Rozglądnęłam się po samolocie w poszukiwaniu miejsca 15A. Okazało się, że siedzę przy oknie. Przełknęłam ślinę. No cóż... Mówi się trudno. Kogo ja oszukuję? Robię dobrą minę do złej gry. Tak naprawdę targają mną negatywne emocje.
Chociaż nie. Jest jedno pozytywne uczucie jakie się we mnie tli. M I Ł O Ś Ć. Miłość do mojego aroganckiego szefa.
Usiadłam. Od razu zaczęłam wyobrażać sobie różne scenariusze katastrofy, które przerwał głos pasażera, który zajął miejsce obok mnie.
- Cześć. Jestem Clement - przywitał mnie szerokim uśmiechem, prezentując rząd perfekcyjnie białych zębów.
Muszę przyznać, że był bardzo przystojny i świetnie zbudowany. Pod obcisłym T-shirt'em mogłam dostrzec zarys wspaniale umięśnionego ciała. Miał ciemnobrązowe włosy i oczy o niemalże tej samej barwie.
- Martina - przedstawiłam się, uśmiechając się do niego ciepło.
- Pierwszy lot?
- Dlaczego tak uważasz? - zapytałam, szczerze tym faktem zaciekawiona.
Nowo poznany zaczynał mnie intrygować. Odciągał mnie od towarzyszącego mi strachu, który powoli zastępował spokój.
- Po twoich oczach. Widać w nich strach - wyszeptał, co nie wiadomo czemu, wywołało w moim ciele przyjemny dreszcz.
- Moi rodzice kilka miesięcy temu zginęli w katastrofie lotniczej. To jest mój pierwszy raz od tamtej pory - wyjaśniłam.
- Przepraszam, nie wiedziałem - zaczął się tłumaczyć.
Uspokoiłam go, unosząc delikatnie kąciki ust. Odwzajemnił mój gest.
Resztę lotu spędziliśmy na poznawaniu się, rozmawianiu, śmianiu. Zupełnie zapomniałam o moich wcześniejszych lękach. Nie czułam już ucisku w dolnej części mojego brzucha. Byłam za to wdzięczna.
Byłam w fantastycznym humorze. Nieznajomy wzbudził moje zainteresowanie. Wydawał się być bardzo miłym facetem. Nawet nie zauważyłam, gdy wylądowaliśmy. Razem z Alex'em odszukaliśmy nasze bagaże.
- W którym hotelu się zatrzymałaś? - zapytał, gdy nadeszła pora pożegnania.
Każdy miał ruszyć w swoją stronę. Mogliśmy się już nigdy nie zobaczyć, co sprawiło, że zrobiło mi się smutno. Alex już zdołał mnie do siebie przekonać. Po tych kilku godzinach rozmowy zdążyłam go polubić.
- W Odette en Ville.
- Ja też. Może pewnego wieczoru wybralibyśmy się razem na kolację? - puścił do mnie oko, na co się zarumieniłam.
Jednak zanim zdążyłam odpowiedzieć, za ramieniem Alexa pojawił się Jorge.
- Przykro mi, ale każdy wieczór Martiny jest już zaplanowany - oznajmił, przysuwając się bliżej mnie.
Jego język pieścił moje imię, a mnie serce po raz kolejny zaczęło być w szaleńczym tempie. Ledwo udaje mi się oddychać. Przez jeden moment wydawało mi się, że gdy je wypowiadał, w jego głosie dało się usłyszeć czułość. Co było głupotą z mojej strony.
Czułość? Skierowana do mnie? Po raz kolejny wyobrażam sobie rzecz niemożliwą. Nigdy się tak do mnie nie zwrócił i pewnie tego nie zrobi. Taki ton jest zarezerwowany dla wyjątkowej osoby, którą ja nie jestem.
Nie usłyszałam czułej barwy jego głosu nawet wtedy, gdy mówił do Mercedes. Widocznie to, co on do niej czuje nie jest wystarczająco silne. Ale mogę się mylić. Przecież nie musi okazywać jej uczuć w mojej obecności.
Kiedy podnoszę na niego wzrok, widzę, że usta ma zaciśnięte w obojętną linię. Z jego twarzy bije chłód.
- Clement, poznaj proszę Jorge'a Blanco. Mojego szefa - z początku, mój nowo poznany znajomy był zaniepokojony jego obecnością, lecz kiedy tylko usłyszał te dwa krótkie słowa, jego twarz na nowo rozświetlił uśmiech.
- To pan jest T Y M Jorge'm Blanco? Synem właściciela Blanco Inc? Niewiarygodne - z jego twarzy bił prawdziwy podziw.
Jorge odpowiedział mu delikatnym uśmiechem, ale jego oczy nadal pozostawiały wrażenie obojętności i... Nie, to na pewno nie mogła być zazdrość. Coś musiało mi się przewidzieć.
- Ja już pójdę. Do zobaczenia, Tini - machałam mu tak długo, dopóki nie znikł w tłumie ludzi.
Mój szef przez cały ten czas obserwował mnie niczym jastrząb. Zaczęłam czuć się niezręcznie. Odwróciła się twarzą do niego.
- Możemy już iść? - zapytałam.
- Tak. Mercedes czeka na nas przy limuzynie - odpowiedział szorstko i ruszył w kierunku wyjścia.
Czym ja go znowu uraziłam? Przekręciłam oczami. Znowu wytrącił mnie z równowagi. To chyba zaczyna być jego hobby. Biorę głęboki oddech i podążam za nim. O co mu może znowu chodzić?
Zazdrość nie wchodzi w grę. Bo o co niby miałby być zazdrosny? O to, że rozmawiałam z Clement'em? To śmieszne. Jestem dla niego zwykłą sekretarką. Mogę go jedynie pociągać. Nic poza tym. Przypomniało mi się, że w stosunku do Diego'a zachowuje się podobnie. Jak zwykle nic z tego nie potrafię zrozumieć.
To jest tak samo absurdalne, jak fakt, że On mógłby do mnie coś poczuć, zakochać się. Niemożliwe i tyle. Już zawsze będę żyć z tym nieodwzajemnionym uczuciem, wciąż u jego boku jako zwykła pracownica...
To jest tak samo absurdalne, jak fakt, że On mógłby do mnie coś poczuć, zakochać się. Niemożliwe i tyle. Już zawsze będę żyć z tym nieodwzajemnionym uczuciem, wciąż u jego boku jako zwykła pracownica...
Podczas jazdy limuzyną nie czułam się komfortowo. Brakowało mi beztroskiego uśmiechu Clement'a. Zamiast tego spotkałam się z obojętnością Mercedes i zimnym spojrzeniem Jorge'a. Cała byłam spięta i pogrążona w ponurym nastroju. Nie wiem, jak uda mi się przeżyć ten wyjazd.
Mój szef przez całą jazdę bacznie mi się przyglądał. Pod wpływem jego wzroku, moje rozdrażnienie zbierało na sile. Odetchnęłam z ulgą, gdy limuzyna zatrzymała się przed naszym hotelem.
***
Weszliśmy do pokoju z trzema sypialniami. Oczarował mnie romantyczny klimat wnętrza. Drogie tkaniny, włoskie marmury i przytulne wnętrza nadawały atmosferę wytworności. Cały hotel był bogato urządzony. Bardzo mi się tu spodobało.
Mój pokój znajdował się na końcu apartamentu. Pomieszczenie było eleganckie, pełne prostoty, a jednocześnie przepychu. Widok z okna zapierał dech w piersiach. Znajdowaliśmy się na ostatnim piętrze, więc miałam widok na całą Brukselę. Dochodziła godzina dwudziesta. O tej porze roku było już ciemno. Lubiłam oglądać miasto nocą.
Zrzuciłam z moich nóg szpilki, które dawały mi się już we znaki. Potarłam dłonią stopy, chcąc złagodzić trochę ból.
Weszłam do łazienki, która należała tylko i wyłącznie do mnie. Zrzuciłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Spędziłam pod strumieniem wody dłuższą chwilkę. Przygotowywałam się psychicznie na kolejne spotkanie z Jorge'm i Mercedes. Przed pójściem spać czekała mnie kolacja w hotelowej restauracji. Może akurat natknę się na Clement'a?
Owinęłam się ręcznikiem. Skierowałam się w stronę mojej torby, która leżała nierozpakowana obok szafy. Jutro się tym zajmę. Wyciągnęłam z niej białą sukienkę z rękawami za łokcie. Do niej ubrałam kremowe balerinki. Nie wytrzymałabym kolejnej godziny w szpilkach. Rozczesałam włosy, założyłam biżuterię i wyszłam do głównej części apartamentu.
Nikogo tam nie znalazłam. Zajrzałam jeszcze do dwóch innych pokojów, które tu się znajdowały, ale tam również było pusto. Pewnie już poszli...
Gdy dotarłam do wind, wcisnęłam guzik przywołujący. Niemal natychmiast usłyszałam dzwonek. Drzwi się rozsunęły, ukazując dwójkę ludzi w namiętnym uścisku. Czuję jak moje serce krwawi. Ten widok wywołuje u mnie ból.
Jorge odsunął od siebie delikatnie swoją towarzyszkę, nie okazując w ogóle zażenowania. Wchodzę do windy. Za wszelką cenę próbuję na nich nie patrzeć. Kieruję swój wzrok na podłogę, czując jak krew pulsuje w moich policzkach. Na pewno jestem już czerwona.
Nie mogąc się powstrzymać rzucam spojrzenie na mojego szefa. Na jego ustach błądził uśmiech.
_______
i mamy 20 ;D
Pojawił się Clement, co popchnie Jorge'a do zrobienia pewnego kroku ^^
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem ♥
11 komentarzy = rozdział 21