Z dedykacją dla Christiny ♥
Mój szef zatrzymał się w pół kroku.
- Co ma z nią być? - zapytał, nie odwracając się.
Zanim cokolwiek z siebie wydusiłam, przestudiowałam zarys jego mięśni, prawie niewidoczny pod szarą marynarką. Musi często ćwiczyć.
- Myślałam, że jesteście parą - odpowiedziałam cicho.
Gdy wypowiedziałam to na głos, doszło do mnie o czym z nim rozmawiam. Zamiast postarać się, by nie myślał o Mechi, ja zaczynam go w pewnym sensie upominać. Bo jeśli są parą, jak ona może się poczuć, kiedy dowie się o moim pobycie tutaj.
Albo jeszcze gorzej - Jorge poczuje wyrzuty sumienia. Znam go już wystarczająco długo, aby wiedzieć, że może wsadzić mnie do samochodu i odwieź do mojego apartamentu.
- Dlaczego tak sądzisz? - w jego głosie dało się wyczuć zaskoczenie.
- No bo się tak zachowujecie - zaczęłam wyjaśniać. - Te pocałunki...
- Z tobą też się całowałem, a wcale nie jesteśmy parą - odparł łagodnie, odwracając się w moją stronę.
- Przestań - odwróciłam wzrok, nie mogąc znieść tego sposobu, w jaki na mnie patrzył.
- Martino... - zaczął, przeciągając ostatnią sylabę mojego imienia.
Na dźwięk jego aksamitnego barytonu moje ciało zaczęło drżeć, serce bić w szaleńczym tempie, a nogi stały się jak z waty.
Powoli, jakby bojąc się, że mnie wystraszyć, ruszył w moją stroną. Przełknęłam głośno ślinę. Znałam to spojrzenie.
- Zamierzam cię pocałować - powiedział, przyciągając mnie do siebie.
- Nie... - zdążyłam wypowiedzieć tylko to słowo, zanim przywarł swoimi ustami do moich. Opierałam się, tak długo, jak tylko mogłam, ale gdy zaczął pieścić moje wargi powolnymi, pełnymi słodyczy ruchami poddałam się mu bez reszty.
Pragnęłam tego pocałunku, tak jak potrzebowałam zapewnienia, że nic go z Mercedes nie łączy. Jego usta z początku były niesamowicie delikatne, ale po chwili stały się coraz bardziej niecierpliwe.
Namiętność, która mnie ogarnęła, zdawała się kumulować. Desperacko pragnęłam jego bliskości. Chwyciłam za poły marynarki, chcąc jeszcze bardziej go do siebie przybliżyć. On natomiast wsunął dłonie w moje włosy.
Pachniał sobą - unikatowym zapachem, który tak bardzo kochałam.
Uzależniał. Coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Chociaż bardzo bym chciała, nie mogłam tego zatrzymać.
Po dłuższej chwili wyplótł palce z moich włosów, zsunął je wolno po karku na łopatki. Kiedy w końcu się odsunął, poczułam pustkę.
- Chodź - otworzył przede mną białe drzwi.
Pomieszczenie było duże. Większe niż sypialnia w moim mieszkaniu.
W pokoju dominowało zabytkowe łoże z jasnego drewna z pościelą w odcieniu szarości. Dobrano do niego pozostałe meble. Grafitowe ściany nadawały mu specyficzny wygląd. Nie było tu obrazów, które odwracałyby uwagę od imponującego widoku Buenos Aires.
Znajdował się tu również duży telewizor plazmowy. Skoro tak wygląda pokój gościnny, to ciekawi mnie jak wygląda jego sypialna.
- Tutaj jest łazienka - Jorge wskazał na drzwi, znajdujące się po lewej stronie.
Podczas gdy ja oglądałam panoramę miasta, mój szef postawił moją torbę obok komody oraz naszykował dla mnie czyste ręczniki.
Poruszał się z tą zmysłową gracją, którą tak bardzo w nim podziwiałam. Świadomość, że jestem w jego apartamencie, napawała mnie dziwnym poczuciem bezpieczeństwa.
- Rozpakuj się, a ja przygotuję dla ciebie herbatę. Jaką lubisz?
- Zwykłą z cytryną. Do tego dwie łyżeczki cukru - uśmiecham się.
On nie odwzajemnił uśmiechu, tylko spojrzał na mnie jakby nieobecnym wzrokiem i wyszedł. Stałam tak chwilę zaskoczona nagłą zmianą jego humoru, po czym podeszłam do torby i zaczęłam układać ubrania w szafie.
Podczas przekładania ubrań z torby na półki zdążyłam kilkanaście razy wysmarkać nos. Zaczęło mi się również kręcić w głowie. Rzeczywiście jestem chora.
Akurat gdy skończyłam się rozpakowywać, Jorge wszedł do pomieszczenia, niosąc filiżankę herbaty.
- Wypij to i kładź się spać. Obudzę cię na kolację. Właśnie... Nic na ten wieczór nie mam prócz odgrzewanej pizzy.
- Przecież jest Wigilia - zauważyłam.
- Ja jej nie obchodzę - zaskoczył mnie.
- A co z resztą świątecznych dni?
- Spędzam je w rodzinnym gronie, ale nie przywiązuje do nich zbytniej wagi - to powiedziawszy, wyszedł z pomieszczenia.
Zdziwił mnie. Po mojej głowie krążyło jedno pytanie - dlaczego?
Nie mogłam się nad tym dłużej zastanowić, ponieważ szybko zasnęłam.
***
Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, wpadające przez ogromne okno, sięgające sufitu. Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Zegar wskazywał godzinę szóstą rano.
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, po czym ponownie zerknęłam na telefon. To niemożliwe. Nie mogłam spać tak długo. Jorge obiecał obudzić mnie na kolację. Czyżby zapomniał?
Przeciągnęłam się, po czym wstałam. Skierowałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Z szafy wyciągnęłam sukienkę z długim rękawem o tej samej barwie co oczy mojego szefa. Mam nadzieję, że będzie idealna na świąteczny obiad, który zjem razem z jego rodzicami.
Szybko się ubrałam, nogi zostawiłam bose. Nie będę chodzić w butach po czystym apartamencie, a do wyjazdu pozostało nam jeszcze kilka godzin.
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam na korytarz. Skierowałam się w stronę głównej części - salonu. Stamtąd weszłam do kuchni.
Jorge stał przy ekspresie do kawy. Nie zauważył kiedy weszłam, ponieważ był odwrócony tyłem. Miał na sobie czarne jedwabne spodnie od piżamy, które wisiały niebezpiecznie nisko na jego biodrach. Poza tym nie miał na sobie nic.
Stałam, upajając się jego widokiem. Wyglądał tak zmysłowo...
I chciał mnie zabrać do swoich rodziców. Nie mieściło mi się to w głowie. Po co to robił? Dlaczego z dnia na dzień stał się taki troskliwy? To jest Pan Zmienny - jego nigdy nie zrozumiem. Westchnęłam.
W tym momencie odwrócił się w moją stronę.
- Widzę, że już wstałaś - uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Za ten uśmiech mogłabym zrobić wszystko.
- Dlaczego mnie wczoraj nie obudziłeś? - zapytałam.
- Zdecydowałem, że nie będę tego robić. Wyglądasz zdecydowanie lepiej. Już nie jesteś taka blada jak wczoraj. A teraz musisz coś zjeść. Przygotowałem jajecznicę na bekonie.
- Dziękuję - powiedziałam, siadając na krześle.
Mężczyzna postawił przede mną talerz jajecznicy wraz z filiżanką gorącej herbaty. Zdecydowanie zbyt dużo tego usmażył. Zabrałam się za jedzenie, było przepyszne.
Nie sądziłam, że potrafi coś samemu przygotować. Każdego dnia dowiadywałam się o nim nowych rzeczy. Podobało mi się to.
- Pyszne.
Jorge próbował ukryć uśmiech, wracając do swojego śniadania. Nie wyszło mu to.
- Dlaczego to wszystko robisz? - w końcu decyduję się zadać to pytanie. - Dlaczego chcesz zabrać mnie do swojej rodziny?
- Dlatego, że mogę - w jego oczach błysnęło coś szelmowskiego.
- To, że możesz, nie oznacza, że powinieneś - powiedziałam cicho, a on uniósł brew. - A co jeśli będą mieć coś przeciwko, dlatego, że mnie tam zabrałeś?
Odłożył sztućce i zaczął przyglądać mi się uważnie, a w jego szmaragdowych oczach płonie jakieś niezgłębione uczucie. Cholera - w ustach mi zasycha.
- Uwierz mi, nie będą mieli - odpowiada.
***
Jazda samochodem sprawiła, że coraz bardziej się denerwowałam. Martwiłam się ich opinią. Co sobie pomyślą, gdy zobaczą nas tam razem?
Na Jorge nie zwracałam uwagi. Pomogły mi w tym widoki za oknem oraz radio, ustawione na moją ulubioną stację.
Dom rodziców mojego szefa znajdował się zaledwie godzinę drogi od mojego rodzinnego miasta. Położony był na obrzeżach małego, aczkolwiek malowniczego miasteczka na północy kraju. Droga prowadząca do posiadłości była kamienista, pełna wybojów.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Na podjeździe stało już kilka aut. Między innymi bardzo drogi czerwony cabriolet BMW.
- Co ona tu robi?!
_________
Witam wszystkich <33
I mamy rozdział 30, dłuższy niż zwykle ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Coraz więcej Jortini :3
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem ♥
Jesteście kochani <333
- Co ona tu robi?!
_________
Witam wszystkich <33
I mamy rozdział 30, dłuższy niż zwykle ^^
Mam nadzieję, że wam się podoba :*
Coraz więcej Jortini :3
Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem ♥
Jesteście kochani <333