał czule, podchodząc bliżej. 
    Rzuciłam mu groźne spojrzenie. Wyciągnęłam bieliznę z torby i wróciłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
     - Martina! - krzyknął. - Co znowu zrobiłem źle?!
     Starałam się nie zwracać uwagi na walenie w drzwi. Spokojnie założyłam na siebie czerwone koronkowe majtki i biustonosz do kompletu. Przekręciłam zamek, przeszłam pod jego ramieniem i podeszłam do mojej torby. 
     Schyliłam się i wyciągnęłam z niej małą czarną z wycięciem w talii. Spojrzałam przez ramię na Jorge'a. Wyglądał na oszołomionego. Prychnęłam. Seksowna bielizna i już traci głowę.
     Założyłam na siebie sukienkę i stanęłam na przeciw lustra. Sukienka mocno przylegała do mojego ciała. 
     - Martina. Spójrz na mnie - zamruczał, stając za mną. 
     Mimo woli, odwrócił mnie przodem, po czym ujął moją brodę i odchylił głowę do tyłu, przeszywając mnie spojrzeniem. 
     - Zostaw mnie - szepnęłam. - Proszę.
     Wyrwałam się z jego uścisku i wycofałam się na korytarz, ponieważ byłam zbyt słaba, by móc mu się dłużej opierać.
    Nuta cierpienia w jego naturalnie zachrypniętym głosie sprawiała, że krajało mi się serce od samego słuchania go. Nie mogłam dłużej zostać w tym pokoju.
    Zeszłam na dół po schodach i poszłam w stronę kuchni. Śniadanie czekało naszykowane na barze. Wyglądało apetycznie. Usiadłam na stołku barowym, lekko się krzywiąc.
     - Coś cię boli? - usłyszałam rozdrażniony głos.
     Podskoczyłam zaskoczona, uświadamiając sobie, że nie jestem sama w pomieszczeniu. Przy blacie stała szatynka uśmiechając się do mnie kpiąco.
     - Myślisz, że nie widziałam tej czerwonej plamy na dywanie? - zarumieniłam się.
     Zastanawiałam się czy ktoś jeszcze widział dowód utraty mojego dziewictwa. Miałam nadzieję, że Jorge zdążył ją do tego czasu zmyć.
     - Naprawdę sądzisz, że on będzie teraz twój? To jesteś w błędzie. Każda z nas przeszła przez coś podobnego.
     Widelec z kawałkiem omletu zatrzymał się kilka centymetrów od moich ust. Odłożyłam go z powrotem na talerz.
      - Każda z nas?
      - Przecież wiesz, że nie jesteś jedyną kobietą z którą spał. Ale to ja znam go najlepiej, że już nie wspomnę o byciu ulubienicą jego matki.
      - A ja Ruggero i Christiana - odparłam słodko.
      Jej drwiący uśmiech zbladł. Odrzuciła włosy do tyłu i wyszła z pomieszczenia. W progu minęła się z bratem Jorge'a. 
      - A tej co się stało? Dzień dobry Tini.
      - Dzień dobry - uśmiechnęłam się do niego szeroko. 
      Był jedną z dwóch osób, których obecność mi nie przeszkadzała.
      - Pachnie fantastycznie - powiedział, zaglądając do talerzy. 
      - A smakuje jeszcze lepiej. Strasznie dużo tego. 
      - Rzeczywiście - zaśmiał się. - Smacznego.
      Podziękowałam i podniosłam widelec do ust. Jadłam powoli. Pomimo tych wszystkich wydarzeń, nie straciłam apetytu. Wręcz przeciwnie. Byłam potwornie głodna.
     Jorge pojawił się, gdy kończyłam jeść. W jednej ręce trzymał swoją torbę, a w drugiej moją. Przez jedną z nich był przewieszony płaszcz. Spojrzałam na niego z wymalowanym pytaniem na twarzy.
      - Co to ma znaczyć?
      - Wyjeżdżamy - odparł wyraźnie zdenerwowany.
      - Ale...
      - Żadne ale. Już cię spakowałem.
      Postawił jedną z walizek na ziemi, ściągnął z niego płaszcz i podał mi go, przysuwając się bliżej. Wzięłam ubranie do ręki, po czym odsunęłam się, by ponownie zwiększyć dystans między nami. Spojrzał na mnie ze smutkiem.
      - Pożegnaj się z Rugge.
      Odwróciłam się do jego brata, a on uścisnął mnie z całej siły.
      - Szkoda, że wracacie. Zdążyłem cię już polubić.
      Pocałowałam go w policzek. Żałowałam, że nie miałam więcej czasu, by móc go lepiej poznać. Kątem oka spojrzałam na Jorge'a. Wyglądał na wściekłego.
      - Do zobaczenia.
      Mój szef nie pozwolił mi pożegnać się z resztą. Dziwił mnie jego pośpiech. Gdy dotarliśmy do samochodu, wrzucił nasze walizki do bagażnika. Sama wsiadłam do środka i zapięłam pas. Po chwili siedział na miejscu kierowcy i zapiął swój, po czym włożył kluczyki do stacyjki. Po niespełna kilku minutach wyjechał na główną drogę.
     
***

      Stanęliśmy pod centrum handlowym. Spojrzałam na niego zaskoczona. 
       - Co my tutaj robimy?
       - Muszę coś kupić - powiedział, uśmiechając się tajemniczo.
       - Tylko się pospiesz - rzuciłam chłodno, sadowiąc się wygodniej na siedzeniu. 
       Wysiadł z samochodu, lecz zamiast podążyć w stronę wejścia do galerii, otworzył drzwi z mojej strony.
       - Podobają mi się te pasy - szepnął, błądząc badawczym wzrokiem po moim ciele.
       - Słucham? - pisnęłam.
      Wyciągnął rękę i pogładził mnie po policzku, przesuwając smukłe palce do brody, którą ujął kciukiem i palcem wskazującym. Pochylił się, by złożyć na moich ustach szybki, niewinny pocałunek. Tymczasem ja odwróciłam głowę w drugą stronę, uciekając przed dotykiem jego pełnych warg. Chociaż chciałam to zrobić, wiedziałam, że nie mogę tak łatwo mu ulec. 
_____
Nareszcie skończyłam :D
Jeszcze raz dziękuję dziewczynom za pomoc ♥
Nie wiem jak wam, ale mi się rozdział w miarę podoba ;D
Za niedługo powinniście się dowiedzieć co łączy Kenedy i Jorge'a.
Ale na razie potrzymam was w niepewności ;D
Czekam na wasze opinie ♥

10.01.2015

Capitulo 32 (+18)


Rozdział dedykowany wam wszystkim :**
Jak widać po tytule, wiadomo co się wydarzy. 
Tylko pomiędzy kim xD

      Po odłożeniu słuchawki jeszcze przez długi czas wpatrywałam się w ekran telefonu, zastanawiając się dlaczego moja najlepsza przyjaciółka, Lodovica, nie odbiera. 
      Tak bardzo miałam ochotę z nią porozmawiać. Kiedyś byłyśmy ze sobą bardziej związane, zawsze trzymałyśmy się razem. A teraz? Odkąd zaczęłam pracować w firmie Blanco, wszystko to co nas łączyło zaczęło znikać. Postanowiłam, że jak tylko te całe odwiedziny u rodziców Jorge'a się skończą, spotkam się z nią. Mam dla niej prezent, więc to będzie idealna okazja by go jej podarować. 
      Diego'a też mogłabym zaprosić. Od dawna myślałam o poznaniu ich ze sobą. Pod pewnymi względami byli do siebie podobni. Co z tego, że moja przyjaciółka była obecnie zafascynowana jej nowym współlokatorem, Xabi'm. Znałam ją wystarczająco długo, by wiedzieć, że on nie jest w jej typie. Prędzej czy później się o tym przekona. 
     Po mojej głowie zaczęło krążyć jedno słowo - p r e z e n t. 
     Podeszłam do mojej torby i zaczęłam przeszukiwać jej zawartość. Gdzie ja to włożyłam? W końcu opuszkami palców wyczułam małe pudełeczko. Chwyciłam je i wyciągnęłam na powierzchnię. Powoli je otwarłam.
    Czy to odpowiedni moment? - pomyślałam. - Lepszego nie znajdę. Usiadłam z powrotem na łóżku i zaczęłam wyczekiwać mojego szefa. 
    O jaką pomoc mogło chodzić szatynce? A może wcale nie potrzebowała pomocy? Co on tak długo u niej robi? A może... Nie. Szybko otrząsnęłam się z tych myśli. Nie mógłby, prawda?
     Przejechałam dłonią po wieku pudełeczka. A co jeśli mu się nie spodoba? Znowu zaczynam panikować. Wzięłam kilka oddechów, próbując się uspokoić. Martina, wszystko będzie dobrze. 
     W końcu do pokoju wpadł Jorge. Zamknął za sobą drzwi.
      - Chciałem cię poinformować, że zostajemy sami. Reszta domowników wychodzi na spacer - odparł, uśmiechając się przy tym lubieżnie.    
      Poczułam przyjemny ucisk w dole brzucha. Był tak nieziemsko przystojny. 
       - Jorge - zaczęłam.
       - Tak?
       - Mam coś dla ciebie - powiedziałam, podając mu szmaragdowe pudełeczko, w środku którego znajdowały się spinki, które wcześniej zdążyłam kupić.
       Bacznie obserwowałam jego reakcję. Przez chwilę byłam pewna, że się uśmiechnie. Pomyliłam się.
       - Po co ty mi to dajesz? - zapytał z wyczuwalną nutką złości.
       - Jak to po co? - zapytałam zdziwiona jego pytaniem. - Przecież są święta, w które między innymi obdarowuje się ludzi prezentami.
       - Czy to jest konieczne? Ja dla ciebie nic nie mam. Ty też nie powinnaś mieć. Jestem twoim szefem, a szefom nie powinno się dawać takich prezentów. Wolałbym już dostać ohydny krawat z jakimś motywem świątecznym. Ale żeby spinki do mankietów?! Takie rzeczy możesz dać swojemu mężczyźnie, ale nie szefowi.
       Poczułam jak łzy zaczęły napływać mi do oczu. Naprawdę sądził, że ten prezent jest nieodpowiedni? Jeszcze przed chwilą uśmiechał się do mnie w dwuznaczny sposób, a teraz stwierdza, że prezenty w naszych stosunkach są nieodpowiednie.
       - Nienawidzę cię - wycedziłam, po czym wyszłam z pokoju.
     Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam przed siebie, gnana uzasadnionym gniewem. Tak długo szukałam dla niego idealnego prezentu i co dostałam w nagrodę? Naganę.
     Ruszyłam energicznym krokiem schodkami na dół. Weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie na przeciwko kominka, w którym palił się ogień. Objęłam kolana ramionami i powstrzymałam chęć wybuchnięcia płaczem. Odetchnęłam głęboko i spróbowałam wziąć się w garść. On nie jest wart niczyich łez, szczególnie moich. 
      Przynajmniej nie ma nikogo w domu. Mogę tu posiedzieć, bez ukradkowych spojrzeń, zbędnych pytań, które na pewno by się pojawiły. 
       - Martina.
      Podskoczyłam i obróciłam się w stronę drzwi, ku ogromnemu zaskoczeniu spotykając wzrok Jorge'a. Jak zwykle jego widok wywoływał falę sprzecznych emocji. Seksowny i pewny siebie stał w progu pomieszczenia. 
      - Wiem, że spieprzyłem sprawę. Pozwól mi to wytłumaczyć.
      - Nie musisz. Wszystko rozumiem.
      - Nic nie rozumiesz - wycedził przez zaciśnięte zęby.
      - Już dość zdążyłeś mi wyjaśnić - powiedziałam, unikając jego wzroku.
      - Proszę, nie utrudniaj mi tego - w jego głosie, pobrzmiewał nieustępliwy ton. - Ten jeden raz mnie wysłuchaj.
      Zamknęłam oczy. Czy naprawdę chcę słuchać tego co ma mi do powiedzenia? Ale co on może mi wyjaśniać? Jasno określił swoje zdanie. Tylko skoro nasze stosunki są tylko na poziomie szef - podwładna, dlaczego mnie tyle razy całował?
       - Dobra - westchnęłam z rezygnacją.
       - Dziękuję. 
    W tym momencie do pokoju weszła szatynka, czyli jednak nie wszyscy wyszli. Przekręciłam oczami.
      - Widocznie w tym momencie nie mamy czasu na wyjaśnienia - odparłam, wstając z sofy.
      Chciałam się prześlizgnąć obok nich w drzwiach, gdy ręce mojego szefa zacisnęły się na moim nadgarstku.
      - Kenedy, zostaw nas samych.
      - Ale...
      - Wyjdź. - warknął.
     Gdy nadąsana opuściła przestronny salon, Jorge położył dłoń na moich plecach i poprowadził w stronę obszernej kanapy. Gestem kazał mi usiąść. Tymczasem on kucnął naprzeciw mnie. 
Poruszyłam się niespokojnie, gdy przesunął palcami wzdłuż mojego policzka. 
      - Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę ciebie. Dopóki cię nie spotkałem, nie było takiej kobiety, na którą bym tak silnie reagował. Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem. Ten prezent... - zamilkł na moment, szukając odpowiedniego słowa - zaskoczył mnie. Byłem zdezorientowany. Wcześniej żadna się tak nie wysilała. Dla nich liczył się tylko seks. Zdenerwował mnie fakt, że tak to mną poruszyło. Po części chodziło również o to, że ty o mnie pomyślałaś, a ja... nic dla ciebie nie mam - ostatnie słowa prawie wyszeptał.
      - Czy ty próbujesz mi teraz wmówić, że żałujesz swojego wybuchu?
      - Cholera, Tini. Ja mówię szczerze. Twój prezent bardzo mi się spodobał.
      - Naprawdę? 
      - Tak. Ja niestety nic nie mogę ci podarować.
      Mylił się. Już dał mi wspaniały prezent. Chyba po raz pierwszy przeprosił mnie i wyjaśnił swój wybuch. Czułam, że to ważny przełom w naszej znajomości.
      Położyłam dłonie na jego policzkach i przyciągnęłam go do swoich ust. Jego usta były pożądliwe i powolne. Krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach. Zanurzył dłonie w moich włosach.
      - Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię pragnę? - wyszeptał, wprost w moje usta, ciągnąc mnie do pozycji stojącej. 
      Moje ciało zaczęło delikatnie drżeć. Zaczęłam oddychać płytko i nierówno. Mięśnie w najgłębszej części mnie skurczyły się w cudowny sposób. Ból był taki słodki i ostry, że chciałam zamknąć oczy, ale byłam zbyt zahipnotyzowana jego spojrzeniem. 
     Niepewnie sięgnęłam do guzików jego koszuli i zaczęłam ją rozpinać. Zatrzymał moje ręce pewnym ruchem.
     - Na pewno? Nie chcę cię do niczego zmuszać.
     - Nigdy nikogo tak bardzo nie pragnęłam jak w tej chwili.
     - Och, Tini. 
     Pochylił się i zaczął ponownie mnie całować. Tym razem pocałunek był dziki i pełen pasji. Jęknęłam, co od razu wykorzystał i wtargnął językiem do moich ust. Mój nieśmiało dotknął jego. Nasze języki przez chwilę walczyły o dominację. 
     Po chwili ujął delikatnie spód mojej sukienki i zaczął ją ciągnąć ku górze. Zdjął ją i opuścił na podłogę. W kilka sekund pozbył się również mojego czarnego, koronkowego stanika. Odsunął się i przez chwilę przyglądał mi się uważnie. Jego oczy pociemniały.
     - Jesteś taka piękna - westchnął. - Pragnę całować każdy milimetr twojej nieskazitelnej skóry. 
     Zarumieniłam się. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Podniósł dłoń i delikatnie przesunął palcem po moich policzku. Nie mogąc dłużej wytrzymać, ponownie wpiłam się w jego usta. Ręce zanurzyłam w jego włosach, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Pociągnęłam za nie lekko, na co jęknął. 
     Pociągnął mnie w dół na puchaty dywan. Oparł swoje dłonie po obu stronach mojego ciała i rozpoczął powolną wędrówkę ustami od policzka w dół. 
     Moja skóra płonęła. Zataczał językiem kółka wokół mojej piersi. Czuć jego usta na skórze, to takie... podniecające. Jęczałam, czując słodkie doznania. Gdy jego usta zamknęły się na moim drugim sutki, prawie skręcało mnie z rozkoszy. 
     - Twoje ciało jest takie wrażliwe - rzucił mi spojrzenie spod niewiarygodnie długich rzęs, a jego oczy miały odcień rozpalonej, przydymionej szarości.
     Jego ręce błądziły po całym moich ciele. Nagle zniknęły. Zdezorientowana podniosłam na niego wzrok. Widziałam jak rozpinał guziki swoich dżinsów. Powoli je zsunął, cały czas wpatrując się w moje oczy. Był taki zmysłowy... Gdy pozbył się spodni, dokończył odpinanie guzików swojej koszuli. Po chwili stał przede mną w samych bokserkach. Był idealny. 
      Pochylił się nade mną i szybko rozsunął mi nogi. Zaczął całować wewnętrzną stronę mojego uda. Składał pocałunku na całej jego długości, aż dotarł do brzegu koronkowych majtek. Chwycił za cienki materiał i pociągnął go w dół. Leżałam pod nim całkowicie naga. Przesunął nosem niebezpiecznie blisko mojej kobiecości.
      - Jesteś taka wilgotna - wsunął we mnie palec, a ja wydałam okrzyk, gdy zrobił to ponownie, raz za razem. Wchodził we mnie coraz mocniej i mocniej. Moje ciało wyginało się z rozkoszy. Nagle usiadł wyprostowany, ściągnął swoje majtki, a ja ujrzałam imponującą wielkość jego erekcji. Potem wszedł między moje uda, rozsuwając je jeszcze szerzej. 
     - Naprawdę chcesz to zrobić? - zapytał miękko.
     - O nic więcej nie proszę.
     Od razu wszedł we mnie z impetem. Poczułam w głębi ciała dziwne ukłucie, kiedy przebił się przez moje dziewictwo. Wydałam z siebie cichy okrzyk, na co znieruchomiał. Spojrzał na mnie z niepokojem. Miał rozchylone wargi i ciężko oddychał.
     - Wszystko w porządku? - kiwnęłam głową z szeroko otwartymi oczami.
     Jeszcze chwilę pozostał w bezruchu, a potem zaczął się we nie poruszać. Gdy przyzwyczaiłam się do dziwnego uczucia, moje biodra nieśmiało wyszły mu na spotkanie. 
     Przyspieszył. Po raz kolejny nie mogę powstrzymać jęku, wydobywającego się z moje krtani. Wbijał się we mnie mocno, nabierając tępa.
     Nagle chwycił moją głowę i mocno pocałował, a je zęby przygryzły dolną wargę. Czułam, że coś we mnie narastało. Powoli zaczynałam sztywnieć. Moje ciało drżało. Nie sądziłam, że to się okaże takie wspaniałe. 
      - Dojdź dla mnie, Martina - wyszeptał niemal bez tchu, a ja słysząc jego słowa, rozpadam się.     
     Eksploduję w orgazmie i rozsypuję na milion kawałków. Po chwil Jorge dołącza do mnie. Dochodzi, wykrzykując moje imię, by po chwili znieruchomieć.
______________
Sheila, jest szczegółowo :D
Ale od razu mówię, że nie umiem pisać +18 -,-
Dziękuję 50TG za pomoc. 
Mam nadzieję, że wam się podoba :**
PS: w zakładce bohaterowie pojawiła się Kimberly ;D

2.01.2015

Capitulo 31


Rozdział dedykowany Rachel

      - Czyj to samochód? - zapytałam cicho.
      - Zaraz ją poznasz - rzucił tylko, po czym zgasił silnik, wyjął klucze ze stacyjki i wysiadł z samochodu.
      Z niewymuszonym wdziękiem, który tak mnie urzekał, przeszedł na moją stronę i otwarł przede mną drzwi. Cóż za dżentelmen - prycham w myślach.
      Chociaż w ostatnich dniach zachowywał się jak on. Szczególnie moje serce ujmuje jego troska, wywołana niegroźnym. Przypominam sobie podobną sytuację z Brukseli, kiedy to Mercedes była przeziębiona.
       Zostawił ją samą w apartamencie i sam poszedł na przyjęcie, gdzie doszło do naszego drugiego pocałunku. 
      Rumienię się na wspomnienie dotyku jego ust. Pragnęłam ponownie zanurzyć palce w tych jego potarganych włosach, ale nie byłam w stanie się na to zdobyć. Przy nim nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Pan Zmienny był dezorientujący.
      Poprowadził mnie w stronę wielkich drzwi wejściowych. Przejechał dłonią po włosach, poprawił krawat i pewną ręką nacisnął dzwonek. 
      Po niecałej minucie otworzyła nam kobieta około pięćdziesiątki. Zgadywałam, że była to matka Jorge'a. Przypominała go z wyglądu, z dumą prezentując lśniące włosy i błękitne oczy z gęstymi rzęsami. 
       - Jorge, nie mówiłeś, że przyprowadzisz gościa - powiedziała z wyrzutem.
       - Też się cieszę, że cię widzę - mój szef błyskawicznie wtargnął do środka, ciągnąc mnie za sobą. 
       W korytarzu, który swoją drogą był niewielki, stało dwoje mężczyzn. Gdy kobieta zamknęła za nami drzwi, stanęła obok nich. 
      - Mamo, Ruggero, poznajcie proszę Martinę. Martino poznaj proszę moją mamę i brata, ojca już znasz.
     - Jakaż cudowna z ciebie dziewczyna - powiedziała jego matka, przyciągając mnie do siebie i całując w oba policzki. - Witaj w naszych skromnych progach. Wyglądasz pięknie w tej sukience.
    - Dziękuję.
    Dłońmi przejechała po moich włosach, musnęła twarz, a potem ramiona. Była to dla mnie niezręczna sytuacja. 
    - Bardzo się cieszymy z twojego przyjazdu. Mój starszy syn nie często przyprowadza ze sobą dziewczyny.
    Nie często? To znaczy, że musiało się to zdarzyć kilka razy. A mówił, że nie interesują go związki. Perfidny kłamca. Czy w sprawie Mercedes również kłamał? Może jednak go z nią coś łączy, ale nie chciał mnie o tym informować.
    - Nie jestem jego dziewczyną.
    - Jak to, a ten artykuł w internecie? - zapytała zdziwiona.
    - To, że się całowaliśmy, nie znaczy od razu, że bierzemy ślub - wycedził, Jorge, przez zaciśnięte zęby. 
    Spojrzałam na jego matkę. W jej oczach dostrzegłam cień ulgi. Co ona mogła oznaczać? Nie chciała by jej syn się z kimś wiązał? A może wolała by na miejscu jego żony stanęła inna kobieta? To wszystko stawało się dla mnie coraz bardziej niezrozumiałe.
     Gdy się ode mnie odsunęła od razu podszedł do mnie Ruggero - jej drugi syn. Nie był prawie w ogóle podobny do brata. Mieli jedynie te same oczy - dumne i słodkie zarazem. Takie, w których głąb nie da się zajrzeć, kryjące zagadkę, którą niewielu potrafi rozszyfrować.
     - Cześć, Martina - uśmiechnął się. 
    W jego niebieskich oczach zamigotały iskierki i natychmiast wzbudził moją sympatię.
   - Cześć, Ruggero - też się do niego uśmiechnęłam. 
    Miałam świadomość, że przygryzam wargę. Zerknęłam ukradkowo na Jorge'a. Wyglądał na niezadowolonego.
    Ostatnią osobą, z jaką się przywitałam, był ojciec Jorge'a - Christian. Pod wieloma względami był podobny do syna, z tymi szafirowymi oczami i chłopięcym uśmiechem. Zdążyłam zauważyć, że każdy w tej rodzinie miał przepiękne, niebieskie spojrzenie. To był element rozpoznawczy rodziny Blanco.
    - Miło cię znowu widzieć - powiedział, całując mnie w oba policzki. 
    - Mi pana również.
    Mężczyzna zaczął się śmiać, spojrzałam na niego pytająco.
    - Jaki pan? Proszę mówi mi Christian - odparł, mrugając do mnie. 
    Już wiem po kim mój szef odziedziczył ten swój urok osobisty.
    - Gdzie ona jest? - wykrztusił w końcu Jorge. 
    Ciekawiło mnie kim była ta O N A  i dlaczego mojego szefa tak zdenerwowała jej obecność? Jest jego siostrą? A może jedną z byłych kobiet?
     - Czy to mnie szukasz? - usłyszałam za sobą prowokujący damski głos przywołujący mojego szefa. 
     Wszyscy, jak na zawołanie, odwrócili się w stronę drzwi, prowadzących do wnętrza domu. W progu stała wysoką brunetka o smukłej sylwetce. 
    Jej gęste i kręcone włosy sięgały niemal do pasa. Jej skóra miała złocisty odcień naturalnej opalenizny. Miała na sobie błękitną sukienkę, która idealnie na niej leżała. Kimkolwiek była mogłam zobaczyć radość wymalowaną na jej twarzy. W jej nieziemskich oczach o czekoladowej barwie mogłam dostrzec cień zazdrości o... mnie? 
     - Kimberly - powitał ją, a naturalna chrypka w jego głosie stała się jeszcze wyraźniejsza. 
     Od razu do niej podszedł. Poczułam jak ogarnia mnie niczym nieuzasadniona niechęć. Choć to zdecydowanie zbyt delikatne słowo na opisanie moich uczuć.
    - Nie powinno cię tu być - wzdrygnęłam się, słysząc wrogość w jego głosie. 
    Jeszcze przed chwilą wypowiadał jej imię niemal z czcią, a teraz zwraca się do niej niemal ze wstrętem. Niezrażona kobieta uniosła dłoń, przyłożyła ją do jego policzka. Zamknęła oczy, rozkoszując się tą krótką chwilą.
     - Tęskniłam - wyszeptała.
     - Po co tu przyjechałaś? - zapytał, odrywając jej rękę.
     Kimberly wyszarpała się z jego uścisku. Oswobodzona ruszyła szybkim krokiem do pierwszego pustego pokoju, trzymając głowę wysoko. Jorge ruszył za nią. Zamknęli za sobą drzwi. Nie mogłam usłyszeć już nic.
     Zaniepokoiło mnie to.
    - Mam nadzieję, że jesteś głodna. Jest mnóstwo jedzenia - powiedziała matka Jorge, jakby jej syn i Kimberly nigdy nie zniknęli za tamtymi drzwiami. 
    Poprowadziła mnie w stronę jadalni. W pomieszczeniu znajdował się ogromny stół, wykonany z ciemnego drewna. Stało przy nim kilkanaście krzeseł, obitych białą skórą. Jedyną ozdobą był obraz, przedstawiający parapet, na którym stały butelki i kieliszki z winem w otoczeniu różnych rodzajów winogron. Tło stanowiło pole, z zachodzącym słońcem na horyzoncie.
     Na stole znajdowało się już kilka potraw. Wyglądały smakowicie. Byłam ciekawa czy pani domu przygotowała je samodzielnie czy może zrobił to ktoś inny. 
     - Pachnie fantastycznie - odparłam siadając, na wysuniętym przez Ruggerro'a krześle. 
     Mężczyzna usiadł obok mnie. Z początku zadawał mi różnego typu pytania. Nie za bardzo miałam ochotę na dialog. Chyba moje zdawkowe odpowiedzi dały mu do myślenia, bo zaczął opowiadać mi o swoich planach na przyszłość.
    Próbowałam się skupić. Ale jego słowa docierały do mnie jednym uchem, wypadając drugim. Na niczym nie mogłam się skoncentrować. Moje myśli biegły do dwójki osób będących w jednym z sąsiednich pokoi. Zupełnie sami. 
     Na pewno nie była to jego krewna, a sądząc po tym jak zareagował na jej obecność, musiała być dla niego kimś ważnym. Na pewno on nie był dla Kimberly obojętnym. Może ta jego niechęć była spowodowana jakąś kłótnią? Zdążyli już sobie wszystko wyjaśnić i teraz ich stęsknione wargi oddawają się urokom pocałunków? 
     Ta myśl zraniła moje i tak już zranione serce. Może przesadzałam. Miałam zbyt bujną wyobraźnię, albo naoglądałam się zbyt dużo seriali o wątkach romantycznych i teraz wymyślam niestworzone historie. A może jednak mam rację?
     - Tini? - Ruggero trącił mnie delikatnie w ramię.
     - Tak? - zapytałam zdezorientowana.
     - Pytałem co sądzisz o moim bracie.
     - Przepraszam - wymamrotałam. - Zamyśliłam się.
     - Właśnie widzę - nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo do pokoju wkroczył Jorge wraz z Kimberly całą w skowronkach. 
      Posłała mi zwycięski uśmiech i zajęła miejsce po mojej lewej stronie, zanim mój szef zdążył to zrobić. Czyżby moje przypuszczenia okazały się prawdziwe?
      
***

     Cały obiad pamiętam jakby przez mgłę. Nie zwracałam uwagi na tematy rozmowy, a w szczególności na jedzenie. Zjadłam wszystko co mi dano, ale nie czułam smaku żadnej z potraw.  
      Irytowała mnie obecność Kimberly. Wszystko kręciło się wokół niej. Matka Jorge'a tylko na niej skupiała całą swoją uwagę, a mnie traktowała jak powietrze. Jedynie Christian odzywał się do mnie od czasu do czasu. Widoczna była jego niechęć do pięknej szatynki, siedzącej obok mnie. To samo uczucie wyczułam u Ruggero. Czym spowodowane było to nieprzyjemne nastawienie?
      Po skończonym posiłku Jorge zaprowadził mnie do jednego z pokoi, znajdujących się na pierwszym piętrze. Gdy do niego weszłam stały już tu moje walizki i - co było dla mnie zaskoczeniem - jego.
     - Czy to znaczy, że będziemy spać w jednym łóżku?
    Gdy zadałam to pytanie w jego oku pojawił się jakiś dziwny błysk. 
     - Tak - odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo.
    Już miałam go zapytać, kim jest dla niego szatynka, gdy do pokoju wpadła jego matka.
    - Skarbie, Kimberly potrzebuje twojej pomocy - przekręciłam niezadowolona oczami. 
    Kiedy mój szef wyszedł, usadowiłam się na łóżku z moim smartphone'm w ręku. Miałam ogromną ochotę się komuś w końcu ze wszystkiego zwierzyć. Już tak dawno z nikim nie rozmawiałam na temat moich uczuć.
    Odgarnęłam włosy, sięgające mi do połowy pleców. Powinnam je trochę skrócić. Nie spieszyłam się z tym jednak, ponieważ lubiłam taką długość. Moje oczy pojaśniały na wspomnienie przyjaciółki Lodovici, która tak bardzo mi ich zazdrościła. Już dawno z nią nie rozmawiałam. Pewnie teraz czuje się samotna i zaniedbana. 
     Weszłam w listę kontaktów na moim telefonie. Przez chwilę nasłuchiwałam. Chciałam się upewnić czy nikt nie słucha, zanim kliknęłam słuchawkę przy jej imieniu. 
_____
Byłby wcześniej, ale użalałam się nad swoim marnym życiem singla.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ;D
Znowu wyszedł mi długi :**
A to wszystko dzięki Waszym komentarzom ♥ 
Dodają mi weny, za co bardzo Wam dziękuję :*
Macie pomysły na twarz Kimberly?