- Ratunku! - krzyknęłam przerażona całą sytuacją.
- Cicho siedź i dawaj forsę! - powiedział złodziej.
Nie byłam pewna co zrobić. Nie chciałam mu oddawać moich pieniędzy, ale nie wiedziałam też do czego jest zdolny. Nagle uścisk się rozluźnił, a ciało złodzieja osunęło się na ziemię. Przestraszona, energicznie się odwróciłam. Okazało się, że to Leon go ogłuszył. Kiedy złodziej próbował wstać chłopak podbiegł do mnie, wziął za rękę i pociągnął mnie za sobą. Kiedy dobiegliśmy do parku Leon się zatrzymał.
Leon nic nie mówił, tylko patrzył na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami. Poczułam ciepło na policzkach. Ja też nic nie mówiłam tylko uśmiechnęłam się delikatnie. Rozejrzałam się po otoczeniu. Jeszcze tu nie byłam. Park wydawał się być duży. Było już ciemno, ale wszędzie były poustawiane lampy więc wszystko mogłam zauważyć. Dookoła stały jeszcze małe drzewa. W odległości kilku metrów od siebie stały drewniane ławki z metalowym oparciem. Ścieżka była wyłożona drobnymi kamykami. Kiedy poszlibyśmy troszkę dalej doszlibyśmy do fontanny. Uśmiechnęłam się na ten widok, ponieważ woda wylatywała z uśmiechniętych amorków. Nagle Leon do mnie podszedł, złapał mnie za ręce, spojrzał głęboko w oczy i zapytał:
- Czy to prawda co mówi Ludmiła?
- Zależy co ona ci powiedziała - odpowiedziałam ze złością. Ta dziewczyna coraz bardziej działała mi na nerwy.
- Że chcesz mieć nas oboje dla rozrywki.
- Nie rozumiem.
- No mnie i tego głupka Tomasa - wyjaśnił, krzywiąc się wypowiadając imię chłopaka.
- Może i podoba mi się Tomas, ale on ma dziewczynę, a ja taka nie jestem. A ty jesteś moim przyjacielem i nigdy być nie nie wykorzystała.
- Na prawdę? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Tak.
- Oj jak się cieszę - zamknął mnie w żelaznym uścisku, lecz po chwili mnie puścił. - A ja ci się podobam?-zapytał niepewnie.
- Jak możesz mi się nie podobać? Przecież jesteś taki przystojny - udałam, że jest mi gorąco i powachlowałam się ręką. On na to zaśmiał się, lecz po chwili znów miał poważną minę.
- Ale ja się pytam poważnie.
- Sama nie wiem Leon. Oczywiście czuję coś do ciebie, ale nie chce zepsuć naszej przyjaźni.
- Rozumiem.
- A teraz chodź odprowadzisz mnie do domu.
Po drodze nie rozmawialiśmy. Ja nie chciałam zaczynać rozmowy, ponieważ nie wiedziałam co powiedzieć. Kiedy doszliśmy pod dom usłyszałam jak Jade krzyczy, że skończył jej się jej ulubiony lakier do paznokci i nie ma już czym ich sobie pomalować. Pożegnaliśmy się i poszłam do domu. Drzwi frontowe były zamknięte, więc musiałam wejść tymi bocznymi. Aby się tam dostać musiałam przejść wzdłuż basenu. Na jednym jego końcu był barek, a na drugim mały wodospad. Wokół pływalni były wyłożone białe płytki, a na nich gdzieniegdzie były poustawiane białe słoje w srebrne serce, a w nich były świece. Na bocznej ścianie domu były powieszone lampki. Po prawej stronie barku stała huśtawka, a na niej kilka niebieskich poduszek. Obok huśtawki była brukowa ścieżka prowadząca do ławki obok małej fontanny. Po obu stronach dróżki rosły różnego rodzaju kwiaty i krzewy. Cały ogród wyglądał cudownie.
Kiedy otworzyłam boczne drzwi ujrzałam Olgę.
- Dziecino, gdzie ty się podziewałaś? - zapytała.
- Byłam w Resto.
- A co tym tam robiłaś, co? Byłaś na randce? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- Nie - odpowiedziałam śmiejąc się. - Znajomy zabrał mnie tam abym poznała jego przyjaciół.
- Tak znajomy.
- Olga on ma dziewczynę.
- A to przepraszam.
Uśmiechnęłam się pod nosem i już chciałam wyjść kiedy mnie zatrzymała.
- A kolacji to już nie zjesz?
- Nie Olga nie jestem głodna - bo już najadłam się strachu, ale o tym wolałam jej nie mówić.
- No dobrze to zmykaj już.
Jak powiedziała tak zrobiłam. Poszłam do swojego pokoju. Nie miałam już na nic siły, więc wzięłam tylko piżamę z szafki i poszłam wziąć szybki prysznic. Umyłam również włosy. Teraz pachniały truskawką. To jest mój ulubiony szampon. Wrzuciłam wszystkie brudne ubrania do kosza, umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Zmęczona szybko zasnęłam.
Kilka dni później
Cały czas ciężko pracowałam. Uczyłam się tańca, śpiewu i innych rzeczy potrzebnych do nowej szkoły. Już jutro mam egzamin. Piosenkę na niego skomponowałam dopiero wczoraj. Muszę ją jeszcze przećwiczyć. Podeszłam więc do fortepianu, który stał w rogu pomieszczenia. Zaczęłam grać i śpiewać:
Ahora sabes que
Yo no entiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada (...)
Kiedy skończyłam usłyszałam jak ktoś bije mi brawo. Okazało się, że to tata.
- Masz talent córciu - powiedział.
- Dziękuję.
- Nie martw się na pewno się tam dostaniesz - zapewnił mnie.
- Oby.
Podszedł do mnie i mnie przytulił. Nic nie mówiliśmy. Ciszę przerwał jednak telefon w jego gabinecie.
- Muszę iść odebrać - powiedział i poszedł.
Ja natomiast wróciłam do pokoju. Cały czas przygotowań jakoś tak szybko zleciał. Zdążyłam się już ze wszystkimi zaprzyjaźnić. Ludmiła jak na razie mi nie dokuczała, a Leon nie wrócił do rozmowy po incydencie ze złodziejem. Dzisiaj nie muszę już iść na dodatkowe zajęcia. Mam tylko w domu się przygotować. Ciekawe ilu uczniów będzie zdawało? Ze mną chodziło tylko pięciu: Marco, Broduey-chłopak, który podoba się Camili, Elena, Damon i Stefan. Ale podobno wielu jeszcze przyjedzie. Jest ograniczona ilość miejsc, więc trochę się boję.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół, nie wiedziałam kto to mógł być. Kiedy je otworzyłam ujrzałam Leona ze złamaną nogą.
Wiem trochę bez sensu, starałam dodać się więcej opisu. Nie wiem czy mi to wyszło. Moim zdaniem nie za bardzo, ale to pierwsze takie opisy w moim wykonaniu. Następny wpis nie wiem kiedy, na pewno nie jutro, bo mnie cały dzień nie bd. Może w niedzielę coś dodam ;)