29.10.2014

Capitulo 20

   
     Rozglądnęłam się po samolocie w poszukiwaniu miejsca 15A. Okazało się, że siedzę przy oknie. Przełknęłam ślinę. No cóż... Mówi się trudno. Kogo ja oszukuję? Robię dobrą minę do złej gry. Tak naprawdę targają mną negatywne emocje.
       Chociaż nie. Jest jedno pozytywne uczucie jakie się we mnie tli. M I Ł O Ś Ć. Miłość do mojego aroganckiego szefa. 
       Usiadłam. Od razu zaczęłam wyobrażać sobie różne scenariusze katastrofy, które przerwał głos pasażera, który zajął miejsce obok mnie. 
      - Cześć. Jestem Clement - przywitał mnie szerokim uśmiechem, prezentując rząd perfekcyjnie białych zębów.
      Muszę przyznać, że był bardzo przystojny i świetnie zbudowany. Pod obcisłym T-shirt'em mogłam dostrzec zarys wspaniale umięśnionego ciała. Miał ciemnobrązowe włosy i oczy o niemalże tej samej barwie. 
      - Martina - przedstawiłam się, uśmiechając się do niego ciepło.
      - Pierwszy lot?
      - Dlaczego tak uważasz? - zapytałam, szczerze tym faktem zaciekawiona.
      Nowo poznany zaczynał mnie intrygować. Odciągał mnie od towarzyszącego mi strachu, który powoli zastępował spokój.
      - Po twoich oczach. Widać w nich strach - wyszeptał, co nie wiadomo czemu, wywołało w moim ciele przyjemny dreszcz. 
      - Moi rodzice kilka miesięcy temu zginęli w katastrofie lotniczej. To jest mój pierwszy raz od tamtej pory - wyjaśniłam.
      - Przepraszam, nie wiedziałem - zaczął się tłumaczyć.
      Uspokoiłam go, unosząc delikatnie kąciki ust. Odwzajemnił mój gest. 
     Resztę lotu spędziliśmy na poznawaniu się, rozmawianiu, śmianiu. Zupełnie zapomniałam o moich wcześniejszych lękach. Nie czułam już ucisku w dolnej części mojego brzucha. Byłam za to wdzięczna. 
      Byłam w fantastycznym humorze. Nieznajomy wzbudził moje zainteresowanie. Wydawał się być bardzo miłym facetem. Nawet nie zauważyłam, gdy wylądowaliśmy. Razem z Alex'em odszukaliśmy nasze bagaże. 
       - W którym hotelu się zatrzymałaś? - zapytał, gdy nadeszła pora pożegnania.
       Każdy miał ruszyć w swoją stronę. Mogliśmy się już nigdy nie zobaczyć, co sprawiło, że zrobiło mi się smutno. Alex już zdołał mnie do siebie przekonać. Po tych kilku godzinach rozmowy zdążyłam go polubić. 
        - W Odette en Ville. 
        - Ja też. Może pewnego wieczoru wybralibyśmy się razem na kolację? - puścił do mnie oko, na co się zarumieniłam. 
       Jednak zanim zdążyłam odpowiedzieć, za ramieniem Alexa pojawił się Jorge.
        - Przykro mi, ale każdy wieczór Martiny jest już zaplanowany - oznajmił, przysuwając się bliżej mnie. 
       Jego język pieścił moje imię, a mnie serce po raz kolejny zaczęło być w szaleńczym tempie. Ledwo udaje mi się oddychać. Przez jeden moment wydawało mi się, że gdy je wypowiadał, w jego głosie dało się usłyszeć czułość. Co było głupotą z mojej strony. 
      Czułość? Skierowana do mnie? Po raz kolejny wyobrażam sobie rzecz niemożliwą. Nigdy się tak do mnie nie zwrócił i pewnie tego nie zrobi. Taki ton jest zarezerwowany dla wyjątkowej osoby, którą ja nie jestem. 
      Nie usłyszałam czułej barwy jego głosu nawet wtedy, gdy mówił do Mercedes. Widocznie to, co on do niej czuje nie jest wystarczająco silne. Ale mogę się mylić. Przecież nie musi okazywać jej uczuć w mojej obecności.
        Kiedy podnoszę na niego wzrok, widzę, że usta ma zaciśnięte w obojętną linię.  Z jego twarzy bije chłód.
        - Clement, poznaj proszę Jorge'a Blanco. Mojego szefa - z początku, mój nowo poznany znajomy był zaniepokojony jego obecnością, lecz kiedy tylko usłyszał te dwa krótkie słowa, jego twarz na nowo rozświetlił uśmiech.
        - To pan jest T Y M Jorge'm Blanco? Synem właściciela Blanco Inc? Niewiarygodne - z jego twarzy bił prawdziwy podziw. 
        Jorge odpowiedział mu delikatnym uśmiechem, ale jego oczy nadal pozostawiały wrażenie obojętności i... Nie, to na pewno nie mogła być zazdrość. Coś musiało mi się przewidzieć. 
        - Ja już pójdę. Do zobaczenia, Tini - machałam mu tak długo, dopóki nie znikł w tłumie ludzi. 
        Mój szef przez cały ten czas obserwował mnie niczym jastrząb. Zaczęłam czuć się niezręcznie. Odwróciła się twarzą do niego. 
        - Możemy już iść? - zapytałam.
        - Tak. Mercedes czeka na nas przy limuzynie - odpowiedział szorstko i ruszył w kierunku wyjścia.
       Czym ja go znowu uraziłam? Przekręciłam oczami. Znowu wytrącił mnie z równowagi. To chyba zaczyna być jego hobby. Biorę głęboki oddech i podążam za nim. O co mu może znowu chodzić? 
       Zazdrość nie wchodzi w grę. Bo o co niby miałby być zazdrosny? O to, że rozmawiałam z Clement'em? To śmieszne. Jestem dla niego zwykłą sekretarką. Mogę go jedynie pociągać. Nic poza tym. Przypomniało mi się, że w stosunku do Diego'a zachowuje się podobnie. Jak zwykle nic z tego nie potrafię zrozumieć.
        To jest tak samo absurdalne, jak fakt, że On mógłby do mnie coś poczuć, zakochać się. Niemożliwe i tyle. Już zawsze będę żyć z tym nieodwzajemnionym uczuciem, wciąż u jego boku jako zwykła pracownica...
       Podczas jazdy limuzyną nie czułam się komfortowo. Brakowało mi beztroskiego uśmiechu Clement'a. Zamiast tego spotkałam się z obojętnością Mercedes i zimnym spojrzeniem Jorge'a. Cała byłam spięta i pogrążona w ponurym nastroju. Nie wiem, jak uda mi się przeżyć ten wyjazd. 
       Mój szef przez całą jazdę bacznie mi się przyglądał. Pod wpływem jego wzroku, moje rozdrażnienie zbierało na sile. Odetchnęłam z ulgą, gdy limuzyna zatrzymała się przed naszym hotelem.
      
***

       Weszliśmy do pokoju z trzema sypialniami. Oczarował mnie romantyczny klimat wnętrza. Drogie tkaniny, włoskie marmury i przytulne wnętrza nadawały atmosferę wytworności. Cały hotel był bogato urządzony. Bardzo mi się tu spodobało. 
      Mój pokój znajdował się na końcu apartamentu. Pomieszczenie było eleganckie, pełne prostoty, a jednocześnie przepychu. Widok z okna zapierał dech w piersiach. Znajdowaliśmy się na ostatnim piętrze, więc miałam widok na całą Brukselę. Dochodziła godzina dwudziesta. O tej porze roku było już ciemno. Lubiłam oglądać miasto nocą.  
      Zrzuciłam z moich nóg szpilki, które dawały mi się już we znaki. Potarłam dłonią stopy, chcąc złagodzić trochę ból. 
      Weszłam do łazienki, która należała tylko i wyłącznie do mnie. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Spędziłam pod strumieniem wody dłuższą chwilkę. Przygotowywałam się psychicznie na kolejne spotkanie z Jorge'm i Mercedes. Przed pójściem spać czekała mnie kolacja w hotelowej restauracji. Może akurat natknę się na Clement'a?
       Owinęłam się ręcznikiem. Skierowałam się w stronę mojej torby, która leżała nierozpakowana obok szafy. Jutro się tym zajmę. Wyciągnęłam z niej białą sukienkę z rękawami za łokcie. Do niej ubrałam kremowe balerinki. Nie wytrzymałabym kolejnej godziny w szpilkach. Rozczesałam włosy, założyłam biżuterię i wyszłam do głównej części apartamentu. 
        Nikogo tam nie znalazłam. Zajrzałam jeszcze do dwóch innych pokojów, które tu się znajdowały, ale tam również było pusto. Pewnie już poszli...
        Gdy dotarłam do wind, wcisnęłam guzik przywołujący. Niemal natychmiast usłyszałam dzwonek. Drzwi się rozsunęły, ukazując dwójkę ludzi w namiętnym uścisku. Czuję jak moje serce krwawi. Ten widok wywołuje u mnie ból.
          Jorge odsunął od siebie delikatnie swoją towarzyszkę, nie okazując w ogóle zażenowania. Wchodzę do windy. Za wszelką cenę próbuję na nich nie patrzeć. Kieruję swój wzrok na podłogę, czując jak krew pulsuje w moich policzkach. Na pewno jestem już czerwona. 
           Nie mogąc się powstrzymać rzucam spojrzenie na mojego szefa. Na jego ustach błądził uśmiech. 
_______
i mamy 20 ;D
Pojawił się Clement, co popchnie Jorge'a do zrobienia pewnego kroku ^^
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem ♥ 

11 komentarzy = rozdział 21

25.10.2014

Capitulo 19

  

  Serce wali mi jak młot. Nie umiem na niczym konkretnym skupić moich myśli. Po mojej głowie krąży wiele pytań, na które - jak można się domyślić - nie znam odpowiedzi.      Dlaczego Jorge jest taki zmienny? Czy ja mu się w jakiś sposób podobam? Kim jest dla niego Mercedes, skoro nie kochanką? Co go przy niej trzyma? Do czego dojdzie w trakcie wyjazdu?
      Winda zatrzymuje się na moim piętrze, wyrywając mnie z zastanawiania się nad odpowiedziami. Gdy drzwi się rozsuwają, opuszczam ją. Potykam się, ale na szczęście udaje mi się zachować równowagę.
      W ekspresowym tempie docieram do drzwi mojego mieszkania, które znowu muszę opuścić. Przekręcam klucz w drzwiach i wchodzę do przytulnego miejsca. Szybkim krokiem ruszam do sypialni i po prostu rzucam się na łóżko.
      Zamykam oczy i oddycham głęboko, próbując uspokoić moje rozszalałe myśli. Oczywiście nie udaje mi się to.
      Żaden mężczyzna nie działa na mnie tak jak O N. Od razu nasuwa mi się pytanie dlaczego? Co on w sobie takiego ma, że nie mogę mu się oprzeć? To przez jego nieskazitelny i niezwykle pociągający wygląd? Zamożność? Dominujący sposób bycia? Nie potrafię siebie zrozumieć.
      Oddycham głęboko. Przypomina mi się jego wymowne spojrzenie szmaragdowych oczu, który spoglądały pożądliwie na moje wargi. Masz coś co chętnie bym ukąsił. Co to miało być? Czy to w ogóle możliwe, by te słowa opuściły jego usta?
       Po raz kolejny odtwarzam w głowie naszą rozmowę. Ogarnia mnie zażenowanie. Zbyt emocjonalnie na to wszystko reaguję. Rzeczywiście jest przystojny, pewny siebie, władczy - ale z drugiej strony niemiły, arogancki. I choć maniery ma nienaganne, jest pełen chłodu.
      Po plecach przebiega mi dreszcz. Najgorsze jest to, że to mnie do niego przyciąga, nie da się z tym walczyć. Mogę jedynie spróbować to stłumić, nie zwracać na to, aż takiej uwagi.
       Nie jestem w stanie normalnie myśleć. Próbuję się uspokoić i zebrać myśli. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Potrząsam głową. To nie możliwe bym szybko pozbyła się go z mojego umysłu. Spoglądam na zegarek. Za kilka godzin powinien tu być. Pora się spakować.

***

     Kiedy wyszłam przed budynek już tam stał. Jak zwykle jego widok sprawił, że moje serce zaczęło szybciej bić. Ma na sobie dżinsy, i T-shirt podkreślający twarde mięśnie. Tak, niezłe z niego ciacho... Ugh, o czym ja znowu myślę!
     Podszedł do mnie i bez słowa, wziął ode mnie walizki, po czym włożył je do bagażnika. Tym razem nie wysilał się, by otworzyć przede mną drzwi. Po prostu usiadł na miejscu kierowcy.
      Zrezygnowana, jak również zdenerwowana jego zachowaniem, sama sobie otworzyłam.
      - Mercedes już czeka na lotnisku - odparł zdystansowanym tonem.
      - A co z samochodem? - zapytałam.
      - Ktoś go później odbierze. 
      Podczas jazdy moje myśli automatycznie uciekają ku nie mu. Ukradkiem przyglądam się jego twarzy. Mogłabym patrzeć na niego cały dzień... Teraz mogę to robić bez przeszkód, nie bojąc się, że mnie na tym przyłapie. Jest skoncentrowany na drodze. Kątem oka spoglądam na prędkościomierz. Odpowiednia prędkość. Nie jeździ w szaleńczym tempie, co mnie niezmiernie cieszy. Boję się ostrej jazdy. On jest doskonałym kierowcom. 
     Patrzę na jego profil, który wprawia mnie w zachwyt. Dopiero teraz zauważyłam, że jego włosy są wilgotne, pewnie dopiero co brał prysznic. Gdy na niego patrzę zasycha mi w ustach... jest tak nieziemsko przystojny. Chociaż określenie "przystojny" to zdecydowanie za mało - stanowi uosobienie męskiego, zapierającego dech w piersiach piękna.
     Raz i drugi przeczesuje długimi, smukłymi palcami, nadal mokre i pozostające w lekkim nieładzie włosy. Chętnie ja bym to zrobiła. Ta myśl pojawia się nieproszona, nie po raz pierwszy zresztą, w mojej głowie i twarz zaczyna mi płonąć. Przygryzam wargę i wbijam wzrok w dłonie.
     - O czym pani tak myśli - pyta. 
     Moje policzki na powrót przybierają szkarłatny odcień. Właśnie myślałam o tym, aby przeczesać palcami twoje włosy i zastanawiam się, czy byłyby tak miękkie w dotyku, na jakie wyglądają. Potrząsam głową. 
     - O podróży - kłamię. Głos mam cichy i lekko zachrypnięty. 
     - To dlatego się tak rumienisz? 
     Opuszczam głowę na dół onieśmielona. 
     - Nie opuszczaj głowy. Lubię widzieć pani twarz. 
     Zerkam na niego, a on posyła mi krzepiący, ale zarazem cierpki uśmiech. Miły Jorge powrócił. Zastanawia mnie tylko fakt dlaczego czasem mówi do mnie normalnie, a potem znowu zaczyna z tą panią. 
      - Dzięki temu mogę choć trochę się domyślać, w jakim kierunku zmierzają pani myśli - oświadcza, patrząc na drogę. Jego usta lekko drżą, jakby zaraz miały uformować się w uśmiechu. - Tajemnicza z ciebie kobieta, Martino - Jego głos jest ciepły i aksamitny niczym rozpuszczona gorąca czekolada...
      Potrząsam głową, aby zebrać myśli. Moje serce kołacze jak szalone. Tajemnicza? Ja? Myślałam, że da się czytać ze mnie jak z otwartej księgi. A tu proszę...
     - Nie ma we mnie nic tajemniczego.
     - Jest pani bardzo zamknięta w sobie - mruczy.
     Zdumiewające, że tak o mnie myśli. Moja twarz robi się coraz mocniej czerwona.
     - Bardzo często się pani rumieni. Żałuję, że nie wiem, z jakiego powodu. 
     - Zawsze czyni pan tak osobiste uwagi? - moja śmiałość samą mnie zdumiewa. 
     - Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz, ale mam nadzieję, że moje uwagi cię nie urażają.
     - Nie - odpowiadam, co nie jest do końca zgodne z prawdą. Tym samym ucinam naszą rozmowę.         Po niecałych dziesięciu minutach dojeżdżamy do lotniska. Samochód zaparkował we wschodniej części parkingu strzeżonego. Wysiadłam szybciej niż on. Nadal byłam speszona naszą rozmowę. Nie sądziłam, że przybierze ona taki charakter. Było nawet całkiem miło. Ale nie łudziłam się, że tak będzie zawsze. To jest Jorge. Nie sposób przewidzieć jak będzie się zachowywał za pięć minut.
     Podeszłam do bagażnika, czekając aż go otworzy. Kiedy to zrobił, wyciągnęłam z niego swoje torby. Nie czekając, ruszyłam w stronę terminala. Przed wejściem ujrzałam Mercedes. 
      Ma na sobie pomarańczowy, krótki kombinezon ze srebrnym paskiem, jasny sweter, wysokie szpilki, żółtą torbę i białą bransoletę z koralików. Wygląda jak zwykle nieziemsko. W mojej białej, koronkowej koszulce i różowej rozkloszowanej spódniczce czuje się jak szara myszka. 
      Spoglądała na mnie z wyższością. Starałam się na nią nie patrzeć, co nie było trudne, ponieważ skupiłam swój wzrok na moim szefie. 
      Poprowadził nas na odprawę. Mieliśmy oddać swoje bagaże. Tam dostaliśmy również swoje bilety. Okazało się, że miałam siedzieć kilka rzędów za tą "sympatyczną" dwójką. Z jednej strony to dobrze. Nie będę musiała wsłuchiwać się w ich radosne świergotanie, zwane również flirtowaniem. 
      Z drugiej jednak miałam cichą nadzieję usiąść obok Jorge'a, ponieważ jego obecność dodawała mi otuchy. Mam nadzieję, że jakoś przeżyję ten lot.     
_________
W wasze ręce oddaje rozdział 19.
Mam nadzieję, że wam się podoba ^^
W następnym rozdziale dowiecie się jak Martina przeżyła ten lot ;D
I poznacie kolejne oblicze naszego Jorge :D

10 komentarzy = rozdział 20

17.10.2014

Capitulo 18

     Dedykacja dla Katariny Verdas :* Mojej kochanej sisterki ♥


     Dlaczego ja muszę być w nim tak beznadziejnie zakochana? On jest moim szefem, nie powinnam do niego czuć czegoś tak silnego i nieodwołalnego. 
      Płakałam przez całą noc. Odkąd wróciłam z tej "kolacji". Tego tak nazwać nawet nie można, ponieważ wybiegłam stamtąd, nic nawet nie jedząc. Nie sądziłam, że ktoś oprócz Jorge'a potrafi aż w takim stopniu wytrącić mnie z równowagi.
      Mercedes... Ta dziewczyna zaczyna mi coraz bardziej działać na nerwy. Jak ja mogłam wcześniej sobie wmawiać, że stłumię w sobie uczucia do mojego szefa dla niej. Bo przecież ona go "kocha". A ja nie chcę stawać na drodze ich miłości.
     Koniec z dobrotliwą Stoessel. Będę się bronić przed Jorge'm tylko dla własnego bezpieczeństwa. Nie dla jakiejś kobiety, która tak się zachowuje. Pewnie go nawet nie kocha. Ważne są dla niej wyłącznie jego pieniądze. 
      Zranił mnie. Zranili mnie oboje. I nic z tego sobie nie robili. Zapewne nie usłyszę nawet zwykłego przepraszam. Będzie tak jak gdyby nic się nie wydarzyło. A stało się i to dużo.
      Popatrzyłam w lustro i się skrzywiłam. Nie dość, że mam cienie pod oczami, to jeszcze mam problem z włosami. Zupełnie nie chcą się układać. Jeszcze raz próbuję je rozczesać. Westchnęłam z irytacją i związałam niesforne włosy w zwykły, koński ogon, mając nadzieję, że jakoś będę się prezentować.
      Ubrałam prostą spódnicę, balerinki - nie spędzę, ani chwili dłużej w szpilkach - oraz kremową koszulę bez rękawów. Prezentowałam się jak typowa pracownica.
      Wzięłam torbę na ramię, po czym wyszłam z mieszkania. Zeszłam po schodach i skierowałam się w stronę wyjścia z budynku. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze nie zrezygnowałam. Sama siebie podziwiam.
       Na drodze panował spory ruch. Szłam w stronę firmy Verdasów. Po kilku minutach stanęłam pod olbrzymim biurowcem. Nad szklanymi drzwiami metalowe litery tworzyły napis "Verdas Inc." Na miejsce dotarłam kwadrans przed ósmą. Zbyt wcześnie. Ogarnięta uczuciem zdenerwowania wchodzę do ogromnego holu.
       Przywitałam się ze siedzącą za biurkiem kobietą. Kieruję się w stronę windy, która w ekspresowym tempie zawozi mnie na odpowiednie piętro. Drzwi rozsuwają się i widzę, że nikogo jeszcze nie ma. Zauważam również nowy przedmiot. Biurko. Czyli Jorge nie żartował. Mercedes naprawdę będzie tu pracować.
      Miałam cichą nadzieję, że dzisiaj zrezygnują z przyjścia do pracy. Nie chciałam ich widzieć. W ich obecności byłabym w dużych tarapatach. Nie byłam pewna swoich emocji. Bałam się, żeby tylko się przy nich nie rozkleić.
      Niestety, musieli przyjść. Wyszli z windy razem, oboje w świetnych humorach. Śmiali się. Czy wspominałam już ile bym dała by ten uśmiech był skierowany tylko do mnie? Na pewno.
     Jorge miał na sobie elegancki szary garnitur i czarny krawat. Ubioru Mercedes nie skomentuję. Obiekt moich westchnień poruszał się gracją. Miał w sobie coś drapieżnego, co mnie do niego przyciągało. Kryło się w nim coś mrocznego, ale z jakiegoś powodu mój system obronny w jego obecności ulegał wyłączeniu.
      Nie odwracałam wzroku od ekranu komputera. Kątem oka zauważyłam jednak, że kieruję się w stronę jego biura. Na pewien czas mam Mercedes z głowy.
       Pisałam raport dotyczący naszego ostatniego wyjazdu. Jakoś nie miałam wcześniej czasu i chęci, by się za niego zabrać. Głównie z przyczyn osobistych.
       - Panno Stoessel - słyszę głos mojego szefa.
       Niepewnie podnoszę głową. Spogląda na mnie wyczekująco. Mercedes posyła mi triumfujący uśmiech. Przełykam ślinę. Zaczynam się bać. 
       Wstaję i na chwiejnych nogach wchodzę do jego gabinetu. Odgarniam pasmo włosów, które wymknęło się z kucyka i udaję, że nie czuję żadnego zdenerwowania. 
        - Mercedes mogłabyś zostawić nas samych? - zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku. 
        Popatrzyła na niego zdezorientowana, ale posłusznie opuściła pomieszczenie. 
        - Siadaj - zrobiłam, to co rozkazał. Ponieważ to nie była prośba. To był rozkaz. 
        Opiera łokcie na blacie biurka, a palce krzyżuje na wysokości ust. Jego usta są bardzo... rozpraszające. Przełykam ślinę.
        - Plany się nieco zmieniły. Wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj. Teraz możesz już iść do domu. Daje ci czas na spakowanie. Za cztery godziny będę czekał pod twoim wieżowcem, razem z Mercedes.
        - Po co ja tam w ogóle jadę? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. 
        Patrzę na niego, a on odpowiada mi spojrzeniem bacznym i beznamiętnym. Serce zaczyna mi szybciej bić, a policzki oblewa rumieniec.
        Czemu tak wytrąca mnie z równowagi? Musi być, aż tak atrakcyjny? To jego przeszywające spojrzenie, sposób w jaki przesuwa palcem wskazującym po dolnej wardze... Naprawdę mógłby przestać tak robić.
         - Po co? A kto jest moją asystentką?
         - Mercedes.
         - Ty, Martino - sposób w jaki wypowiedział moje imię, wywołał przyjemne dreszcze.
         - Od kiedy to mówisz do mnie po imieniu?
         - Nie denerwuj się tak - odparł.
         - Ja mam się denerwować? To ty ciągle próbujesz odgryźć mi głowę!
         - Rzeczywiście masz coś, co chętnie bym ukąsił - popatrzył wymownie na moje wargi.
         Ta niespodziewana uwaga, na którą z braku słów nie potrafiła odpowiedzieć, tak mnie zaskoczyła, że aż zachłysnęłam się powietrzem. Chciałam się odwrócić do niego plecami, ale przytrzymał mnie wzrokiem. 
         - Wczoraj mówiłeś co innego - odparłam stanowczo. - Twoja p r z y j a c i ó ł k a miała być twoją asystentką, ja dziewczyną od pilnowania terminów - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z jego biura.
         Co za człowiek?! Jak on śmie mówić mi takie rzeczy? Niech sobie Mercedes ukąsi. On wysyła tak sprzeczne sygnały, że niedługo przez niego zwariuję. Najpierw jest niemiły, wredny, a później ze mną flirtuje. To potrafi tylko Jorge. 
         Nie wiem, jak ja z nim wytrzymam w tej Brukseli. Już jest pewne, że będziemy mieć apartament z trzema sypialniami. Zdziwiłam się, ponieważ myślałam, że Jorge i Mercedes będą razem w jednej. A tu taka niespodzianka. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem, to może oznaczać, że pomiędzy nimi nie jest tak różowo, jak wcześniej podejrzewałam. Może oni nawet ze sobą jeszcze nie spali. 
        Co byłoby bardzo dziwne, ponieważ Jorge uchodzi za kobieciarza. Ale właśnie może dlatego z nią jeszcze jest. 
        Wychodząc z budynku natknęłam się na Diego'a.
        - Witaj, piękna. Dawno nie oglądaliśmy filmów - uśmiechnął się.
        - Cześć Diego. Bardzo cię przepraszam, ale dzisiaj wyjeżdżam do Brukseli i nie dam rady. Ale po wyjeździe chętnie coś z tobą obejrzę.
        - Coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze. 
        - Aż tak to po mnie widać? - zapytałam.
        Diego podszedł i mnie przytulił. Nie wypowiedział żadnych słów. To tylko pomogło.
        - Bo ja... ja się boję lecieć samolotem - wyjąkałam, powstrzymując się, by nie wybuchnąć płaczem.
        - Tak wiem, opowiadałaś mi... 
        Po dłuższej chwili odsunęłam się od niego, posyłając mu uśmiech. Nie dosięgał on moich oczu. Byłam zbyt zestresowana. Wyszeptałam "dziękuję", pożegnałam się i ruszyłam do mojego mieszkania.
     te kilka dni - bez niego, jego uśmiechu rozświetlającego każdy mój dzień, silnego uścisku, który dodawał mi otuchy -będą prawdziwą udręką. Szczególnie, że mam je spędzić w jednym apartamencie razem z Jorge'm i jego humorami oraz Mercedes - kobietą, która stała się po części moją nową rywalką.
    _____________         
Już jest 18. Już wam mogę powiedzieć, że Jorge i Martina zbliżą się do siebie na wyjeździe ;D
Oby tylko Jorge później tego nie zepsuł :P
Dzisiaj mam urodziny ;D Po co ja się chwalę?
Dziękuję osobom, które czytają ♥
Czekam na opinie  ♥

10.10.2014

Capitulo 17

   

Rozdział dedukuję Madzi D., który wykonała ten piękny szablon ♥

     Stałam przed drzwiami mojego mieszkania. Za nimi stał mężczyzna, który się ze mną umówił. Jednak nie na randkę. Na spotkanie. Służbowe. Musiałam odetchnąć kilka razy, zanim otworzyłam. Spojrzałam na moje buty. Białe szpilki na platformie.
     Miałam na sobie białą sukienkę z koronkowymi wstawkami. Składały się na nie rękawy oraz dół mojego stroju. Całości dopełniały złote ozdoby: naszyjnik, bransoletka i białe kolczyki kuleczki. Nie wyglądałam zbyt wyzywająco, ale też nie skromnie. Byłam kimś pomiędzy seksowną uwodzicielką, a grzeczną pracownicą. O to mi właśnie chodziło. Niech nie myśli sobie byle czego.
     Przypomniałam sobie o wczorajszym pocałunku. Zapiekły mnie oczy. Jednak powstrzymałam chęć rozpłakania się. Dzisiaj jestem trzeźwy. Brzmiało to tak, jakbym była osobą nadzwyczaj wstrętną, którą można całować tylko pod wpływem alkoholu.
     Wspomnienie jego ciepłych warg wciąż do mnie powracało. Nie mogłam się go pozbyć.
     Zacisnęłam dłoń na klamce. Otworzyłam drzwi. Nie zapraszałam go do środka. Wyszłam na korytarz, zamykając za sobą mieszkanie. Nie odezwał się. Żadnego dzień dobry. Nic. Cisza stawała się powoli nie do zniesienia.
     - Możemy iść - wydukałam wreszcie, nie zaszczycając go spojrzeniem moich czekoladowych oczu.
     Pozwolił bym szła jako pierwsza. Oczywiście wybrałam schody. Nie zniosłabym więcej ciasnej przestrzeni w windzie. Znowu czułabym to dziwne przyciąganie.
     Zejście zajęło nam trochę czasu. Musiałam się wysilić, by nie upaść. Te szpilki była naprawdę wysokie. Nie chciałabym, żeby potem Jorge mnie łapał. Wtedy znowu znalazłabym się w jego ramionach, rozpływając się na samą myśl o jego mokrych ustach. Na pewno wyczytałby z mojego wzroku pragnienie, jakie mi towarzyszy. Co znowu dałoby mu temat do kpin ze mnie. Już wystarczająco mnie upokorzył.
     Wyszłam przed budynek i rozglądnęłam się w poszukiwaniu jego samochodu. Nigdzie jednak nie mogłam go dostrzec. Jorge pociągnął mnie na lewo, gdzie stała czarna limuzyna. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ja mam tym jechać? Z nim?
      Otwarł przede mną drzwi. Przekręciłam oczami, zachciało mu się dobrych manier. Nic nie mówiąc, wsiadłam do ekskluzywnego samochodu. Gdy się znalazłam w środku okazało się, że ktoś już tam siedzi. Mercedes. Do mojej głowy zaczęło napływać pełno pytań. Co ona tu robi?
      Prześlizgnęłam się wzdłuż długiego siedzenia i usiadłam w jednym kącie, poprawiając sukienkę. Kobieta miała na sobie czarny top oraz różową spódniczkę w szare wzory.
     Gdy Jorge usadowił się obok mnie i drzwiczki się zatrzasnęły, uświadomiłam sobie, jak boski roztacza zapach. Zaciągnęłam się nim głęboko, przekonując samą siebie w myślach, że powinnam się odprężyć i cieszyć jego towarzystwem. Tylko dlaczego usiadł aż tak blisko mnie?
     Na całe szczęście znajdowała się tu Mercedes. Bez niej, nie wiem co by się tutaj działo. Wolałam nawet o tym nie myśleć.
     - Co ona tu robi? - zapytałam w końcu, już nie wytrzymując.
     - Powinnam była zadać to samo pytanie - prychnęła.
     Nie zwracałam na nią najmniejszej uwagi. Spojrzałam wyczekująco na mojego szefa, który zdawał się siedzieć jeszcze bliżej niż kilka sekund temu.
     - Ona wyjeżdża z nami.
     - Gdzie wyjeżdża? Jakimi nami?
     - Kolejny wyjazd służbowy. W środę. Mercedes jedzie tam z tobą i ze mną.
     To mi zasznurowała usta. Kolejny wyjazd służbowy? I co jeszcze? Kolejna pomyłka przy pokojach? Tylko tym razem Jorge będzie spał z Mercedes, a mi przyszykują przytulne miejsce na podłodze. 
     Po kilku chwilach limuzyna się zatrzymała. Jorge wysiadł pierwszy, ponieważ znajdował się najbliżej wyjścia. Gdy nadeszła moja kolej, podał mi rękę, żeby było mi łatwiej wysiąść, jednak odrzuciłam jego propozycję. 
     Poczekaliśmy jeszcze na Mercedes. Jej nie trzeba było zachęcać do złapania jego dłoni. Prychnęłam. Na moje szczęście tego nie zauważyli.
     Rozglądnęłam się po otoczeniu. Na wprost mnie znajdowała się ta sama włoska restauracja, w której byliśmy z Diego. Już wiem, że nie będzie mi się ona dobrze kojarzyć. 
     Weszliśmy do środka. Mechi cały czas uczepiona ramienia mojego szefa. Widok tej pary sprawiał mi ból. Owszem, jestem w N I M beznadziejnie zakochana, ale nie ślepa. Widziałam wyraźnie, że nie odwzajemnia moich uczuć. To Mercedes była tą jedyną. Miał inne, ale to jednak ona zawsze była u jego boku. Może nie chce się do tego przyznać, ale na pewno gdzieś w głębi serca ją kocha. A jeśli do mnie żywi jakieś uczucie, to tylko i wyłącznie nienawiść. I nic tego nie zmieni. Nawet najbardziej namiętny pocałunek. 
      Zajęliśmy miejsce, jak się okazało już wcześniej zarezerwowane. Złożyliśmy zamówienie.
      - To o czym chciałeś porozmawiać - zapytałam z widoczną rezerwą. 
      - Już ci mówiłem. W sumie to ty będziesz tam tylko po to, by pilnować terminarza. Nie chcemy się przecież nigdzie spóźnić. Będziemy mieć dużo pracy. Nie jedziemy na wakacje. Mercedes zajmie się wszystkim innym. Nie wiem czy wiesz, ale będzie moją asystentką - jego słowa mną wstrząsnęły.
       Asystentką? Mam dzielić z nią przestrzeń? Będę ich widywać razem na co dzień. Nie wiem czy to zniosę. Zaraz. Czy on powiedział, że ja będę tylko pilnować terminów? To po co ja tam w ogóle jadę?! Co on sobie nie wyobraża? Znowu prowadzi tę swoją głupią grę?
       - Och, zapomniałbym. Mam nadzieję, że masz ważny paszport.
       - Paszport? 
       - Lecimy do Brukseli.
       - Przepraszam na chwilę - wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
       Musiałam to wszystko przemyśleć. Zamknęłam się w kabinie i spędziłam w niej więcej czasu, niż potrzebowałam. W łazience nie było nikogo poza kobietą z obsługi, zatem nikt mnie nie popędzał.
     Z trudem mogłam oddychać. Zraniło mnie zachowanie Jorge'a. Jakbym była w ogóle nie potrzebna. Byłam kompletnie zdezorientowana jego huśtawkami nastrojów. Co ja mu takiego zrobiłam?
      Jeszcze ten samolot. Muszę zrezygnować. Ja nie dam rady. Nie wsiądę do tej piekielnej machiny. Zamknęłam oczy, próbując odzyskać panowanie nad sobą. Ja... ja nie chcę. Ale wiem, że muszę. Inaczej mnie zwolnij. Ma do tego prawo. W końcu było to zawarte w umowie. Muszę wyjeżdżać na każde spotkanie. 
       Nie sądziłam jednak, że będą one do miejsc tak odległych. Czułam się bezbronna. Ogarnął mnie stan, którego próbowałam się wyzbyć przez ostatnie kilka miesięcy. Teraz pragnęłam tylko wrócić do domu i ukryć się przed światem, uwolnić od presji i konieczności udawania, że czuję się świetnie, podczas gdy było dokładnie na odwrót. 
        Sama się w to wpakowałaś, przypomniałam sobie. Pora stawić czoła lękom. Wsiądę do samolotu. Polecę. Może nie będzie tak strasznie? Kogo ja próbuję oszukać...
        Westchnąwszy głęboko, otworzyłam drzwi kabiny i z rezygnacją odkryłam, że byłam skazana na towarzystwo nie kogo innego jak Mercedes Lambre, która opierała się o blat toaletki ze skrzyżowanymi ramionami. Było jasne, że przyszła tu za mną, wyczekując okazji, kiedy mój system obronny będzie osłabiony.
        Zachwiałam się, ale odzyskałam równowagę i podeszłam do umywalki. 
       Kobieta zwróciła się twarzą do lustra, przy którym stałam, by widzieć moje odbicie. Ja również się jej przyglądałam. Wyglądała olśniewająco. Wysoka i szczupła, z wielkimi jasnymi oczami i lekko kręconymi blond włosami, opadającymi na plecy. Jej wargi były pełne, różowe, a kości policzkowe mocno zarysowane. Jej strój, opływał jej idealną figurę. Wyglądałam jak supermodelka. 
       Wzięłam ręcznik, który podała mi kobieta z obsługi, po czym Mechi zażądała, żeby zostawiła nas same. 
       - No, no - mruknęła, gdy tylko tamta nie mogła jej usłyszeć. - Już zdążyłaś przypodobać się Jorgowi. 
       - Słucham?
       - To co słyszysz. - syknęła. - Ale wiedz, że takie panienki jak ty, nie mają u niego szans. Traktuje je jak  rozrywkę. Więc daruj sobie. On jest mój.
       - Z całą pewnością - rzuciłam z pogardą, po czym opuściłam łazienkę i nie zatrzymując się po drodze, dotarłam na zewnątrz. 
       Akurat jechała taksówka. Przywołałam ją gestem dłoni. Gdy podjechała, wsiadłam szybko, podając adres kierowcy. Ostatkiem sił powstrzymywałam się, by się nie rozpłakać. 
       Samochód zatrzymał się przed apartamentowcem. Zapłaciłam. Szybkim krokiem doszłam pod drzwi mojego mieszkania. Drżącymi rękami, przekręciłam klucz w zamku. Gdy już znalazłam się w środku, wybuchnęłam płaczem. 
__________
Tak oto prezentuje się 17 ;D
Trochę dłuższa niż zazwyczaj :*
Mam nadzieję, że się wam podoba ♥
                                             10 komentarzy = następny rozdział        

4.10.2014

Capitulo 16

Rozdział dedykuję Marceli

d5UFgpXKpRM.jpg

     W pewnej chwili mruknęłam coś zduszonym głosem i wtedy Jorge się odsunął. Spojrzał na moje nabrzmiałe wargi i pogłaskał je z czułością, której brakowało pocałunkowi - który i tak był perfekcyjny. Zadrżałam pod wpływem tego dotyku. 
      Przez cały ten czas nie wypuszczał mnie z objęć. Czułam szaleńcze bicie jego serca na moich piersiach, namacalny dowód na to, że nie był nieosiągalnym ideałem zrodzonym przez rozpaloną wyobraźnię. Nogi miałam jak z waty. Nigdy czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam. 
       Obejmowałam go mocno, rozpaczliwie łaknąc każdego rozgrzanego, twardego centymetra jego ciała. Skórę miałam wilgotną i nadmiernie wrażliwą na jego dotyk. Zanim wypuścił mnie z objęć, jeszcze raz zajrzał głęboko w moje przestraszone oczy.
       - Wesołych świąt, Martino - na dźwięk aksamitnej chrypki, po moich ciele przeszedł dreszcz. Nie pierwszy raz tego wieczoru. 
       - Nawzajem - odparłam słabo, uciekając spojrzeniem w bok. 
       Na miękkich nogach wróciłam do Diego i Mercedes. Jorge podążał za mną. Czułam na sobie jego palący wzrok. 
       - Możemy już jechać - odparłam słabo. 
       Kolana mi drżały, wargi paliły żywym ogniem. Czułam na nich gorzki smak alkoholu. Odchodząc od pary, usłyszałam ostatnie zdanie wypowiedziane przez Mercedes.
       - Mnie tak nie całowałeś - poskarżyła się. 
       Uśmiechnęłam się do siebie triumfująco. Chociaż jutro, Jorge pewnie nie będzie nic pamiętał z dzisiejszego wieczoru, poczułam miłą satysfakcję. Co innego gdyby pocałował mnie, będąc ze mną sam na sam. On jednak zrobił to publicznie. Przy wszystkich pracownikach firmy jego ojca. 
       W poniedziałek nie uniknę plotek. Ale ja się nimi nie przejmowałam. Mój umysł zaprzątały myśli związane z pocałunkiem pod jemiołom. Po co to zrobił? Nie potrafiłam zapomnieć o tym jak mnie całował, wciąż czułam smak jego ust. Whisky. To nieco mnie otrzeźwiło.
       W mojej głowie zrodziło się podejrzenie, że Jorge za dużo wypił i w alkoholowym amoku się zapomniał. Przecież wiele osób będą pod wpływem, robi rzeczy o których na trzeźwo nawet by nie pomyśleli. Pewnie tak było z nim. 
        To nawet lepiej, że nic nie będzie pamiętał. Chociaż i tak się dowie. Widziała to przecież cała firma. Było mi coraz bardzie głupio i wstyd. On po prostu za dużo wypił...
        - Daj mi chwilę - szepnęłam do Diego'a, który wsiadał do swojego samochodu. 
        Oparłam się o samochod. Od razu poczułam chłód karoserii, który wcale mi nie przeszkadzał. Oddech nadal miałam nierówny, ale z wolna odzyskiwałam panowanie nad sobą. Po chwili kolana przestały mi drżeć, więc otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu pasażera. 
        Dopiero teraz ogarnęło mnie nieprzyjemne skrępowanie. Diego to wszystko widział. Spojrzałam na niego. Nie odrywał spojrzenia od drogi. Przez cały czas się nie odzywał. Domyślam jak się czuje. Skoro ze mną jest źle, to jak on sobie poradzi? Było oczywiste, że mu się podobam. 
        W szybkim tempie podjechał pod mój dom. Pożegnałam się i weszłam do apartamentowca. Mój apartament był tutaj najmniejszym, jednak przytulnym. Będąc pod drzwiami, wyciągnęłam kluczyki i przekręciłam je w zamku. Weszłam do środka. Zamknęłam. 
        W pierwszej kolejności skierowałam się do łazienki. Ściągnęłam z siebie wszystko i weszłam pod prysznic. Zmyłam z twarzy makijaż, namydliłam całe ciało, po czym je spłukałam. Wyszłam. Wytarłam się ręcznikiem i weszłam w piżamę, składającą się z krótkich materiałowych spodenek w czarno-białe paski zebry i szarego T-shirtu. 
        Podążyłam w stronę pokoju i od razu położyłam się do łóżka. Nakryłam się ciepłą pościelą. 
        Nie mogłam pozbyć się myśli o N I M. Nadal pozostawałam w głębokim szoku. Gdyby ktoś mi powiedział, że pocałunek może być tak porywający, nie uwierzyłabym. Dotąd piekły mnie usta. Nie pojmowałam, jakim cudem człowiek, który do niedawna na każdym kroku okazywał mi wrogość, stał się nagle tak roznamiętniony. 
       Ten wieczór był dla mnie niezwykłym przeżyciem, wiedziałam jednak, że nie wolno mi tracić zdrowego rozsądku i zapominać, że to co się stało było jednorazowym incydentem. Do którego w ogóle by nie doszło, gdyby Jorge był trzeźwy.
       W poniedziałek nie będzie o niczym pamiętał, a jeśli nawet, będzie się zachowywał tak, jakby nic między nami nie zaszło. Chciałabym mieć równie krótką pamięć... Niestety, po tym, co się stało, czułam, że jestem jeszcze bardziej w nim zakochana. On zaś nadal był dla mnie nieosiągalny. 
      Domyślam się, że będzie mnie unikał, nie chcąc, by niczym natrętny wyrzut sumienia przypominałam mu o tym, że się upił i kompletnie stracił głowę. Może nawet znowu sobie ubzdura, że to ja go tam zaciągnęłam. Powie coś w stylu "mówiłem, żebyś mnie nie uwodziła" czy "jeśli chcesz mnie uwieść, postaraj się bardziej". Niedoczekanie. Cały dzień będę miała przez niego zepsuty. 
     W końcu zmęczona zasnęłam...

***

     Rano obudziły mnie głośne dźwięki, wydobywające się z mojego telefonu. Zaczęłam błądzić ręką po szafce. Złapałam go i odebrałam połączenie, nawet nie spoglądając na wyświetlacz. 
     - Halo - odparłam zaspanym głosem.
     - Panno Stoessel, wieczorem musimy się spotkać i omówić szczegóły pewnego projektu - usłyszałam głos mojego szefa o chłodnym tonie.
     - W niedzielę? - zapytałam zdziwiona. 
     - Owszem. Tylko nie licz na powtórkę z wczorajszego wieczoru - zakpił. - Dzisiaj jestem trzeźwy - po tych słowach rozłączył się.
     Gdyby teraz stał przede mną. Moje spojrzenie ciskało gromy. Mocno zacisnęłam wargi. O co mu znowu chodzi? Po chwili dotarły do mnie jego słowa. Dzisiaj jestem trzeźwy. Czyli tak jak myślałam. Ten pocałunek to był tylko efekt uboczny picia alkoholu.

____
Dziękuję za wszystkie komentarze 
pod poprzednim rozdziałem ♥
Mam nadzieję, że 16 wam się podoba ;D
11 komentarzy = rozdział 17 ♥

1.10.2014

Capitulo 15

     

    Po wypiciu kawy z Lodovicą, odwiozłam ją do jej mieszkania. Pożegnałyśmy się, po czym wróciłam do domu. Dochodziła godzina szesnasta. Mam tylko półtorej godziny do przyjazdu Diego'a.    
    Gdy tylko weszłam do moich własnych czterech ścian, ruszyłam do sypialni. Tam zostawiłam błękitną sukienkę, którą wcześniej kupiłam. Skierowałam się do łazienki. Najpierw wzięłam orzeźwiający prysznic. Wyszłam z pod niego, owinęłam ciało ręcznikiem i wróciłam do pokoju.
     Usiadłam przed toaletką. Dokładnie wysuszyłam włosy. Spięłam je w kok, z którego wymykały się zalotne pasma włosów. Delikatnie się pomalowałam. Byłam bardzo zadowolona z efektu mojej pracy. Zajęło mi to godzinę czasu. Pozostało tylko zaledwie trzydzieści minut.
    Wstałam. Podeszłam do łóżka, na którym leżała sukienka. Zsunęłam z siebie ręcznik. Założyłam bieliznę z koronki, a na nią nowy nabytek. Włożyłam eleganckie szpilki, w których moje długie, zgrabne nogi wyglądały bardzo seksownie. Stroju dopełniała złota, szeroka bransoletka.
     Podczas gdy przeglądałam się w lustrze, zadzwonił dzwonek, oznajmujący, że Diego już jest. Podeszłam do wejścia. Otworzyłam mu. Na mój widok zaniemówił.
     - Chyba, aż tak źle nie wyglądam - powiedziałam roześmiana.
     - Wręcz przeciwnie - czy mi się zdawało, czy on te słowa wymruczał.
     Zamknęłam za sobą drzwi. Zjechaliśmy windą na parter, następnie mój przyjaciel pociągnął mnie w stronę jego samochodu. Jak na gentlemana przystało, otworzył przede mną drzwiczki od strony pasażera. Usiadłam, starając się nie pognieść ubioru.
     W szybkim tempie dotarliśmy pod hotel, w którym odbywało się przyjęcie. Zanim wysiadłam, policzyłam do trzech, by uspokoić drżenie rąk. Za chwilę go zobaczę. W towarzystwie Mercedes. Będzie bolało? Na pewno.
     Gdy tylko weszliśmy na salę, zaczęłam wzrokiem szukać Jorge'a. Nie musiałam się zbyt wysilać. Stał naprzeciwległym końcu sali, obok stołu z napojami. Sam. Moją twarz rozświetlił promienny uśmiech, który szybko zgasł. Do mojego szefa podeszła atrakcyjna blondynka i przylgnęła do niego z tak rozanieloną miną, jakby właśnie trafiła do raju.
      Diego odciągnął mnie od przyglądania się im z zazdrością. Zaprowadził mnie na parkiet na którym wirowało już kilka par. W powietrzu unosiły się dźwięki czegoś szybkiego. Przynajmniej tyle dobrego. Po chwili ujrzałam jak Jorge i Mercedes również wybierają się, by potańczyć. Przez cały czas trzymałam się od nich z dala. Starałam się nie patrzeć w ich stronę. Z uwagą słuchałam mojego przyjaciela. Prowadziliśmy luźną konwersację.
      Jednak nie umknął mi widok flirtującej pary, który był dla mnie prawdziwą torturą. Sama w ogóle nie umiałam flirtować, tak ja nie miałam pojęcia o wielu innych rzeczach. Potrafiłam za to zachowywać kamienną twarz i korzystałam z tej cennej umiejętności przez cały wieczór.
      Nasze spojrzenia kilka razy się krzyżowały. Czym prędzej odwracałam wzrok, szeptając coś do ucha towarzyszącego mi kolegi.
      Staliśmy obok stolika z jedzeniem. Diego niby to przypadkiem muskał moją dłoń. Zdenerwowana jego zachowaniem w końcu złapałam go za rękę. Mężczyzna udał, że tego nie zauważył. Natomiast uśmiech nie schodził mu z twarzy. Od razu pożałowałam swojego czynu. Co on sobie teraz myśli?
      Spojrzałam w stronę bufetu z alkoholem. Stał tam nie kto inny, jak tylko "pan mogę mieć każdą" wraz ze swoją partnerką. W ręce trzymał szklankę z mocnym trunkiem. Opróżniał ją, po czym na nowo napełniał.
      - To dziwne... - zaczął Diego, patrząc w tą samą stronę co ja. - Nigdy nie widziałem, żeby Jorge wypił więcej niż jednego drinka.
      Z rosnącym niepokojem obserwowałam poczynania mojego szefa.
      Mój przyjaciel coś do mnie mówił. Niby go słuchałam, ale co chwila zerkałam w stronę Blanco. Spostrzegłam jak Mercedes szepnęła coś do niego i roześmiawszy się głośno, zaprowadziła go po jemiołę. Tam upewniła się, że stoją dokładnie pod potężną gałęzią, budząc tym wesołość otaczających ich kolegów oraz potęgując przeszywający mnie ból. Jorge również się roześmiał - co nie zdarzało mu się w moim towarzystwie zbyt często - a potem chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie. Pocałował ją tak namiętnie, że aż patrząc na nich dostałam wypieków. Marzyłam o tym, by podobnie jak ona znaleźć się w jego ramionach, ale wątpiłam, by kiedykolwiek miało to miejsce.
      Owszem znalazłam się w nich kilka razy - gdy na niego wpadłam, prawie upadając oraz kiedy przytulał mnie w tanim motelu. To jednak nie jest to samo.
      Kobieta którą obecnie całował, i tak bardzo atrakcyjna, miała na sobie jasnoróżową sukienkę, która bardziej odsłaniała niż zakrywała jej wdzięki. Obiektowi moich westchnień wyraźnie to nie przeszkadzało.
     Wstrzymując oddech patrzyłam, jak coraz mocniej przytula siostrę Diego'a i, nie przestając jej całować, z wdziękiem obraca ją jak w tańcu, zmuszając, żeby głęboko odgięła się od tyłu. Odwróciłam szybko wzrok, rumieniąc się pod wpływem własnych myśli. Nerwowo ścisnęłam szklankę soku pomarańczowego, którą miałam w ręce.
     Starałam się słuchać mojego przyjaciela, ale podświadomie cały czas rejestrowałam, co dzieje się z Blanoc i Mechi. Wiedziałam, że po pocałunku udali się na parkiet, a później podchodzili do wszystkich pracowników, czyniąc honory gospodarza wieczoru. Dopiero potem, kiedy atmosfera się rozluźniła, pod jemiołą zapanował spory ruch.
     Nie miałam już ochoty, by tańczyć, podziękowałam więc Diego oraz innym kolegom, którzy próbowali zaprosić mnie na parkiet. Uznałam, że kilka godzin, które tu spędziłam, w zupełności wystarczą i z czystym sumieniem mogę wrócić już do domu. Nie chciałam czekać, aż z powodu obojętności Jorge'a całkiem stracę humor.
     - Mógłbyś mnie odwieź do domu? - zapytała mojego partnera, ostawiając szklankę napoju.
     - Tylko powiem mojej siostrze, że już się zwijam - mówiąc to, podniósł rękę i dał jej znak, żeby do nas podeszła.
      Zjawiła się z Jorge'm u boku.
      - Jeszcze tu jesteś? - zapytał z drwiącym uśmieszkiem. - Myślałem, że już dawno poszłaś do domu.
      - Właśnie wychodzę - starałam się na niego nie patrzeć. Jego widok obejmującego Mercedes sprawiał mi przykrość - Poczekam na dworze - zwróciłam się do Diego'a.
      - Nie tak szybko - powstrzymał mnie Jorge - najpierw musimy pocałować się pod jemiołą - przypomniał, przeszywając mnie wzrokiem. Momentalnie zesztywniałam.
      - Darujmy sobie ten punkt programu - zarumieniłam się nerwowo.
      - Właśnie, że nie - odparł pozornie miłym tonem, lecz jego marsowa mina nie wróżyła nic dobrego.
      Zdecydowanym ruchem odsunął od siebie Mercedes i mnie objąwszy, pociągnął w stronę gałęzi zwisając z sufitu na szerokiej, aksamitnej wstędze.
      - Tym razem mi nie uciekniesz! - szepnął mi do ucha.
      Zanim zdążyłam zebrać myśli, powiedzieć coś czy zaprotestować, przygarnął mnie do siebie z całej siły i zaczął całować. Nie zamknął oczu, więc zdawało mi się, że czyta w mej duszy. Jedną ręką przytulał mnie do siebie drugą zaś delikatnie gładził mój policzek, muskając kciukiem kącik moich ust.
     Zaskoczyło mnie jak w miękkie w dotyku były jego wargi. Pomimo tego, iż pocałunek był nieco szorstki, sprawił mi tak wielką przyjemność, że poddałam się całkowicie jego magii i nie próbowałam się bronić. Westchnęłam, lekko je rozchylając, a wtedy jego język wtargnął pomiędzy nie i zanurzył się głębiej, liżąc i smakując mnie od środka długimi powolnymi ruchami.
     Dotąd żaden mężczyzna nie miał prawa podejść tak blisko. A Jorge'owi pozwoliłam całować się na oczach rozbawionych pracowników firmy. I zamiast się wyrywać, jak urzeczona wpatrywałam się w zimny blask jego niebieskich oczu.
________
Dobra macie 15 dzisiaj ;D
Jest 10 komentarzy, więc dodaję.
Mam nadzieję, że wam się podoba.
                                10 komentarzy = next